Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

****


Dawid_Piełot

Rekomendowane odpowiedzi

Wokół cisza głęboka,

Noc włazi do oka,

W uchu podmuch czuć,

Napięcie wzmaga już,

Czy to już ta chwila.

Serce szybciej bić poczyna.



Boską dłoń wyginam.

Serca Twego bliżej dopinam,

Bliskości Twej, miłości tej.



Już w objęciach swych Cię mam,

Teraz swoje serce dam.

Przelać w Ciebie upojenie swe,

Coraz bliżej być chcę.



Rozpoczął się akt ten.

Dłonie wyznaczyły delikatny gest,

Stały przewodnikiem uczuć się,

zbliżając serc, jedności dzień.



Usta czuć zaczęły.

Ręce oplatać Ciało poczęły,

Czułość wewnątrz narastała,

I więcej się domagała.



W chwili wzniesienia,

kolejny etap zbliżenia.

Poczułem oddech Twego uniesienia,

Swym ciałem, moje zabrałaś,

I tak ponętnie pojękiwałaś,

Sposób jak na mnie patrzałaś,

Potęgował doznanie duszy mej,

A ja darowałem to samo Twej.



Wzniosłość chwili tej,

do raju doprowadza mnie.

Me serce unosi się,

Wraz z Twoim oplata się.

I wspólnie w tym trwają,

Namiętności nie zabijają,

Wieczności kres pokonają.



By zmysły rozpalić swe ,

przypomnij sobie sen ten.



I zawsze taki sen,

Powtarzaj sobie wten.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...