Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Samotność można w jakimś stopniu łagodzić altruizmem. Wielu samotnych ludzi dokonuje wielkich rzeczy z powodu dojmującej samotności - są liczne takie przykłady w historii, choćby Chrystus, być może, a na pewno św. Franciszek z Asyżu, Matka Teresa z Kalkuty i wielu innych, nie tylk świętych i nie tylko duchownych. Najbliżej szukając: Jurek Owsiak, nielubiany przez egoistyczny kler, podobnie jak Marek Kotański.

Opublikowano

Droga Krysiu a ja tak wybrałam :

Altruista

marazmy śpią twardo
a jednak budzę się
choć drzwi zamknięte
czekam

otworzy okno
na światło

2012-06-15

Warto , a nawet trzeba pokochać , to coś w sobie , aby przekazać je potrzebującym!

Serdeczności!

Hania

Opublikowano

a ja zabieram dla siebie ten fragment:

śpieszę zza chmur
z kromką dobroci
do świata


nie tylko dlatego, że subtelnie wyrażona chęć dawania tego, co najlepsze - najpospolitszym gestem dobroci, tak zwyczajnym jak codzienny chleb... tutaj zawarłaś - moim zdaniem - sedno wiersza. poprzedzone mocnym "ale" - przecież "jestem zadziorna", nie dam się tak łatwo wchłonąć samotności, nie pozwolę smolistym nocom przyćmić mojego słońca.
to ja jestem słońcem! - zdaje się mówić peelka. to ja jestem nadzieją, bo mam w sobie również pozostałe dwie, największe siły - wiarę w człowieka - w jego wyjątkowość, niezastępowalność, oryginalność... i umiłowanie życia.
więc jak mogę pozostać obojętna, gdy wiatr - przyjaciel, moim sprzymierzeńcem - dodaje odwagi... i zza chmur pozwala śpieszyć... do świata, do ludzi, do człowieka - każdego z osobna?


lubię Twoje pisanie :) pozdrawiam Krysiu,
Kinga.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dopowiem ... kiedy człowiek spontanicznie "wybiegnie" do drugiego, by wspomóc, wtedy z radości zapomina, że sam ma problem - z tego nierzadko rodzą się wielkie dzieła miłosierdzia. A dobro? Powraca do darczyńcy jak bumerang. Wiem z autopsji, że to jest b. dobry sposób na samotne życie i antidotum na szczęście.

Dziękuję, Oxy i serdecznie pozdrawiam :)))
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aby umieć kochać innych, trzeba najpierw pokochać siebie takim, jakim się jest. Kiedy w "zdrowy" sposób kocham siebie, wtedy jestem bardziej wyrozumiała na wady bliźnich - nikt z nas nie jest doskonały, więc...lepiej szukać dobra w człowieku niż na oślep "rzucać kamieniem".

Dziękuję za refleksję i serdecznie pozdrawiam :))) Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj Izo. Cieszę się, że właśnie ta fraza do Ciebie przemówiła najbardziej. Napisałam to z pełną świadomością - wciąż doświadczam, że każde trudne "wyzwanie" jest bodźcem do działania. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie podołam, "zaciskam zęby" i nie poddaję się...dzięki temu podniosłam się z łóżka (wbrew medycynie) i już cztery lata normalnie funkcjonuję - otrzymałam "drugie życie", więc mam powód, żeby nim się dzielić z innymi i podnosić ich "z niemocy".

Dziękuję, Izo i serdecznie ściskam :-) Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj StronoMka. Tak. Wyzwania uświadamiają niemoc, ale ...ważne, co z tym zrobię - poddam się czy "wezmę się w garść" i zawalczę..."moc w słabości się doskonali" (św. Paweł).

Dziękuję i serdecznie pozdrawiam :-) Krysia
Opublikowano

świetne, coraz bardziej zaczynam doceniać taką formę jak tutaj
cały tekst trzyma wysoki poziom, bez słabych punktów

,,warto pokochać w sobie,,

samotność można wykorzystać, można skupić się w ciszy i poznać bardziej siebie, by bardzie siebie zaakceptować, okazać dobroć, wyzwania, cel i osiągnięcie go, najtrudniej chyba ściszyć egoizm, uwierzyć w człowieka

bardzo dużo zawarłaś w kilku skromnych słowach, dziękuję i pozdrawiam

Opublikowano

Można wybierać dla siebie ważne wersy, ale nie ma sensu, ponieważ cały wiersz posiada mądry i prawdziwy przekaz.
I to jest prawda, najpierw musimy pokochać siebie takimi jakimi jesteśmy, wtedy inni też nas polubią. Jeżeli my damy coś od siebie inni dadzą nam siebie. Pozdrawiam:)

Opublikowano

... same kobiałki ( i całują się ? ) = będzie padać... chyba - więc wtrącę, a co mi tam...
A oczywiście Krysiu, że ktoś powiedział " im więcej dajesz tym więcej dostajesz - nie było Cię, a teraz się stajesz " ... a dla mnie to jakaś za enigmatyczna ta puenta :)))

Opublikowano

... same kobiałki ( i całują się ? ) = będzie padać... chyba - więc wtrącę, a co mi tam...
A oczywiście Krysiu, że ktoś powiedział " im więcej dajesz tym więcej dostajesz - nie było Cię, a teraz się stajesz " ... a dla mnie to jakaś za enigmatyczna ta puenta :)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ktoś, kto nie akceptuje siebie (łącznie z wadami), ten nie potrafi akceptować innych w myśl "kochaj bliźniego jak siebie samego"; egoizm sam się "ścisza", kiedy pomagając innym, zapominamy o własnych problemach...niejako schodzimy na drugi plan uzdalniając się do czynienia dobra...bezinteresowność wypływa z nas i ogarnia drugiego człowieka - czasami dane nam jest zobaczyć jak ten ktoś staje się coraz lepszy - "wiara w człowieka" umacnia się przez działanie...

cieszę się, że odczytałeś to, co chciałam przekazać...dziękuję :))))

serdecznie pozdrawiam - Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"za enigmatyczna"?

...człowieka

warto najpierw pokochać
w sobie


jeśli będziesz nie cierpiał samego siebie, to innych także nie potrafisz znieść...kochać drugiego jak siebie samego to zaczynać od siebie...a warto :)

dziękuję i serdecznie pozdrawiam :)))
Krysia

ps dobrze, że znów jesteś :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Z pewnością masz rację. Dobra diagnoza. Podpowiesz mi jak sobie z tym poradzić ? 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo ładne 
    • Umysł jest jak zegar co działa pokrętnie: Zegarmistrz nastawił go precyzyjnie Nakierowując jego rytm Ale ten potrafi się zatrzymać I cofać o całe kwartały Lub wybiegać wprzód A nawet symultanicznie wskazywać różne czasy Wbrew racjonalnemu porządkowi. Gdy taki zegar się popsuje Obluzuje w nim jedno koło zębate To nastawić go jest zadaniem siermiężnym: Składaniem mozaiki Bez kompletu elementów Komunikacją przy ciągłym zapominaniu Własnego języka. Możemy poznać każdy szczegół konstrukcji Umieć wyrysować i opisać cały mechanizm Mieć precyzyjne narzędzia A i tak nie umieć przywrócić biegu Wskazówek naszego zegara.
    • @Waldemar_Talar_Talar Za... 4+ Tak piszą pół- klasycy !!
    • dla pani doktor D.                     chodzi normalnie                      o Dominikę.       W poczekalni pachnie lękiem, kawą i lekko zwietrzałą rzeczywistością, którą ktoś chyba rozpuścił w kubku z melisą, żeby pacjenci łatwiej zapomnieli, kim są. Powietrze jest tak ciężkie, że gdybym wziął głębszy oddech, pewnie musiałbym prosić o pozwolenie budowlane. Ciężkie tak, że gdybym kichnął, pewnie dostałbym mandat za naruszenie konstrukcji nośnej rzeczywistości. Siadam na krześle, które skrzypi jak sumienie po długiej nocy. Nad głową plakat: “Twoje myśli – nasza pasja.” Brzmi jak motto piekarni, która wypieka sny na twardo. Wreszcie wchodzi ona, cała złożona z elegancji i chemii mózgowej, z taką kobiecą pewnością ruchu, jakby weszła tu tylko po to, żeby ustawić Wszechświat pod odpowiednim kątem światła. Szpilki w kolorze ust. Usta w kolorze milości. Miłość w kolorze błękitu. Psychiatra. Czarny pas z rozmów trudnych, pół-bogini neuronów, pół-urzędniczka  emocji, człowiek, który nawet cień potrafi zdiagnozować. Patrzy na mnie tak uważnie, jakby próbowała wyłowić moje myśli siatką na motyle, ale taką do połowu gigantycznych, świecących mutantów. - Proszę usiąść,  mówi łagodnie, tak łagodnie, że mam ochotę od razu powiedzieć wszystko, łącznie z tym, że w 2004 ukradłem bratu jogurt i do dziś mnie to męczy jak filozof po nieudanym haiku. I spogląda na mnie zmysłowymi oczami, jakby właśnie otwierała książkę, którą kiedyś napisałem w dzieciństwie, ale zapomniałem ją opublikować. - Co pana sprowadza? Ton jak u egzorcystki, który już wie, że w środku siedzi demon, pije kakao i udaje krzesło. Zaczynam mówić. Słowa wysypują się ze mnie jak klocki Lego, które mają osobny dział w piekle dla dorosłych. Psychiatra notuje. Notuje tak szybko, jakby rysowała mapę mojego kosmosu, ale coraz bardziej jej wychodzi plan ewakuacji. - Widzi pan, mówi po chwili, tu jest lęk uogólniony, tu poczucie winy, tu myśli natrętne, a to… - wskazuje na mój opis życia jak badacz na dziwne znalezisko w lesie - …to wygląda jak opuszczony plac zabaw. Nagle jej oczy błyszczą. Tak błyszczą, jak oczy dentysty, który właśnie znalazł kanał do UNESCO. - Proszę pana… to, co pan ma w tym swoim  umyśle, to jest…fenomen! Nachyla się nade mną jak muzealniczka nad wypchanym mamutem. - Gdybyśmy żyli w średniowieczu, pana lęki byłyby świętymi relikwiami. To jest sztuka! Neuronalny barok! Gotyk rozpaczy! Polifonia paniki ! Ja czuję, że zaraz rozpłaczę się śmiechem albo śmiech rozleje się we mnie jak depresja na promocji. -Musimy zrobić porządek, mówi nagle. Ton jak chirurg, który zaraz wytnie z ciebie cały średniowieczny teatr moralitetów. Wyciąga receptę. Kartkę, która wygląda jak bilet wstępu do lepszego świata, ale bez miejsc siedzących. -  Przepiszę panu coś, co przytuli pana od środka. Serotonina w tabletkach, takie czułe aniołki dla mózgu. Pisze, pisze, pisze, jakby przepowiadała mi los. Jakby wróżyła z farmakologicznej kuli. W końcu patrzy na mnie z uśmiechem, który mógłaby uleczyć pół miasta albo wywołać panikę w drugiej połowie. - Proszę przyjść za miesiąc. Zobaczymy, czy pańska dusza wróciła na swoje miejsce, czy nadal próbuje wynająć mieszkanie gdzieś indziej. Moje myśli... Myśli zaczęły mi się plątać tak dziko, jakby w mojej głowie odbywał się maraton chomików po energetykach, każdy z nich z dyplomem z filozofii i kryzysem egzystencjalnym w łapce. Wychodzę. Korytarz faluje jakby rzeczywistość była dmuchanym materacem nadmuchanym przez poetę z astmą. A ja kołyszę się lekko, jakby sam Wszechświat też brał udział w terapii i dopiero próbował zdecydować, kim chce zostać w przyszłym tygodniu. Zamykają się za mną drzwi gabinetu, a ona już wita następnego pacjenta - z tą samą uwagą i czułością, jak kolekcjoner motyli, który wie, że zaraz zobaczy kolejny piękny, drżący, trochę zniszczony, ale absolutnie niepowtarzalny egzemplarz. Idę dalej korytarzem i czuję, że coś we mnie ucichło - nie zniknęło, ale zmieniło kształt, jakby w środku zgasły ekrany zapowiadające mój prywatny Armagedon.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...