Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Miłość, nienarodzona jeszcze.
Mały kemping nad jeziorem, lato, środek dnia
On śpi, jego wszechświat w matczynym łonie
Jest cichy i bezpieczny.
Zbieram w dłonie szept, by nie zbudzić go ze snu.

Miłość, lat trzy i pół.
Chata w górach, środek lata, poranek.
Zbyszek śpi, jego świata pod kocem w misie
Nic nie mąci.
Świt rozdarty kakofonią dźwięków na strzępy
( to tylko magnetofon gospodarza, nie magia)
Pokazuje wielkie czerwone oko słońca.
Światło otwiera dziecięce powieki,
W progu stoi uśmiechnięty tata,
Chodź- mówi, zapolujemy na niedźwiedzia.
Wychodząc w czerwień świtu
Niezapominają dostrzec piękna i surowości gór
- Niedźwiedź nie pada martwy. Wiwat Kubuś Puchatek!

Miłość, lat trzydzieści pięć.
Blokowisko w centrum Polski, zima, zmierzch.
Krystyna i Zbyszek odpoczywają po zwykłym dniu,
Ona w kuchni z rozpuszczonymi w wodospad włosami,
Jego oczy obserwują jej niegasnącą radość
A kiedy powiedział - chodź poszukajmy spadającej gwiazdy,
Nie dostrzegł zdziwienia.
Idą w mroźną otchłań, otuleni płaszczem uczuć,
Zimno zatyka im oddechy, skrzypiący śnieg budzi wspomnienia.
- Nie widzą spadającej gwiazdy. Wiwat nie żyją gwiazdy!

Miłość, lat pięćdziesiąt cztery.
Szpital Wojewódzki, wiosna, popołudnie.
Zbyszek umiera...jego wszechświat pod białym prześcieradłem
Jest cichy i bezpieczny.
Zbyszkowi marzy się świt rozdarty kakofonią dźwięków na strzępy
(magnetofonu nie ma, tym razem to na pewno magia)
I góry, drogę wskazuje mu niedźwiedź z gwiazd.

- Wielka Niedźwiedzica - pilnuje jego snu

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Na kamieniu, niby od niechcenia, usiadł liść. W oczach, sprytnie chowa przerażenia błysk. Mijają godziny, liść się nie rusza, tylko dyskretnie nastawia ucha. - Słuchaj pomarańczowy stworku, bardzo mi miło na mojej twarzy ciebie gościć, lecz pora tobie w dalszą drogę z wiatrem skoczyć... - - Dziękuję szlachetny kamieniu, lecz skoro wiatr mnie tutaj przywiał, widać jesteś mi przeznaczony, choć przyznam, dalekiś z urodą od wymarzonej żony. - - Chyba pan nie rozumie, zejdź pan w końcu z mojego nosa, bo cierpliwość zgubię. To nie jest twoje miejsce, tylko chwilowe na odpoczynek przejście. - Liść klonu przecząco głową pokiwał i jeszcze mocniej do kamienia przywarł. - Nigdzie się stąd nie ruszę, bo na pewno pod jakimś butem się pokruszę. Kamień już nic nie powiedział, tylko zagwizdał. Przyszedł kolega, ukłuł gościa koło tyłka, przyfrunęła przyjaciółka, połaskotała koło brzuszka. Tego liść się nie spodziewał. - Aj aj aj! - krzyknął na jeżyka. - Hi hi hi - Zachichotał na pszczółki skrzydełka. Łezki ze śmiechu otarł i odpadł. - Żegnam. - Uśmiechnął się kamień. - Zdrajca. -Rozległo się echo z oddali, między ludzkimi nogami. Liść z żalem fikołki zataczał, do czasu kiedy mały chłopiec w ręce go złapał. - Jaki piękny, pomarańczowy, będzie idealny do mojej korony. - Zachwycił się chłopiec wkładając kruszynę do ciepłej kieszeni. Liść jeszcze nie wiedział, że jego los właśnie się odmienił. Nazajutrz, przyjemnie zaskoczony, z dumą jaśniał na czubku szkolnej korony. Czy to przypadek czy przeznaczenie, tego nikt do końca nie wie. Idź swoją drogą i ufaj, a znajdziesz ludzi i miejsce, którym miłym będzie twoje serce.
    • Oddychaliśmy niegdyś ,tym samym powietrzem . Wciąż w te same miejsca, idąc za życiem lepszym. Lekarz i apteka , codzienność twoja babciu. By dostać choć gram ,zdrowia z chorobą w starciu.   Chcieliśmy tylko zdrowia, bo ono najważniejsze. Wciąż bitwę prowadząc, o swe bijące serce. I też walczę o zdrowie, jak niegdyś ty walczyłaś.   Dzisiaj ze łzą w oku, babciu cię wspominam. Teraz ciebie niema, leków brać nie musisz. Przyszła kolej na mnie, by ból w sercu dusić . Wspominam cie babciu, tabletki na stole.  I tę naszą ,tęsknotę za absolutnym zdrowiem.   Nie ważne co się psuje, w organizmie naszym . To straszne przeżycie ,gdy lekarz wciąż straszy.  Pamiętam nie jedno, dziękowałaś zawsze . Mówiłaś przyjedź, Aruś a pomożesz babci .    
    • @violetta Oh tak faktycznie:) Dziękuję za komentarz.
    • @violetta   Violetta.   kobieta z kwiatów utkana :)  
    • @viola arvensis Violu.   "już cień ponury pół świata ogarnia a serce zmysłom spoczynku nie daje..."   bardzo dziękuję :) albo jeszcze bardziej :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...