Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

na mrocznym niebie bieleją gromy
już wszystkie julie zeszły z balkonów
gorące usta studzą i dłonie
ich chłopiec jeszcze do nich nie dorósł

spływają deszczem zielone suknie
wiatr niesie płacz i żałosny lament
wśród zawiłości własnych przekonań
błądzi korowód nieufnych panien

znaczą kwiatami każdy dzień lata
wplatają w warkocz coraz to nowe
wciąż wypatrują czy dojrzał w końcu
romeo który odnalazł drogę

stoją a każda jak jedna z drugiej
baby matrioszki cud - malowanki
wszystkie wyniośle unoszą głowy
póki nie zwiędną ich złote wianki

  • Odpowiedzi 47
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

jak dobrze, że wróciłaś wiosną.
zawsze znajduję u Ciebie to, czego mi trzeba, żeby zatrzymać się w pogoni za czasem, za życiem.

dzisiaj przytulam: dziewannę

"moją ojczyzną jest gramatyka polska" - Agnieszka Osiecka.
moją również (w tym słowotwórstwo i etymologia :D)

cudna ta Twoja "dziewanna", Izo-Agnieszko
:*

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki Taruniu! Miałam go nie wklejać, ale uwiecznione są w nim (z dawnych lat) słowa: już wszystkie julie zeszły z balkonów, które chciałam uwiecznić, zapisać.
Ściskam Cię wiosenne,
- Iza
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To jeden z tych "szufladowych"! Sentyment nie pozwala się z nim definitywnie rozstać.
Ciekawostka: podobno dziewnnom przybywa co dzień nowy kwiat.
Lubię dziewanny, w ogrodzie uznawane są za chwasty, lecz ja ich nie wyrywam. Dziękuję za czytanie i miłe słowa, serdeczności
-baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, tak trochę nieprawdziwy; ale czy w końcu potrafimy ocenić co jest prawdziwe a co udawane w uczuciach? Sami też lubimy czasem "grać" kogoś innego.
Dziękuję za czytanie, serdecznie pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aniu, bardzo Cię proszę, wal prosto z mostu po inwersjach, które
wyłażą mi całkiem nieświadomie! Ogromne dzięki za przybycie
i zaznaczenie swojej obecności!
Ściskam - Iza
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo życzliwie zazdroszczę Ci Sławko umiejętności tworzenia
pięknych metafor. Na razie czytam i podziwiam Twoje. Może, może kiedyś i mnie się uda. Dziękuję ślicznie za czytanie i miłe słowa dotyczące wiersza.
Ściskam - Iza
Opublikowano

Jestem pod olbrzymim urokiem i wiersza i tych dziewann. Podziwiam twój kunszt pisania i zazdroszczę, bo sama tak nie potrafię. Dla osłody (swojej własnej) dodam, że ja również mam dziewanny na działce i każdego roku z upodobaniem patrzę jak niespiesznie i dystyngowanie rozwijają się po kolei ich żółte, z pozoru niepozorne kwiaty na długiej łodydze.
Pozdrawiam serdecznie
Lilka

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak sama widzisz, lubimy te same polne kwiaty! Urastają
w przychylnych warunkach do dużej wysokości, wyglądają dostojnie!
Dziękuję za czytanie, co do kunsztu, to wiele mi brakuje, to co i jak piszesz mnie z kolei się podoba, gdyby wszyscy pisali jednakowo, byłoby nudnie. Ważnym jest, jak mi się wydaje, by nie bać się nawet nieprzychylnej opinii i próbować nowych sposobów i tematów pisania, może kiedyś, kiedyś, stworzyć swój styl??
Dziękuję serdecznie, pozdrawiam
- baba
Opublikowano
już wszystkie julie zeszły z balkonów
nieprawda! znam jedną, co śpiewa: Romeo, czy jesteś na dole...?

jak to dobrze, że wietrzysz szuflady, jak podejrzałem w komentarzach.
piękny wiersz. pozdrawiam najserdeczniej
S.
:))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeszcze bardziej Cię lubię! Czytasz również komentarze, a w tym zagonionym świecie, nie jest to codziennością. Wietrzę, dobrze to określiłeś, a właściwie to przekładam z szuflady do szuflady, tylko
niektóre oglądają światło dzienne!
A Tej co śpiewa: "Romeo, czy jesteś na dole...?" nie odpowiadaj, tylko wspinaj się czym prędzej na górę!! Są dwa sposoby: wleźć
na sosnę, lub siąść na ziarenku i czekać jak wyrośnie.
Dziękuję, serdecznie pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo życzliwie zazdroszczę Ci Sławko umiejętności tworzenia
pięknych metafor. Na razie czytam i podziwiam Twoje. Może, może kiedyś i mnie się uda. Dziękuję ślicznie za czytanie i miłe słowa dotyczące wiersza.
Ściskam - Iza
no wiesz, co , jak to w życiu już bywa, ja tobie też po chichu... ale ale, wróciłam bo zapomniałam splusować ;)) buzka i sieciesze jak cholera, ze tak myślisz o mnie:P
Staszka tez pozdrawia :))))))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Umysł jest jak zegar co działa pokrętnie: Zegarmistrz nastawił go precyzyjnie Nakierowując jego rytm Ale ten potrafi się zatrzymać I cofać o całe kwartały Lub wybiegać wprzód A nawet symultanicznie wskazywać różne czasy Wbrew racjonalnemu porządkowi. Gdy taki zegar się popsuje Obluzuje w nim jedno koło zębate To nastawić go jest zadaniem siermiężnym: Składaniem mozaiki Bez kompletu elementów Komunikacją przy ciągłym zapominaniu Własnego języka. Możemy poznać każdy szczegół konstrukcji Umieć wyrysować i opisać cały mechanizm Mieć precyzyjne narzędzia A i tak nie umieć przywrócić biegu Wskazówek naszego zegara.
    • @Waldemar_Talar_Talar Za... 4+ Tak piszą pół- klasycy !!
    • dla pani doktor D.                     chodzi normalnie                      o Dominikę.       W poczekalni pachnie lękiem, kawą i lekko zwietrzałą rzeczywistością, którą ktoś chyba rozpuścił w kubku z melisą, żeby pacjenci łatwiej zapomnieli, kim są. Powietrze jest tak ciężkie, że gdybym wziął głębszy oddech, pewnie musiałbym prosić o pozwolenie budowlane. Ciężkie tak, że gdybym kichnął, pewnie dostałbym mandat za naruszenie konstrukcji nośnej rzeczywistości. Siadam na krześle, które skrzypi jak sumienie po długiej nocy. Nad głową plakat: “Twoje myśli – nasza pasja.” Brzmi jak motto piekarni, która wypieka sny na twardo. Wreszcie wchodzi ona, cała złożona z elegancji i chemii mózgowej, z taką kobiecą pewnością ruchu, jakby weszła tu tylko po to, żeby ustawić Wszechświat pod odpowiednim kątem światła. Szpilki w kolorze ust. Usta w kolorze milości. Miłość w kolorze błękitu. Psychiatra. Czarny pas z rozmów trudnych, pół-bogini neuronów, pół-urzędniczka  emocji, człowiek, który nawet cień potrafi zdiagnozować. Patrzy na mnie tak uważnie, jakby próbowała wyłowić moje myśli siatką na motyle, ale taką do połowu gigantycznych, świecących mutantów. - Proszę usiąść,  mówi łagodnie, tak łagodnie, że mam ochotę od razu powiedzieć wszystko, łącznie z tym, że w 2004 ukradłem bratu jogurt i do dziś mnie to męczy jak filozof po nieudanym haiku. I spogląda na mnie zmysłowymi oczami, jakby właśnie otwierała książkę, którą kiedyś napisałem w dzieciństwie, ale zapomniałem ją opublikować. - Co pana sprowadza? Ton jak u egzorcystki, który już wie, że w środku siedzi demon, pije kakao i udaje krzesło. Zaczynam mówić. Słowa wysypują się ze mnie jak klocki Lego, które mają osobny dział w piekle dla dorosłych. Psychiatra notuje. Notuje tak szybko, jakby rysowała mapę mojego kosmosu, ale coraz bardziej jej wychodzi plan ewakuacji. - Widzi pan, mówi po chwili, tu jest lęk uogólniony, tu poczucie winy, tu myśli natrętne, a to… - wskazuje na mój opis życia jak badacz na dziwne znalezisko w lesie - …to wygląda jak opuszczony plac zabaw. Nagle jej oczy błyszczą. Tak błyszczą, jak oczy dentysty, który właśnie znalazł kanał do UNESCO. - Proszę pana… to, co pan ma w tym swoim  umyśle, to jest…fenomen! Nachyla się nade mną jak muzealniczka nad wypchanym mamutem. - Gdybyśmy żyli w średniowieczu, pana lęki byłyby świętymi relikwiami. To jest sztuka! Neuronalny barok! Gotyk rozpaczy! Polifonia paniki ! Ja czuję, że zaraz rozpłaczę się śmiechem albo śmiech rozleje się we mnie jak depresja na promocji. -Musimy zrobić porządek, mówi nagle. Ton jak chirurg, który zaraz wytnie z ciebie cały średniowieczny teatr moralitetów. Wyciąga receptę. Kartkę, która wygląda jak bilet wstępu do lepszego świata, ale bez miejsc siedzących. -  Przepiszę panu coś, co przytuli pana od środka. Serotonina w tabletkach, takie czułe aniołki dla mózgu. Pisze, pisze, pisze, jakby przepowiadała mi los. Jakby wróżyła z farmakologicznej kuli. W końcu patrzy na mnie z uśmiechem, który mógłaby uleczyć pół miasta albo wywołać panikę w drugiej połowie. - Proszę przyjść za miesiąc. Zobaczymy, czy pańska dusza wróciła na swoje miejsce, czy nadal próbuje wynająć mieszkanie gdzieś indziej. Moje myśli... Myśli zaczęły mi się plątać tak dziko, jakby w mojej głowie odbywał się maraton chomików po energetykach, każdy z nich z dyplomem z filozofii i kryzysem egzystencjalnym w łapce. Wychodzę. Korytarz faluje jakby rzeczywistość była dmuchanym materacem nadmuchanym przez poetę z astmą. A ja kołyszę się lekko, jakby sam Wszechświat też brał udział w terapii i dopiero próbował zdecydować, kim chce zostać w przyszłym tygodniu. Zamykają się za mną drzwi gabinetu, a ona już wita następnego pacjenta - z tą samą uwagą i czułością, jak kolekcjoner motyli, który wie, że zaraz zobaczy kolejny piękny, drżący, trochę zniszczony, ale absolutnie niepowtarzalny egzemplarz. Idę dalej korytarzem i czuję, że coś we mnie ucichło - nie zniknęło, ale zmieniło kształt, jakby w środku zgasły ekrany zapowiadające mój prywatny Armagedon.            
    • @Berenika97   Droga Bereniko.   już za późno;)   napisałem.   jutro wkleję:)   i już się proszę nie denerwuj:)    
    • Czy to Nelson pod Kopenhagą, lub na Teneryfie? Tak, czy inaczej dobry opis batalii. Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...