Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

My zakochani, my niekochani
w smutnych dzieciństwach, w ciężkich młodościach,
zawsze bez taty, często bez mamy,
sami dźwigamy słońca miłości,

które nas gniotą, parzą i puchną,
rosnąc samotnie w ciepło i jasność,
niekiedy kropną, czasem wybuchną,
i wszystko zdmuchną, i nagle gasną!

Bo miłość ślepa jest i zakrywa
obraz prawdziwy, i mgłą omamia,
kłamiąc, że nas się nie da podziwiać,
że nam nie można oddać kochania,

bośmy bezpańscy w domach niczyich,
bośmy od zawsze byli za starzy,
ciągle za mali i za niemili,
by wierzyć, marzyć, by się odważyć.

Więc awantury robimy o nic,
bierzemy ufność za złą monetę,
myśląc, że wiecznie nas zdrada goni,
że sny fałszywe i gesty nie te,

więc zaćmiewamy słońca, marzenia,
wdeptując w błoto podejrzeń z lękiem,
bo tak nam trudno uwierzyć, że nas
spotkało wielkie, prawdziwe szczęście.

Wrzesień 2012 r.

Opublikowano

Oxyvio , czytam wzruszona!

Poruszyłaś , najczulsze struny moich emocji !
Ne przytoczę, bo każda zwrotka niesie ogromny ładunek pięknych , wrażliwych doznań!
No i punta powala!
Serdeczności!
Hania

Opublikowano

Wiersz czyta się w fajnym tempie, jak zwykle zachwycasz mnie swoim warsztatem Oxi.
To jest prawdą, że trudno jest nam uwierzyć w to, że może nas spotkać prawdziwe szczęście, fakt, że tego szczęścia w życiu, to jak na lekarstwo.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Oksywio,
Jak bardzo, bardzo prawdziwy jest Twój wiersz! Nasze dzieciństwo, wczesne przezycia i uprzedzenia to matryca którą nosimy w sobie całe zycie. Jestesmy nieufni i tylko wyczekujemy na cios, bo zgodnie z zalożeniem (naszym durnym i przetestowanym przecież wielokrotnie) ten cios wczesniej czy później musi nadejśc....
Dwie ostatnie zwrotki to majsersztyk. Bardzo trafił do mnie Twój wiersz! O kunszcie i płynności juz nie wspomnę.
Pozdrawiam z troche smutna refleksją nad Twoim pisaniem i nie tylko
Lila

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję, Haniu, za Twoje entuzjastyczne wzruszenie! Bardzo jesteś miła i kochana! Przeceniasz mnie w sposób oczywisty, ale to jest szalenie miłe dla mnie! ;-)))
Buziaki. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No właśnie. Nie można,. Szczęście można zbudować tylko na całkowitym zaufaniu. Ale niektórzy nie potrafią go już w sobie wykrzesać - i to się nazywa potocznie "zabiciem duszy". Strasznie smutne zjawisko.
Dziękuję Ci za miły wpis, cieszę się, że zrobiłam wrażenie wierszem. :)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo serdecznie Ci dziękuję za te miłe słowa. :)
Tak, trudno nam uwierzyć w szczęście - i dlatego często go nie dostrzegamy albo po prostu niszczymy, bo uznajemy je za fałszywkę - to jest lęk przed ponownym, kolejnym rozczarowaniem. Dlatego właśnie tego szczęścia jest tak mało.
Pozdrawiam. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Emanuelu, jaki fajny wiersz na moja cześć! Dziękuję najserdeczniej! :)))
A co do lęków w miłości - tak, one są naturalne i każdy je przeżywa na pewnym etapie uczuć (te pytania i rozterki: czy ona mnie naprawdę kocha? czy mnie nie rzuci? czy to prawdziwe uczucie? czy to nie jest interesowność? itp., itd.) - ale oby te lęki nie były tak silne, żeby wszystko zniszczyć, bo niestety tak często bywa.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Ci serdecznie za miłe słowa, Waldemarze! Cieszę się, że wiersz odzwierciedla Twoje odczucia i trafił w Twoje doświadczenia - to najlepsza nagroda za wiersz!
Fajnie, że wpadłeś do mnie, dawno Cię nie było. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Lilko droga, jak ja się cieszę Twoją pochwałą i głębokim zrozumieniem wiersza! I tym, że wywołał w Tobie uczucia i refleksje. O to przecież chodzi autorom! :)
Wszystko to racja, co piszesz, niestety - bardzo to smutne; to dlatego tyle jest nieudanych związków.
Ale nie musi tak być. I wiele jest przecież także kochających się par, kochających się przez całe życie. A lęki w pierwszym etapie zakochania są rzeczą naturalną, i tylko od nas zależy, czy je odważnie przezwyciężymy i przeczekamy, aż przestaną nas wreszcie prześladować, czy stchórzymy i zniszczymy miłość z byle powodu lub bez powodu.
Serdeczności. :)
Opublikowano

Treść wiersza bardzo ładnie zamyka się w tytule... opisałaś prawie kilka "pokoleń", z wieloma obrazami zgadzam się.
Miłość rzeczywiście bywa ślepa i zbyt wiele idealizuje. Dobre określenie.."bośmy bezpańscy w domach niczyich".. a
.. "by wierzyć, marzyć, by się odważyć".. może być tylko zachetą, żeby jednak.. chyba warto.!
Zachowałaś układ 5/5, ale dla zachowania ogólnej "czystości wizualnej", możnaby zrezygnować z niektórych "i", np. tu..
"obraz prawdziwy, i mgłą omamia".... poza tym, w I-szej, za.. "ciężkich".. wolałabym.. szarych młodościach..
Określenie.. "zawsze".. bez taty zawęża nieco, nie lepiej, często.? nawet, jesli powtórzy się.
II-ga.. "rosnąć samotnie w ciepło i jasność".. hmm, wiem, co miałaś na mysli, ale jednak, hmm..
Nie podoba mi się określenie.. "i za niemili".. tu naprawdę możnaby coś innego.
Oxyvio, po czytaniu jedno jest dla mnie najważniejsze, żeby nie zaćmiewać marzeń, bo nigdy nie wiadomo,
kiedy trafi do nas prawdziwe szczęście. Pomimo drobnych uwag, odbieram wiersz pozytywnie.
Pozdrawiam... :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nato Droga, dziękuję za wnikliwą analizę i skrupulatność, a także za podobaśkę i bardzo dobrą interpretację wiersza.
Nie będę odpowiadać na wszystkie Twoje propozycje (wybacz), bom nieprzytomna już dzisiaj, ale na jedno odpowiem: w moim wierszu ta "ślepa" miłość wcale nie idealizuje, tylko przeciwnie - widzi same negatywy, jest pełna lęków, podejrzeń, ciągle gotowa do odwrotu - jest zaślepiona lękami, które biorą źródło we wcześniejszej traumie. Tak, jak u Okudżawy w "Trzech miłościach":

...a ta trzecia jak tchórz
w drzwiach przekręca klucz
i walizkę ma
spakowaną już...


Co do pozostałych Twoich uwag - nie lekceważę ich, przejrzałam wiersz, przemyślałam je wszystkie. Ale po prostu mamy zupełnie inny sposób wysławiania się oraz stosujemy inną poetykę. I tyle. :)
Serdeczności, Nato.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo ładne 
    • Umysł jest jak zegar co działa pokrętnie: Zegarmistrz nastawił go precyzyjnie Nakierowując jego rytm Ale ten potrafi się zatrzymać I cofać o całe kwartały Lub wybiegać wprzód A nawet symultanicznie wskazywać różne czasy Wbrew racjonalnemu porządkowi. Gdy taki zegar się popsuje Obluzuje w nim jedno koło zębate To nastawić go jest zadaniem siermiężnym: Składaniem mozaiki Bez kompletu elementów Komunikacją przy ciągłym zapominaniu Własnego języka. Możemy poznać każdy szczegół konstrukcji Umieć wyrysować i opisać cały mechanizm Mieć precyzyjne narzędzia A i tak nie umieć przywrócić biegu Wskazówek naszego zegara.
    • @Waldemar_Talar_Talar Za... 4+ Tak piszą pół- klasycy !!
    • dla pani doktor D.                     chodzi normalnie                      o Dominikę.       W poczekalni pachnie lękiem, kawą i lekko zwietrzałą rzeczywistością, którą ktoś chyba rozpuścił w kubku z melisą, żeby pacjenci łatwiej zapomnieli, kim są. Powietrze jest tak ciężkie, że gdybym wziął głębszy oddech, pewnie musiałbym prosić o pozwolenie budowlane. Ciężkie tak, że gdybym kichnął, pewnie dostałbym mandat za naruszenie konstrukcji nośnej rzeczywistości. Siadam na krześle, które skrzypi jak sumienie po długiej nocy. Nad głową plakat: “Twoje myśli – nasza pasja.” Brzmi jak motto piekarni, która wypieka sny na twardo. Wreszcie wchodzi ona, cała złożona z elegancji i chemii mózgowej, z taką kobiecą pewnością ruchu, jakby weszła tu tylko po to, żeby ustawić Wszechświat pod odpowiednim kątem światła. Szpilki w kolorze ust. Usta w kolorze milości. Miłość w kolorze błękitu. Psychiatra. Czarny pas z rozmów trudnych, pół-bogini neuronów, pół-urzędniczka  emocji, człowiek, który nawet cień potrafi zdiagnozować. Patrzy na mnie tak uważnie, jakby próbowała wyłowić moje myśli siatką na motyle, ale taką do połowu gigantycznych, świecących mutantów. - Proszę usiąść,  mówi łagodnie, tak łagodnie, że mam ochotę od razu powiedzieć wszystko, łącznie z tym, że w 2004 ukradłem bratu jogurt i do dziś mnie to męczy jak filozof po nieudanym haiku. I spogląda na mnie zmysłowymi oczami, jakby właśnie otwierała książkę, którą kiedyś napisałem w dzieciństwie, ale zapomniałem ją opublikować. - Co pana sprowadza? Ton jak u egzorcystki, który już wie, że w środku siedzi demon, pije kakao i udaje krzesło. Zaczynam mówić. Słowa wysypują się ze mnie jak klocki Lego, które mają osobny dział w piekle dla dorosłych. Psychiatra notuje. Notuje tak szybko, jakby rysowała mapę mojego kosmosu, ale coraz bardziej jej wychodzi plan ewakuacji. - Widzi pan, mówi po chwili, tu jest lęk uogólniony, tu poczucie winy, tu myśli natrętne, a to… - wskazuje na mój opis życia jak badacz na dziwne znalezisko w lesie - …to wygląda jak opuszczony plac zabaw. Nagle jej oczy błyszczą. Tak błyszczą, jak oczy dentysty, który właśnie znalazł kanał do UNESCO. - Proszę pana… to, co pan ma w tym swoim  umyśle, to jest…fenomen! Nachyla się nade mną jak muzealniczka nad wypchanym mamutem. - Gdybyśmy żyli w średniowieczu, pana lęki byłyby świętymi relikwiami. To jest sztuka! Neuronalny barok! Gotyk rozpaczy! Polifonia paniki ! Ja czuję, że zaraz rozpłaczę się śmiechem albo śmiech rozleje się we mnie jak depresja na promocji. -Musimy zrobić porządek, mówi nagle. Ton jak chirurg, który zaraz wytnie z ciebie cały średniowieczny teatr moralitetów. Wyciąga receptę. Kartkę, która wygląda jak bilet wstępu do lepszego świata, ale bez miejsc siedzących. -  Przepiszę panu coś, co przytuli pana od środka. Serotonina w tabletkach, takie czułe aniołki dla mózgu. Pisze, pisze, pisze, jakby przepowiadała mi los. Jakby wróżyła z farmakologicznej kuli. W końcu patrzy na mnie z uśmiechem, który mógłaby uleczyć pół miasta albo wywołać panikę w drugiej połowie. - Proszę przyjść za miesiąc. Zobaczymy, czy pańska dusza wróciła na swoje miejsce, czy nadal próbuje wynająć mieszkanie gdzieś indziej. Moje myśli... Myśli zaczęły mi się plątać tak dziko, jakby w mojej głowie odbywał się maraton chomików po energetykach, każdy z nich z dyplomem z filozofii i kryzysem egzystencjalnym w łapce. Wychodzę. Korytarz faluje jakby rzeczywistość była dmuchanym materacem nadmuchanym przez poetę z astmą. A ja kołyszę się lekko, jakby sam Wszechświat też brał udział w terapii i dopiero próbował zdecydować, kim chce zostać w przyszłym tygodniu. Zamykają się za mną drzwi gabinetu, a ona już wita następnego pacjenta - z tą samą uwagą i czułością, jak kolekcjoner motyli, który wie, że zaraz zobaczy kolejny piękny, drżący, trochę zniszczony, ale absolutnie niepowtarzalny egzemplarz. Idę dalej korytarzem i czuję, że coś we mnie ucichło - nie zniknęło, ale zmieniło kształt, jakby w środku zgasły ekrany zapowiadające mój prywatny Armagedon.            
    • @Berenika97   Droga Bereniko.   już za późno;)   napisałem.   jutro wkleję:)   i już się proszę nie denerwuj:)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...