Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

i było ciało, mniejsza o formę,
co się na słowo zamienić chciało
z marnej powłoki raz przepoczwarzyć,
choćby we fraszkę króciutką jakąś
nie miał kto ciała zabrać do nieba,
nieco nad ziemią dotąd się błąka
kto nań popatrzy, wierszem co powie
rosną skrzydełka jak u skowronka
chciało być bóstwem, każdy centymetr
od akapitu w zakładkach, zgięciach
rozpoetyczniał, gdy gołym okiem
czas pod powieką ich z sobą sklepiał

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


raz bardzo chciało, całe pragnęło
a ten tam w górze się ulitował
coś zabłysnęło w nagle huknęło
i posypały się ciurkiem słowa
sprośny limeryk od razu powstał
lecz błyskawicą zrobiono reset
w mig wyłoniła się fraszki postać
którą ktoś szybko zapisał w necie
zagrzmiało znowu i błysk rozjaśnił
wzychanka czuła legła w pościeli
powstało dzieło jak pięknej baśni
a ciało znieśli z nieba anieli

i głos potężny duszę wypełnił
"Masz dalej składać nastroje w trudzie
komentarzami innych odmienić
do nieba kiedyś na pewno pójdziesz"



:)))
Opublikowano

Oj Alicjo
Jak raz staniesz się wierszem i słowem to już odwrotu nie ma))
Wiersz niby zabawny, ale na pewno nie jest fraszką.
Dostrzegam nawet lekkie nutki goryczy.
Podoba mi się.
Kiedyś popełniłam taki wierszyk w którym jakoś tak wybrzmiewało

..W szary dzień, letni dzień
wpadło między nas słowo
lecz nie stało ciałem się
lecz słowem na nowo...


Tak mi się przypomniało.
Ciepło i sobotnio pozdrawiam
L.L

Opublikowano

@Waldemar_Talar_Talar
Też chcesz być wierszem?
Fajnie by to było. Brałby sobie Ciebie do łózka, kładł pod poduszką,
albo na nocnym stoliku, upajał treścią, czasem płakał, wzruszał, wzdychał.
W końcu, nauczył się Ciebie na pamięć.

Dobrej nocy :)

Opublikowano

@Lilka_Laszczyk

Lilka, dziękuję za miły komentarz, ten wierszowany także.
Miłość do poezji, na pewno mi nie przejdzie.
Nawet gdybym zupełnie przestała pisać, to i tak pozostanie czytanie
i wieczna tęsknota za dobrym piórem,

serdeczności :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wyrzucił orła. Wyrzucił reszkę. Zdarzenia są sprzężone?  
    • @MIROSŁAW C. tak, spinają @Robert Witold Gorzkowski  Dziękuję. Robert bardzo mi miło, nie wiem czy zasługuję. Ale jeśli- to zaszczyt dla mnie
    • @Annna2 jesteś tą poetką na portalu, która każdym utworem mnie zachwyca i sprawia błogi uśmiech na mojej twarzy. Przy twoich tekstach odpoczywam i wprowadzają mnie pozytywnie w nowy dzień. 
    • @Gosława Gosławo. Tym wierszem Jakbyś otworzyła drzwi w ścianie pamięci -- tam, gdzie żywica pachnie stratą, a cień ma ludzkie imię. Wiersz czuły jak palce po brodzie, a jednak ostry jak jeżynowy cień. Porusza – bo boli miękko.
    • Dla Krzysia -- przyjaciela, brata krwi. Szliśmy razem przez łąki, bieszczadzkich pustkowi, przez trawy do pasa. Sierpniowe słońce paliło nam karki, a my śmialiśmy się jak dzieci, które zapomniały, co to czas. Krzysztof zerwał dmuchawca. Zdmuchnął go jednym tchem. -- To moje myśli. Teraz latają. Był filozofem. Skończył Uniwersytet Jagielloński z nagrodami.. Czytał Hegla i Nietzschego jak inni czytają poranną gazetę. Myślenie miał w oczach. Szukał sensu wszędzie. Świat czytał jak książkę -- bez tłumaca, bez przypisów. Był moim bratem krwi. Kochaliśmy się jak bracia -- jeden dla drugiego zrobiłby wszystko. A potem przyszło to, co przyszło. Szpital psychiatryczny. Białe ściany, białe piguły, biali ludzie bez twarzy. Dom bez klamek. Korytarze długie jak modlitwy bez odpowiedzi. -- Bóg to schizofrenik z demencją, a rzeczywistość to Jego wyobraźnia -- powiedział Krzysztof. Już wtedy wiedziałem, że w tym zdaniu jest więcej prawdy niż w całym psychiatryku. Spał w świetle jarzeniówek, w oddechu innych -- ciężkim jak metal. Zajmowali się nim ludzie, którym przepisy zastąpiły serce. Bez oczu. Bez imion. Cierpiał nie jak chory, ale jak więzień idei. Jak żywy wyrzut sumienia. Widzieliśmy się coraz rzadziej. Odwiedzałem go. Witał mnie radością w oczach. A ja, wychodząc, płakałem jak dziecko. Raz przyszedł nago na moje osiedle. Do mojego domu. Późną  śnieżną jesienią.  Na boso. -- Nie jestem chory. Ja jestem wolny. Potem znów zniknął. Gdy go znaleźli, leżał w altance jak pies, który zdechł przy drodze. Zwinęli go jak brudny dywan. Widzieliśmy się ostatni raz w prosektorium. Wsunęli mu kartkę na sznurku  do ręki: „Zgon naturalny.” Cokolwiek to znaczy. Nic nie jest naturalne w umieraniu z mózgiem przeżartym chemikaliami i duszą, która biegła do mnie nago po zaśnieżonym osiedlu. Wyszeptał wtedy martwymi oczami: -- Wiesz… te myśli w dmuchawcu?  One wróciły. -- Ale nie moje. A ja, wychodząc, nie mogłem powstrzymać łez. Bo widziałem go, ale nie mogłem odzyskać tego, co w nim kochałem -- błysku w oku, ostrości i przenikliwości umysłu. Zostawiałem tam resztki mojego przyjaciela. Brata krwi.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...