Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

więc budowałam z mostów słowa
albo odwrotnie nie pamiętam
a rzeka koniec końców wiła
co dzień po nowych się zakrętach

nie żałowałam nie wymawiam
pomimo brzegów niewiadomych
bo każdą trudność coraz mocniej
spajał natychmiast nowy pomysł

aż dnia pewnego wiosennego
rozlała się bezkresnym morzem
fala przyniosła butelczynę
lecz ile mostów do niej włożę

Opublikowano

Bardzo wieloznaczny wiersz. Mnie się skojarzył z alkoholiczką, która po prostu nie dała sobie rady z problemami - z rzeką życia - i uciekła w butelkę.
Piękny wiersz, oczywiście, jak to Twoje wiersze, Ala.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Asiu, rozkładasz wiersza na czynniki pierwsze :)
Pisząc, miałam na myśli rodzaj komunikacji, kiedy już wszystkie sposoby zawiodły.
Twój trop również nie jest pozbawiony sensu.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję :)
Opublikowano

A ja odbieram ten wiersz jeszcze inaczej, mianowicie rozumiem go tak - Pewna pani pisała sobie wiersze, początki nie były łatwe, lecz w głębi duszy wiedziała że robi to coraz lepiej,czuła że się rozkręca.. aż w końcu doszła do perfekcji, mnóstwo fantastycznych pomysłów zalewało jej głowę..Nie wiedziała tylko czy temu podoła, czy da rade to konstruktywnie wykorzystać.... wiem że ta interpretacja jest błędna, "ale przecież ludzie zawsze widzą w wierszach to, co chcą widzieć" Wybacz mi Alu moje wypaczone poczucie humoru, ale Z TAKIMI PIEKNYMI WIERSZAMI, WYNOCHA DO DZIAŁU DLA "WPRAWIONYCH POETÓW" pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj Emanuelu.

Twoja interpretacja jest raczej inna, lub dodatkowa, w dodatku pochlebia mi, dziękuję :)
Jeśli moje wiersze są w złym dziale, niechaj przeniesie je Administrator portalu, sama nie będę wyżej właziła na grzędę i nazywała samowolnie 'wprawną'
Dobrze mi tu i tyle.

Pozdrawiam serdecznie :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj Emanuelu.

Twoja interpretacja jest raczej inna, lub dodatkowa, w dodatku pochlebia mi, dziękuję :)
Jeśli moje wiersze są w złym dziale, niechaj przeniesie je Administrator portalu, sama nie będę wyżej właziła na grzędę i nazywała samowolnie 'wprawną'
Dobrze mi tu i tyle.

Pozdrawiam serdecznie :)
Wiesz, to był tylko żarcik, szczerze wolę "dział dla początkujących" bo tutaj poeci mają w sobie więcej pokory i ogólnie tu są piekniejsze wiersze, o wiele piękniejsze:) To był po prostu głupi żarcik, nie uciekaj stąd kochana!!!
Opublikowano

Tak jest w życiu, kombinujemy, kombinujemy, próbujemy wszystko spiąć, ale nie zawsze się udaje i wreszcie popadamy w bezradność i bezsens, chociaż często potem wychodzimy znowu obronną ręką.
To tak jak ze zbyt małą kołdrą, ciągniemy, ciągniemy a ona ciągle nie otula tak jak trzeba. Bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Asiu, rozkładasz wiersza na czynniki pierwsze :)
Pisząc, miałam na myśli rodzaj komunikacji, kiedy już wszystkie sposoby zawiodły.
Twój trop również nie jest pozbawiony sensu.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję :)
W każdym razie Peelka została nabita w butelkę i można to odnieść do bardzo różnych sytuacji w życiu. I dobrze! :)
Opublikowano

Alicjo,
Wiersz w stylu klasycznym i eleganckim. Naprawde coraz bardziej lubie takie wiersze. Im więcej jest tych dziwnych i niezrozumiałych.
Interpretacji pod Twoim iwerszem bez liku, jednak mi kojarzy sie butelka z wyrzucona na brzeg wiadomością. Niewesołą, ktorej nie można ścisnąc, skondensowac i z powrotem włożyc do butelki.
Jakkolwiek nie patrzeć na Twój wiersz, jest on bardzo ładny.
Pozdrawiam
Lilka

Opublikowano

Bardzo podobają mi się dwa pierwsze wersy, Alicjo. Uznałbym je co najmniej za odkrywcze. Jakoś tak egzystencjalnie jestem dzisiaj nastrojony, z puenty wyciągam sobie refleksję o ułomności naszych wszystkich tutaj dreptań i o tym jak niewiele kiedyś nam będzie potrzeba z tego co tutaj. Pozdrawiam ciepło :)

Opublikowano

Alicjo, pierwsze dwa wersy są takie bogate! rozjaśniają przesłanie wiersza. dobrego wiersza, bo oprócz zgrabnie przedstawionej treści, forma z niedokładnym rymem oddaje nastrój "naturalności" wypowiedzi. rytmiczny jest Twój wywód, o życiu płynącym wartkim strumieniem, pomiędzy mostami porozumień lub... braku więzi.
słowo spaja, jednoczy, łączy albo odwrotnie: dzieli, przecina, odwraca bieg... można w nich zawrzeć wszystko lub nic, ocalić lub zabić, gdy nurt niebezpieczny.
jeśli nie braknie zapału, by "budować", życie - mimo znaków zapytania - zamknie się w łagodnych brzegach. wszystko, co nowe - niespokojne, nieznajome, nieodgadnione, dalekie, tajemnicze - może przybrać taką właśnie formę, wtopić się w bezkresne morze, które "wyniosło" tę nieokreśloność na falach... jedna tylko rzecz warunkuje możliwość - most musi być trwały i bezpieczny, jak "dane słowo", nie rzucone na wiatr...

Alicjo, odnajduję w Twoim wierszu klimat, który bardzo mi odpowiada, dzięki czemu czytam z przyjemnością i wracam tutaj kolejny raz.

serdecznie pozdrawiam,
Kinga.

in-h.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Lilko,

Mój wiersz i ja niezmiernie cieszymy się z Twoich odwiedzin i miłego komentarza :)

Kiedy razu pewnego piorun strzelił (albo co inszego) we wszystkie poczty i telefony, został jeden jedyny sposób na przekazanie wieści, list w butelce.
W moim maleńkim świecie, który stworzyłam w tym wierszu, właśnie coś takiego się wydarzyło.

Serdeczności i ukłony :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Andrzeju :)
Twój komentarz ucieszył mnie potrójnie!

Raz - nowy czytelnik zajrzał w moje progi

Dwa - spodobały Ci się szczególnie dwa pierwsze wersy.
Bardzo to dla mnie ważne, ponieważ pierwszy komentator postawił w wątpliwość
sens tej zwrotki i już sobie pomyślałam, że może ma rację.
A ja upinałam tę myśl jak materię dość mozolnie, żeby wyrazić ją najprecyzyjniej.

Trzy - Pozostawił Cię w refleksyjnym nastroju, zatem spełnił swoją misję.


Pozdrawiam cieplej :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kingo - jak ja lubię czytać Twoje komentarze. Zawsze masz tyle do powiedzenia w miły i taktowny sposób. Trochę Ci tego zazdroszczę. Ale zaraz na usprawiedliwienie tłumaczę, że to zazdrość twórcza, nie jakaś tam zawistna, broń mnie Panie :)

Z sercem na dłoni - pozdrawiam :)


Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.
    • Witam - super - lubię takie klimaty -                                                                    Pzdr.
    • Witam - lubię takie wiersze - super -                                                                   Pzdr.uśmiechem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...