Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

(z poprawkami)


Pracowała w hipermarkecie. Przez cały czas siedziała na tyłku i wybijała ceny. I tak przez osiem godzin. Nawet kiedy się jej chciało do toalety, to musiała dzwonić do kierowniczki i prosić ją o pozwolenie. W ciągu dnia mogła wyjść jedynie góra trzy razy i tylko na pięć minut. O przerwach obiadowych już dawno zapomniała. Kiedyś do jej uszu dotarł strzępek rozmowy, jak pewnej kasjerce, która za często opuszczała swoje stanowisko, wysunięto propozycję, aby zdecydowała się na kupno pieluch dla starszych ludzi i po prostu w nie się wypróżniała. Dziewczyna nie zgodziła się. Następnego dnia wyleciała.
Nie znosiła sklepu. Nie lubiła pieniędzy. Nienawidziła ludzi. Ale kogo to interesowało? Każdy wymagał od niej, aby z uśmiechem przez kilka godzin obsługiwała klientów. I ciągle te pretensje, zaczepki. Jedne bywały nawet miłe. Czasami ktoś dobrowolnie się do niej uśmiechnął. Niektórzy mówili: „Dzień dobry”, ale to naprawdę należało do rzadkości. Przeważnie zdarzały się osoby, które coś wrzeszczały i miały pretensję, że wartość danego produktu jest za wysoka, że w innym markecie takie rzeczy są dużo tańsze, że cena po raz kolejny została zmieniona. Krzyczały coś, złościły się, targowały. I tak codziennie. Bez zmian. Bez nadziei. Bez wiary.
Kiedyś miała więcej siły w doszukiwaniu się we wszystkim pozytywnych stron. Teraz nic nie widziała dobrego. Wypalona wewnętrznie stała się zwykłą maszyną, która bezmyślnie wypełniała swoje obowiązki. Nawet słowa trzy letniego dziecka: „ Mamuś śpójś na tą panią. Ale ona jest śmutna. Nawet się nie poruśa”, nie zmusiły ją do jakiejkolwiek zmiany. Tkwiąc w tym nieustannym letargu, każdego dnia jeszcze mocniej zapadała się w swojej ciemnej norze, zakopując przy tym resztki, jakie pozostały z jej marzeń. A marzenia miała piękne...młodzieńcze....szczęśliwe....
- Nie, nie, trzeba skupić się na tym, co teraz robię, bo klient jakoś podejrzliwie patrzy. Mam nadzieję, że się nie pomyliłam. Byłaby afera.


Zawsze pod koniec każdego miesiąca jeździła do swojej ulubionej księgarni o wdzięcznej nazwie „Poemat”. Na widok ogromnych regałów wypełnionych po same brzegi wspaniale wydanymi tomami opowiadań, wierszy, rozpraw naukowych, ogarniały ją stale te same dreszcze podniecenia. Wszystkie te dzieła były dla niej cenne. Wśród książek czuła się jak dziecko, które w zetknięciu z nimi zapominało o całym świecie. Gdyby nie one, dawno już by zatraciła się w swojej rozpaczy, a tak....
- Dobry wieczór Angeliko – przywitał ją stary sklepikarz
- Dobry czy niedobry, ale wieczór – odparła bez wyrazu, oglądając się dookoła. - Czy coś przyszło nowego?
- Muszę ciebie zmartwić, ale niestety nie. Nowa dostawa będzie dopiero w piątek.
- Szkoda- zasępiła się Angelika – A ja już nastawiłam się na nowe zdobycze… Cóż w takim razie dzisiaj poszperam trochę w psychologii, przecież nie mogę wyjść stąd z pustymi rękami.
Podeszła do stojącej z boku szafki i zaczęła swoje poszukiwania, oddając się temu zajęciu w wielkim skupieniu. Nagle przez przypadek potrąciła książkę, która z impetem upadła na ziemię. Ku jej zdumieniu okazało się, że było to Pismo Święte. Zaskoczona faktem, że nie powinno się znajdować wśród psychologicznych dzieł, z czystej ludzkiej ciekawości otworzyła je i przeczytała wybrany przez siebie fragment. Kiedy skończyła, poczuła, że brakuje jej tchu, i że musi w tej chwili stąd wyjść. Jak najszybciej. Już. Teraz.
Bez zastanowienia wybiegła z księgarni, sprawiając że zaskoczony sklepikarz jej dziwnym zachowaniem, podszedł do miejsca, w którym jeszcze minutę temu stała ta intrygująca kobieta. Zauważył na ziemi Pismo Święte. Schylił się z trudem i spojrzał na otwartą stronę. Przez jakiś czas lustrował ją bardzo uważnie, ale niestety nic tam nie znalazł interesującego. Lekko zdziwiony zamknął je z wielkim nabożeństwem i wzruszając ramionami w geście niewiedzy, powrócił do swoich codziennych zajęć.

Biegnąc całą drogę do domu, dziwiła się sobie, iż nie umiała zapomnieć o tym, co niedawno przeczytała. Zaniepokoiło ją to, ponieważ zawsze z wielką łatwością przychodziło jej wyrzucanie z umysłu niepotrzebnych myśli. Ale nie tym razem. Te słowa miały jakąś niewytłumaczalną władzę, a ich moc zniewalała Angielkę do tego stopnia, że nie potrafiła im się oprzeć.
Kiedy wreszcie dotarła do swojego mieszkania, szybko otworzyła drzwi i z wielką ulgą weszła do środka. Obejrzała się z niepokojem dookoła, jakby spodziewała się kogoś bliskiego. Niestety była sama. Tego wieczoru Angelika umyła się szybciej niż zawsze i poszła spać z nadzieją, że następnego dnia wszystko powróci do normy.
Jednakże noc okazała się ciężka i o czwartej rano nie miała już siły, aby dalej leżeć. Wstała z łóżka. Podeszła do okna, za którym jeszcze panowała nocna nostalgia i nagle nie wytrzymując, dała upust swoim tłumionym emocjom. Szlochała dotąd, aż w końcu zrozumiała, że tak naprawdę mimo wielkiej wzgardy do życia, jakie prowadziła, nie zrobiła nic, by je zmienić. Nie uczyniła nawet najmniejszego kroku, aby bronić swoich przekonań. Była zbyt dużym tchórzem i dlatego każdego dnia przeobrażała się w wielką bryłę lodu. Natomiast ból i cierpienie to kara za brak wiary w swoje marzenia.
Kiedy tak stała nieruchomo przy oknie, a po jej twarzy spływały łzy goryczy, spojrzała w niebo i wyszeptała głosem pełnym rozpaczy:
- Boże, nie mam już wiary. Nie chce mi się żyć. Proszę Cię, błagam daj mi jakiś znak. Wskaż drogę. Daj mi odwagę. Siłę, by walczyć… Pomóż mi!
Następnego dnia pierwszy raz od pięciu lat nie poszła do pracy, nie zawiadamiając nikogo. Pierwszy raz od pięciu lat poczuła malutką iskierkę istnienia. Pierwszy raz od pięciu lat miała w nosie konsekwencje i wreszcie bez powodu się uśmiechnęła, spoglądając na siebie w lustrze.


„ (...) Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (...)"

Ewangelia wg Św. Łukasza 11, 9-11

Opublikowano

Witam serdecznie!

Zdaję sobie sprawę, iż to opowiadanie nie jest ani wybitne ani orginalne. Jednakże wystawiłam je dlatego, by usłyszeć od Państwa wskazówki nad czym powinnam popracować i czy w ogóle warto...?

Jestem muzyczką i piszę dla siebie, ale w tym co robię, pragnę się rozwinąć, a nie udowadniać całemu światu, że jestem doskonała i nie muszę ćwiczyć, bo słowa same przelewają się na papier. Wiem ,że każda twórczość artystyczna wymaga mozolnej pracy, na którą jestem gotowa, ale od czasu do czasu ważne są praktyczne uwagi, które ukierują mnie na właściwe tory.
Dlatego pragnę dowiedzieć się od innych, co powinnam zrobić, by pisać lepiej, ciekawiej i przyjemniej...:). Każdy ma szansę, ale nie każdy posiadą tę wiarę i zawziętość jaką prezentował Martin Eden.

Czekam na odpowiedzi.

Martencja

Opublikowano

Witam również.
Rad i wskazówek praktycznych niestety nie udzielę, bo się na tym nie znam. Wypowiem się z pozycji szarego czytelnika. I ta szara pozycja mówi mi, że jak się znajdzie ciekawy temat, to wszystko pójdzie już z górki. Tu niestety brakuje czegoś, co by zaciekawiło. Oczywiście są też pewne plusy - rzecz napisana zgrabnie (bardzo cieszy niemal brak błędów, od razu przyjemniej się czyta).
A, naturalnie nie mogę zapomnieć o jednej z istotniejszych kwestii - mam wrażenie, że Autorka ma szansę pisać o tematach rzadziej podejmowanych na tym forum. Szczerze życzę powodzenia i czekam na kolejne utwory.
Pozdrawiam
MZ

Opublikowano

Początek zdecydowanie na TAK, potem gorzej. Proszęnie zmieniać czasu ... cały czas robi coś w czasie przeszłym, aż tu nagle "nie widzi"... a potem znow przeszly. Wyjasnienie strasznie proste. Już myślałem, że jakiś mało znany cytat albo apokryf, a tu bęc... Proponuję popracować nad dialogiem i wymyślić lepszą puentę i będzie cacy. Nie powiem, że się znam, ale zaproponować przecież mogę... Martin Eden potrzebny każdemu z nas :))) A jeszcze lepiej sam London...

Opublikowano

Wydawało mi się, że uporałam się z tymi zmianami czasu (w poprzednim opowiadaniu, także miałam ten sam zarzut...), a jednak pomyliłam się. Poprawię te usterki przy najbliższej okazaji...

Natomiast, co do cytatu...hm...będzie ciężko, ale spróbuję, może się uda, w końcu
"szukajcie a znajdziecie".... I postaram się wreszcie zaciekawić...

I oczywiście bardzo dziękuję za szybką reakcję, ale to jest tak oczywiste, że nie powinnam o tym pisać :) hi,hi

Pozdrawiam
MM

Opublikowano

Ja też niedawno zadebiutowałem w tym serwisie i również przeżywam rozterki. Twoje opowiadanie mi się podoba, a co do cytatu- to moim zdaniem- dobrze wybrałaś. Musi być mocne, skoro tak podziałało na tę dziewczynę, choć utrata przytomności, to chyba przesada. Za chwilę dozna objawienia i rozpocznie pogaduszki z Matką Boską.

Opublikowano

Poprawiłam opowiadanie (wyrzuciłam tę utratę przytomności, również i mnie jakoś drażniła :)), ale cytat pozostał, ponieważ przeczytałam całe Pismo Święte ... :) ...i nic nie znalazłam odpowiedniego. Mogłabym z niego ewentulanie zrezygnować, ale czy miałoby to sens?

MM

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...