Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w moim wesołym miasteczku
dyrektorem jest smutek
czasem pozwala założyć błazeńską czapkę
i wtedy rodzi się śmiech
biegnący w podskokach jak dziecko
uliczką niedużych domów
z rynsztokiem i konnym wozem
stadkiem wróbli na chodniku
gdzie zatrzymują
grzęznące w błocie buty i muzyka
trzecia symfonia Rachmaninow
choć chce się gdzieś do Izraela
do Australii albo dalej
a tu Chagall i zapach cynamonowy
plam słonecznych na ścianach
sklepików z dzwoneczkami
których dźwięk przywołuje dobrą wróżkę
a kiedy zamknięte trzeba wracać
i wtedy śmiech zamiera umiera
a karuzela kręci się złowróżbnie
w ponurym wesołym miasteczku




Opublikowano

Dyrektor miasteczka...? Jakaś nowa funkcja (jeśli Dyrektor to raczej Ojciec, nic nie poradzę tak mi się skojarzyło).
"ponure wesołe"... jedno z dwojga.

Opublikowano

Podoba mi się aura wiersza i przesłanie. A gdyby go troszkę "podzielić" , bo tekst się "zlewa",

troszkę wygładzić, usunąć kilka zbędnych, moim zdaniem, słów (I wtedy, jak dziecko, gdzie

zatrzymują, Izrael, Australia, kilka "a" na początku wersów). Tak mi się wydaje. :)))

Pozdrawiam. E.

Opublikowano

Dobry wiersz. Pluszuję.
Przypomniało mi to piosenkę Czesława:

Ucieczka z wesołego miasteczka

Uciekła ładna babeczka,
z dość wesołego miasteczka,
Lecz jakie były powody,
że mimo wielkiej urody,
nie, nie, miała tam powodzenia,
i rzekła cześć, do widzenia.
To chyba nie sprawa ceny,
Ani wątpliwej higieny,
z pewnością ktoś ją przestraszył,
peta jej zgasił w kaszy,
albo ją zalał, zalał winem,
lub innym jakimś płynem,
Mógł też jej złamać paznokieć,
wsadzić jej w oko łokieć,
pokazać swój interes,
lub wyjąć skądś siekierę,
"Chrzanić takie miasteczko",
rzekła wkurzona deczko,
zwinęła w ciup usteczka,
i poszła precz z miasteczka.


www.youtube.com/watch?v=i4WmG__TU6E=vUF_nrYRFvQ

Opublikowano

rozdwojenie: wesołe miasteczko - smutek (widzę go raczej jako właściciela, nie dyrektora); świat zewnętrzny w "błazeńskiej czapce" wyzwala śmiech i przywołuje dobrą wróżkę. po powrocie "śmiech zamiera a karuzela kręci się złowróżbnie", wesołe miasteczko staje się "ponure"...we wnętrzu człowieka. a może tu chodzi o samotność?

jestem za "uszczupleniem" i rozbiciem na strofy, myślę, że byłoby przejrzyściej.

serdecznie pozdrawiam :))
Krysia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak cię zwą?   Czarnym proszkiem na białej koszuli. Potknięciem w holu, gdy cisza grobowa  grzebie zawarte przed ołtarzem faux pas. Poczekaj proszę, chcę by wszyscy wyszli.   Albo morderstwem, które ogłoszono  najbrutalniejszym na całym Mazowszu aktem miłości istoty najdroższej  sercu ofiary — komentuje gorąco...   Mam na imię strach — zjadacz białych chlebów, tłustych wiejskich kur i brudnych gołębi. Mam na imię lęk — badacz fenomenów   ległych u podstaw, jak pijanych zręby. Mam na imię Trzy — tylko proszę nie mów  mi po imieniu, tylko proszę nie krzycz.
    • Polska*             przekaże więcej pieniędzy na pomoc Palestyńczykom ze Strefy Gazy i jak przekazał rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych - Paweł Wroński - do specjalnej agencji Organizacji Narodów Zjednoczonych z polskiego budżetu - w dwutysięcznym dwudziestym piątym roku - trafi na ten cel milion dolarów więcej, a rok wcześniej na pomoc Palestyńczykom Polska przeznaczyła blisko osiemnaście milionów dolarów.   Źródło: Wirtualna    *zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian i jak widać - warto wywierać presję na każdy rząd    Łukasz Wiesław Jan Jasiński 
    • Nazwałbym to moim pierwszym romansem z przemijalnością. Miałem wtedy może z 11 lat, mroźne jesienne poranki zazwyczaj zajmowała mi droga do szkoły przez szeregi posowieckich bloków, szarych, nieprzyjemnie nastawionych, ale proletariacko autentycznych. Pośród nich, już niedaleko szkoły zawsze stała ona - niska i ruda, przytłoczona między blokami, jakby szukała przy nich schronienia przed wszędobylskich wiatrem. Otaczała ją aura tajemniczości, która działała cuda w moim nastoletnim mózgu, aczkolwiek nie miałem nigdy w sobie na tyle odwagi aby uczynić przed nią pewny ruch, dopiero przy niej zaczynałem czuć w kręgosłupie pierwsze przymrozki października, przyśpieszać swój krok oraz naciągać czapkę. Oczywiście nie oznaczało to, że mi się nie podobała, od zawsze miałem tendencję do ukrywania mojego zainteresowania, ze wstydu czy strachu, efektywnie kopiąc pod sobą dołki w relacjach z innymi. Moje podchody zacząłem jeszcze przed pierwszym śniegiem, z początku ostrożnie zmieniłem swoją trasę do szkoły tak, aby przechodzić tuż przed nią, czekając aż jej oczy, kiedyś pewnie zeszklone, dzisiaj wyznaczające jedynie dwa ciemne punkty na frontowej fasadzie, spotkają się z moimi, obiecującymi dawno zapomnianą młodzieńczą energię. Wkrótce zacząłem chodzić do szkoły również w soboty - przynajmniej tak pomyśleliby moi sąsiedzi, bowiem do szkoły nigdy nie dochodziłem. Siadałem na ławce po drugiej stronie chodnika, starając się docenić to jak działało na nią dojrzałe, południowe słońce, odkrywając nowe zakamarki, podnosząc przede mną grama jej spódnicy. Wcześniej niedostrzegalne cienie raz nadawały jej ponury, niedostępny charakter, raz zapalały ją całą namiętnością, rudą zalotnością, tą samą która rozpalała moje blond włosy, tą samą która pozostawiała ciepłą sensację na mojej skórze. Już wtedy wiedziałem, że nie zadowolę się samym wzrokiem, że krótkie upalne momenty w kwiecie jesiennego dnia nie tylko za niedługo zanikną, ale że nawet w przyszłym roku, będą jedynie półcieniem spełnienia mej żądzy. Moje ciało po raz pierwszy domagało się ostatniego ze zmysłów, poczucia bliskości i zjednoczenia wcześniej jeszcze przeze mnie nie zaznanych, wiedziałem że będę musiał ułożyć plan, jak do tej jedności doprowadzić, jak wreszcie, raz na całe życie, pozwolić sobie na śmiały ruch.
    • Och, te róże z karpiowymi usteczkami

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...