Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

na kanapie leży Dyzio
i tak sobie marzy
nudy takie, nic się nie chce
może coś się zdarzy

ale co się ma wydarzyć
kiedy Dyzio leży
zbija bąki, nic nie robi
pilot w ręce dzierży

skacze ciągle po kanałach
z jednego na drugi
to mu daje mówiąc szczerze
coraz większe nudy

wszyscy dziwią się Dyziowi
że tak wiecznie leży
w ten to sposób czas mu mija
z rana do wieczerzy

ruszże tyłek z tej kanapy
nie bądź tak uparty
życie ciągle ci ucieka
to już nie są żarty

zacznij robić coś do diaska
zacznij żyć jak człowiek
przecież jesteś jeszcze młody
to życia nie koniec

Opublikowano

Choć wzorowany, ale udany, że aż plusnąć warto.

Przypomniał mi poniższy wierszyk:

wstaję rano
jeść mi dano
siedzę sobie
nic nie robię
ten rąbie choć stary
ta dźwiga ciężary
on czyta
ona w lot chwyta
ono pięknie pisze
inne dziecko kołysze
ta sprząta inna pierze
każdy się do pracy bierze
ja jeden będę próżniakiem
o nie nie będę takim

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oj, ale jesteś spostrzegawczy:) ja tego nie zauważyłam, poprawiłam ale nie wiem czy tak można. Dziękuję za czytanie. Pozdrawiam:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mnie też się tak kojarzy, ale nie wzorowałam się, tak mi się układa, mam inne podobne do wierszy Brzechwy, Tuwima i nie jest to wzorowanie, ani naśladownictwo. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie:)))
Opublikowano

Miły, dowcipny wiersz, nie ustrzegłaś się jednak w nim kilku niedociągnięć jak powtórzenia (życie, życie, żyć, życia), w trzecim wersie chyba winno być 'nudy', inwersja w ostatnim wersie razi. Zresztą nie będe wymieniała, dla przykładu wklejam Ci nieco poprawioną wersję, możesz z niej skorzystac z części lub w całości, jak uważasz. Mam nieco klopotu ze słowem 'ruszże' (w zdaniu: ruszże tyłek), wydaje mi się, że to się pisze razem, ale powinnaś to jeszcze sprawdzić, tak na wszelki wypadek, bo nie jestem do końca pewna. Może ktoś pomoże?

na kanapie leży Dyzio
i tak sobie marzy
nudy takie nic się nie chce
może coś się zdarzy

ale co się ma wydarzyć
kiedy Dyzio leży
zbija bąki, nic nie robi
bo pilota dzierży

skacze ciągle po kanałach
z jednego na drugi
powoduje mówiąc szczerze
coraz więcej nudy

wszyscy dziwią się Dyziowi
że taki leniwy
wciąż się byczy poleguje
jakby nie był żywy


ruszże tyłek z tej kanapy
nie bądź tak uparty
życie ciągle ci ucieka
to już nie są żarty

zacznij robić coś do diaska
zacznij żyć jak trzeba
przecież jesteś jeszcze młody
darmozjadzie chleba

Serdecznie pozdrawiam
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuje Babo, tym serdeczniej, że poświęciłaś mi swój cenny czas, aby wskazać błędy w moim wierszyku i pokazałaś jak poprawić. Chętnie korzystam z podpowiedzi i wszelkich rad. Troszeczkę już poprawiłam , ale tak do końca chyba nie będzie to wszystko, muszę jeszcze pomyśleć. Z ruszże masz rację, napisałam razem, ale gdy sprawdzałam w komputerze zmieniło mi na osobno. Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie:)))
Opublikowano

No tak, wielu mamy takich Dyziów w różnym wieku. Chyba coraz więcej? No cóż, technika umożliwia wygodnictwo, więc ono się rozwija i panoszy - i nikt nic na to nie poradzi.
Fajny wierszyk satyryczny. :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdzieś na małej wyspie, gdzieś na Karaibach, gdzie bogaci biali kupili hektary jachtowa szósteczka w barze u Bazyla zajada langusty pełnymi szklankami popijając whisky. Karmią rytuały. Gdzieś na Palma Island huragan dokucza, białe grzywy w dali miesza z dachówkami, śmiałkowie przez reling w głębokim pokłonie spazmem poruszeni oddają hołd morzu. Szlak spienionej fali. Na Granadzie było wielkie nurkowanie. Feeria ławicy niebieskawych rybek otacza korale. Zachłystuję się pięknem rafy, kiedy z rufy skokiem gnębię wodę. Cud świata, Ci powiem. Tańce i lobstery, niezłowione ryby, lazur w oczy bije i spalone czoła. Gdzieś na Karaibach słońce oczy mróży, zachodząc za morze słyszałę już szeptanie, że koniec podróży. To naprawdę koniec.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Jak pogodnie i beztrosko :) Dobrze jest nieraz coś takiego poczytać, nabrać dystansu, a ciemne sprawy, które chcą zdominować myśli i odczucia - po prostu olać :))) Pamiętam, że Agatha Christie podczas jednej ze swoich podróży, wraz ze swoimi towarzyszami utknęła na pustyni bez jedzenia i wody... I, w czasie gdy inni się załamywali - ona po prostu... poszła spać :) I to ją właśnie uratowało :)   Pozdrawiam :)   Deo
    • Tycia modyfikacja dawnego tekstu. Subiektywne spojrzenie. Nie muszę mieć racji.         Miłujmy się siostry i bracia, albowiem nikt z nas nie świadom dnia (ani tym bardziej godziny), kiedy to koniec świata nastąpi, a wielu jako te panny oliwne na zewnątrz zostanie. Pseudo gwiazdy przesadnie świetliste z nieba spadną, niczym węgielki gasnące (lub wcześniej kosa finalnym srebrem gardło poderżnie, szczując wedle uznania, na przykład chorobą jakąś, by w te pędy nitkę życia przegryzł), co dla człowieka końcem świata będzie.     Wtedy jako te pyłki zlęknione staniemy przed ogromem tajemnicy, a głupkowato tak jakoś w durnowatych upierdliwościach, szacunkiem wzajemnym nieodzianych, ziemski padół na wieki wieków, albo na dłużej opuszczać    Wszyscy ci, którzy obleczeni w miłość do bliźniego nie byli, stać nadzy będą, niczym cymbały nudystyczne z cicha szeptane, niewiadomą równania zlęknione, bo cóż innego mogli zabrać ze sobą. Ano nic.    No chyba, że wielu z nas, zatarga na drugą stronę, te odwieczną ludzka przypadłość, którą to wyrazić można niepisaną zasadą, jakże często słyszalną:   Ja ja jaj ja ja… ja mam tylko słuszną rację, a bliźni niereformowalny, to bęcwał, dureń, popierdolnik do sześcianu, a w najlepszym przypadku, zwykły głupek jakaś, o zaniku mózgu, którego i tak nigdy nie posiadał, bo śmie uważać inaczej, niż ja.     Przeto wielu przybyłym św. Piotr na samym przednówku zaświatów, zdechłą rybą cuchnącą od głowy w łeb przywali, by wiedzieli, co ich czekać może i czasu bez czasu, na dziwowanie nie trwonili.      Będą i tacy, którzy to uderzenia kamieni i belek sowicie poczują, gdy im członki pogniotą. Na świecie poprzednim wartko z uśmiechem na bliźnich rzucone, na tym teraz do nich powrócą, jako te syny marnotrawne, by niektórym guzy nabić lub kręgosłup przetrącić lub coś więcej urwać nawet. Jedni dłużej, inni krócej, we wrzącej smole łazić będą, z widłami w dupie.      Każdy taką miarą jaką innych mierzył, będzie odmierzony. Dobro, nawet to najmniejsze, zostanie wynagrodzone, a zło – nawet jeno w samej intencji – potępione. A za miłowanie całym sercem, dowolnych wrogów, tych najbardziej urągających upierdliwców, to normalnie taki bonus wspaniały przypadnie, o którym nawet chóry anielskie śpiewają z udawaną zawiścią, gdyż z prawdziwą w takim miejscu zaiste nie przystoi.     Delikwent, co przebaczyć do cna bliźniemu potrafił, też słowa przebaczenia usłyszy. A zatem warto być cwanym, bo to może być ważną okolicznością łagodząca dla grzesznika jak diabli, albowiem gdy już karę słuszną poniesie, to owa kara kresu swego dostąpi i zaś możliwe, że zbawiony będzie.     Albowiem ci, co naparstek do wypełnienia otrzymali i wypełnili, przychylność zyskają. Inni, którym wiadro zostało podarowane, a go zapełnili, też takiej samej przychylności dostąpią. Biada tym, co otrzymali wiadro, a naparstek jeno… tego tam… nawet jak poza brzegi chlupotało donośnie.     Nie jest powiedziane, czy Stwórca zna wszystkie myśli nasze oraz prawdziwe motywacje wszelakich działań , czy też szanuje prywatność człowieka, jego wolną wolę oraz rodo (dopóki istniejemy w tym wymiarze) i chociażby mógł wiedzieć i coś zmienić, to tego nie czyni.     Zaprawdę jednak miłuje każdego – bez wyjątku – dokładnie tak samo. Wierzących, niewierzących, obojętnych oraz pysznych indywidualistów, co wszystko w dupie mają i połacie rozumów pojedli, aż im różowa papka, między zębami wyłazi. Nawet tych ostatnich, co pierwszymi być mogą. Ni mniej ni więcej. Aczkolwiek nie wszystkie człowiecze czyny. Co to, to nie.     Lecz domniemać można, iż każde niezawinione cierpienie, lub ofiarowane w dobrej wierze, stokrotne uzyska wynagrodzenie. Minus rzecz jasna te sytuacje, gdzie żeśmy już na tym padole nagrodę otrzymali, czyniąc dobroć i różne wygibasy samochwalne w świetle jupiterów.     Każdy bez wyjątku, póki na tym świecie jako żyw biega, szansę do ostatniego zmierzchu zachowuje bycia zagubioną owieczką, która pozwoli się odnaleźć. Nie po to, by ją pasterz zadźgał, usmażył, wpierdzielił i wydalił, jeno po to, by do swego stada przyjął i umiłował miłością, która już nigdy nie przeminie i odnaleziona zguba w niej.     Jak w tej przypowieści o winnicy. Nie ważne jak długo pracowali, taką samą otrzymali zapłatę, gdyż chociaż w ostatniej chwili (życia) do pracy przystąpili.     Lecz prawdziwy sens cierpienia na tym świecie, poznać nie jest nam dany. Snujemy przypuszczenia, wygrażamy niebiosom, czyli bunt wszczynamy, gardząc niesprawiedliwością w ludzkim pojmowaniu, która nie zna całości planu, ale bliższe koszule ciału owszem.    Odchodzimy w końcu daleko, wnerwieni na wszystko i wszystkich, czasami też na Stwórcę – co na zło pozwala i nie zapobiegł niechcianym odejściom–(bo tym mniej ukochanym, to ewentualnie)– będąc pełnym żali różnorakich, uznając, że po śmierci, to już i tak nic–(nawet reklam i 500+, łącznie z brakiem nadziei na spotkanie z bliskimi, których żeśmy za życia, tak bardzo kochali)→jeno zupełna przemiana w proch i w absolutną nicość.    ***   –– No co? Normalnie masz gębę, jak strachem rzeźbioną. –– … –– Ej, bracie! Tu ziemia! –– … –– Co z tobą? Brałeś znów? –– Wyjrzyj przez okno. –– A na cholerę? –– No wyjrzyj! –– No wyjrzałem. –– I co widzisz? –– A co mam widzieć? Pogięło cię? –– Patrz uważnie. –– O w mordę! Wesołe miasteczko przyjechało.      
    • kiedy każesz mi wrócić oczy znów głębią zabłysną ale przyszłość nie wybaczy   bawisz się statkami chociaż wiesz jak bardzo boję się sztormu   z chwil które zostały wybiorę bursztyny pozwól poszukać wśród nieznalezionych
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...