Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Szczere wyznanie


Rekomendowane odpowiedzi

Nie przeczę, lubię kiedy mnie chwalą,

no lubię....  nic już nie poradzę,

jak lukrowane duby mi smalą,

to radość wewnątrz tak mnie rozsadza,

i tak gwałtownie rośnie mi EGO,

że kwitnę!

rosnę!

nie oddam tego

za żadne skarby, żadne pieniądze,

ani za piwo, ni flaszkę wódki,

bo rozsadzają mnie twórcze żądze,

dzień mi się stale wydaje krótki,

pomysły nowe, co raz to lepsze

i tworzę,

piszę,

wierszyk za wierszem,

słowo za słowem,

strofa za strofą,

juz zdanie nowe

i zwrotkę nową,

pyszną przerzutnię

i paralelę,

tutaj wers utnę,

tam słów zbyt wiele,

średniówkę skrócę

i rytm poprawię,

rymy odwrócę,

wersy przestawię...

 

Ech, jak pisanie

pięknie mi leci,

już prawie ranek...

 

...kosz pełen śmieci?

 

Mam tak wyrzucić kosz weny tworów?

Przecież coś muszę wkleić na forum,

bo jak nie wkleję (czysty realizm)

nie będą mieli za co mnie chwalić.

Edytowane przez JADer (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samo życie ;)

Bardzo proszę, wytłumacz mi - może Ty to zrobisz ? - dlaczego nie lubisz zamykania myśli w strofkę, tylko pozwalasz jej tak chaotycznie biegać po stronie? 

Nie przeczę, lubię kiedy mnie chwalą,

no lubię....  nic już nie poradzę,

jak lukrowane duby mi smalą,

to radość wewnątrz tak mnie rozsadza.

 

I tak gwałtownie rośnie mi EGO,

że kwitnę!rosnę!  nie oddam tego!

za żadne skarby, żadne pieniądze,

ani za piwo, ni flaszkę wódki,

 

Bo rozsadzają mnie twórcze żądze,

dzień mi się stale wydaje krótki.

Pomysły nowe, co raz to lepsze

i tworzę,piszę,wierszyk za wierszem.

 

Słowo za słowem,strofa za strofą,

już zdanie nowe i zwrotkę nową,

pyszną przerzutnię i paralelę,

tutaj wers utnę,tam słów zbyt wiele,

 

średniówkę skrócę i rytm poprawię,

rymy odwrócę,wersy przestawię...

Ech, jak pisanie pięknie mi leci,

już prawie ranek... kosz pełen śmieci?

 

Mam tak wyrzucić kosz weny tworów?

Przecież coś muszę wkleić na forum,

bo jak nie wkleję (czysty realizm)

nie będą mieli za co mnie chwalić.

 

Tu przytniesz, tam skrócisz, użyjesz wszelkich dostępnych środków wyrazu żeby upiększyć wierszyk a o porządku zapominasz ;)

Moim zdaniem marnujesz swój talent bo tak na prawdę nie szlifujesz swojego wiersza tak jak to napisałeś :)

 

Pozdrawiam ciepło :)

 

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi Bożenko, ale nie ze wszystkim się z Tobą zgadzam. W Twojej propozycji wiersz wizualnie jest jednostajny, sugerując również jednostajność treści, a tak nie jest. Pierwsza część to opis rozmyślania PL-a, zaś druga to akcja i stąd skrócenie wersu sugerujące pewną biegłość, tempo akcji.

Natomiast zgodnie z Twoją propozycją zmieniłem ostatnią zwrotkę bo to już nie jest akcja tylko rozważania PL-a.

 

Dziękuję Marlett i Bożenko za odwiedziny.

 

Pozdrawiam :)

AD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I bardzo dobrze Andrzejku, gdyby było inaczej byłoby źle. Raczej niczego nie bylibyśmy w stanie się już nauczyć - tak przynajmniej uważam.

Nie wiem czy jednostajny, moim zdaniem uporządkowanie w strofy przydaje mu harmonii. 

Nagromadzenie  czasowników nadaje tempa wierszowi i nie pozwala na jednostajność.

Zamiast przerzucać w kolejny wers wystarczy użyć przecinka czy innego znaku przestankowego.

Sporo też jest w nim emocji, więc o nudzie raczej mówić nie możesz, nawet jeśli zapisałbyś go tradycyjnie.

 

Mów co chcesz, ja przy swoim trwam :)

 

Miłego wieczoru :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaka miła dyskusja.

Przypomnieliście mi o wierszu wielkiego mistrza Brzechwy... lokomotywa. Jak mistrz słowem potrafił zmieniać tempo. Nie ma silnego, każdy, nawet małe dziecko przeczyta ten wierszyk tak jak tego chciał autor.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Prze-rzut-nia ojoj. A na pa-ra-le-la?

Ale taka to jest choroba twórcy. Jesteśmy uzależnieni od odbiorcy. To jak nałóg. Nawet najwięksi z artystów bywali chorobliwie zazdrośni, przeczuleni na punkcie krytyki... i oczywiście podatni na oklaski. Tak więc podjęty temat jest jak najbardziej OK i dobrze, że nam to przedstawiłeś :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ależ Bożenko, masz pełne prawo trwania przy swoim, ale na tej samej zasadzie - ja przy swoim.

Nie jestem zwolennikiem ścisłego przestrzegania podziału na 4-wersowe zwrotki. Bardzo często grupuję wersy znaczeniowo, wg treści. Jeżeli zależy mi na uzyskaniu ciągłości treści, to sztywny podział tą ciągłość mi psuje.

No, ale każdy ma jakieś swoje upodobania.

 

Zgodnie z Twoimi życzeniami, miałem wczoraj miły wieczór, bo to był ostatni wieczór na wsi, dzisiaj już jesteśmy w Krakowie/

 

Pozdrawiam jak zwykle serdecznie :)

AD

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj -  i tak trzymaj  - pisz i wklejaj - samo się ułoży  na plus lub minus.

Na całe szczęście nie stoisz w kącie.                                                                                                                                  pozd.

Edytowane przez Waldemar_Talar_Talar (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Piękne miasto ale za  bardzo  przeszkadzał mi smog, od pół roku znowu jestem w swoim domku pod Zamościem.

Powietrze jak dzwon, ptaki koncertują całodobowo.

Życzę jak najczęstszego bywania na łonie natury :)

 

A co do wierszy... może i ja zmienię swoje upodobania ? ;)

 

Pozdrawiam ciepło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha ha ha! Bardzo fajne to wyznanie. :)

Oczywiście, że pochwały są bardo ważne dla każdego twórcy - bez pochwał szybko przestalibyśmy pisać cokolwiek. Jeśli ktoś mówi, że nie zależy mu na pochwałach i pisze sam dla siebie - to okłamuje wszystkich i najczęściej też samego siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 Hm, wiersz, trzeba to przyznać, mówi prawdę, ale niestety nie jest z ostatniego okresu.

Bardziej adekwatny do obecnej chwili byłby wierszyk:

Czemu twych wierszy ostatnio brak,

wszak umiesz pisać jak mało kto.

No i co z tego,że wiem jak

kiedy, niestety, nie wiem co.  :(((

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...