Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jest gdzieś niebo purpurowe,
Jest gdzieś łąka, jak kolorowy sen,
Jest gdzieś rzeka, jak szklany obraz,
Jest gdzieś zboże, jak złoty chleb,
Jest gdzieś las, jak szum wiatru,
Jest gdzieś wieś, jak w słońcu dachy,
Jest gdzieś dom, jak ciepło rodzinne.

Opublikowano

Nie gniewaj się ... wyczytałam z wiersza samą esencję:

Jest gdzieś (tytuł)

niebo purpurowe,
kolorowy sen łąki,
i rzeka jak szklany obraz,
zboże na złoty chleb,
las szumiący wiatrem,
i wieś po dachem słońca
z ciepłem domu

gdzieś tam...

Krótkie przemyślenie - skoro "gdzieś" to wszystko, tzn. że Peel za tym tęskni, że tego nie ma. Gdyby to miał, napisałby "Jest tu".

Serdecznie pozdrawiam, Mietku :)
Krystyna

Opublikowano

henryk_bukowski - To prawda, Heniu co napisałeś. On cóż, jaka głowa taki wiersz. Zwracaj się do mnie na ty. Dziękuję.

bazyl_prost - purpura to niebo takiego było koloru. Dziękuję.

teresa943 - Krzysia, perfekcyjna poprawka. Czy mogą ją wnieść do zbioru moich wierszy na: Forum FAR/WIERSZE MIETKA - Cały zbiór [? ]
"Jest gdzieś", a nie "Jest tu" dlatego, że autor czyli ja o tym, co jest w wierszu myślałem z oddali 40 km.,
niemniej treść wzięła się z prawdy. Serdecznie pozdrawiam dzisiaj z tak pięknego słonecznie Podlasia. Dziękuję.

Opublikowano

jest gdzieś niebo purpurowe
i łąka jak kolorowy sen
jak szklany obraz rzeka
i złoty chleb jak zboże
las jak szum wiatru
i wieś jak w słońcu dachy,
dom jak ciepło rodzinne jest tu
i nade mną

No to ja też dołożyłem się do inspirującego pod wieloma względami
wiersza :)
A nie mówiłem, że masz Mieczysławie potencjał ?
Pozdrawiam. :)

Opublikowano

"@Mieczysław_Borys
Oczywiście Mietku, możesz, przecież to Twój wiersz a moja tylko... sugestia. Na tym polega wzajemne sobie pomaganie. Tak tu było ... "kiedyś tam"...

Miłego dnia :)

Dnia: 2014-09-07 12:14:52 napisał(a): teresa943"

@teresa943 - dziękuję, Krzysia. Bądź zdrowa i szczęśliwa. Mietko.

Opublikowano

@Zbyszek_Dwa
Ostatnia wizyta: 2014-09-07 17:42:01
Utworów: 148
"O mnie: Słowa kunsztowne, słowa piękne bledną Wobec prostego, które trafia w sedno. Sztaudynger Jan"

Może takie słowa znajdziesz tutaj?

Zbyszku, gdy tak miło mnie doceniłeś, że posiadam potencjał, co mnie bardzo radośnie cieszy... A zatem niemniej zapraszam Cię na moją wierszową stronę,
gdzie umieściłem swój właśnie potencjał: http://www.far.org.pl/forum/viewtopic.php?id=2527
Nie wiem czy tutaj znajdziesz dobre wiersze, które mogłyby Ciebie zaciekawić, ale chodzi mi pokazać Tobie prawdziwy mój potencjał, jakim miło mnie określałeś, jeśli jeszcze na tej stronie nie byłeś? Serdecznie pozdrawiam. Mietko.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Czarek Płatak  wspomnienie dziecka, kadr po kadrze. Poruszający. Bo nie zawsze słowo Rodzić jest święte.
    • @Czarek Płatak dziękuję
    • Dzień był już u schyłku, nad wyspą zapadał kolejny wieczór.  Na wschodnim wybrzeżu, nieopodal rozbitego wraku galery, wzniósł się obóz, którego lwia część stanowił tartak. Niezachwiany porządek natury, stanowiący jedyne prawo panujące na wyspie, został po raz pierwszy od niepamiętnych wieków naruszony. Wykarczowane drzewa legły w trawie, pod naporem berdyszów na ułamanym drzewcu. Pozbawione gałęzi i obwiązane linami, ciągnięte były na piaszczystą plażę przez mężczyzn w podartych łachmanach. Na samej plaży nie dało się uciec od wszechobecnego stukotu, szurania i tarcia. Wycinano i strugano deski, wiosła i inne niezbędne wyroby, a pozostałe resztki tudzież wadliwy materiał przeznaczano na opał. Pot leciał ciurkiem z ich obnażonych i osłabionych długotrwałym wiosłowaniem ciał. Takimi zajęciami pałała się pierwsza trzecia część załogi. Druga trzecia, która składała się w głównej mierze z Lechitów i Sepentrionów, uczyła się w międzyczasie sztuki budowy statków, wsłuchując się w techniki wypracowane wśród wyselekcjonowanej grupy Halyjczyków, starszej i doświadczonej. Pozostała trzecia część załogi została jeszcze na statku, kurując dotkliwe obrażenia, doznane podczas impaktu statku ze skałami.    Wśród całego tego harmidru plątał się smagły mężczyzna, jedyny wśród rozbitków ocalały o tak ciemnej skórze. Doglądał on postępujących prac, krążąc z rozrysowanymi węglem na papierze planami. Był z siebie całkiem zadowolony, udało mu się zorganizować sprawnie działający ośrodek rzemieślniczy, choć na pewno odbiegał on od profesjonalnych portowych stoczni buduńskich, w których to nabył niezbędnego w obecnej sytuacji doświadczenia. Mimo dumy, nie potrafił mimo wszystko zamaskować swojego niepokoju, mijał już drugi dzień, a po ekspedycji, która ruszyła w głąb buszu nie było ani śladu, choć tegoczesnego ranka, wartownicy donieśli mu o rozpalonych w środku nocy światłach, na szczycie skarpy.    Na zachodnich obrzeżach obozu powstało wkrótce zamieszanie, gwar niósł się przez cały obóz, temu też nieuniknione było, by doszedł w końcu do uszu Ekima. Popędził do źródła hałasu najszybciej jak mógł. Zobaczył stłumionych ciasno gapiów, sterczących do niego plecami, przeciskał się między nimi, aż wyszedł na front. Jegor powrócił wraz ze swoją grupą! Radość spłynęła Ekimowi na twarz, jednak tylko na krótką chwilę, bowiem ujrzał spoczywające na żaglu ciało płowowłosego człowieka.    - Na Tengri! Co się stało z profesorem? - wykrzyczał zdruzgotany buduńczyk, padł na kolana obok ułożonych na ziemi noszy.    - Przeczytał coś na ścianie i pomieszało mu się od tego w głowie - wyjaśniał zdyszany Jegor - Padł na miejscu jak rażony piorunem.    - A więc nie da się dla niego już nic zrobić?    - Możemy jedynie pochować go według obrządków wotanistów, choć chyba nikt z nas nie zna dokładnie ich zwyczajów. Przykro mi.    Przenieśli ciało na północ od obozu, tam mieścił się cmentarz dla tych, którzy nie przeżyli sztormu i nie wypadli w trakcie za burtę. Do legionu poległych dołączył więc profesor Heinrich, który zakończył żywot, zwieńczając swe długoletnie poszukiwania.   * * *    - Jesteśmy obecnie zależni od twoich zdolności Ekimie - obwieścił Jegor udając się w ustronne miejsce, na południe od obozu. Ciemność spowiła już wówczas świat - Ze skarpy nie widać żadnych wiosek, łodzi, czy nie odległych lądów, jesteśmy całkowicie odizolowani. Dodatkowo wyspa ze wszystkich stron otoczona jest mielizną, będziemy więc mogli wypłynąć tylko w pełnię księżyca. Wyrobisz się do niej z naprawami?     - Do pierwszej nie, jest za blisko, lecz powinniśmy mieć sprawny statek tuż przed następną. Czemu to takie ważne?    - Udało nam się odnaleźć opuszczone miasto, którego mieszkańcy skonstruowali niezwykły mechanizm oświetlający dno wokół brzegów wyspy. Tak więc ciemne plamy będą wskazywać nam drogę, którą będziemy mogli wypłynąć. Podług twierdzeń profesora, niech spoczywa w pokoju, wszystko oparte jest o odbijane światło, wzmacniane skupiającą soczewką lub czymś w tym guście i tylko pełnia Księżyca zapewnia odpowiednią siłę promienia.    - To brzmi doprawdy fantastycznie, jesteś pewien, że to zadziała?    - Profesor testował już tę maszynę, udało mu ze skarpy się oświetlić całe miasto, wytłumaczył mi też pokrótce jak ta maszyna działa. Myślę więc, że to nie bujda i rzeczywiście ten niezwykły lud potrafił jakoś oświetlić przyległe wody. Maszyna jednak może być uszkodzona lub profesor po prostu źle ją ustawił. Gdy byliśmy jeszcze w izbie, światła nagle zgasły. Powiedz mi jednak teraz jak wygląda sytuacja w obozie, Zajcew nie sprawiał kłopotów?    - Gdy wyruszyliście, przyszedł do mnie, mówiąc, że przemyślał sprawę i podporządkuje się pod twoje rozkazy. Póki co, dobrze sprawował się, pomagając mi organizować obóz, choć trzyma się głównie pozostałych Sepentrionów. Pierwszego dnia skreśliłem już wszystkie plany i oszacowałem czas pracy, drugiego dnia rano, przenieśliśmy wszystkich sprawnych członków załogi na brzeg i rozpoczęliśmy wycinkę. Ciężka praca wzmaga jednak wśród załogi pragnienie, zapasy wody mogą skończyć się szybciej niż to przewidzieliśmy.    - Nie dobrze, na wyspie nie znaleźliśmy żadnego pewnego pitnego źródła, prócz studni w głębi miasta. Mamy jednak podejrzenie, że woda w niej może być zatruta, natknęliśmy się na kilka ptaków, cierpiących na osobliwą chorobę. Wyglądają w cale zdrowo, lecz leżą nieruchomo, zmorzone snem. Porozmawiamy o tym jutro, najwyższy czas na spoczynek. Rano przejmę też część twoich i Zajcewa obowiązków.     Powrócili do obozu. Jegor miał już przygotowany ówcześnie przez towarzyszów namiot. Złożył się na zwiniętym w kilka warstw żaglu, posłanie było zaskakująco wygodne, choć pewnie wydawało się takie po tygodniach spania na siedząco przy wiosłach. Szum fal ukajał jego rozdrażnione myśli, powoli odpływał ku sennym bezkresom. Co dziwne, tuż przed zaśnięciem zdawało mu się, iż powtóry słyszy ten ów zadziwiająco ludzki śpiew, cóż tym razem mogło go nieść?
    • @Czarek Płatak dziękuję
    • @Czarek Płatak dziękuję
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...