Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cii, teraz już spokój, teraz cisza,
bez pępowiny też będzie smacznie,
śledzie w occie, brandy, pierogi i pizza,
biel przyszłych zębów i czerwień truskawek.

Wszystko urośnie i włoski i nóżki i uszka i brzuszek,
będziemy obcierać kolana i golić policzki, obcinać paznokcie,
bo tak wypada. Będziemy smarować i psikać i gładzić i łuskać,
a wszystko na przekór, wypadnie lub zgnije.

Będziemy podziwiać czerń i smukłość loków,
wdychać zapachy piżmowych apaszek,
będziemy ocierać rozgrzane podbrzusza,
a żeby było łatwiej - nazwą to miłością.

Ciii, teraz już spokój, teraz cisza,
czeka nas jeszcze jazgot języków
i armia młotków, piór, mioteł do użycia.
Zanim się zacznie, a zacznie na pewno,
poleżmy tu jeszcze. Chwilę. Jedną.

Opublikowano

Mithotyn

Może rzeczywiście grubo krojona dosadność drugiej strofy uderza po sensorach, pomyślę nad wygładzeniem, niemniej "piżmowe apaszki" mają mój immunitet i muszą pozostać ;)

Dzięki za odwiedziny i ślad,

Z sylwestrowymi życzeniami
R.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Co do wyliczeń, to mam taką manierę, którą chyba lubię, z używaniem przy tym powtórzeń które rytmizują tekst, tak na moje ucho bynajmniej. Co nie zmienia faktu że popracuję jeszcze nad drugą strofą,

dzięki za lekturę i ślad,

Noworocznie,
R.
Opublikowano

A mi podoba w takiej wersji jak jest teraz
szczególnie te zdrobnienia w piątym wersie(tak się właśnie mówi do dzidziusiów) Próbowałem poczytać bez całej drugiej strofy i wyszło mi takie syntetyczne i suche Te ,,nadgadania,, maja jak dla mnie sens
Wiersz jest pełniejszy i mniej sucharowaty Lżej przechodzi
Ale to tylko i wyłącznie mój osobisty czytelniczy odbiór tu i teraz
Bardzo dobry wiersz
Pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Piękne ciało  Morze wspomnień    Ostatni pocałunek  Chłód jesieni    Jej nagie piersi  Prezent od Boga     
    • @Kwiatuszek ostatnio sypiam na podłodze i tak mi dobrze, kołderka nie to, co koc.
    • Pamiętasz to moje nocne misterium? Wtedy, kiedy płonące świece wzniecały poblask jaskrawy. Skrzydlate momenty na suficie, na płaszczyznach porzuconych rzeczy. Teraz już wiem, że ta moja próba przejścia przez ścianę miała na celu dosięgnąć gwiazdy, kiedy stałem w kącie pokoju, przywierając ustami do zimnego tynku.   Szeptałem. Recytowałem słowa tajemne.   Wtedy. I wtedy…   Za oknami szeleściły liście oschłej topoli, kasztanu… Za oknami otwartymi na przestrzał. W ogromnym przeciągu, co się wspinał z krzykiem po ornamentach tapet..   I byłem blisko zrozumienia. I byłem blisko… Blask olśniewał mnie coraz większy. Ten migoczący blask nieznanej natury.   Wiesz... Nie. Nic nie wiesz.   Bo i co masz wiedzieć? Wtedy, kiedy czekałaś długo na nic. Na dworcu, tuż po odjeździe ostatniego pociągu. Czekałaś na mnie. Wiatr zakręcał i gwizdał. I tak jak teraz tarmosił poluzowanymi blachami parapetów. Zacinały ostre krople deszczu…   Z megafonów płynęły enigmatyczne dźwięki jakiejś nadawanej nie wiadomo skąd transmisji.   To nadaje wciąż sygnał. To wysyła w eter zaszyfrowaną wiadomość, której sensu nie sposób zrozumieć. Wtedy i teraz. Tylko, że wtedy nie przyszło nam to do głowy. Nam? Przecież nie ma nas. I chyba nigdy nie było…   A jeśli byliśmy, to tylko we śnie. Razem, gdzieś trzymając się za ręce. Raz. Jeden, jedyny. Albo i niezliczoną ilość razy.   Wiatr szeleści liśćmi topoli. Teraz, kiedy jest bardzo zimno. Skrzypią konary. A więc to już tak późno? Nocne obrazy jak dym z łęciny płyną…   Nie. To już przecież było poprzednim razem. W innym życiu, w innym wierszu… Bądź w innym...   A teraz?   Co z nami będzie? Jeśli w ogóle cokolwiek było.   Światłość wiekuista przemierza otchłań czasu. Wieczność całą. I wywija się z gałęzi topoli księżycowym sierpem.   I ten szelest skrzydlaty wznieca kurz, ten śpiew słowiczy. Aż wzrusza czarną sadzę w kominie, przysiadając na krawędziach pustych krzeseł jak jakiś zbłąkany kaznodzieja. Jak ten blask na dębowych klepkach podłogi. Na fornirze szafy. Na lakierze...   Na jawie? We śnie? Coś pomiędzy…   Coś jak kształt jakiś spętany cieniem mojej własnej ręki, kiedy się przebudzam, otwierając zlepione maligną oczy, próbując to pochwycić w jakimś nagłym przypływie zadziwienia.   Nie. Nie przebudzam się wcale. Przecież ja nie śpię. Spójrz! Mam otwarte oczy!   I nigdy nie spałem. Podczas gdy ty, śpisz snem twardym jak przydrożny kamień. Omszony...   Jeśli w ogóle tu jesteś. Jeśli w ogóle tu kiedykolwiek byłaś.   Co z nami będzie?   Albowiem pęd ten rozwiewa włosy. Czyni bruzdy w skibach mokrej ziemi.   Widzisz?   Jaskółki wznoszą się do nieba. Wychodzą naprzeciw tej łunie coraz większej.   Jeśli uderzy w nas świetlista rozpacz zapomnienia, czy będziemy jeszcze?   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-27)        
    • @poezje_krzyczane Dziękuję za pamięć. Tylko tutaj niczego nie ma. Po prawej stronie Twojego postu masz trzy kropki - kliknij tam - następnie w 'usuń' Ja tego nie mogę zrobić, bo to Twój post.
    • Leśmian - Oczy w niebiosach" width="200" data-embed-src="https://www.youtube-nocookie.com/embed/lRCa7uo021U?feature=oembed"> https: //youtu.be/lRCa7uo021U
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...