Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kości i stal - rozdz. 1


BlackSoul

Rekomendowane odpowiedzi

[ Opowiadanie z gatunku - fantasy, shounen-ai, super moce. Pierwszy z trzech rozdziałów. Poprawiony po ponad półrocznym leżakowaniu i nie zaglądaniu ]



Kiedy Eiji przekroczył próg swojego biura niebo oblało się porannym rumieńcem. Przyjemnie urządzone pomieszczenie na dziesiątym piętrze, z widokiem na park za każdym razem wprawiało go w dobry nastrój. Usiadł przy jasnym, sosnowym biurku i uruchomił laptop. Następną godzinę spędził przygotowując się do spotkania. Wydrukował notatki i zjechał na niższe piętro. Wszedł do przestronnej sali konferencyjnej. Jedno z siedzeń było zajęte przez mężczyznę, którego Eiji nie znał. Usiadł po przekątnej stronie dużego, owalnego stołu i zaczął przeglądać notatki. W pewnym momencie spojrzał na mężczyznę. Miał ciemne, wpadające w czerń włosy, związane na karku rzemieniem. Zielone oczy i mocny, kwadratowy podbródek z dwudniowym zarostem nadawały jego twarzy surowego wyglądu. W lewym uchu tkwił niewielki kolczyk, który wyglądał jak sześcian. W jego środku, połyskiwał zielony kamień, podobny do szmaragdu. Ku zaskoczeniu Eijiego mężczyzna był ubrany zwyczajnie, w czarny t-shirt taki sam, jak pracownicy ochrony. W porównaniu do jego jasnej koszuli i szarej marynarki prezentował się, co najmniej nie na miejscu.
- Przepraszam pana, ale za chwilę odbędzie się tu spotkanie i z tego, co wiem, ochrona nie została na nie zaproszona. Co pan tu robi? - Nieznajomy spojrzałam na Eijiego tak jak nauczyciel patrzy na nierozgarniętego ucznia.
- Poczekaj na kierownika sekcji zbrojeniowej, a wszystkiego się dowiesz Fushida. - Lekki uśmiech i niemal kpiący ton, zdenerwował Eijiego, ale zanim zdążył odpowiedzieć drzwi do sali otworzyły się. Do środka wszedł kierownik sekcji zbrojeniowej Soichi oraz współpracownicy Fushidy: główny naukowiec Hiroshi, a także dwaj nawigatorzy.
- Kierowniku, mogę wiedzieć, kim jest ten mężczyzna? - Zapytał Eiji podniesionym głosem, zanim Soichi zdążył podejść do stołu.
- Spokojnie Fushida. Zebranie ma dotyczyć właśnie tej kwestii. - Soichi usiadł i odłożył na stół plik papierów. - Moi drodzy, zebraliśmy się, żeby porozmawiać o zmianach, które będą dotyczyły projektu Paralel. Jak wiadomo, nasza firma, jako jedna z nielicznych opracowała system, dzięki któremu możemy szybciej i lepiej szkolić żołnierzy. Wyjaśnienia kieruję głównie do pana Hideo Tatenake, nowego członka twojej grupy Eiji. - Hideo spojrzał na Eijiego nieznacznie się uśmiechając.
- Nie chcę się za bardzo wtrącać, ale czy to nie do mnie należał dobór współpracowników? - Odezwał się Eiji i wbił oskarżycielski wzrok w Soichiego. - W mojej sekcji pracują osoby dokładnie sprawdzone, a następnie odpowiednio przeszkolone. Ten tutaj - wskazał Tatenake podbródkiem - wygląda jak jeden z naszych ochroniarzy, którzy mają głowę jedynie do okładania ludzi pałami albo przywdziewania głupkowatego wyrazu twarzy, kiedy klienci o coś ich pytają. - Eiji nie mógł uwierzyć, że po tylu latach pracy w projekcie szefostwo potraktowało go jak jakąś głupia gęś, której można powierzyć, co najwyżej skubanie trawy.
- Zanim jeszcze bardziej się uniesiesz pozwól mi dokończyć. Hideo Tatenake jest łącznikiem pomiędzy naszą firmą, a Shinko Corporation, z którą zawiązaliśmy współpracę. Obie firmy postawiły sobie za zadanie poszerzenie możliwości Paralel, a także zwiększenie umiejętności żołnierzy oraz ulepszenie leż, dzięki czemu wasza praca stanie się bardziej wydajna i bezpieczna. Dlatego proszę cię o współpracę. Złość możesz odłożyć na inną okazję. - Eiji poczuł się jak uczniak i to po raz drugi tego samego dnia. Nie mógł uwierzyć, że zarząd potraktował go jak laika mimo jego doświadczenia i wiedzy. Teraz zrozumiał, po co miał się przygotować do prezentacji projektu.
- Eiji, przedstaw panu Tatenake...
- Hideo. - Wszedł w słowo Soichiemu. - Proszę mi mówić po imieniu skoro mamy ze sobą pracować.
- Oczywiście. Przedstaw Hideo działanie projektu. - Eiji nie miał na to najmniejszej ochoty, ale praca to praca. Wstał i podszedł do prostokątnego panelu znajdującego się pod jedną ze ścian. Wcisnął kombinacje przycisków, a nad stołem wyświetlił się trójwymiarowy ekran prezentujący nagranie ze szkolenia w Paralel.
- Paralel to rzeczywistość wirtualna, w której czas mierzony jest wolniej. Przebywając dobę w Paralel, traci się godzinę w czasie rzeczywistym. Nad całym treningiem czuwają odpowiednio przeszkoleni kapitanowie oraz Zarządca - program monitorujący wszystkie funkcje życiowe żołnierzy. Po ukończeniu szkolenia, kadeci otrzymują tytuł Skoczków. Zostają w pełni przygotowani do wykonywania misji, a ich zmysły stają się czulsze niż u przeciętnego żołnierza. Wzrasta szybkość reakcji. Węch oraz słuch wyostrzają się. Stają się również silniejsi. Można powiedzieć, że jesteśmy w stanie stworzyć żołnierza idealnego. Człowiek, który chce dołączyć do grona Skoczków, musi przejść serię testów, na podstawie, których otrzyma odpowiednią kategorię: A lub 0. A oznacza niezdolność do podjęcia treningu, a 0 jak można się domyśleć, brak przeciwwskazań do rozpoczęcia szkolenia. W ciągu ostatniego roku z setek kandydatów do grupy Skoczków dołączyło ośmiu żołnierzy. - Fushida zakończył prezentację. Kierownik spojrzał na Hideo i podał mu plik papierów. Były to dokumenty Skoczków, z ich dokładnymi danymi: stanem zdrowia, osiągami, zmianami w budowie ciała oraz mózgu. Hideo zaczął przeglądać dane.
- Czy ma pan może jakieś pytania? - Odezwał się Fushida nie spuszczając wzroku
z ekranu. Hideo delikatnie się uśmiechną oddając dokumenty kierownikowi.
- W razie pytań, na pewno cię znajdę. - Odparł z pełną nonszalancją i rzucił mu przeciągłe spojrzenie. W Eijim zagotowało się. Z trudem zachował obojętny wyraz twarzy. Wyłączył ekran i wrócił na miejsce.
- Skoro tak, uważam spotkanie za zakończone. - Soichi zabrał dokumenty i wyszedł z sali. W jego ślad poszedł Eiji. Kątem oka zauwazył jak brunet rozmawia z jego ludźmi. Nie miał ochoty wdawac się w dyskusje dlatego w milczeniu wyszedł z pokoju.

Resztę dnia Eiji spędził na pracy w laboratorium. Na szczęście nie spotkał Tatenaki, dzięki czemu mógł trochę ochłonąć. Późnym wieczorem wrócił do domu. Spojrzenie w lustrze nie napawało optymizmem. Podkrążone brązowe oczy i matowa cera dawały niemal filmowy efekt, jak w tanim horrorze. - No nieźle kolego, wyglądasz jak z krzyża zdjęty. Do tego ten cały Tatenake. Co on sobie u licha wyobraża?! - Warknął i nerwowo zaczął ściągać ubranie. - Mięśniak będzie mi się mieszał w pracę. I te jego "na pewno cię znajdę" - Nagi wszedł pod prysznic. Ciepły strumień przyjemnie rozlał się po wątłym, jak na mężczyznę, ciele. Nie był zbyt umięśniony w związku, z czym koledzy w szkole średniej żartowali sobie z niego, twierdząc, że żadna kobieta nie zechce takiego chuderlaka. Jemu to nie przeszkadzało. Dla niego liczyła się inteligencja, a nie ilość kilogramów wyciskanych na siłowni. Dzięki talentowi, zaangażowaniu i logicznemu myśleniu łatwo dostał się na studia, które ukończył z wyróżnieniem. Zaraz po nich załapał się na staż w firmie M&M Industry (Mishima & Matsumoto Industry ) i po kilku latach wyrzeczeń, zarwanych nocy i stresu objął stanowisko szefa projektu Paralel. Panowie Mishima i Matsumoto to wieloletni przyjaciele. Spotkali się w podstawówce i od tego czasu są niczym bracia. Chodzą plotki, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń, ale co komu do tego? Odnieśli ogromny sukces na płaszczyźnie militarnej, więc nikogo nie powinno obchodzić, co robią po za pracą.
Z zamyślenia wyrwała go zimna woda, która wywołała nieprzyjemny dreszcz. Zakręcił kurek i owinięty w granatowy ręcznik przeszedł do kuchni. Z krótko przystrzyżonych, brązowych włosów kapała woda, spływając mu po plecach. Wyciągnął z lodówki sok pomarańczowy i bez ceregieli pił prosto z kartonu. Początek lata był wyjątkowo ciepły. Ciekawe czy klimatyzacja w firmie znowu nawali jak w zeszłym roku i będzie trzeba pracować z mokrą koszulą przyklejoną do pleców? Z przedpokoju odezwał się dźwięk pagera. Bezpiecznie siedział w kieszeni spodni, które niechlujnie leżały na ziemi. Na wyświetlaczu zamigały cztery jedynki. Ktoś włamał się do systemu Paralel. Eiji zaklął, ubrał się i wybiegł z domu. Po dwóch kwadransach dotarł do firmy. Mijając ochroniarza zamachał mu przed nosem przepustką i wsiadł do windy. Ruszył na poziom -4 - Kuźnia. Było to laboratorium, w którym znajdowało się kilka pomieszczeń takich jak siłownia, sala komputerowa, a nawet sypialnia z kilkoma łóżkami. W jednym z pomieszczeń znajdowały się leża, skąd przenoszono Skoczków do systemu.
Drzwi otworzyły się, a biegający po korytarzu pracownicy nie wróżyli niczego dobrego. Eiji przeszedł przez korytarz i zatrzymał się naprzeciwko dwuskrzydłowych, metalowych drzwi. Na panelu po prawej wpisał dziesięciocyfrowy kod, przyłożył prawą dłoń do skanera linii papilarnych i na koniec z kieszeni spodni, wyciągnął niewielki ośmiocentymetrowy walec o średnicy pół centymetra, z kanciastymi żłobieniami. Włożył go w otwór na panelu, energicznie przekręcając w lewo o kąt prosty. Rama wokół drzwi błysnęła, otwierając je do środka. W dużym pomieszczeniu po lewej stały wysokie szafy, pełne kolorowych przycisków i kabli. Na środku pod tylnią ścianą umieszczono dziesięć łóżek. Były metalowe, z plastikową, ruchomą osłoną, przesłaniającą nogi, głowę i ręce Część z nich zajmowało kilku mężczyzn, ubranych w krótkie białe spodnie i podkoszulki. Mieli założone okablowane, szare kaski z przeźroczystą przesłoną na oczy. Fushida szybkim krokiem podszedł do dwóch mężczyzn ubranych w szaro-granatowe stroje, które przypominały kitle lekarskie. Siedzieli przy podłużnym panelu, z prawej strony sali, nerwowo zerkając na ekrany, wypełnione kolorowymi wykresami. Zauważyli Eijiego, kiedy ten podszedł do nich z pytaniem wypisanym na twarzy.
- Co się dzieje? - Zapytał i przeniósł wzrok z nawigatorów na ekran komputera. Sytuacja nie wyglądała najlepiej.
- Zanim straciliśmy połączenie ze Skoczkami kapitan Noboro zgłosił naruszenie strefy Paralel. Zarządca nie umiał określić, kim są intruzi. Wydaliśmy polecenie wylogowania się z sieci, ale było na to za późno. Intruzi w jakiś sposób zablokowali system i są w trakcie pobierania danych z naszej bazy.
- Co z zabezpieczeniami?
- Staramy się je przywrócić, ale.....
- Ale?
- Nie jest to łatwe. - Fushida usiadł na krześle, które podstawił jeden z nawigatorów. Było bardzo źle. Jeżeli dane o projekcie wyciekną, będzie mógł przygotować głowę do ścięcia. Na pewno góra po nią przyjdzie bez względu na to, czy uważają go za dobrego pracownika czy nie.
- Co ze Skoczkami?
- Wykresy wskazują zmniejszony przepływ energii, przez co nie mamy wystarczająco mocy, żeby ich wybudzić. Po za tym, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. - Na razie. - Pomyślał Fushida. Był bardzo zdenerwowany. Czuł jak żyła na jego skroni pulsuje, a szczęki mocno się zaciskają.
- Mamy z nimi kontakt?
- Niestety nie. Zostali całkowicie zablokowani.
- Rozumiem, że nie możemy zalogować pozostałych Skoczków, żeby coś z tym zrobili?
- Niestety nie. System został zablokowany, więc nie można ani nikogo wylogować, ani zalogować.
Eiji nie wiedział, co robić. Liczył, że programiści i hakerzy zniszczą program użyty przez intruzów. Nagle usłyszał jak potężne drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Hideo Tatenake razem z młodym chłopakiem, na oko dwudziesto letnim. Jego krótkie blond włosy i brązowo-szafirowe oczy przywodziły na myśl surferów ze słonecznych plaż Florydy. Obaj mężczyźni mieli na sobie dziwne czarno-fioletowe kombinezony z wyhaftowanym na lewej piersi złotym herbem. Przedstawiał nagą kobietę z orlimi skrzydłami, która trzymała w prawej ręce odcięty łeb gryfa. Całość oplatał złoty bluszcz. Fushida czuł jak rośnie w nim złość. Podszedł do mężczyzn cedząc słowa przez usta.
- Co ty tu u diabła robisz i kto dał ci przepustkę?! - Wysapał i zacisną pięści. - Nie obchodzi mnie, że mamy razem pracować. To ja powinienem wydać ci upoważnienie. Mamy tu nadzwyczajną sytuację, więc nie mam czasu cię niańczyć. Natychmiast stąd wyjdź, albo wezwę ochronę! - Tatenaka nic sobie nie zrobił z wybuchu Eijiego. Podszedł do niego i lekko się nachylił. Ich oczy znalazły się na tej samej wysokości.
- Kierownik powiedział, żebyś zostawił złość na inną okazję i zapewniam cię, że to nie ona. Przepustkę otrzymałem od twojego przełożonego, więc się uspokój. Po za tym, jestem tutaj żeby pomóc. Jiro, ruszamy.
- Ta jest Hideo. - Mężczyźni przeszli na środek sali blisko leż. Ich skafandry mocno kontrastowały z białymi ścianami i kolorowo połyskującą elektroniką. Na ręku młodszego mężczyzny znajdowała się prosta, srebrna bransoleta z wbudowanym w nią niewielkim sześcianem w środku, którego osadzono czerwony kamień. Eiji patrzył na nich ze zdziwieniem i niedowierzaniem. W tej samej chwili, przestrzeń wokół mężczyzn zaczęła się załamywać i delikatnie drżała. Do uszu zebranych dobiegł cichy szept i środek sali opustoszał. Obaj mężczyźni zniknęli. Fushida zamrugał ze zdziwienia. Cofnął się i niemal wpadł na siwego staruszka, który opierał się na drewnianej lasce.
- A pan, kim u licha jest? - Zawarczał Eiji, wymijając starca. - Po co płacimy za ochronę, skoro każdy może tu wejść, kiedy chce! - Z wyrzutem zwrócił się do nawigatorów, którzy zbledli na jego widok. Nigdy wcześniej nie widzieli go w takim stanie. Staruszek przyjaźnie się uśmiechnął i lekko skłonił.
- Nazywam się Musashi Shinko. Pan to zapewne Eiji Fushida. Miło mi poznać. Może będzie Pan tak uprzejmy i pozwoli staruszkowi usiąść? - W jednej chwili z Eijiego zeszło całe powietrze i złość. Skłonił się tak mocno aż strzeliło mu w kręgosłupie.
- Proszę wybaczyć mi moje zachowanie. - W najśmielszych snach Eiji nie mógł przypuszczać, że spotka tak ważnego człowieka. Jego zachowanie było karygodne i niedopuszczalne. Gdyby Japonia nie odeszła od ceremonii harakiri, właśnie przygotowywałby się do wyprucia sobie flaków na oczach swoich podwładnych.
- Rozumiem, że miał pan ciężki dzień, dlatego wybaczam reakcję. - Fushida powoli się wyprostował i wskazał staruszkowi miejsce. Czuł się okropnie, a ręce drżały mu niczym u alkoholika, który postanowił walczyć z nałogiem.
- Czy mogę zaproponować panu herbatę? - Odezwał się po chwili wahania. Wydawało mu się, że z każdą następną minutą atmosfera gęstnieje coraz bardziej.
- Nie, dziękuję. - Pan Shinko uśmiechną się, czego Eiji nie mógł zobaczyć. Z ogromnym skupieniem wpatrywał się w swoje ręce.
- Nie chce pan wiedzieć, co tutaj robię? - Staruszek odezwał się przyjaznym tonem. Oczywiście, że interesowało to Fushidę, ale nie miał czelności zapytać. Spojrzał na staruszka, który sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej normalnej wielkości ciemny sześcian z białym kamieniem. Wyglądał identycznie jak ten na bransolecie Jiro i kolczyk Hideo. Położył go na stole i wygodniej usiadł na obrotowym krześle.
- Panie Fushida, w ramach współpracy naszych firm chciałbym wyjaśnić, co miało przed chwilą miejsce. Ale najpierw troszkę historii. Trzydzieści lat temu, przejmując firmę mojego wuja, znalazłem w jego rzeczach dziwny przedmiot. Wyglądał niepozornie, ale otaczała go dziwna aura. Kość. Niewielki sześcian, z przeźroczystym kamieniem w środku. Do znaleziska dołączony był list, w którym wuj zostawił mi pewne instrukcje. Miałem kontynuować jego badania i dowiedzieć się, czym jest tajemniczy przedmiot. W tamtej chwili było wiadomo, że sześcian zakrzywia czasoprzestrzeń i otwiera przejście międzywymiarowe. Po drugiej stronie posiadacz przedmiotu mógł zmaterializować broń oraz wyposażenie. Tą rzeczywistość nazwaliśmy Cube. Wy stworzyliście coś podobnego i nazwaliście to Paralel. Sprawa sześcianu bardzo mnie zaciekawiła, dlatego przejąłem spadek po wuju, nie wiedząc jak wielki ciężar przyjdzie mi dźwigać. Po pół rocznych, intensywnych badaniach i wysyłaniu ludzi, którzy posiadają sześcian do Cuba zaobserwowaliśmy, że nie jesteśmy sami. Łamacz, tak nazywamy tych, którzy przechodzą do tamtego świata, wysłany do Cuba na zwiad z trudem powrócił do laboratorium. Został zaatakowany przez człowieka, posługującego się japońskim mieczem. Nie tylko my odkryliśmy ten świat i sposób dostania się do niego. Zaczęliśmy poszukiwać innych sześcianów i ich właścicieli. Okazało się, że pewna grupa posiada kilka z nich. Każą się nazywać Sukarabe - Skarabeusze. - Mężczyzna przerwał opowieść i uruchomił swój sześcian. Rozbłysnął jasnym światłem tworząc przed zebranymi coś w rodzaju ekranu, na którym pojawili się Hideo i Jiro. Stali na przeciwko trzech postaci, odzianych w czarne jak sadza zbroje. Fakturą przypominały pancerz skarabeusza. - Zaczęło się. Proszę o uwagę panowie. - Obraz był bardzo czysty. Eiji z uwagą wpatrywał się w ekran, śledząc pięć postaci. Jeden ze skarabeuszy wyszedł do przodu. Trzymał w ręku naginatę, której ostrze wyglądało bardzo groźnie. Pozostali dwaj czekali cierpliwie z tyłu. Jeden z nich trzymał w rękach księżycowe kamy, lśniące polerowaną stalą. Drugi z dwusiecznym mieczem, wyglądał niczym rycerz, żywcem wyrwany ze średniowiecznego pola bitwy. Hideo i Jiro stali naprzeciw intruzów. Wyglądali na skupionych, a drobinki srebrnego pyłu zaczęły wirować wokół nich, na wysokości kolan.
- Kości i stal. - Ich szept poniósł się echem, rozdzierając ekran jasnym blaskiem. Eiji zamknął oczy i otworzył je dopiero po chwili, kiedy ekran wrócił do normy. Zobaczył rycerzy. Białe zbroje na tle ciemnej przestrzeni były niczym gwiazdy na nieboskłonie. Otaczała ich delikatna, mleczna poświata. Pan Musashi aktywował tryb nagrywania. Jiro zrobił krok do przodu, a w jego dłoniach pojawiły się długie, pół metrowe noże. Srebrne ostrza były lekko wygięte, a rękojeść zrobiono z jasnego drewna. Ruszył. Stal zadźwięczała w całym pomieszczeniu jakby ktoś, niespodziewanie uderzył w ogromny dzwon. Przeciwnik mocno odepchnął blondyna, który odskoczył parę metrów do tyłu. Jiro ponowił atak, napierając na Skarabeusza. Tamten powoli zaczął się cofać unikając noży, które świstały blisko jego twarzy. Siła uderzeń była tak ogromna, że z broni zaczęły sypać się iskry. Powietrze drżało. Pył wirował wokół walczących, co chwilę zmieniając kierunek.
- Skarabeusze wdarli się do systemu z zamiarem zabicia waszych ludzi. - Słowa staruszka zawisły w powietrzu.
- Czemu? - Tylko tyle Fushida był w stanie powiedzieć. Wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatniej godziny wydawało mu się dziwnym snem, z którego chciał jak najszybciej się obudzić.
- Potrzebują Odłamka. Z tego, co udało nam się odkryć, jest czymś w rodzaju baterii, która zasila kamienie w kościach. Im mocniejszy Odłamek, tym więcej energii przekaże do kości, a kamień szybciej zmieni kolor.
- Zmieni kolor?
- Tak, z naszych obserwacji wynika ... - Musashi przerwał skupiając się na ekranie. Jiro oberwał w ramię i zaczął poważnie krwawić. Hideo zdążył włączyć się do walki. Posługiwał się mieczem podobnym do katany ze skórzaną rękojeścią i grubszą klingą, na której wygrawerowano jakiś napis. Skarabeusze atakowali razem, nie dając Łamaczom chwili na odpoczynek.
- Jak idą prace hakerów? - Eiji spojrzał na nawigatorów, którzy starali się podzielić uwagę między walczącymi, a ekranami, na których wyświetlili parametry Paralel i Skoczków.
- Wciąż bez zmian. - Odpowiedział jeden z nich.
- Panie Fushida - odezwał się Shinko - to zupełnie zbędna troska. Chłopcy zaraz z nimi skończą. Proszę usiąść i postarać się zapamiętać z walki jak najwięcej. - Eiji posłuchał, chociaż ciężko mu było zupełnie się odprężyć i udawać, że nie dzieje się nic strasznego. To, co się działo, było dla niego zupełnie nową sytuacją, dlatego musiał dowiedzieć się o kościach i Cubie jak najwięcej. W ostateczności, odpowiedzialnym za śmierć Łamaczy będzie Pan Shinko.
Walka nabrała tempa. Hideo walczył z dwoma Skarabeuszami, którzy wyglądali na coraz bardziej zmęczonych. Jiro wziął się w garść i pomimo rany radził sobie dobrze. Szala przechyliła się na stronę Łamaczy. Skarabeusze zostali zepchnięci do defensywy. Eiji zauważył, że oczy Hideo zaczęły lśnić na złoto, a usta ułożyły się w prostą kreskę. Aura wokół niego zgęstniała. Był bardzo skupiony i wydawało się, że pragnie krwi Skarabeuszy. Nagle odskoczył od przeciwników, którzy przyjęli to z ogromną ulgą. Mieli szansę na złapanie oddechu. Nie wiedzieli, że walka właśnie się skończyła. Tatenake staną w rozkroku z mieczem uniesionym nad głową. Klinga zalśniła jasną zielenią, rozlewając się po jego ciele. Pochylił się do przodu i mocno odbił od ziemi. Skarabeusze cofnęli się, co przesądziło walkę. Tatenaka z dużą prędkością wpadł na mężczyzn przecinając zbroję i tnąc ciało. Krew trysnęła i obaj padli na ziemię. Jeszcze przez chwilę drżeli w konwulsjach barwiąc ziemię na czerwono. Fushida zbladł. Poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła. Z prawej strony usłyszał, jak jeden z jego nawigatorów nie wytrzymał widoku krwi i tkanki, która wystawała spomiędzy pociętych kawałków zbroi. Nagle ciała zabitych zaczęły zamieniać się w złoty pył, z którego uniosły się dwie malutkie, jasne kule. Hideo podszedł i skierował zakrwawioną klingę w ich kierunku. Kule zawirowały wokół niej i zaczęły się rozwarstwiać w jaśniejące niteczki, które obkleiły miecz. Kiedy ostatnia z nitek spoczęła na klindze ciało Hideo jak i kamień tkwiący teraz w mieczu, zajaśniały zielenią, która płynnie przeszła w ciemny fiolet. W pomieszczeniu skąd obserwowano całe zajście zapadła cisza. Eiji nie umiał oderwać wzroku od ekranu. Czuł jak cały drży, serce dudniło mu w uszach, a skroń nieznacznie pulsowała. Obraz zniknął, a staruszek wstał z fotela i schował kość do kieszeni. Mężczyźni zmaterializowali się w tym samym miejscu skąd wyruszyli do Cuba.
- Panie Shinko, potrzebna nam apteczka. Trzeba opatrzyć młodego, zanim nam gdzieś zemdleje. - Odezwał się Hideo tym samym niskim, mocnym głosem, którym chwilę temu uspokajał Eijiego.
- Nie musisz się o mnie martwić. Pokonałem żuczka i mógłbym to samo zrobić z pozostałą dwójką. - Prychnął Jiro opierając się nonszalancko o panel, przy którym siedzieli wystraszeni nawigatorzy.
- Oczywiście. - Lekki uśmiech pojawił się na ustach Hideo. - Eiji, możecie już odłączyć swoich ludzi. - Fushida wydał polecenie kapitanowi Noboro. Po chwili lampki na hełmach Skoczków zaświeciły się na zielono. Po kolei mężczyźni zaczęli się wybudzać.
W tym czasie staruszek podszedł do Jiro z apteczką. Dostał ją od nawigatora, który lepiej niż kolega zniósł całą sytuację. Pan Shinko zaczął opatrywać chłopaka i odezwał się do zebranych.
- Dzisiaj zaczyna się nasza współpraca. Liczę na waszą pomoc panowie.
- Dziadku nie bądź taki formalny. Po za tym poradzimy sobie bez tych kicajców, ekhem, miałem na myśli Panów Skoczków. - Jiro zrobił niewinną minę. Fushida drgnął na tak oczywisty przejaw ignorancji wobec jego ludzi.
- Uważaj na słowa szczeniaku. - Eiji warknął. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiał zacząć zażywać valium, żeby nie doszło do rozlewu krwi. Hideo powoli do niego podszedł i położył mu rękę na ramieniu.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Lubi droczyć się z nowymi. Za niedługo mu przejdzie musi tylko do was przywyknąć. - Jego dłoń była duża i biło z niej przyjemne ciepło. Był zupełnie inny niż podczas walki. Wtedy biła od niego siła i niczym nie pochamowana agresja, której jak najszybciej chciał dać ujście.
- Radzę mu, żeby to "niedługo", nadeszło bardzo szybko. - Strącił z ramienia rękę Łamacza i odszedł od niego w stronę swoich ludzi, którzy byli mocno zdezorientowani. - Panowie, na dzisiaj koniec. Pod prysznic i do domu. Zbiórka obowiązkowo punkt ósma. Zrobimy badania, żeby sprawdzić czy nic wam nie jest i wyjaśnimy o co w tym wszystkich chodzi. - Skoczkowie bez słowa wyszli z pomieszczenia. W ich ślad poszli Łamacze i w pomieszczeniu został tylko pan Shinko i Fushida.
- Widzę, że dobrze dogadujesz się z Hideo. Cieszy mnie to. - Szczery uśmiech pojawił się na twarzy staruszka.
- Tak - odparł Eiji i dodał w duchu - jak diabli.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @poezja.tanczy Zatrzymanie - wskazane.  Dziękuję. Pozdrawiam. 
    • Żył kiedyś bóbr se w kraju nad Wisłą. Zdolne, poczciwe, stare bobrzysko. Lecz przyszedł rozkaz z zachodu, nie chronić więcej już bobrów, więc teraz winią go już o wszystko.
    • ziemniaki moje drogie chcę was przeprosić wybaczcie mi że byłem wczoraj taki nieostrożny że musiałyście patrzeć na mnie w dziwnym szale nie tak to miało być wierzcie mi   trochę się już znamy obierałem Was już wcześniej i starałem się dla Was i starałem się dla siebie wczoraj chciałem pójść krok dalej postanowiłem dorosnąć do tego by móc zalewać Was wodą solić i gotować zalałem osoliłem zapaliłem gaz zrobiłem co trzeba wróciłem do pokoju wyczekuję Was kończąc kiepski film   odwiedzam Was po raz pierwszy prawie już dochodzicie ale zanim ogień zgasł nie wiem czemu "kurwa" krzyczę do sufitu rozpalam pod Wami ogień na nowo dobrze już dobrze wszystko w porządku wyczekuję Was kończąc kiepski film   odwiedzam Was po raz drugi już wszystkie doszłyście ale ogień płonie a woda sobie leży leży na kuchni wykipiała wyciskam siłę ze szczęk wściekły na siebie wycieram to i odlewam Wam wodę głos z góry mówi mi "ale zostaw jeszcze niech woda odparuje z nich" nic nie mówię skłaniam głowę zostawiam garnek wodo paruj jest już po filmie był tak bardzo bez sensu że chce mi się cicho płakać   głos z góry mnie wzywa "dlaczego nie zgasiłeś ognia ja pierdolę po prostu nie wierzę" idę do Was po raz trzeci bijąc w podłogę piętami jak młoty Jezus Maria co ja zrobiłem przecież mogłem-- gaszę ogień pod Wami patrzę w szoku oczami jak gwoździe patrzę jak przegrywam   nie mogę znieść wbiegam do łazienki staję przed lustrem dobywam nożyczek napięta na mostku rozcinana skóra brzmi dokładnie tak jak wyobrażasz sobie brzmienie rozcinanej na stole skórzanej kurtki krew wita się ze mną mówi "a dzień dobry" czy tak to miało być nie jestem pewien Jezus Maria co ja zrobiłem przecież mogłem-- obmywam się zaraz zimną wodą i mydłem przykładam papier toaletowy już już wszystko już dobrze wyprosiłem krwiarza zanim zdjął buty wystawiłem go perfidnie ale co miałem zrobić od dziś umiem już nagotować sobie ziemniaków ale na te dzisiaj nie chcę patrzeć a rozcinać sobie skóry nie mam więcej zamiaru nie nie spodobało mi się nie to nie jest w ogóle dla mnie   oto było moje małe hara-kiri pierwsze i raczej ostatnie w życiu chciałem Ci się z niego wyspowiadać a Ciebie ciekawi co tam jeszcze u mnie nie patrz tak na mnie i się nie bój nie rozgważdżaj mnie przejętym wzrokiem bo ja już wyzdrowiałem wyleczyłem ducha z przelotnej gorączki zimną wodą i mydłem około godziny temu zanim poszedłem na nasz pociąg   a Was ziemniaki jak już pisałem szczerze przepraszam wybaczcie mi pewnie gdyby nie głos z góry to i tak byśmy sobie poradzili odwiedziłbym Was tylko parę minut później tylko chwilę później i zgasiłbym gaz wydaje mi się że tylko bym Was sparzył że tylko syknęlibyście długo z bólu nie spaliłbym Was żywcem no i w końcu Wy żyjecie i cieszymy się sobą wzajemnie jesteście już u mnie i nam razem miło i wybaczcie mi jeszcze tylko że chwyciłem wtedy za nożyczki no i wiecie same co dalej to było niepotrzebne to w ogóle nie Wasza wina   gdyby tak się stało ze bym Was spalił wówczas naprawdę dotknąłbym dna wydaje mi się że każdy tak ma czasem że prawie dotyka dna ale przeważnie coś cokolwiek go ratuje i dopóki się odważam nurzać się w głębinie i dopóki ratuje mnie jakakolwiek siła czy własny prąd w moim nerwie czy broni mnie czyjaś dobrotliwa ręka dopóty nie jestem jeszcze stracony dopóty nie jestem w sumie żałosny na pewno nie jakoś bardziej niż Ty czy on czy tamten i wciąż nie daję się sobie sprzeniewierzyć    
    • @Amber Właśnie, prawda to, gdybyś chociaż mogła wybrać...
    • @Leszczym To nie jest wybór to konieczność w danym czasie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...