Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Koszyczek


Rekomendowane odpowiedzi





Był w moim domu od zawsze. Miał charakterystyczny prostokątny kształt i starte ze starości kwiatuszki, których kolorów nie można było po latach rozpoznać. Na pewno coś tam się niebieściło i żółciło w powtarzającym się rytmie. Rączka lekko sczerniała i błyszcząca od tysięcy dotknięć.
Koszyczek.

Na Wielkanoc wkładałam do niego malowane wodną farbką jajka, oraz cukrowego baranka i niosłam do kościoła, przykrywając wyszczerbiony, wiklinowy brzeg serwetką. Potem dumnie królował na stole wśród szynek, serników i sałatek. Dwa dni świetności. Co roku tak samo niezmienne.
Po Świętach nie trafiał wzorem innych wielkanocnych koszyków na dno szafy, tylko służył innym celom. Był np. ulubionym miejscem zabawy małej kotki, przyniesionej z podwórka. Czarno-biały kłębuszek uwielbiał mościć się na dnie koszyka i bawić piłeczką, kłębkiem wełny, czy po prostu kawałkiem papierka.

Mijały lata, kotka dożywszy sędziwego wieku, dawno odeszła do swojego kociego nieba, ja wyprowadziłam się z rodzinnego domu, ale ile razy odwiedzałam mamę, to koszyk znajdował się gdzieś w zasięgu wzroku. A to mama trzymała w nim nici, a to jakieś śrubki. Pod koniec jej życia, koszyk zawsze stał przy łóżku. Były w nim chusteczki higieniczne. Olbrzymie ich ilości wypływały z wiklinowej przestrzeni.
Mój rodzinny dom wypełniony był szczelnie rzeczami. Przez całe lata moja rodzicielka podróżowała i zwiedzała niepoznane kraje. Przywoziła z tych wypraw różności. Na każdej półeczce tkwiły uwięzione za szybą muszelki, kamyki, dzbanuszki, egzotyczne naczyńka, błyszczące mosiądzem. Rzeczy oryginalne i całkiem banalne. Wchodząc do mieszkania można było dostać oczopląsu i odnosiło się wrażenie, że ozdobne drobiazgi napierają na ciebie ze wszystkich stron.

W ostatnim roku, kiedy starość i choroba zatrzymały moją matkę w domu, zajmowała się ona głównie porządkowaniem rzeczy. Paliła listy, przekładała książki z miejsca na miejsce. Czytała swoje niedokończone pamiętniki, wyrywała z nich strony, zostawiając tylko to co pewnie chciała, żebyśmy przeczytali. Czyściła bezsensownie każdą przywiezioną dawniej rzecz, polerowała szczeliny w kamieniach i opowiadała przy okazji, skąd każdy kamyk pochodził.
Kiedy poczuła, że jej czas nadchodzi, skrupulatnie zarządziła, co do kogo ma trafić.

- Pamiętaj Ewa, tylko nie wyrzucaj książek. Te o sztuce możesz sobie wziąć. Cała klasyka amerykańska ma trafić do Wojtka . Secesyjne lusterko po babci niech zabierze Kaja. Wiem, że chciałabyś ten stary marmurowy stolik, ale obiecałam go już Wojtkowi….

Kiedy kilka miesięcy temu mama odeszła, przyjechał mój przyrodni brat i stanęliśmy przed dylematem, przed jakim stają wszyscy ludzie, którzy tracą swoich bliskich. Co zrobić z tymi wszystkimi przedmiotami?
Książkami zbieranymi przez lata, zdekompletowanym kompletem kryształowych szklanek, ubraniami które wyszły z mody, tysiącami fotografii z licznych podróży, niepotrzebnym leżakiem z na balkonie, z kafelkami na ścianie, przypominającymi wszystkie miejsca, których kiedyś mama dotknęła. Wszystko miało jeszcze jej zapach.

Jak oddzielić sentyment od praktyczności? Jak wyrzucić, albo oddać komuś całkiem obcemu coś, co dla mamy było ważne? I przede wszystkim co zrobić z całą masą kolekcjonowanych przez nią drobiazgów?
Jeszcze przed przyjazdem brata, kiedy weszłam do pustego już mieszkania, nie mogłam niczego dotknąć, ani sprzątnąć. Wzięłam stamtąd tylko jedną, jedyną rzecz.
Był nią stary wiklinowy koszyczek.
Następnego dnia, już wspólnie, zabraliśmy się do dzielenia i sortowania rzeczy. Cały dzień wspomnień, zatrzymania się, odkładania, przekładania. W końcu zmęczona pojechałam do własnego domu, a brat został w mieszkaniu sam ze swoim smutkiem i pewnie tęsknotą.
Po południu przyjechał do nas na obiad. Powiedział, że wziął wszystko, to co chciał mieć na pamiątkę i zapytał:

- Ewa, pamiętasz, mama miała taki stary, wiklinowy koszyk. Szukałem wszędzie, ale nie mogłem go znaleźć. On ma dla mnie wartość sentymentalną, bo kojarzy mi się z moim ojcem. Pamiętam, jak tata trzymał w nim leki. Zawsze stał w moim domu, na biurku ojca. Jeszcze przed jego śmiercią…

Ze wszystkich ważnych i mniej ważnych przedmiotów, ze wszystkich cennych, lub nawet drogich rzeczy, zamieszkujących kąty w rodzinnym mieszkaniu, obydwoje wybraliśmy stary, zniszczony koszyk, który praktycznie nie posiadał żadnej wartości. Dla nas był jednak najcenniejszym skarbem. Z różnych względów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Ocena powinna zależeć od wieku Autorki. Tekst napisany jest odrobinę naiwnym językiem, raczej kojarzącym się z wypracowaniami szkolnymi. Używasz wielu zdrobnień, które mnie osobiście rażą w oczy (czytając niemalże robiłam dzióbek ;)

Sam motyw koszyka - bardzo ciekawy. Plecie się w całej fabule, wiecznie obecny, spajający całość. Na końcu brat, który nadaje swoje znaczenie owemu koszykowi - dobre. To są drobnostki, z których składa się nasze życie. Małe "koszyczki", z których się składamy.

Z bardziej technicznych sugestii:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Może lepiej - zdekompletowanym zestawem?





Brat nie powie "moim ojcem" do siostry - wywaliłabym "moim".



Wystarczyłoby " ze swoim smutkiem i tęsknotą", to "pewnie" odrobinę drażni

Podsumowując, za pomysł +
Czekam na więcej i pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 3 miesiące temu...

@rumianek
Witaj Rumianku)))
Dziękuje za komentarz. Jeden z założenia ma fałszywą tezę..
cyt.....brat nie powie do siostry....mój ojciec..
Owszem powie , w momencie kiedy brat jest przyrodni. I to był ten niuans, że każde z nas kojarzyło sobie koszyczek z inną sytuacją a nawet osobą.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...