Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

energicznie ruch i odruch
bez pamięci co dzień w ciemno
to samo zadanie

już ulice pojaśniały
uśmiech ludziom oczy mruży
zapachniało majem


dzwonek światło impuls praca
zimno ciepło niebo piekło
w kółko coraz prędzej

tam za oknem kuszą mlecze
zwolnij upleć złoty wianek
niech ogrzeje serce


nie potrafię się zatrzymać
jak ocalić nie wiem
i zachować w tym cyborgu
chociaż cząstkę siebie

Opublikowano

Nie wiem, czy dobrze rozumuję, ale treść Twojego wiersza odnosi się do owczego pędu, który praktykujemy w naszym życiu, bez chwili odpoczynku. Coraz bardziej przypominamy zaprogramowane roboty, przeznaczone do (nadmiernej?) pracy, które zatracają cechy ludzkie (uczucia). I to jest myśl niepokojąca.

Dobry wiersz, jego tempo buduje napięcie adekwatne do tempa współczesnego życia. Bardzo mi siępodoba. Ciepło pozdrawiam :)

Opublikowano

Wyścig szczurów ,,,lęk o utratę pracy z niewiadomego powodu,,,,, i to :

tam za oknem złote mlecze
proszą upleć stu słońc wianek
niech ogrzeją serce...

- ta prośba to ......, napisałam kropkami niech poczytaja poeci ,,,!
A puenta w sercu ją zatrzymam !
Serdecznie!
Hania
+

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, często niezależnie od nas życie nabiera takiego tempa; obowiązki, trudności życiowe, a bywa, że sami sobie taki rytm fundujemy!
Dziękuję za czytanie i miłe słowa, serdeczności
- baba
Opublikowano

W "Ostrym tańcu", wplatając delikatne rymy, pokazałaś pośpiech, w którym często
gubimy własne "ja". Ale wplotłaś także elementy pocieszenia - maj, mlecze, wianki
i słońce, które moze nas dogrzać, niekoniecznie dosłownie. Podoba mi się... :)
Pozdrawiam Babo.!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



aby "zachować w tym cyborgu
chociaż cząstkę siebie"... -

trzeba być
zwyczajnie
sobą
cały czas
żeby nie wiem co tak
na przekór
prądom:)

trafne spostrzeżenia;)
pozdrawiam:)

Dobrze to zauważyłaś! Nie jest to jednak wbrew pozorom łatwe.
W dobie robotyzacji i wszelkiego rozwoju techniki, bywa, że ludzie zachowuja się jak automaty. Działają według wczsniej ustalonego szablonu. Tak, tak lepiej nie wpaść w taki trans.Być sobą, zgadzam się z tym. I myśleć!
Serdeczności
- babai
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To też taki 'szufladowy' wiersz, trochę mi się go zrobilo żal, zwłaszcza, że wpadłam w taki taniec-zwariowaniec i nie udaje mi się spowolnić tempa. Nawet mi się nie udało pojechać na wiosenny wypad na rowery, po raz pierwszy od dwudziestu lat.
Może pod koniec lata?..
Dziękuję, serdeczności z uśmiechem
- baba
Opublikowano

takiego wiersza mi dzisiaj było trzeba, ten pośpiech gubi rzeczy najważniejsze, patrzymy a nie widzimy, słuchamy a nie słyszymy....niby temat znany, ale oddałaś go bardzo dobrze:):) pozdrawiam

Opublikowano

Taki los nam zgotowało życie, owczy pęd w każdej dziedzinie, ale najważniejsze w tym wszystkim zachować chociaż cząstkę siebie. Podoba mi się ujęcie tematu. Pozdrawiam:)

Opublikowano

Bardzo mi się podoba konstrukcja wiersza, Babo. To tak, jakbym śledziła z ukrycia współczesnego człowieka - bezrefleksyjność działań, po to tylko, by znów wykraść sobie samemu trochę czasu na plecenie wianków; spontaniczność bez oporu, bez zamiaru, bez pamięci - działanie tu i teraz, bo taki to czas, w wiecznym jego braku... i chwila postoju, zmrużenie oczu - ale czy ono też nie jest już skażone przyzwyczajeniem i rutyną? myślą, że "tak teraz można, bo to usprawiedliwione"? pęd, działanie, pośpiech, zamknięty krąg - schizofreniczna posłuszność dzwonkom, impulsom, zimnu, ciepłu... i serce, które w całym tym "zamieszaniu" nie zdążyło się dogrzać...

Babo, poruszasz tak żywy, aktualny temat, w bardzo zgrabnej formie - dosłownie, jak napisałaś, szufladkowej. Dziękuję za możliwość porefleksowania... taniec w żywym tempie, istotnie!

pozdrawiam z ukłonem,
in-h.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Podzielam Twoje zdanie; we wspóczesnym świecie mamy pralki, lodówki, odkurzacze, samochody, samoloty itd. itp., tylko coraz mniej czasu dla siebie, dla rodziny. Moim zdaniem, duże miasta, to nie jest środowisko w którym powinien żyć człowiek, a z różnych powodów tak się dzieje. W każdym bądź razie ja tak odczuwam, dlatego, kiedy tylko mogę wyjeżdżam na tzw. łono natury - tam odpoczywam najlepiej.
Dziękuję, serdecznie pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Miło mi, czytając Twoją opinię o wierszu; opinię to mało - recenzję!
Jest bardzo przychylna, aż się zaczerwieniłam, gdyż nie
jestem pewna, czy tak do końca zasłużyłam na nią.
Ale to przeciez nie o mnie, a o wierszu, no i wypada podziękować,
co czynię z najmilszym szczerym uśmiechem dla Ciebie.
Z uściskami
- baba
Opublikowano

[quote] (...) aż się zaczerwieniłam, gdyż nie
jestem pewna, czy tak do końca zasłużyłam na nią.
Ale to przeciez nie o mnie, a o wierszu (...)



nie wolno trwonić czasu pisaniem dla samego pisania - nigdy tego nie robię!, bo ten czas... sama wiesz, Babo, tak trafnie ujęłaś to w swoim wierszu. więc jak najbardziej trzeba się ukłonić, zarówno wierszowi z ważnym przsłaniem, jak i jego Autorce.
a ja jestem najzwyklejszym czytaczem, Babo, najzwyklejszym.

również pozostawiam uśmiech, bardzo wdzięczna za Twój :)
in-h.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...