Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

rotmistrzu
było tak, że jednych bili
innych drukowali
tak było
że jedni szli na śmierć
inni na piedestały
metafor

czerwone szmaty w majowych pochodach

i nawet kiedy się nawrócili
zapomnieli
bo naszym grzechem nie jest pijaństwo
naszych grzechem jest miłosierdzie
dla katów
i brak miłosierdzia
dla ofiar

spotkałem uśmiechniętą staruszkę
Herminę Braunsteiner
bardzo pomocna i kochająca psy
pogroziła mi palcem
"nie wolno nam o tym wspominać"
i rozmarzona odeszła w dal

jak ty
rotmistrzu
poszedłeś do piekła i uciekłeś z piekła
walczyłeś w piekle i wyjechałeś do Włoch
wróciłeś do piekła

zanim zagrają syreny
niech zamilkną ci
miłosierni
nic nie wiedzący

bo kto miał wiedzieć
ten był usuwany

spotkałem miłą staruszkę
Ilse Koch
jadła pomadki...

Opublikowano

Syreny zagrają ,to jedyne, na co nas jeszcze stać.
Coś mi tam "nie zagrało"przy pierwszym czytaniu ,ale czytałem dalej i dalej i ...........jakby autor używał tych samych środków co zwykle ,ale nie po to ,by napisać wiersz ,ale po to by go opowiedzieć.
Naprawdę poczułem.
Mam w dupie ,że to banał ,bo .................................to piękny wiersz.
tyle
powroty wskazane
pozdr

Opublikowano

Mariusz Sukmanowski - czas zweryfikuje, aczkolwiek ja po prostu na nowo uczę się historii i jestem coraz bardziej, hm, w szoku...

Sylwester Lasota - jak najbardziej, to ta pani,aczkolwiek to jedna z wielu bohaterów z szopki norymberskiej...

Opublikowano

w temacie historii...
ostatnio na wp.pl było coś takiego:
http://ksiazki.wp.pl/gid,15841180,tytul,Powstanie-warszawskie-bylo-bezsensowna-rzezia-i-zbiorowym-samobojstwem-najlepszych-Polakow-Szokujaca-ksiazka-mlodego-historyka,galeria.html

trudno to wszystko przetrawić.

Opublikowano

Wiele gorzkich, ale prawdziwych słów. Historię przekłamują na naszych oczach i nic na to poradzić nie można. Szlag mnie trafia, gdy na to patrzę.
Dobry wiersz jak zwykle.
Pozdr.

Opublikowano

Akurat bohater tego wiersza, Witold Pilecki, był i w obozie (gdzie sam "wpadł" chcąc organizować ruch oporu) i brał udział w powstaniu. Po wojnie dostaje wyrok śmierci w rejonowym sądzie w Warszawie. Po czym wykreślono go z historii (a w tym samym czasie nasi dzisiejsi idole rozpisywali peany na cześć Stalina, ot, sprawiedliwość dziejowa).
A co do historii, to bywało różnie. Po pierwszym podrygu "sądu" w Norymberdze (a jednocześnie trwał w Dachau proces zbrodniarzy z tego obozu, ale mało kto o tym wie, sądzono tylko 40 osób), naziści byli grupowo zwalniani i spokojnie wracali do domów, sowieci hulali w najlepsze, a po wielu, wielu latach po prostu okazuje się, że nie za bardzo wypada o tym wspominać (czytaj - nie uczyć się historii najnowszej). Sądzeni zeznawali jak jeden mąż, że żadnej zbrodni nie popełnili, że nikt nikogo nie zabijał (np. Ilse Koch zeznawała, że przez 6 lat nie wychodziła z domu!), że to Polacy byli antysemitami (a w Polsce, w odróżnieniu od np. Francji i Belgii nie było profaszystowskiej partii pomagającej Niemcom. Ciekawostką są walki angielsko-francuskie na morzach w 1940 r., gdy rząd Vichy zaczął współpracować z rządem Niemieckim).
Robert Faurisson napisał pracę naukową, że żadnych pieców krematoryjnych nie było, że to Polacy zbudowali ją po wojnie. Związek Przesiedleńczy (w 1970r.) ogłosił, że jedyną zbrodnią wojenną było wysiedlenie Niemców przez Polaków. Dalsze procesy ruszają sądy w sprawie Majdanka w Stanach (gdzie sądy potrzebują twardych dowodów, co jest karykaturą procesu). Działają organizacje pomagające byłym SS-manom (założone m. in. przez biskupa Alojza Hudala). Naziści ujawniają się: Kurt Lischke, Klaus Barbie, Erich Pietsch, i wielu, wielu innych... i nic się nie dzieje. Z sejfów giną zeznania, dowody, prokuratorzy wypadają z okien (Robert Morse), zbrodniarzy się ułaskawia i udowadnia, że ludobójstwa nie było, tylko zwykłe przestępstwa, już przedawnione (bo ludobójstwo nie ulego przedawnieniu.) Hermina żyła sobie spokojnie, ale wyczaił ją "na pewno nietolerancyjny dziennikarz i wpadła. Biedactwo, oczywiście... Świadkowie (byli więźniowie) wspominają, że na procesie oskarżeni mieli wygodne krzesełka, a świadkowie siedzieli na twardych ławach, ech... Szczegół, ale ciekawy. Dzisiaj dzieje się podobnie. Jak któs trafia na byłego ubeka, szczeka się na niego, wyklina, że tak nie wolno, bo to tacy mili panowie i panie (i takie wiersze czasem piszą, że posrać się można...) Można to ciągnąć, ale już czasu nie ma...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tego "tłustego" z początku zdecydowanie bym się pozbył.
Opublikowano

Michale , czytając ostatnie Twoje wiersze , uczę się historii od nowa , z wielkim zainteresowaniem , czytam co piszesz w post komentarzach!
Moja rodzina za nazwisko kończące się na ...wska została postawiona pod płotem do ,,,rozstrzelania , babcia tylko miała zgodzić się na zmianę jednej litery ,,,czego nie uczyniła,,,Niemcy zdumieni - o dziwo nie rozstrzelali jej i dzieci ,,,,
Dzisiaj rankiem w TV usłyszałam rozmowę , starego powstańca z redaktorem , - padło pytanie
-czy pan ma koszmary , lęki ,,
on- nie dobrze sypiam itd...
Mój wujek (ojca brat ), był w ruskich łagrach , uwierz krzyczał noc w noc do samej śmierci!Przeżył piekło!
I wiem ,,że dla reszty rodziny ,która jeszcze pozostała wspomnienia są wielką tragedią !

Z poważaniem!

Za wiersz dziękuje!

Opublikowano

maria bard - a to też jest swoistą ciekawostką, bo reżimy - i ten i ten) wręcz wymagały, żeby poeci nie zajmowali się zbyt dociekliwie historią i polityką :)

oscari valtteri - o nie!

aluna - dlatego wg mnie trzeba o takich rzeczach przypominać, bo kto wie, czy coś takiego się nie powtórzy w Europie (bo gdzie indziej już się powtórzyło). Teraz młodzi ludzie mają tępy obraz Spielberga plus tępą telewizje i widzą, że bycie katem tak naprawdę popłaca.

Opublikowano

Michale , dlatego dziękuje za wspomnienia , a raczej ich odnawianie , nie jestem historykiem , ale mój ojciec -nauczyciel (jeszcze żyjący opowiada takie historie ,że nikt by nie uwierzył, ba koszmarów nie ma takich !!!
Och , jak bym opisała koleje wojennej zawiei mojej rodziny(z obojga stron) -ojca , matki , to jak piszesz :

" dlatego wg mnie trzeba o takich rzeczach przypominać, bo kto wie, czy coś takiego się nie powtórzy w Europie (bo gdzie indziej już się powtórzyło). Teraz młodzi ludzie mają tępy obraz Spielberga plus tępą telewizje i widzą, że bycie katem tak naprawdę popłaca."

Kiedyś wstawiłam(leżakuje w prozie) , fragment "
Skrócona prawdziwa historia życia ", potem zrobiłam wiersz, do konkursu , ale tak na prawdę chciałam ,aby poczytano , co spotkało ludzi , co jest bólem do dziś!

Pozdrawiam!

Opublikowano

Prawda dojrzewa. Trzeba jej pomóc słowem rozkwitać.

Ktoś powiedział, że historia to nie to, co zdarzyło się naprawdę, ale to, co ludzie pamiętają.

Nie wszyscy chcą pamiętać ("nie kocham rozmówek z przeszłością. Zwykle mam wrażenie nadprodukcji. I polityki. Ona zwykle się przyczepia i ssie. Pozdrawiam. E. Dnia: 2013-08-01 11:13:49 napisał(a): maria bard").

Domagają się cenzury ("rotmistrzu było tak, że jednych bili innych drukowali tak było że jedni szli na śmierć inni na piedestały metafor czerwone szmaty w majowych pochodach i nawet kiedy się nawrócili zapomnieli bo naszym grzechem nie jest pijaństwo naszych grzechem jest miłosierdzie dla katów i brak miłosierdzia dla ofiar". Tego "tłustego" z początku zdecydowanie bym się pozbył. Dnia: 2013-08-01 11:50:43 napisał(a): oscari valtteri").

Ale większość potrzebuje wiedzieć i pamiętać. Nie tylko o sobie.

Dobry wiersz o byłych.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No, parę chwil minęło i już się stało;-). jest moja opinia i natychmiast...staję się tą "historią" - nazistką, albo komunistką. Ciekawe.

Poeci, kiedy piszą o historii, to muszą być Poeci:-). Samozwańczy "wychowawcy narodu" czynią rozgardiasz i szkodzą. Tak nie było jeszcze nie tak dawno, ale ostatnimi laty czara się przelewa...Skutki mogą być złe.
To nieprawda, że młodzi ludzie mają tępy obraz rzeczywistości, historii bądź jej fragmentów. To prymitywne uogólnienie. Podobnie można powiedzieć, że piszący na tym forum są analfabetami nieznającymi zasad polskiej pisowni. Ale przecież to też uogólnienie;-)
Opublikowano

aluna - też mam takie wrażenie

tuz - też mam takie wrażenie. No, chyba, że w salonach jakaś moda/trendy zapanuje, ale na to nie liczę...

maria bard - acha, to moja wina, że tak było... Ale jak ktoś się poczuwa...
A co do "samozwańczych wychowawców", to nie bardzo łapię sugestii, ale jak Poeci mogą jeszcze pisać o historii, to bardzo mnie to cieszy.
A co do tego tępego "obrazu rzeczywistości", to trzeba czytać ze zrozumieniem, bo nie napisałem, że młodzież jest tępa, co mi się tutaj implikuje, tylko, że są karmieni tępotą. Wystarczy zresztą pooglądać TVN.
A to, że na naszym forum są analfabeci, to wiem.

Opublikowano

Trochę off-owy tematycznie, ale może przez to treść zaciekawia. Brak mi trochę flow i wersyfikacja kuśtyka. Ale to raczej współcześnie nie jest wadą. Pozdrawiam ;-)

Opublikowano

Panie Michale! Podobnie jak Aluna dziękuję Panu za ten wiersz. Nawet na "głośne" tematy słów nigdy nie za wiele (jeśli są mądre i dobrze złożone). A ten wiersz z pewnością taki jest. Sięgnąłem też do innych Pana wierszy. Może kiedyś będę się czuł na siłach pisać o rzeczach wielkich. Nam to jest potrzebne. Żeby w innym duchu wychowywali się młodsi. Zaniedbania są wielkie. Jest wiele istniejących pereł polskiej poezji patriotycznej zapomnianych (jakby celowo). Czy zna Pan wiersze-pieśni "Orlątko" zapomniane tak jak i autor albo "Pieśń o Pułkowniku Kuli Lisie" zapomnianą jak jej bohater. Co więcej dodać? Niech Pan nie przestaje? Jeśli mogę życzyć: Proszę nie popadać w styl mentorski jedynego sprawiedliwego co może Panu nie grozi; i nie popadać w zgorzknienie co czasem da się odczuć. Nie ze wszystkimi przemyśleniami się zgadzam. Naszym grzechem nie jest miłosierdzie. Potrafiliśmy wieszać zdrajców. To te dzisiejsze czasy. II wojna Niemcy i Rosjanie planowo wymordowali nasze elity żeby móc kierować motłochem. Formalnie odeszli. Ale zostały poruskie pseudoelity, a teraz ich potomni, którzy trzymają się ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dla tych wszystkich co nie chcą zrozumieć ostatnia strofa " Do przyjaciół Moskali". Pozdrawiam MM

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija siemasz, Aga...
    • Ona: Daj! Dopijaj! I podjadano
    • Iwo, i cukru turkuciowi?   I cukru, Turku, ci?   Ano, Turku, cukru tona
    • @huzarc Cześć, dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @violetta O matko, jakie piękne...
    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...