Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

https://plus.google.com/photos/103276734392610294633/albums/5412596318416465713/5491466638019937986?banner=pwa&pid=5491466638019937986&oid=103276734392610294633
Tam, gdzie rosły poziomki
I las szumiał cichym spokojem,
Tam chodziły wsi potomkowie,
Kłaniając się Jezusowi i ostojom.
https://plus.google.com/photos/103276734392610294633/albums/5485158496007309761/5623194150210814466?banner=pwa&pid=5623194150210814466&oid=103276734392610294633

Tam, gdzie rosły poziomki,
Dzisiaj już wybujało sosnowym młodnikiem,
A nad nim śpiewają tylko skowronki,
I wiatr stał się ich wspólnikiem.

Tam, gdzie rosły poziomki,
Czas tylko płacze z samotności.
Nie ma już komu zbierać jagód do chleba kromki,
Kiedy wieś z dzieci wyludniła się w zupełności.

Tam, gdzie rosły poziomki,
Las stary i młody rozmawia ze sobą.
I tylko piorun czasami uderzy gromki,
A tak poza tym cisza mroczna całą dobą.

Tam, gdzie rosły poziomki,
Nad lasem niebo nawet płacze,
Bo widzi z lasem ludzkie rozłąki
Nad którymi wrona nawet nie zakracze.

Tam, gdzie rosły poziomki,
Rosną tylko samej leśnej dziczyźnie,
Bo już nikt nie chodzi do lasu po poziomki,
Skoro już dzieci nie ma w mojej Ojczyźnie.

Mojej nieodżałowanej Ojczyźnie - Podlasiu

Opublikowano

emocjonalny i osobisty, więc nie podlega raczej ocenom:-)
czy to jest ten las, w którym ludzie popełniają samobójstwa?
oglądałam kiedyś reportaż, ale pewności nie ma mam, czy chodzi o to samo miejsce

Opublikowano

Nie. To nie jest ten las, w którym ludzie popełniają samobójstwa.
Jak sobie przypominam, to też kiedyś oglądałem ten reportaż.
Ten las, który zamieściłem do wiersza, nazywany jest: "szubienicą",
ale nigdy nie słyszałem z przekazywania od ludzi starszych, żeby ludzie tutaj się wieszali.
Co prawda, kiedyś był w okolicznej wsi taki człowiek, że na zamówienie wieszał zbyteczne i chore psy w tym lesie.
Zatem, chyba stąd jest ten las tak nazywany. Więc mamy sprawę już wyjaśnioną.

Pozdrawiam serdecznie z zawsze pięknego Podlasia, bez względu co na jego terenie się wydarza.
Mietko Patriota

Opublikowano

Na Podlasiu oprócz sękaczy są jeszcze takie przysmaki jak: pierekaczewnik, próbował tego nawet sam Książę Walii Karol,
ale ten przysmak to tylko spotykany jest w kuchni tatarskiej.
Dodajmy jeszcze do tego sery Korycińskie, babkę kartoflaną bez kiszki i z kiszką bardzo smaczną,
bimber i wiele wiele innych rzeczy jest smacznych, dobrych i pięknych...

Opublikowano

Rozumiem. Ziemia Podlaska ma w sobie taką magię, że jest czysta bez nadmiernego przemysłu,
a przewyższająco we wszystkim rolniczo.
Stąd jest tak piękna krajobrazowo, bo przecież są aż trzy puszczy w jednym województwie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dziękuję za komentarz.   Pozdrawiam :) Te światy są obok siebie, a często patrzymy wybiórczo w zależności od potrzeby chwili i wybieramy jeden, a drugiego zdajemy się nie zauważać. Co jest gorsze, a co lepsze? Nie wiem... nie mnie oceniać. Dziękuję za te kilka słów pod tekstem.   Pozdrawiam :)
    • Bardzo dziękuję za empatyczny komentarz Bereniczko.
    • Tyle złamań to rzadkość. Ja po czołowo - bocznym zderzeniu z ciągnikiem miałem tylko 4, a samochód był do kasacji:). Pozdrawiam. 
    • Wieczór kawalerski, czyli jak wędzenie zamieniło się w ortopedię   Nic nie jest trwałe. Na pewno nie żebra, nie obojczyk i - jak pokazuje życie - nie małżeństwo. Moja przyjaciółka Hania może to potwierdzić. Miała męża, Jana. Już go nie ma. Jak śpiewają Rosjanie: „paszoł k drugoj”. Jego strata. Próżnia długo nie trwała - pojawił się Marcin. Gość w porządku, choć formalista.  A jak formalista, to wiadomo - ślub. A jak ślub, to i wieczór kawalerski.  A jak wieczór kawalerski, to... ortopedia. Ten wieczór zapamiętam na długo. I nie tylko dlatego, że karkówka była tak dobra, że można było ją opatentować jako broń masowego rażenia. Ale też dlatego, że od tamtej pory moje żebra grają na zmianę z obojczykiem koncert bólu, który zna tylko ten, kto próbował zasnąć z klatką piersiową w wersji origami. Wieczór był połączony z wędzeniem - taki kulinarny multitasking. Produkty miały trafić na stół weselny. Trafiły. Ja natomiast trafiłem na SOR. Następnego dnia. Złamanych dziewięć żeber i obojczyk. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale też nikt nie ostrzegał, że będzie aż tak... dramatycznie. Wszystko zaczęło się klasycznie: chłopaki ze wsi, kilka piw, rozmowy o sporcie, narzekania na politykę, grill, karkówka, steki, kiełbasa z nutą dymu i testosteronu. Po kilku godzinach - piątka na pożegnanie. Do domu miałem niedaleko, z górki. I właśnie ta górka okazała się zdradliwa.  Spadł deszcz, droga śliska, a mój telemark wyglądał bardziej jak taniec godowy pingwina. Padłem. Usłyszałem chrobot żeber. Zakląłem. Nie mogłem wstać - ból jakby Chuck Norris kopnął mnie w klatkę piersiową z orbity. Wstałem, zrobiłem kilka kroków i… znów gleba.  Kolejny chrobot. Tym razem obojczyk. Ale o tym dowiedziałem się dopiero na SOR-ze. Proces wstawania przypominał narodziny żółwia z betonu, ale udało się. Ból nieziemski, ale cóż to dla młodego mężczyzny 60+? Dałem radę. Do domu miałem 300 metrów. Zakomunikowałem żonie, że wszystko wyjaśnię rano, umyłem zęby i poszedłem spać. Rano - konsternacja.  Nie mogę wstać z łóżka.  Po kilku godzinach prób, okraszonych przekleństwami i jękami godnymi opery, zrezygnowałem. Rodzina wezwała posiłki - czyli karetkę. Ratownicy po wstępnych oględzinach uznali, że kręgosłup jest cały, i pomogli mi usiąść, używając siły, której nie powstydziłby Hulk. Nie było to przyjemne, ale przetrwałem i nawet nie zawyłem z bólu. Jak już usiadłem, okazało się, że mogę też chodzić - czyli do karetki doszedłem sam, jak bohater filmu akcji klasy B. Kilka godzin oczekiwania na swoją kolej. Indywidualny spacer do RTG, zdjęcie i potem zdziwienie personelu: siedem żeber z prawej, dwa z lewej, obojczyk z przemieszczeniem. Dostałem zakaz chodzenia, więc dalsze procedury już na wózku, pchanym przez pielęgniarza, który wyglądał jakby właśnie wrócił z maratonu. W końcu wylądowałem na sali, gdzie leżało dziesięciu takich połamańców jak ja, czekających na decyzję, co dalej. Obok mnie turysta z Tajlandii z pęknięciem czaszki -pobity przez turystów z Chin. W pierwszym odruchu przeprosiłem go za Polaków, bo myślałem, że to nasi pokazali „gościnność”. Tak zaczęła się moja rehabilitacyjna przygoda.  A wieczór kawalerski?  Cóż... niech będzie przestrogą dla wszystkich, którzy myślą, że po piwie z górki to tylko zjazd do domu.  Czasem to zjazd do ortopedy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      On jest nie tylko tutaj. On jest w wielu miejscach. Zapytaj go, czy ma tego świadomość...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...