Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

To jest bardzo dobry wiersz, Marcinie. Współczesnym krytykom na pewno bardzo spodobałby się. Ze względu na głęboki podtekst pod lakonicznością formy. Co prawda, ja się nie znam na współczesnej poezji :). A więc nie bierz sobie zbyt głęboko do serca moich pochwał :)

Pozdrawiam :)

Edytowane przez kot szarobury (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Podstawowym celem sztuki jest zmuszenie widza, czytacza :) do refleksji, wywołanie w nim obrazu. I to się Tobie właśnie udało. Co prawda, każdy inaczej, A krytycy, to już w ogóle. Komuś, kto przeczytał tysiące wierszy, naprawdę trzeba podać high voltage :) Zwykłe elektrowstrząsy to dla nich łaskotki :) Pozdrawiam Marcinie.

Opublikowano

Sa ludzie ktorzy przemierzali kanał malutkimi jachtami by zabrac choc kilku... to dla mnie jest heroizm. Male lodki przetransportowaly 28000 ludzi to ogromna ilość. 

Co do Churchilla dopoki nie wydal rozkazu zabierania na poklad również  wojsk alianckich francuzi i Belgowie byli na straconej pozycji... szacunkowo z 400 tys żołnierzy uratowali 300 do niewoli poszlo okolo30-40 ...

60 tysiecy zginelo to tylko liczby niemowiace o tragedii czyjś synów mężów i ludnosci cywilnej. Dunkierka jako miasto byla zrownana z ziemia najpierw przez Niemiecki ostrzal potem przez bombardowania aliantów.

Podobno nikt sie nie cieszyl z wyzwolenia miasta...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tam nie było bohaterów, może poza tymi, którzy osłaniali do końca odwrót.I tymi, którzy nawet na najmniejszych łajbach wywozili siłę żywą za Kanał. Anglicy pozostawili cały ciężki sprzęt, ale uratowali ludzi. Niemcy zepchnęli brytyjski korpus do morza, ale nie zniszczyli siły żywej. A łatwiej i szybciej można mieć do dyspozycji czołg, armatę niż 18-toletnie mięso armatnie.  Część tych, których ewakuowano z plaż walczyła później z Rommlem w Afryce Północnej. Na Rosję oprócz panzerkampfwage.n oczywiście, ruszyły czeskie LZ38 jak i francuskie renalauty R35 i brytyjskie cruisery oraz matildy.
Każda ze stron odniosła jakiś sukces pod Dunkierką. Pozdro

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I to jest ta klepsydra propaganda angielska mowila że  narodzil  sie duch dunkierki niemcy chwalili sie że rozbili w pył wojska alianckie. Z dokumentu lektor retorycznie pyta gdzie ta wielka armia...

W zależności jak sie ja obróci taki wynik pokaże jedynie tych drobinek szkoda ktore przez ciagle potrząsanie lądują  gdzieś  z boku, a przecież one są  najważniejsze.

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...