Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Bajka o wzorze na prędkość


Krzysztof_Kurc

Rekomendowane odpowiedzi


może się zdarzyć że ktoś oszczędny
znajdzie sposób na ukrócenie marnotrawstwa

poleci z żaroodpornymi robotami
montować szyber w najbliższej nam z gwiazd

na ziemi umrą elektryczne dusze
morze zacznie wysiadywać bursztynowe zbuki

jest jednak nadzieja że to nie nastąpi
wcześniej niż po ośmiu minutach świetlnych
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest bajka. To konfabulacja (nie chcę Cię obrazić, broń Boże!:-))

Szyber w Słońcu dzięki robotom? Nawet żaroodpornym?

W morzu bursztynowe zbuki?

Osiem minut świetlnych?

Te przepisy na ukrócenie marnotrawstwa mają się nijak do praw fizyki. Mają się nijak do poezji.

Twoje liczby, Krzyśku, mają się nijak do czegokolwiek. Daruj. To nie jest dobry wiersz.
Cyfrowe symbole niczego nie poetyzują.

A mogło być tak pięknie. Bo zamysł znakomity!

Na pewno mylę się i coś pokręciłam. Wybacz...
Serdeczności. E.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To bajka, z łaciny - fabulari - mówić, bajać, więc ta konfabulacja ma rację bytu. Prawa fizyki w bajkach nie mają znaczenia, zwłaszcza te ziemskie prawa fizyki. Byłem słaby z matematyki, z języka rodzimego również. :)))
Pozdrawiam kkk
Osiem minut świetlnych, mniej więcej do słońca.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To bajka, z łaciny - fabulari - mówić, bajać, więc ta konfabulacja ma rację bytu. Prawa fizyki w bajkach nie mają znaczenia, zwłaszcza te ziemskie prawa fizyki. Byłem słaby z matematyki, z języka rodzimego również. :)))
Pozdrawiam kkk
Osiem minut świetlnych, mniej więcej do słońca.



Osiem minut z kawałkiem nie przekonuje mnie do wiersza:-)

I co ja mam z tym zrobić?
Jakoś nie potrafię Cię wyczuć, ale to oczywista, mój problem:-). Jeszcze sobie pomyślę....

Serdeczności. Elka.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzi nie ma Są jak widmo  Iluzja otoczenia    Zlepek pustej idei i pragnienia  Eksponują pożądają łakną Lecz odpowiedź jest im obca   Wszyscy zmierzają do jednego kopca Gubią się w krokach tańcu pożogi Nikt nie dzieli na czworo przestrogi   Jak pies posłuszny  Każdy do jednej nogi Wszyscy kroczymy do naszych mogił
    • wielkie poruszenie cyrk dzisiaj przyjeżdża wszyscy się szykują bo będzie iluzjonista on z natury smutny i nie wierzy w cuda ani w moc iluzji ma już dość wszystkiego dobrze wie że fikcja bilety wyprzedane widowiska nie ma teraz się zastanawia czym publiczność zajmie nikt by nie uwierzył widząc go jak myśli że każdy artysta
    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...