Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Widziałem Cię wczoraj nad ranem
W snach moich, we mgle, w deszczu
Stałaś tam sama, odziana
Jedynie w krople i dym papierosa
Patrzyłaś spokojnie przed siebie
Jakby nic nie mogło pójść nie po Twojej myśli
Ja uważnie patrzyłem na Ciebie
Przyglądałem się, chciałem Cię dośnić
Brakowało mi w Tobie niepewności
Płonnego uśmiechu i spojrzeń rozbieganych
Zachłannych gestów, nierozwagi
Policzków oblanych rumieńcem
Dziś to świat wstydził się przed Tobą
Twoje oczy karciły bez wyrazu
Jak matka, której dziecko ją skrzywdziło
Nie krzyczysz, nie płaczesz
Jest Ci po prostu przykro
I szukasz przyczyny w sobie
Zerkając, obserwując
To jest najgorsze co mogą zobaczyć
Pragną byś krzyczała
Skarciła chociaż słowem
Lecz Ty wydajesz najgorszy osąd
Ten niewypowiedziany
Nawet deszcz szepcze
Rozbijając się na Twoich ramionach
Taras pod bosymi stopami skrzypi
Najgłośniej jak tylko może
Słyszę wiatr świszczący
Liście szeleszczące, wyjątkowo
Zawzięcie tego wieczoru
Nawet niebo wyje wilczym śpiewem
W tym wszystkim najgłośniejsza jesteś Ty
Nie wydająca żadnego dźwięku
Naga, okryta kroplami i dymem
Rozgrzana moim spojrzeniem
Świat nagle milknie, obracasz się
Jakbyś ćwiczyła to całe życie
Płyniesz, ledwie dotykając heblowanych desek
Podaję Ci dłoń i pozwalam usiąść na moich kolanach
Jesteś panią świata
Tulisz się do mnie
Filigranowa postać w ogromnym Wszechświecie
Który na chwilę o Tobie zapomina
W tej chwili jesteś moja
Okryta moim kocem
Ukryta w moich ramionach
Delikatnie zmarznięta
Naga, krucha, oblana deszczem
W tej chwili tylko mną władasz
Wypowiadasz jedyne słowa tego wieczoru
Tylko ja je słyszę
Świat by ich nie wytrzymał
Jesteś cała przy mnie, odziana w moje spojrzenie
Usypiana wędrówką moich dłoni
Po aksamicie Twojej skóry
Jutro musisz wstać wcześnie
Świat jak dziecko bez matki,
Gubi się cały i płacze bez Ciebie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreasTo może zbyt małej wiary jesteś :) lub znasz życie :)) Pozdrawiam:) @Jacek_SuchowiczNa kacu jest wszystko możliwe :) Dziękuję i pozdrawiam:) @LeszczymJuż się pogubiłem:)) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...