Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

łza ostatnia?


Stary_Kredens

Rekomendowane odpowiedzi

nie umiem wypowiedzieć jasno myśli
która jest przy mnie
może nie ma takiego języka
albo jest tajemny
tylko dla wybranych

są drzwi i klucz
zdawało mi się
że byłam już w tym pokoju
kiedyś
jeszcze wibruje w powietrzu
wielka energia tej miłości

krzesła stół rozsypane kości
nie policzę
po co?
przegrana

a jednak wibruje jeszcze
wokół lampy
w okna uderza kroplą deszczu
łzą ostatnią?
daj Boże!

okna otworzę
niech popłynie w dal
zabierze ze sobą
wspomnienia
i żal

Edytowane przez Stary_Kredens (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stary_Kredens
"że byłam już w tym pokoju/ kiedyś/ jeszcze wibruje w powietrzu/ wielka energia tej miłości"
to jest dobre, świetnie oddaje uczucie zawodu z powodu przegranej. A potem to pogodzenie się z rzeczywistością. i lęk przed kolejną raną. takie rzeczy się zdarzają tak, jak napisałaś

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stary_Kredens

Jakże lirycznie... Stary Kredensie

W sobie właściwej reakcji:

umiem wypowiedzieć jasno myśli
wzbierające we mnie
jest taki język - czysta mowa
jawny i przyjemny
- nie tylko dla wybranych

otwiera serca bez klucza
jakże serdeczne
bywam w nich duchem pokoju
dziś
jeszcze wibruje w powietrzu
wielka energia tej miłości

krzesła stół rozsypane kości

liczę
bo to wszak
wielka wygrana

wiruje jeszcze
wokół lampy

niczym ćma porusza
do łez szczęścia
daj Boże!

okna otworzę
niech popłynie w dal
zabierze ze sobą
wspomnienia
i żal



Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzi nie ma Są jak widmo  Iluzja otoczenia    Zlepek pustej idei i pragnienia  Eksponują pożądają łakną Lecz odpowiedź jest im obca   Wszyscy zmierzają do jednego kopca Gubią się w krokach tańcu pożogi Nikt nie dzieli na czworo przestrogi   Jak pies posłuszny  Każdy do jednej nogi Wszyscy kroczymy do naszych mogił
    • wielkie poruszenie cyrk dzisiaj przyjeżdża wszyscy się szykują bo będzie iluzjonista on z natury smutny i nie wierzy w cuda ani w moc iluzji ma już dość wszystkiego dobrze wie że fikcja bilety wyprzedane widowiska nie ma teraz się zastanawia czym publiczność zajmie nikt by nie uwierzył widząc go jak myśli że każdy artysta
    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...