Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

1.Powrót!? 2.Inteligencja podpowie, gdy ryba bez głosu, 3 Po świńsku się wcięła, 4Uraz, 5Epidemia raka, 6 Jedząc myśl, aby żyć, 7 Refleksja, 8 Czy jeszcze pójdę śladami Mickiewicza? 9 Nie bądź świnią


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

1 Powrót!?

Tryskające zdrowiem ciało na pewno jest hoże,
i dobrze, ale bliższe jemu są zmysłowe uciechy,
nimi bywa blokowana furtka powrotu do Domu,
macie brak zaufania w cudowne samo uleczenie,
nie wspominając już o powrocie do Jego Domu,
drogę powrotu kojarzycie z bólami umartwiania,
wolicie wybrać żywot ateisty z rozrywkami ciała,
ciało, nieodzownie powinno pozostawać zdrowe,
tobie do uciech, mi do powrotu ono ma posłużyć,
nie wyzbyłem się radości i wiem, że mam wrócić,
i z zasadami regulującymi życie duchowe pędzę,
gdy w religijności swej, ponoć wracacie do nieba,
nie macie gwarancji, myślenie wam zaszczepiono,
rozprawy toczę o nie zabijaniu, mówisz, to religia,
krowa, niewykluczenie religijne od urodzenia bydle,
mówiąc jej, powrócisz do Boga, przyjęłaby to za kpinę,
niczym chory na żółtaczkę, czujesz gorycz w słodyczy,
tak samo przekazywaną wiedzę z odrazą wyszydzasz,
ironicznie podaną ci nowinę, też przyjmujesz za kpinę.
12lutego 2014

Nie mogę inaczej publikować, jak przez podklejanie, jezeli jesteście zainteresowani moją twórczością nie dziwcie się, że tak na kupie, ale będę tak właśnie komunikować się z wami. Poczytajcie na forum dyskusyjnym, jak zwraca sie do mnie Bukowski. Również będę podklejał pod inne moje wierszyki, doklejając do istniejącego tytułu nowy. Pozdrawiem was z okopów poezji.

2 Inteligencja podpowie,
gdy ryba bez głosu

Wedle stawu szedłem, ścieżką poprzez łączkę,
tam posiłkiem zajęte były zwierzątka domowe,
niczym Doolitle wdałem się z nimi w rozmowę,
a raczej nagabnięty byłem przez matkę krowę,
ty przedstawicielem dwunożnych, nie baranem,
wszyscy zdamy egzamin z czynów przed Panem,
niczym dobra matka, na produkty daję swe mleko,
mało wam tego, musicie robić mi krwawą łaźnię
by kosztować zupy z moich krwawych piszczeli,
nam głowy ukręcają, rzekła rzeczniczka ptactwa,
by smakować z naszego osocza ohydną czerninę,
my ziemię uwalniamy z nadmiernego robactwa,
owca zabeczała, wełny mało, naszej skóry chcą,
bez pomyślunku, pragną wyglądać jak te barany,
gdy tak sami sobie, pod nos podstawiają rekuzę,
zaskrzeczał karp, uwielbiają mnie po żydowsku,
w sobie chytrości jak on nie mam i czyszczę wody,
ryby głosu nie mają i na talerzu me ciało podają,
niczym głowę Jana w prezencie dla Herodiady,
ludzie, żyjcie i pozwólcie także innym egzystować,
byśmy jak wy, swoją rolę i w tym ciele mogli pokonać.
12 lutego 2014

3 Po świńsku się wcięła

Z łąki wszedłem w podwórze gospodarskie,
tu dopadła mnie świnia ubabrana w gnoju,
rzekła, ze mnie robią rarytasy wędliniarskie,
wygląd niechlujny, ale apetycznam po uboju,

przy tuszy mej wyglądam, jak wasze kobiety,
one z boków mego ciała sporządzają frykasy,
z mięśni tłuką w niedzielę schabowe kotlety,
w jelita ciała skrawki i już mają wędzone atłasy,

wszyscy z odrazą o mnie mówią, że im śmierdzi,
ekspertką od asenizacji ja, niedowartościowaną,
z musztardą lubi mnie, i że golonka dobra twierdzi,
na Dalekim Wschodzie z higieną jestem obeznaną,

i w polskim kraju posprzątałabym parków trawniki,
z psich kup, które jak miny powyłaziły z pod śniegu,
w Indiach mnie nie jedzą i tam mam dobre wyniki,
świeży kał ludzki sprzątam w konkurencyjnym biegu,

lecz tutaj robią świeżonkę z mych pośladków ciała,
z pośród nich jesteś, że inteligentni oni są, myślisz?
i nadal szlachtować mnie będą, chociaż ich wykpisz.
12 lutego 2014

4 Uraz

Przez lata styczność miewałem z osobami o cuchnącym oddechu,
były to młode istoty pełne uroku, jak i dorosłe matkujące paniusie,
by nie demonizować pięknej płci o takich walorach były też chłopy,
skoro gromadkę dzieci już mają, zastanawiałem się jak oni to robią,
wobec czego widokiem nie stanowiło to przeszkód by stosunek kwitł,
mnie frapuje, jak u takich par może kwitnąć miłość w pocałunkach.
Gdy byłem młody miałem dziewczynę, jakiej nie miewałem w snach,
pragnęła bym rozkoszował się pieszczotą jej ust, a była jak z żurnala,
jej widok mnie przyciągał jak magnes, fetor odrzucał, jak plusa plus,
chociaż bardzo młoda wiekiem, lecz za życia od wewnątrz już gniła,
osoba ta stała się powodem mej odrazy do oddechów na resztę życia,
ale kobiety miałem i wargi ich pieściłem namiętnie, odraza pozostała.
30 września 2013

5 Epidemia raka

Auto dla ciała jest pojazdem, a pojazdem dla duchowej istoty to ciało,
widziałem jak je glansujecie zwracając uwagę na paliwo odpowiednie,
a i o zewnętrzny wygląd auta ciała, każdy dbałość wykazuje jak może,
przed wyjściem z domu, osobista toaleta, odpowiedni zapach dezodoro,
pokarm jest paliwem, ale na jego jakość, większej uwagi nie zwracacie,
każde ciało posiadające usta, oczy i odbyt to środek transportu dla dusz,
niezatrważający się ludzki zwierz, ich ciała jako paliwo sobie upodobał,
i nie zastanawia się jak wiele toksyn i bakterii znajduje się w ciele świni,
utylizując jej ciało w swym ciele, kumuluje w swym pojeździe choróbska,
świni ciało to spory śmietnik i nikt nie zważa jakiej kategorii są pomyje,
po roku ją szlachtują, jelita jej pełne szlamu, na kiełbasy wyszlamowują,
zatem racz pomyśleć, jakie to złogi muszą być w twych jelitach po latach,
za komuny spożywanie mięsa było okazjonalnym rarytasem pod wydział,
a i u schyłku dbając o zdrowie obywatela, reglamentowano jej przydział,
któż wtedy słyszał by rak jak epidemia grasował, nie mówiąc o dzieciach,
naród hodowany bardziej był na niezatrutej roślinności, a nie śmieciach,
byle co wrzucacie do kanistra ciała swego i pragniecie tryskać zdrowiem,
a fachowcy w medycynie głowią się skąd rak, niech im wiersz to podpowie,
lecz z pragnieniami smaków zachłannemu ludkowi jest trudno toczyć boje,
on nie zdaje sobie sprawy, że choroba to rezultat jego smaków przez lata,
jak ziarnko do ziarnka, by zebrała się, tak w jedzeniu przebiera się miarka,
chcesz wyzdrowieć od już, ale na chorobę pracowałeś sobie całymi latami,
nie powinniście karmić się tymi, którzy za pokarmem wypatrują swe ślipia,
bo ciężki i ryzykowny to pokarm, który nietrawiony w trzewiach wam gnije,
a wy z wewnątrz fetorzycie jak gdybyście byli za egzystencji w nim trupami,
wiedz to, iż nim i tak jesteś, gdy nie wiesz, że to ty w ciała aucie koczujesz,
a skoro wiary nie masz w wiedzę, daj się wprowadzić w hipnotyczny trans,
wtedy zdasz sobie sprawę kto reinkarnował, kiedy ciał za sobą wiele masz.
30 września 2013

6 Jedząc myśl, aby żyć

Patrzę i postrzegam wasze cierpienia z jadła,
mięso szkodzi, ale uwielbia je i idzie tą drogą,
pewne potrawy stanowią tabu, bo zabić mogą,
lat niewiele, ale bagaż jest rozmiarów sporych,
trzy bajpasy, Alzhaimer, wylewy krwi i zawały,
pokaźny prezent z chorób szykujecie dzieciom,
czyżby to rewanż za podcieranie ich kuperków?,
czy nie lepiej umierać w pełnym zdrowiu ciała?,
by bólu nie odczuwać żywot pędzi na prochach,
dają radość bytowania, a garb bez bólu rośnie,
i stało się filozofią, żyć tak, aby sobie dogadzać,
ogół żyje po to by jeść, gdy rozumni jedzą by żyć.
21 lutego 2014

7 Refleksja

Za Koranem powiem; cóż z tego, że ich ostrzegasz, oni i tak nie zawrócą,
na ostrzeżenie, że lód kruchy, mówicie, że wasi dziadowie po nim chadzali,
ale gdy już sami doświadczacie tego, lamentując szukacie zewsząd pomocy,
w przypadku zagrożenia zdrowia podaną wam brzytwę łacno pochwycacie,
tedy jesteście skłonni stać się nawet wegetarianami, by powróciło utracone,
gdy powraca zdrowie, w łasce Bożej go upatrujecie, a do wymiocin wracacie,
wzywajcie imienia Pańskiego, bo Ono ostrzejsze jest od miecza obosiecznego,
ale jak oni mogą wzywać Pańskiego imienia, gdy Jego nie znają i nie uznają,
czy szczęśliwy może się cieszyć szczęściem bez dzielenia się z potrzebującymi?
wobec tego wykąpałem świnię, ale wytaplała się z lubością ponownie w gnoju,
rozsypałem przed nią perły, tego nie doceniła, poczęła za odchodami węszyć,
zdać się ludzka była, to do stołu sprosiłem, ale wolała przy korycie ucztować,
nadzieje mam, że jedna na milion zaproszonych nie da odpędzić się od stołu,
z ludźmi jak ze świnią bym postąpił, tylko że ludzie obrażają się, a świnia nie,
koło reinkarnacji niejednokrotnie przebędziesz, nie ceniąc formy ciała swego.
30 września 2013

8 Czy jeszcze pójdę śladem Mickiewicza?

Ostatnimi laty półwysep krymski odwiedzałem,
bywałem od miesiąca do dwóch rokrocznie tam,
w szarości swej, klimat sześćdziesiątych lat Polski,
naród jeszcze niezepsuty, normalny i wręcz uroczy,
na opiewany Czatyrdach wspiąć się zamierzałem,
lecz zabronili mi tego czynu ludzie z kałasznikami,
więc wszedłem na Demerdżi i Carycę Jekaterinę,
Bakczysyraj, Koktabel, Simfiropol, Ałuszta po Jałtę,
ciągle pozostawałem z zesłańcem polskim myślami,
i Półwysep Krymski przed inwazją Putina zdobyłem,
Obama, Merkel, Tusk, myślami z Ukrainą pozostają,
i osierocą Ją, gdyż żadnego interesu w tym nie mają
rubieże Litwy, Białorusi, z Polski wywieziono Adama,
tam tłamszą prawa tych, co chcą żyć i być Polakami,
a rząd polski interwencją nie wygraża, tylko noty śle,
1 marca 2014

9 Nie bądź świnią

Nie mając rozumienia pośród człowieczeństwa,
powtórnie udałem się za stodołę, na rykowisko,
gdzie miały wypas krowy, kozy, owce i barany,
one od urodzenia zajadały się tym, co zielone,
a ludzie za religię oznaki wegetarianizmu mają,
i dochodzą do niego po mięsożernym bytowaniu,
to i zagadnąłem krowę o istnienie Najwyższego,
jaki Bóg, ofuknęła mnie osoba z wnętrza ciała,
na łąkę z chlewa świnia za mną przytruchtała,
ich nie pytaj - rzekła - to tylko głupie zwierzęta,
i nikt, że duszą w ciele ludzkim był nie pamięta,
i że ciała jadł nie wie, i że w ciele przyszło być,
długo w nich nie pobędą, z nich też zrobią jadło,
a dusze ucieleśnią się i nie będą bytu świadome,
w poprzednim ciele rólkę rzeźnika odgrywałam,
i takie jak one, dla nich zarzynałam dla smaków,
by oni mogli zajadać takie jak ja, krowy i cielęta,
wiem, że w ciele jestem, utuczą je i zabiją mi owe,
za czyny w ciele człowieka jestem jadła spiżarnią,
i w cielska świń reinkarnować będę dla utuczenia,
z świadomością, że zabiją mnie mający wierzenia,
w pełni świadomości, zjadacz chleba najwyżej stoi,
ponieważ rezydent tych ciał ewoluował do rangi tej,
lecz przysłania go umysł i myśli, iż ciałem jest tym,
do Domu, z furtki ludzkiego ciała jest droga jedyna,
mogłam powrócić, tego już nie dostąpię jako świnia,
z wiarą, czy bez wiary, od wcielań ucieczka niełatwa,
będę wcielana w ciała coraz niklejszej świadomości,
aż stanę u bram piekielnych w kole narodzin i śmierci,
długa przede mną droga, by uzyskać ciało człowiecze.
4 marca 2014

Opublikowano

po czytaniu szukałam w myślach jakiejś sensownej odpowiedzi na tekst i tylko taka się nasunęła:


Świat protestuje


Świat jest dostatnio urządzony, a jednak protest.
Sprzeciw wynika z natury korzeni, z racji stanu liści.
Cykliczność pór roku. Zmiana temperatur w rejonach,
więc te, które jeszcze się trzymają jako tako i te, które
odpadły: jedne już wirują, inne zmieniają kolory.
Nie bez przyczyny i z wiadomym skutkiem.

Duma. Żal wynikły z drewnianego uporu konarów;
z bogactwa rozłożonego nierówno. Kora wokół pnia pełna
pokornego względu na dobro (poddana dystrybucji?)

Wszystko co widać i co się czuje. W drżeniu traw.
Spowite mgłą i wychodzące z mgły. Zewnętrzna wilgoć.
Suchość od środka pomimo pragnień, by zachować
status quo. Do cna nie zamienić się w próchno.

Czujesz, co chcę powiedzieć? A może gadam na próżno?
Przecież nie ja jestem drzewem. Mam krew płynącą
w żyłach i ręce, które czasami buntują się przed zimą.
Wiatr gwiżdże na całość. Przed siebie gna chmury.



Pozdrawiam Jacku.

  • 3 lata później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kiedy mnie usunięto z portalu znalazłem furtkę i jedynie mogłem wklejać do już opublikowanych przeze mnie materiałów, więc doklejałem, aż dałem sobie spokój.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...