Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kości i Stal rozdział 2


Rekomendowane odpowiedzi

- Przez ostatnie 3 miesiące, naliczyliśmy dwadzieścia ataków Skarabeuszy na nasz system. Dodatkowo pięć ataków miało miejsce w placówkach badawczych na obrzeżach miasta. Po naszej stronie zginął jeden Skoczek, a trzy osoby zostały ranne w tym Łamacz. - Jiro słysząc to zgromił nawigatora wzrokiem. Ta informacja powinna zostać pogrzebana razem z prochami Skarabeuszy, a do tematu nie powinni wracać. Każdego mogło to spotkać.
- Tydzień temu zaatakowaliśmy magazyn należący do Skarabeuszy. Na miejscu, grupa szturmowa złożona z dwóch Łamaczy oraz ośmiu Skoczków, znalazła przedmioty codziennego użytku oraz sprzęt komputerowy. Prawdopodobnie była to jedna z baz, skąd Skarabeusze atakowali Paralel. Całość została zabezpieczona. - Nawigator odłożył notatki zajmując miejsce przy stole. Tego rodzaju raporty otrzymywali parę razy w miesiącu, mimo zmniejszonej liczby ataków ze strony Skarabeuszy. Fushida zdążył się do tego przyzwyczaić. Cztery jedynki wyskakujące, co parę dni na jego pagerze nie dziwią już tak, jak za pierwszym razem. Mimo wszystko miał nadzieję na szybkie zakończenie całego zamieszania z kośćmi i uwolnienie się od Hideo oraz jego wesołej kompanii. Ten zielonooki dryblas o cerze białej jak kreda, działał mu na nerwy. Puszył się niczym paw myśląc, że jest najważniejszy.
- Hideo, może powiesz nam jak idzie trening naszego nowego narybku. Mam nadzieję, że nie dajesz im za mocno w kość? - Pytanie zadał Pan Mushashi, siedząc wygodnie w dużym, obitym brązową skórą fotelu. Mówiąc o narybku miał na myśli chłopaka i kobietę, których odnaleziono około miesiąca temu. Mieli to nieszczęście, że magiczne sześciany wybrały sobie właśnie ich za użytkowników, co wprawiło w ruch potężną machinę zwaną Paralel, tym samym wcielając ich z automatu do grupy Łamaczy. Różnili się od siebie diametralnie, jak ogień i woda. Chłopak, mający około metra siedemdziesięciu, siedział rozparty w czarnym fotelu. Jego łysa głowa odbijała światło lamp. Wyglądał zabawnie. Miał osiemnaście lat i mnóstwo kolczyków, nie tylko w uszach i nosie, ale w wardze, brwiach i pewnie innych, mniej widocznych częściach ciała, o których ciężko wspomnieć bez cienia wstydu. Kobieta prezentowała się niczym rasowa zakonnica albo uczennica szkółki niedzielnej. Rude włosy upięte starannie w kok, dopasowany czarny kostium, szpilki. Na oko miała jakieś 21 lat. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do jej starannie dobranego stroju był srebrny łańcuszek, na którym zawiesiła niewielki sześcian z połyskującym w środku kamień w kolorze dojrzałej pomarańczy. U chłopaka podobny sześcian został sprytnie wpasowany w szeroką, skórzaną opaskę, którą nosił na lewym nadgarstku.
- Sachiko i Hotaro spisują się bardzo dobrze. Sachiko nauczyła się materializować kuszę, przez co możemy atakować z dystansu. Daje nam to sporą przewagę na wrogiem. Musimy popracować jeszcze nad szybkością i celnością. Hotaro natomiast nie wiedząc czemu, upodobał sobie kij baseballowy. - Na te słowa staruszek lekko się uśmiechnął, a po sali przebiegł szept niedowierzania. Eiji był jedynym, który się skrzywił.
- Hideo chyba nie sądzisz, że drewniany kij wskóra coś przeciwko stali? - Prychnął wbijając rozwścieczony wzrok w Tatenake.
- Mylisz się Eiji. Mimo swojego wyglądu ten drewniany kij sieje niezłe spustoszenie. Potrafi jednym uderzeniem zburzyć kilkunasto piętrowy wieżowiec. Oczywiście ma swoje ograniczenia. W tej formie można go użyć raz na 10 minut, ponieważ zużywa bardzo dużo energii kości i potrzebuje czasu na "naładowanie się".
- Cudownie. Taran w rękach dziecka. Daj małpie bombę atomową, a zamieni Ziemię w ser szwajcarski. - Burknął Eiji.
- Bardzo dobrze! - Klasnął klasnął w dłonie Pan Shinko. - Czekam na dalsze postępy. A skoro mowa o postępach, Panie Oshio, proszę. - Skinieniem ręki oddał głos niewysokiemu mężczyźnie, ubranemu w wojskowy mundur.
- Panowie, odkryliśmy cel ataków Skarabeuszy - Berło. - Zawiesił głos, dając zebranym czas na oswojenie się z nowym elementem gry. - Najprawdopodobniej jest to przedmiot o wielkiej mocy. Przeszukaliśmy wszystkie do tej pory zebrane dyski twarde i sytuacja nie wygląda za dobrze. Berło, zrodzi się z kości, której kamień przybierze czarną barwę. To daje nam 100% pewności, że ataki Skarabeuszy nie ustaną, a wprost przeciwnie, nasilą się. Na pewno zastanawiacie się, ile osób musi zginąć, aby Berło mogło się narodzić? Nie znamy dokładnej liczby, wiemy natomiast, w jakiej kolejności kolor kamienia zmieniają się. - Ściana za plecami mundurowego rozbłysła. Na jej środku pojawiła się kość w środku, której delikatnie jarzył się przeźroczysty kamień. - Na samym początku kamień w kości jest przeźroczysty. Kiedy inny użytkownik kości czy też sześcianu zginie, jego energia zostaje wchłonięta, zmieniając jego kolor na biały. Im wyższy poziom kamienia przeciwnika, tym zmiana koloru następuje szybciej. Następne barwy to: żółty, pomarańczowy, czerwony, zielony, fioletowy, srebrny i czarny. - W pomieszczeniu wszyscy wpatrywali się w ekran, mimo to co chwila zerkając na Hideo. Nie było wątpliwości, że to on ma największe szanse zdobyć, a raczej wywalczyć sobie czarny kamień.
- Właśnie, dlatego - wtrącił staruszek - od tej chwili nie możemy sobie pozwolić na potknięcia. Oprócz Skarabeuszy natrafiamy na ludzi niezwiązanych z żadną grupą, a jednak posiadającymi sześcian. Są to bardzo często przestępcy lub szaleńcy, dla których moc kamienia wiąże się wyłącznie z zabijaniem. Nie dbają o to, co stanie się jutro, dlatego musimy ich unieszkodliwić.
- Czyli zabić? - Pytanie zawisło niczym wisielec na spróchniałej gałęzi, gotowy w każdej chwili spaść komuś na głowę.
- Tak, Hideo. Zabić. - Mężczyźni spojrzeli na siebie. Obaj dobrze wiedzieli, że dyskusja na temat moralności w tym przypadku jest bezcelowa. Albo oni, albo cała reszta. Nie zostawia to dużego pola manewru. - Skoro wiemy jak wielkie grozi nam niebezpieczeństwo, mam nadzieję, na jeszcze większe zaangażowanie z waszej strony. Spotkanie uważam za zakończone.

Grupka Łamaczy wyszła ze spotkania żywo gestykulując i przekrzykując się wzajemnie. W centrum znalazł się Hideo, któremu wyraźnie nie było to na rękę. Eiji wzdrygnął się na samą myśl, że to od Tatenaki będą zależeć losy świata i innych posiadaczy kości. Z drugiej strony, jakkolwiek na to nie patrzeć, nie można zarzucić mu niczego nieodpowiedniego. Zawsze dba o swoich ludzi, wkłada wiele wysiłku w ich trening, stając się dla nich kimś w rodzaju mentora i opiekuna. Eiji znowu się zamyślił nie zauważając jak blisko niego znalazł się Tatenake. Jego twarz zdradzała skupienie, ale jednocześnie było w niej coś jeszcze, on ... uśmiechał się, prawie niezauważalnie. - Przecież nie mógł usłyszeć, o czym myślisz durniu. - Zganił się w myślach Fushida. Mimo to, miał wrażenie jakby powietrze w jednej chwili zgęstniało. Hideo i Łamacze minęli go, kierując się w stronę wschodniego skrzydła. Znajdowały się tam dwie sale treningowe, stołówka, siłownia, podziemny basen oraz kwatery Łamaczy. Staruszek nieźle to wszystko przemeblował, żeby dogodzić swoim pupilom. Fushida odprowadził grupę wzrokiem. Zanim zdążyli przejść przez dwuskrzydłowe drzwi odgradzające korytarz i skrzydło, odwrócił się do nich plecami, ruszając w stronę windy. Wchodząc do niej, wcisnął przycisk oznaczający parter. Winda ruszyła, a jego serce zaczęło szybciej bić. - Niech cię Hideo. To wszystko przez ciebie. - Warknął, lekko luzując krawat.
Wychodząc z budynku, zauważył jak pomarańczowo-żółte słońce skrywa się za budynkami. Na zegarku wybiła 18.00. Przez całą sytuację ze Skarabeuszami musiał przyzwyczaić się do bardziej mobilnego stylu pracy. Żegnajcie wolne weekendy i święta. Podziękujmy za to naszej ulubionej grupie owadów! Zanim zdążył popaść w większe przygnębienie, wpadł na bardzo dobry pomysł. Skierował swoje kroki do pobliskiego baru, założonego przez emerytowanego pracownika M&M Industry, Pana Hisaki. Prowadził go dobre 10 lat, a najczęstszymi gośćmi byli pracownicy firmy. Zdarzało się, że sami właściciele, wpadali na parę głębszych, bądź zapraszali swoich partnerów biznesowych na spotkania do pokoju specjalnie przygotowanego na te okazje. Eiji zajął stolik w najbardziej odległym zakątku baru, zamawiając piwo. Wypił je jednym haustem czując ulgę. Będąc po za biurem mógł przyjąć postawę bardziej wyluzowaną. Poluzował czarny krawat, rozpinając guzik przy kołnierzu.
- Widzę, że chodziło nam to samo po głowie. Mogę usiąść? - Fushida uniósł wzrok, a dobry humor prysł, niczym bańka mydlana.
- Najwyraźniej. Myślałem, że zabrałeś młodych na salę w celu doskonalenia technik destrukcyjnych?
- Dałem im wolne. W zamian za to, jutro od 5.00 rano będą trenować w Paralel tak długo, aż odpadną im ręce. - Hideo usiadł naprzeciwko Eijiego. To nie pierwszy raz, kiedy siedzieli blisko siebie. Jednak do tej pory, ich spotkania miały charakter czysto służbowy. Zielonooki mężczyzna przyglądał się Fushidzie z uśmiechem na twarzy. - A ten, z czego się tak cieszy? - pomyślał Eiji, gładząc koniuszkami palców pustą szklankę.
- Rozumiem, że jesteś małomówny w kontaktach osobistych, ale tak namolne wpatrywanie się w drugą osobę, uważane jest za niegrzeczne. Długo tak będziesz siedział?
- Aż tak bardzo ci to przeszkadza? - Zanim padła jakakolwiek odpowiedź, Tatenaka wstał i poszedł po dwie szklanki piwa. Zaraz potem zaczął opowiadać o sobie, co było wybitnie dziwne. O swojej młodości, akademii wojskowej, którą skończył z wyróżnieniem. Właśnie wtedy, na jednym ze szkoleń w terenie znalazł dziwny sześcian. Przez długi czas nie wiedział, czym jest, ale nie musiał sam dochodzić do prawdy. Pomógł mu Pan Mushashi, który przeniósł go do swojej firmy uzupełniając jego wykształcenie. Dzięki niemu zdobył doświadczenie na kilku misjach, stając się godnym zaufania żołnierzem. Fushida nie przypuszczał, że mężczyzna może być tak wylewnym. Do tego, mówił o Panu Shinko z wielkim szacunkiem, jak gdyby zawdzięczał mu wszystko.
Kilka godzin minęło bardzo szybko, a alkohol szumiał Eijiemu w głowie. Postanowił, że pora wrócić do domu. Podniósł się robiąc krok w bok i stracił równowagę. Od upadku na sąsiedni stolik, za którego zniszczenie musiałby słono zapłacić, uratowało go ramię Hideo. Mężczyzna przysunął go bliżej swojej piersi, dając mu tym samym stabilne oparcie dla całego ciała.
- No dobrze Panie mocny, na dzisiaj wystarczy. Usiądź, a ja pójdę uregulować rachunek. - Mówiąc to, usadził Eijiego z powrotem na miejscu, a sam poszedł w stronę baru. Do szumu w głowie, doszły zawroty i mdłości. Zdecydowanie to nie był dobry dzień dla Fushidy. Zanim zdążył sobie to wszystko poukładać, silne ręce bardzo delikatnie postawiły go do pionu. Tatenake wyprowadził go z baru, w przyjemny ciepły wieczór. Wiatr, ledwo muskał jego rozgrzane policzki, a niebo obsypane gwiazdami i wielki, pełny księżyc oblewały miasto mleczną poświatą. Wsiedli do taksówki. Eiji nie mogąc utrzymać głowy, oparł się wygodnie o ramię Hideo. Ten nie oponował, służąc za poduszkę.

W tym samym czasie, nieduży barak na obrzeżach miasta zaczął wypełniać się podejrzanymi postaciami. Wszyscy byli ubrani w czarne stroje, przypominając żałobników. Kiedy zajęli miejsca, a szum rozmów ucichł, jedna z osób wyszła na przód, zajmując miejsce na środku pomieszczenia. Snop bladego światła padł na jej smukłą sylwetkę. Nie było wątpliwości, że była kobietą. Bardzo piękną kobietą. Długie czarne włosy sięgały jej do pasa, a ciemna cera i uwydatnione kości policzkowe, nadawały jej twarzy władczy wyraz. Była po trzydziestce, postawą zdradzając ogromne doświadczenie i wysoką pozycję.
- Dziękuję wszystkim za przybycie. Mam nadzieję, że nie mieliście żadnych trudności w dotarciu na spotkanie. Spotykamy się nie po raz pierwszy, ale na pewno po raz ostatni. - Ton jej głosu w jednej chwili zmienił się z ciepłego, w ostry, wypełniony jadem. - Banda rycerzyków, robaków chce zdobyć Berło! Naszą nagrodę za lata poświęceń i wyrzeczeń! Pracy i przelanej krwi! Jak możemy na to pozwolić? - Krzyk poniósł się echem po metalowym baraku, drżąc w sercach zebranych. - Łamacze - zniżyła głos - dzieci udające wojowników, niezdające sobie sprawy z ceny, jaką przyjdzie im zapłacić. Od dzisiaj zaczniemy polowanie, w którym nagrodą główną będzie czarny kryształ. Mushashim zajmę się osobiście. Ryutaro?
- Tak Pani. - Głos dobiegł gdzieś z wnętrza pomieszczenia.
- Zajmiesz się ich asem Hideo, a także całą tą chołotą zwaną Łamaczami. Wyryj w ich duszach ból i cierpienie.
- Jak rozkażesz. - Uśmiech na twarzy kobiety wykrzywił grymas szaleństwa. Nie było wątpliwości, że nie odpuści. - Rozpocznijcie łowy!

Hideo ściągnął z Fushidy koszulę, krawat, buty i spodnie. Zostawił biedaka w samych bokserkach i skarpetkach, sadzając go na łóżku. Spojrzał mu w oczy, jedną ręką łapiąc mężczyznę pod bok, a drugą podtrzymując mu głowę. Eiji za późno odczytał plan zielonookiego. Poczuł jego ciepłe usta na swoich. Pocałunek był mocny i zachłanny. Język Hideo zaczął rozchylać wargi Eijiego, który bez oporu poddał się zabiegowi. Trwali tak chwilę, dając upust pożądaniu, jakie narosło przez ostatnie miesiące. Po chwili nacisk na usta zelżał. Kiedy Fushida otworzył oczy, Hideo odsunął się od niego. Wstał, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił jednego stając przy oknie. Patrzył jak jasny księżyc odbija się w dachach pobliskich domów.
- Zostaliśmy naznaczeni jak zwierzęta na ubój. - Mocny głos wdarł się w umysł Eijiego, a cały alkohol krążący w żyłach jak gdyby wyparował. - Jesteśmy marionetkami, które muszą przelewać krew. Łamacze. Jak to dumnie brzmi, co? Bohaterowie. Wybrańcy. Czy ja wyglądam na bohatera? - Warknął w stronę Fushidy. - Eiji milczał. Wydawało mu się, że wszystko, co powie będzie zbyt banalne i trywialne w tej chwili. - Wszyscy zginiemy, pozostawiając po sobie jedynie krew i pył. - Mężczyzna odszedł od okna. Przeszedł do przedpokoju, gdzie ubrał buty i wyszedł w rozgwieżdżoną noc nie mówiąc słowa pożegnania. Fushida nawet nie drgnął. Kilka godzin spędził na patrzeniu w sufit, a kiedy objęcia morfeusza przeniosły go do krainy snu, śnił o herosach walczących z trójgłowymi potworami, meduzami, golemami i bogami, którzy z satysfakcją strącali bohaterów w otchłań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Stary_Kredens "Akurat ten pociąg dalekobieżny jest starego typu. Jeżeli ktoś trzyma drzwi od środka to po co je szarpać." Można poczekać na peronie na następny i napisać kolejny wiersz. Kornel, pozdrawiam
    • @Łukasz Jasiński teraz w Warszawie to piękna dekoracja z ptakami w złotych Tarasach, robi to wrażanie, te ptaki są jak jaskółki, są piękne, nie do końca świąteczne, ale cudne, chce się je oglądać:)
    • Szybko to inne serce, ale to dobrze po co rozpamiętywać i zbyt długo tkwić w smutku po stracie .  Kredens pozdrawia 
    • @violetta   To wiem, jednak: mnie interesuje to - co teraz budują i planują zbudować, mówiłem już: mam zmysł krytyczny, obserwacyjny i twórczy - trzeba iść do przodu! Tak przy okazji: Rafał Trzaskowski ma herb - Trzaska, Karol Nawrocki też - herb Nawrot i Mateusz Morawiecki - herb Jelita, nazwiska, które mają końcówki takie jak - "ski", "cki" i "wicz" - to w osiemdziesięciu procentach nazwiska szlacheckie.   Łukasz Jasiński    @violetta   Nazwisko prezydenta Warszawy i moje - pochodzą z dwunastego wieku, natomiast: nazwiska byłego premiera Polski i kandydata na prezydenta Polski pochodzą z trzynastego wieku.   Łukasz Jasiński    @violetta   Jak rozpoznać człowieka mądrego? Człowiek mądry zawsze używa kulturalnej formy wypowiedzi - nie używa - "ja" i "ty" - tylko: "ty" i "ja" - podczas komunikacji pisemnej i werbalnej, dajmy przykład: Lecha Wałęsy - on ciągle - ja i ja i ja - ja tanto, ja to i ja tamto i owo - tylko ja, tak: bo ta ja - koniec i kropka!   Łukasz Jasiński 
    • Spóźniłem się – na nasz pociąg widzę Cię – tylko z oddali byłabyś dniem – jesteś nocą ogień ochoty wciąż pali   Nie zabłyśniesz mi z rana czułością, w inne Serce lecisz jak kometa – dla Innego jesteś wiatrem włosów, wiosną mam nadzieję, że to widzi pamięta   Na tej stacji, gdzie odjeżdża chwila w podróży, do starości zaułku cierpliwie odbijam nadmiar kropli smutku otwieram się szczerze i głębiej na inne Serce, jutro
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...