Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mały miś


Klara G

Rekomendowane odpowiedzi

nie chciał się przytulić

rozebrałam go na części szukając sensu
wydłubałam oczy żeby przejrzeć
dzieciństwo pragnęłam pogrzebać raz na zawsze

oglądam swoje myśli
tak jakbym była obok

nie wiem skąd we mnie tyle złości
odkryłam swoją niemoc
uderzam nią o ścianę
niszczę bariery
wszystko jest takie proste
ale nie dla mnie
nie potrafię nawet kochać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, też zrobiliśmy operację misiowi. nigdy już nie wrócił do poprzedniej kondycji.
co do wiersza, to mam wrażenie, że porusza on trudny problem dojrzałości emocjonalnej peela. mówiąc szczerze, w moim odczuciu, ktoś, kto zabija w sobie dziecko, nie będzie w stanie osiągnąć stabilności emocjonalnej, ponieważ w znacznej mierze jesteśmy ukształtowani przez to, co się w naszym dzieciństwie wydarzyło. myślę, że żeby wyjść na prostą, trzeba poukładać wszystkie trudne sprawy z tego okresu. choćby miało to być pogodzenie się z misiem, który nie chciał się przytulać, bo jego wydłubane oczy mogą się wlec za peelem aż do końca dni jego :).
oczywiście mogę się mylić, bo w końcu żadnym psychologiem nie jestem :).
pozdrawiam i do poczytania :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sylwestrze hm może i peel powinien zrobić sobie terapię z psychologiem;) ale póki co pisze o swoich przeżyciach..

tolku hm czyli to nie jest wiersz,oj oj szkoda..:(
to jeszcze raz mam spróbować od początku?
może jakaś mała podpowiedź,żeby było łatwiej?;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie chciał się przytulić

rozebrałam go na części szukając sensu
wydłubałam oczy żeby przejrzeć
dzieciństwo pogrzebałam na zawsze

skąd we mnie tyle złości
niespełnienia
niemocą uderzam o ścianę
dla mnie nic nie jest proste
nie potrafię kochać


chociaż ciągle czytam, ze ten miś chciał się przytulić, tylko z peelką coś nie w porządku w tym temacie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wygląda na to, że trafiłem z interpretacją, bo po powtórnym czytaniu, a właściwie po kilkakrotnym, doszedłem do wniosku, że tekst wcale nie jest jednoznaczny. może to być np. rys psychologiczny kogoś pokroju Katarzyny W. brrr... ale dość dobrze pasuje.





no cóż masz prawo do swojego zdania, a ja mam nadzieje mieć prawo do swojego :)
Paweł z Tarsu ujął to tak:

'Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce'.

jak widzisz nie ma tu zabójstwa jest wyzbycie się cech dziecięcych.

a Maria Pawlikowska-Jasnorzewska podobny problem przedstawiła następująco:

'Ja

Było raz dziecko zabawne i tłuste. Umarło. nie ma go nigdzie.
Biegało po domu, krzyczało. Są jeszcze jego fotografie w salonie.
Aż śmiać się i istnieć przestało, i nikt się nie zdziwił tej krzywdzie,
choć było tak kochane i rozpieszczone.

Gdy z domu powoli znikało, obyło się jakoś bez płaczu i pisku.
Zabawki, sukienki, niepotrzebne pamiątki zalegają poddasze.
Mama nieraz i do późnej nocy czuwała nad jego kołyską,
a jednak dzisiaj, gdy je wspomina nie płacze.

Nazywało się tak jak ja, więc wszyscy myślą, że ja to ono,
i nie usypali mu gróbka, choćby takiego jak kopiec kreta.
Toteż płacze nocami w kominie, że je zapomniano, zgubiono,
że miejsce jego zajęła jakaś niedobra kobieta'

też nie ma zabójstwa, jest samoistne umarcie ostatecznie przeistoczone w wyparcie dziecka przez kobietę. jednak ono żyje swoimi emocjami w niej. i to wydaje mi się, czy tego chcesz, czy nie, prawdziwszym ujęciem, bo dziecko 'żyjące' w dorosłym może wnosić w jego życie wiele dobrego, ale może też wyrządzać wiele szkody, w zależności od doświadczenia dzieciństwa.


Renato, to nie jest zły wiersz, jest nawet dobry, mam jedynie zastrzeżenia do przedstawianego podejścia podmiotu do problemu, ale wiem, takie są barwy życia :)

pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija ...A tak sobie chciałem coś starszego u Ciebie przeczytać. :)
    • @Somalija Zwykle nie lubię spoilowania, ale tutaj bardzo pomaga tag, którym podpisałaś wiersz.
    • jest dość nieprzyjemnie, wręcz ordynarnie pokacowo, klimat w pokoju schnie na wiór. siedzę na bezwódczu i czuję, jak przenikają mnie szybkopędne obrazy.   na przykład taka wiewiórka, niemal do reszty wjeżdżona w asfalt. tylko ogon jako tako się ostał. i falowała ta martwa kita, poruszana pędem powietrza, gdy przetaczały się obok i nad nią, auta.   znowu wizualizuje mi się dzieciństwo. zarazem chcę pełni dorosłości. takiej bez trzymanki i na chama.   o, ludzie się schodzą. cali z powietrza. deszyfranci  moich kolorowych wizyjek, niewidzialni przyjaciele, panie o małpich twarzach jak u Bukowskiego,  prawilne ziomeczki w szmizjerkach.   parytety – do parteru! niech tylko ksobne się liczy, dreszcz leci z absurdalnie wielką prędkością przez trawione gorącem ciała.   musi być agresywniej i z głębi, jakby markiz de Sade,  siedząc na plecach Walaszka, pisał scenariusz nowego  odcinka Matysiaków!  abyśmy wydobyli z wnętrz całe pokłady pozornie niespajalnego, cisnęli sobie w twarze bryłkami tego urobku!   parę złych wiadomości: dziecko zaczęło rosnąć  w oku naszej wspólnej koleżanki. trzeba je wybrać,  ranę przemyć tequilą lub octem. jeden z kumpli  wspominał coś o zdolności kredytowej,  WIBOR-ze. no i się doigrał.   musimy mu przyszyć do głowy kolorową  czapeczkę ze śmigiełkiem (widziałem takie  u dzieciaków na amerykańskich filmach) i zamknąć gnojka w jednoosobowej kapsule  (nie wiem, skąd wziąć! może zrobimy z toi-toia!),  aby posiedział sam ze sobą,  nauczył się szczeniackiego egocentryzmu.   a tak poważnie: nic nie trzeba. kruszą się ściany,  pęka strop tej dyskoteki. nawet mżawka podeschła. ostatnie strugi, ciurkotliwie ściekające z fal  eternitu, niosą powtarzający się obraz:  ja mozolący się nad listem, który zamierzam  wrzucić do butelki. i cisnąć nią  w rozkołysaną przestrzeń.   ja pochylony nad kartką, o głowie rozpłaszczanej przez zwały piachu nasuwające się na skronie.  
    • @Kasia Koziorowska Super    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Kawał dobrej Poezji. :) Dołączam pozdrowienia.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...