Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Co to jest taką zdobyczą czy tylko przywiązaniem (a przywiązanie czy nie jest tylko takim instynktem stadnym /jak instynkt jest przyzwyczajeniem wygodą i bezpieczeństwem/)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


I kto to mówi, kto się skarży, kto protestuje (przecieram oczy ze zdumienia). Oczywiście, że kiedy (się) nie ma fachowych (rzeczowych) argumentów, a ośmieszanie autora (oczywiście poprzez tekst) nie bardzo wychodzi, to wtedy próbuje się odejść od rzeczy, czyli robi (wyszukuje) się wszystko, byle tylko ugryźć, byle tylko komuś sprawić przykrość. Pozdrawiam

Sami się ośmieszacie, aż do obrzydzenia.
A Bajaderę zostawcie, bo prawdę prawi... I tu was boli, co? Ale trzech na jednego? Adwokatura to czy już agentura...?

Jednym (nam) nie wolno się bronić, a drugim (Wam) wolno tylko mieć zarzuty i oskarżenia; taka to jest ta Wasza wolność. Jeszcze inaczej mówiąc


Odpowiem ci tak

Co ja w życiu
najczęściej robię
jeśli nie udaję
głupszego niż jestem.
A bo to ktoś
przede mną nie udaje
mądrzejszego niż jest.

A bo to tak trudno
przekonać się że
są ludzie którzy
najlepiej się zachowują
(a może i tak robią
tak są doskonali)
kiedy nic nie mówią.


Pozdrawiam
Opublikowano

O właśnie, zarzuty i oskarżenia, np:

"po takim destrukcyjnym rozwinięciu tematu ...aż mnie korci...czy waćpanna to nie Jabłońska?...proszę nie odpowiadać,mam to gdzieś"

"fajnie:)ze wpadłaś na forum ni z gruszki....ni z pietruszki:)...i pierwszy Twój bombowy koment,akurat tutaj....jak ja was kocham;))))ja pierniczę lata odosobnienia....nie idą na marne...ha,....haaaha"

i to tylko przez to, że ktoś osmielił się skrytykowac wierszyk. Z drugiej strony towarzysz bukowski dąży do tego, żeby przesyłano mu komentarze, które będą mogły byc wklejane po tym, jak towarzysz bukowski uzna, że nie naruszają dobrego tonu. I ma racje, komentowanie czegoś bez aprobaty towarzysza bukowskiego to zamach na to forum i przy okazji na wolnośc wypowiedzi :)

A z panem, panie kochany Wija nie będę rozmawiał, ponieważ rozmowa z panem to jak konwersacja do przysłowiowego obrazu. Co by się nie poruszyło, pan ma zawsze jedną odpowiedź (za to zgodną z linią partii waszego TWA).

Opublikowano

e tam, w kąt się nadają do wrzucenia te wszystkie swobodne deliberacje poniżej wiersza, a mnie się podoba pomimo rozwleczonego tytułu; Wija to je trochę autystyczny pisarzyna, ale tak na 70% te jego powtórzenia mnie frapują, więc podzielam zachwyt co niektórych z TWA. to jest zresztą dziwna sprawa z takim forum dyskusyjnym. kilka osób zagarnia sobie prawo do ustanawiania granicznych cech najpiękniejszej poetyki wiersza, a przecież z jakiego nadania, honoris causa? tu jest też zarzut jednego z oburzony, czy zniesmaczonych, że on nie rozumie, bo logiki brak; jakby logika to był podstawowy atrybut poezyj w ogóle. jakby arbitralnie można było coś wyznaczyć w tym aspekcie. jakby ten aspekt miał jakoweś znaczenie... właściwie to jedynie opinia czytelników powinna mieć znamiona jakiejś miarodajnej przydatności samej twórczości, bo po co komu malowane przetwory i warsztatowe hybrydy poetyckie, bez oddziaływania na grono ludzi, poza gronem NADludzi, czyli "ekspertów ewidentnych. poświadczonych dyplomem." ja jestem zdolny poświadczyć że w tym szaleństwie jest metoda. pozdroo

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





....Michał bądź człowiekiem!:)....jak dowodziłeś związkiem radzieckim....czy ktoś miał wpływ na dyktaturę?....i nazwiska nie szargaj...nie powołuj się na TWA...

...ale ten Bukowski ci kolką stoi:)...ja p....:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





....Michał bądź człowiekiem!:)....jak dowodziłeś związkiem radzieckim....czy ktoś miał wpływ na dyktaturę?....i nazwiska nie szargaj...nie powołuj się na TWA...

...ale ten Bukowski ci kolką stoi:)...ja p....:)

Tia...
Jakbyś to p..., to byś się nie w...ł
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





....Michał bądź człowiekiem!:)....jak dowodziłeś związkiem radzieckim....czy ktoś miał wpływ na dyktaturę?....i nazwiska nie szargaj...nie powołuj się na TWA...

...ale ten Bukowski ci kolką stoi:)...ja p....:)

Tia...
Jakbyś to p..., to byś się nie w...ł



majaczysz:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ależ Stefanie, nie rób się takim niedomyślnym, bo bardzo dobrze wiesz, że przecież imponuję, tylko że nieimponowaniem. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jaki ja jestem (chociaż tak do końca to ja sam nie wiem jaki jestem)

Niedoceniałem cię
ale się uczę - może więc
kiedyś cię docenię
jeżeli tylko pierwej i jeszcze
(tyle cię nie przeoczę co ty)
będziesz się trzymał tego
czego się trzymasz
że to cię tak trzyma i bawi.

Bo co do czego
czyli do rozszyfrowania
i osądzenia mnie
to jeżeli już tak ze mną jest
(bądź kiedyś będzie
mniejsza już z tym
czy dobrze czy źle)
to nie trochę a bardzo.

A tym bardziej że ja już
wolę być taki (chociaż i tak
i głupio mi i przykro to mówić)
niż być takim pewnym
(swojego i nie swojego)
który to pozjadał
wszystkie chyba rozumy
(można mylić z postradaniem).
Opublikowano

www.youtube.com/watch?v=ACVUPrlDeTI&feature=fvwrel



constans wija

a ten pan co śpiewa ponoć też jest artystą, nikt mu nie zabrania śpiewać w internecie, tak jak nikt nie zabrania pisać, ale takie pisanie to jak w tytule piosenki

niestety czytelnik też ma prawo do porównań i do swojego subiektywnego odczucia

pozdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jakie co jest i co kto sobą reprezentuje (do czego się ma upodobania i czym się imponuje), to chyba jest dla wszystkich (komentatorów i czytelników) oczywiste, przynajmniej dla tych którzy nie mają uprzedzeń i poczucia krzywdy (i pewnie jeszcze fałszywej dumy i małostkowości poczynań). Tak więc to, co ja robię. świadczy o mnie, a to co Ty robisz, świadczy o Tobie. I zapewniam Cię, że nigdy nie będzie inaczej, chociaż wszystko robisz, żeby tylko wszystkim zrobić wodę z mózgu (przynajmniej pod moimi wierszami). W końcu kompromitować się każdemu wolno, tym bardziej tym, co kogo przerasta. A czym bardziej Ciebie coś przerasta (jak właśnie moja twórczość), tym bardziej się kompromitujesz. Dlaczego tak? Bo nie potrafisz się pogodzić z prawdą, kim kto jest, i czym co jest. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wg Ks. J. Tischnera góralska teoria poznania mówi, że są trzy prawdy:
święta prawda, tyż prawda i gówno prawda.
nic nie pisałam w swoim komentarzu o prawdzie czy jej braku. ani nie negowałam potrzeby człowieka, jaką jest bliskość drugiej osoby,
zacietrzewienie Twoje i co niektórych nie pozwala dojrzeć o czym piszą komentujący. dlatego szkoda wysiłku i łatwiej, lepiej napisać: gniot.
ta Twoja licencja poetycka to pewnie z tych, której wymóg usunął Przewodniczący. gdyby były licencje na pisanie wierszy ostałoby się tu 10 % piszących. reszta won, wraz z moją skromną osobą.
i to by było na tyle, jak mawiał profesor mniemanologii.
nie wiem czy cokolwiek dotarło i mi to wisi.
pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wg Ks. J. Tischnera góralska teoria poznania mówi, że są trzy prawdy:
święta prawda, tyż prawda i gówno prawda.
nic nie pisałam w swoim komentarzu o prawdzie czy jej braku. ani nie negowałam potrzeby człowieka, jaką jest bliskość drugiej osoby,
zacietrzewienie Twoje i co niektórych nie pozwala dojrzeć o czym piszą komentujący. dlatego szkoda wysiłku i łatwiej, lepiej napisać: gniot.
ta Twoja licencja poetycka to pewnie z tych, której wymóg usunął Przewodniczący. gdyby były licencje na pisanie wierszy ostałoby się tu 10 % piszących. reszta won, wraz z moją skromną osobą.
i to by było na tyle, jak mawiał profesor mniemanologii.
nie wiem czy cokolwiek dotarło i mi to wisi.
pozdr.
O mnie się nie martw, czy do mnie coś dotarło, jakoż ja się nie martwię tym, co Ci wisi, bo co Ci wisi, to Twoja sprawa. Ale góralska teoria poznania jest już tak oklepana, tak nadużywania, że przypominanie jej jest wręcz trywialne i małostkowe, bo to tak, jakby szanujący się twórca porównywał kobietę do róży. Ileż można. W każdym razie znajomość miary i powściągliwość, to jest pierwsza zasada, z którą powinno się wychodzić do ludzi. A co do innych spraw, to np. jestem wrogiem (głównie bezzasadnych i nadmiernych) ograniczeń, i łamię więc je, a przynajmniej nie trzymam się ich sztywno, co wcale nie znaczy że jestem za łamaniem pewnych i nawet już świętych dogmatów (dzięki którym człowiek jest jeszcze człowiekiem). Pozdrawiam
Opublikowano

jak napisałam w pierwszym komentarzu. rozpisywanie zbędne, wystarczy słowo. co zrozumiane z tego co napisałam? nic.
czy warto było pochylić się nad wierszem i napisać merytoryczne uwagi?
oczywiście moje subiektywne. nie warto.
nie dziwię się zatem, że jak ktoś chce się pochylić nad wierszem, zrozumieć, wgryźć się, opisać odczucia i jest to psu na budę, woli napisać gniot- na jedno wychodzi. tu dozwolone komentowanie jednotorowe: ach jakie to piękne oraz wspaniałe. inne komentarze grożą linczem.
życzę dobrych dni całemu TWA.
pozdr.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Potrafisz rozbawić (rozładować emocje), a to chyba najważniejsze, przynajmniej w tej (mojej ze wszech miar kiepskiej) sytuacji, że aż mi mowę odbiera; tak to się boję, choćby i najgorszej, bo najgłupszej krytyki moich zaprzysięgłych wrogów, którzy z nienawiści do mnie tracą już rozeznanie, co jest czym, byle tylko mi dowalić, a tym samym sami się ośmieszają. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ojciec Orest podszedł do Myszki i ku powszechnemu zdziwieniu, przytulił ją ramieniem i okrył na powrót jej wdzięki. Uśmiechnęła się do niego ni to z wdzięcznością ni to ze zmieszaniem po czym upadła mu do stóp i całując je, gorliwie się żegnała. Zakonnik szybko uniósł jej ciało wątłe i patrząc z delikatnym współczuciem odrzekł.   - Dziękuję Ci Biała Myszko. Niejeden rycerz gubi na polu bitwy i w godzinie próby swój honor i dumę - I patrzył w jej oczy z dumą - A Ty jesteś skrzywdzoną i kruchą istotą, która jednak odnalazła w sobie siłę by przyjść tu i pod twardą i zimną domeną trybunału, złorzeczyć i bluźnić na dostojnika kościoła świętego. Lecz nie po to by nieboszczyka zrównać z cuchnącym błotem Loivre a po to by prawdę okazać nam ślepcom doczesnym. Idź w pokoju boże dziecię. Za odwagę Twą ja Ci wszelkich łask i pokuty rozgrzeszenia udzielam. Niech Bóg w trójcy jedyny, zdejmie z Ciebie plamy grzechu i do zbawienia duszy powoła. Idź i nie grzesz więcej.   Myszka, ujęła dłoń ojca Oresta i ucałowała z czcią najwyższą jego pierścień. A ten po chwili pobłogosławił jej znakiem krzyża na czole i ucałował jeszcze czule miejsce postawienia znaku Pana. Dwaj franciszkanie, nadal w idealnym milczeniu odprowadzili ladacznice na powrót w tłum. Tymczasem dla ojca Nérée to już było za wiele.   - Nie macie prawa! - Jak wściekły pies rzucił się przez dzielący ich stół i ucapił habit ojca Oresta za materiał na plecach. Ten od razu zerwał się z uchwytu i oddalił się na bezpieczną odległość aż pod szafot. - Murwy i wszetecznice rozgrzeszacie, choć one plują jadem na nasz stan duchowny i kardynałów i świętych a nawet samego Boga za nic mają. Jak śmiesz! Psi synu, kochanku bladiugi, kurwysynu parchaty! - złapał za to co miał pod ręką i rzucał na oślep w szale. W stronę ojca Oresta poleciała i złota patera z owocami i kielichy i wreszcie księga z liścikami i nazwiskami alfonsów i murew z całej okolicy - Bies z Was prawdziwy a nie zakonnik i brat mój! Myślisz, że ojcem świętym jesteś czy świętym Piotrem samym!? Koniec tej farsy dla plebsu. Inaczej straży każe wszystkich tu dziś powiesić i na ostrzach roznieść!   Ojciec Orest uniknął zgrabnie wszystkich przedmiotów i wszedł na szafot. Podszedł do Orlona i jego także objął jak brat. Zdjął mu pętle i oddał zdziwionego skazańca pod kuratele franciszkanów, którzy momentalnie stanęli na deskach szubienicy i tworząc krag cichy i tajemniczy, chronili swymi ciałami oblicze świętego i alfonsa.   - Nie chowaj się za plecami braci mniejszych - Nérée podążył z wściekłością ku schodom szubienicy - Szelmo! Ty się z motłochem bratasz i stronę morderców bierzesz - wycelował oskarżający palec w Orlona i nadal w szale obrażał - Nie stójcie braciszkowie jak picze zatrwożone, tylko pojmijcie tego uzurpatora i dawnego szulera i zbójcę. Bo nikim on więcej jak szczurem, grzechem jak dżumą wypełnionym od stóp po łysy łeb zdradliwy. Pojmać zdrajcę, kto w Zbawiciela krew i ciało wierzy!     Próbował wspiąć się na deski szafotu, lecz franciszkanie zamiast usłuchać jego wezwania, to wzięli widać stronę Oresta i po krótkiej szarpaninie, zepchnęli wspólnie ciało Nérée ze schodów. Niechybnie dominikanin, skręcił by kark swój wysoko podgolony gdyby nie kolejna szybka interwencja generała d’Aubignác. W ostatniej chwili podtrzymał starca pod ręce i z wyrzutem spojrzał ku postaciom na szubienicy. Lecz nie rzekł ni słowa.     Za to ojciec Orest przeszedł do oratorskiej ofensywy. I grzmiał i ciskał słownymi piorunami jak pogańskie bóstwo karzące swych wyznawców.     - Zawrzyj pysk swój wężowy gadzie w habicie, który o dziwo nie pali twej plugawej skóry, ogniem piekielnym - spokój jego oczu I rysów był jednak nad wyraz boski w tej chwili - Nie dzierżę kluczy do bram niebios ani nie kroczę w świętości wśród aniołów I świętych, bo jak słusznie zauważyłeś do kapłaństwa i dróg Boga doszedłem przez bagna i pustynie występku i grzechu. Nie wstydzę się matki murwy i ojca rzemieślnika. A grzechy swe wobec bliźnich odpokutowałem z nawiązką. Lecz mam poparcie papieża i króla i legatem ich się zwać mogę. Więc daj sąd ten ukończyć w zgodzie i godności jemu właściwej i nie wyrywaj się tak ku objęciom drewnianej oblubienicy bo kto wie czy i Tobie stryczka kat nasz nie wyrychtuję za to co tu przyszło nam słyszeć.   Odpowiedział mu dziś po raz pierwszy d'Aubignác, który widać dążył do rychłej ugody a nie wątpliwie wyglądającego na forum całego miasta sporu   - Ojcze Oreście, zawsze Wam byłem przyjacielem i doradcą i zawsze byłem Wam rad. Nie kłóćmy się przed majestatem miejskich radców i królewskich doradców. I nie przed oczyma Boga naszego. Pozwolimy Wam dokończyć to co rzecz Wam nakazano. Mówcie dalej w imię boże.   I o dziwo zeszli razem z Nérée spowrotem na swoje miejsca, wśród całkowicie zszokowanym i poruszonych tym nagłym zajściem rajców. Franciszkanie zluzowali, zwarty dotąd szyk wokół Oresta i Orlona, jeden z nich wręczył dominikaninowi cudem ocalony chyba od gniewu Nérée dokument królewski. Ten ujął go z czcią i odnalazł w tekście właściwą frazę.   - Miejscami uprawiania grzechu I sodomii była kamienica w dzielnicy Gayet należąca do szelmy Orlona de Villargent, którego to dziewczęta i alkohol jak Diabeł kusiły kardynała. Kardynał oddał swój żywot jak ostatni frant i nędzną szumowina. Gnijąc w rynsztoku ulicy uciech, bez odzienia i resztek świątobliwej godności. Sztylet, który w jego piersi spoczywał był karą właściwą dla jego jestestwa bez różnicy kto go w jego ciało wymierzył. De Villargent czy jego nierządnice. Co więcej szelma w celi zamknięty, na ostatniej swej spowiedzi, wyjawił innych prowodyrów występku i cudzołóstwa, którzy w jego domu uciech, zabaw zepsutych używali. Członek i główny oskarżyciel trybunału. Ojciec Nérée ,który z całą żarliwością domaga się powieszenia Orlona de Villargent sam był gościem jego domu w Gayet. Miał swój pokój na poddaszu. Gdy nie było go w klasztorze przez czterdzieści dni, twierdził, że przebywał na rekolekcjach. Prawda, przeżywał rekolekcje ciała z młodą dziewczyną o imieniu Pluie. Ponoć śpiewała mu pieśni z psalmów… gdy nie miała zajętych ust czymś innym.   W tłumie wybuchł śmiech, choć niektórzy zadrżeli na myśl o bluźnierstwie.   - Z kolei brat Célestin d'Aubignác, obecny tu i również siedzący w loży sędziowskiej, przyjmował miesięczną daninę od alfonsa de Villargent za ochronę przed rewizją. Gdy dziewki płakały na widok swego chlebodawcy, nie czyniły tego tylko z tęsknoty. Czyniły to z lęku, że razem z nim zniknie ich ostatnia nadzieja, że zostaną tylko pod opieką duchownych... którzy nie raz, i nie dwa, okazali się gorsi od klientów.   Ojciec Orest opuścił dokument, odetchnął głęboko i rzekł powoli:   - Nie żądam uniewinnienia Orlona de Villargent. Żądam, by został wysłuchany. A potem, być może, osądzony... przez kogoś, kto nie zhańbił swego sumienia dotykiem tej samej rynsztokowej wody, w której pływał skazany. Tak z bożej woli ogłaszam. Niechaj zapis ten zostanie przeczytany w obecności ludności Lanoire, duchowieństwa i zakonników, oraz w obliczu śmierci, której stryczek już czeka.   Taka była wola najwyższego króla Francji Karola. Tłum w ciszy jedynie zwiesił głowę a Orlon odetchnął z wyraźna ulgą.
    • @Migrena dziękuję za uznanie dla wiersza:):) @huzarc Dzięki serdeczne:) @E.T. Dziękuję:) @Berenika97 Bereniko zaręczam Ci, że Twoje komentarze są piękniejsze od moich wierszy:):) dziękuję:)
    • Nie pasuję do żadnej życiowej roli. Widzicie, miejsce i czas skrojone specjalnie dla mojego umysłu. Despotycznego kłamcy o nieistniejącym acz wielkim ego. Dlatego mnie z czasem odrzucają poławiacze dusz. Oni wolą się sycić blaskiem prawdy, a nie zaśniedziałym, skarlałym blaskiem sztucznych pereł. Nie dla mnie piękne i czyste oceany wrażliwości. Więzić mnie będzie po wieczność. Czarną smołą i jadem trującym wypełniony, Depresyjny, żelazny kubeł. Zasypiam z wolna, pełen lęku i fobii. Ściany mrużą już z wolna swe mętnoszare oczy. Kroki na schodach i szczęk zamka. To duch przywołany. Zagląda do wszystkich pokoi. Uwierz. Mnie nie męczą zjawy i wytwory mojego umysłu cierpienia. Ten dom jest nawiedzony. A ja jego, tysięcznym może duchem. Co noc głębiej, w murach i piwnicznych trzewiach uwięziony. Męczy mnie bezsens. Pustka ideowa. Bezcelowość istnienia. Zgniłem. Spróchniałem. Zblakłem za zasłoną, brudnych okiennic. Niespodziewani goście. Strach i ciekawość. Rzucona w kąt sypialni na piętrze, naftowa lampa. Zagłada domu Dohertych. Pożaru jasna łuna. Demonie ognia, oczyść mnie z niewoli. Mnie! Tego domu, przeklętego piastuna. Idź korytarzem światła duszo. Do samego końca. Do ognia piekielnego, jasnego lśnienia.
    • @Tectosmith ja tylko zabrałem głos w kwestii religijnej, jestem wierzący i nie wstydzę się tego wstyd mi tylko za portalowych agnostyków i ateistów, którzy nie szanują uczuć religijnych innych od siebie tak,że nie jest to wykłócanie a poza tym to ty wywołałeś ,,temat,,, pierwszy
    • @Alicja_Wysocka ... słowo w szkatułce schowałam gdy przyjdzie zimno będę wyjmowała wiele ciepła mi dało pewnie więcej zostało  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...