Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z sadów odleciały szpaki. Drzewa ogołocone z czereśni nie broniły się przed naporem wichru. Ojciec Lisy całował panie po rękach, robiąc przy tym śmieszne miny. Był pogodnym, wesołym kompanem. Siedzieli przy stole w niedużej kuchni, świeżo pomalowanej. W oknach wisiały pomarańczowe zasłony. To kolor tego domu. Tworzył ciepły klimat, wpisując się dobranym odcieniem, w tło ścian. Jedli smażoną wątróbkę, zakrapiając białą wódką. Matka Lisy pięknie śpiewała. Zaczęła pieśnią z młodzieńczych lat. Obok siedząca koleżanka, zagadywała z wypiekami na twarzy.
- Pamiętasz Gaju dawne wieczory wspólnego śpiewania? Łatwiej było biedę złapać za gardło.
- Nie zapomnę ich Lido. Mam teraz czego się trzymać, odpowiedziała uśmiechając się znacząco.
Po chwili do kuchni wszedł Dawid, brat ojca Lisy. Zdejmując czapkę powiedział pośpiesznie.
- Zrobiło się cicho i pięknie na dworze.
Biel wlewała się w okna odbitymi promieniami, dając srebrzystą poświatę. Świat wyglądał znowu jak zaczarowany. Drzewa pokryte pierwszą śniegową pierzyną stały w bezruchu. Od czasu do czasu, słychać było krzyk wrony. Podchodziła blisko porywając kawałki chleba wyrzucone dla wróbli i sikorek. Do domu wolno zbliżał się kulig. Cóż to był za widok! Czuć było ciągnący od ziemi chłód i żar zapalonych pochodni. Przy uzdach koni dzwoniły przyczepione dzwoneczki. Parskały i ciągnęły sanie aż trzeszczały zapięcia. Woźnica, kuzyn Lisy, przystojny młodzieniec, z odległej wsi zeskoczył z sani. Posadził ją z przodu, obok siebie. Wzięła lejce i lekko nimi potrząsając wołała.
- Wio siwy, wio kary. Dalej konie.
- Trzymaj mocniej lejce, wołał z niepokojem Borys.
- Na zakręcie pociągaj, wtedy zwolnią. To konie podszyte wiatrem. Lubią szybką jazdę.
- Spokojnie, dam radę, zapewniała Lisa.
- Dojadę do drogi, dalej ty poprowadzisz.
- Słyszałeś, że przy żwirowni wykopali kieł mamuta?
- Podawali informację w telewizji ogólnopolskiej.
- Pracujesz dalej w delegacji?
- Nie! Tutaj szukam pracy. Mama jest po wylewie. Muszę się nią zaopiekować. To nie jest łatwe, kiedy pracuję.
- A opieka społeczna nie może pomóc?
- Słyszałaś jak mówią bezrobotni pod sklepem? W miejsko-gminnym mówią MOPSie, że to koniec, że już po psie. Zatrzymaj konie, pogadamy. Minęło już kilka lat, od śmierci Jagny. Nie mam z kim, o tym szczerze porozmawiać.
-Wiem co czujesz Borysie. Bardzo dobrze wiem!
- Cieszę się, że twoja mama wraca powoli do zdrowia.
Po takiej tragedii kto by się podniósł?
- Ludzie ze wsi Jagny mówią, że to przeklęty dom. Kto go kupi po krótkim czasie, wyprowadza się.
- Jakieś zabobony?
- Jagna była w sobie taka zamknięta. Kto by pomyślał, że pójdzie na strych.
- Najdziwniejsze jest to, że postawiła rosół na kuchni, żeby go podgrzać.
- Byłeś wcześniej u niej?
- Tak, kilka dni. Chodziła przygnębiona. Urban chorował na raka nerki. Lekarz mówił, że następuje poprawa. Woziła mięso, pieniądze. Wierzyła, że będzie żył. Mówiła, że nie przeżyłaby jego śmierci. Nikt tego Lisa nie traktował serio. Wiesz jaka była? Wzięli kredyt na zakup maszyn. Chciała wykształcić dzieci. Ale jaki jest poziom nauki, w wiejskich szkołach?! Po zawodówce nie mogli dostać pracy na miejscu.
Do pobliskiego miasta nie było autobusu. Pomagali w gospodarstwie.
- Nikomu się nie zwierzała?
- Urban słabym był facetem! Przy każdym piciu beczał jak baba. Matka oddała go na wychowanie obcej kobiecie. Pojechał do niej kilka lat temu. Nie wpuściła go za próg. Wrócił skopany jak pies. Po śmierci Jagny rozpił się, wyrzucał Piotra i Pawła z domu
- Szalał!
- Kiedy po Pawła samobójstwie, Piotr ożenił się i urodziło mu się dziecko myślałem, że wszystko wraca do normy?
- Potem mówił, że słyszy w nocy nawoływanie brata. Że do niego przyjdzie. Bał się. Przeniósł z żoną i dzieckiem do pokoju na parterze.
- Zobacz Borysie, dostałam gęsiej skórki!
- Uważaj Lisa, trzymaj konie. Ktoś nadjeżdża z przeciwka.
- Wybacz, ale ta historia rozbija mnie zupełnie.
- Czy Piotrowi układało się w małżeństwie?
- Słyszałem, że nie. Czy umiał być szczęśliwy? Wybrał brata bliźniaka.
- Mówią, że jednojajowe bliźniaki są nierozłączne.
- Policja niczego podejrzanego nie stwierdziła.
- Kiedy Jagna kilka lat przed śmiercią była u mojej mamy mówiła, że teściowa błagała ją na kolanach, żeby zabrała dzieci i uciekała do matki, z tego przeklętego domu. Wszyscy się z tego śmiali. Co o tym myśleć Borysie?
- Różne myśli chodzą mi po głowie kiedy nie mogę zasnąć. Dlaczego moja najstarsza siostra Kalina kilka miesięcy temu, poszła do lasu oddalonego od domu aż kilka kilometrów? Zjadła całe pudełko tabletek nasennych? Przykryła się gałęziami i położyła w wyżłobionym dole? Przez cały tydzień szukała ją policja. Ludzie z miasteczka. Gdyby nie jasnowidz, nigdy nie znaleziono by ciała. Byli najszczęśliwszym małżeństwem jakie znałem. Dlaczego życie jest takie nieprzewidywalne? Jak małe dziecko! Wystarczy, że spuścisz je na chwilę z oka.
- Rozmawiałam z nią Borysie po pogrzebie waszego taty. Chciałam się spotkać. Byłyśmy zawsze blisko.
- Wiem, ale po drugiej operacji Liso lekarz zmienił jej leki. Mówił, że po nich może poczuć się gorzej. Mogły wywoływać depresję.
- Jak trzeba być strasznie nieszczęśliwym Borysie, będąc tak szczęśliwym w małżeństwie? Zostawiła Filipa. Zawsze o nim mówiła, tylko o nim. Czasem wspominała dzieci. Odeszła, jakby chciała zabrać z sobą całe to nieszczęście daleko od domu. Zakopać w lesie głęboko pod ziemią, żeby już więcej nie wyszło. Żeby nikt nie pobrudził sobie nim rąk. Przyniósł jak chorobę do domu.
Milczeli wtuleni w siebie. Dwie bratnie dusze. Szukające w sobie oparcia. Po chwili Borys poprosił cichym, spokojnym głosem.
- Wracajmy Liso. Jedźmy już. Robi się chłodno. Zmarzniesz mi.
Nie czuł zimna. Patrzył na położone u podnóża góry domki z zapalonymi światłami. Wyglądały jak świetliki błądzące w mroku. Wiedział, że musi być twardy. Jak góra ustać ciosy. W domu czeka chora matka.

Wjechali na ostry zakręt. Lisa w ostatniej chwili zdołała powstrzymać wiatr w końskich grzywach. Stały ze spuszczonymi głowami rozbryzgując kopytami śnieg. Niewinny, jakby ziemia chciała odciąć się od sprawek nieba. Na ulicach zapłonęły lampy. Świat dalej pędził torami w jednym kierunku. Od życia do śmierci. Zaczął padać śnieg. Lisa postanowiła uwolnić się od przytłaczających myśli. Zawołała suczkę Jagę do domu. Pozamykała okna. Włączyła cicho ulubioną muzykę. Wzięła wiersz wybrany z tomu. Czytała, przymykając co chwilę sennie powieki.
- jestem naga
cicho leżę w dolinie głodnych
zbieram siły
jestem głodna
staję się wilkiem
na drogę wzięłam buty
wczoraj piłam z nich wodę
dzisiaj niosę w nich instynkt
jakże inny niż wczoraj

Opublikowano

Niezły wiersz bohaterka czyta. W tekście jest tyle szczegółów, że wygląda to na kronikę rodzinną. Chociaż autorka ma taką wyobraźnię, że i szczegóły jej niestraszne. Mnie tylko wątek myśliwych uwiera. Myśliwych bym wystrzelała co do jednego.
Cała historia jest współczesna, a jednocześnie archaiczna nieco.

Opublikowano

Dziękuję bardzo Pani Wando, myśliwych odstrzelę. Boję się tutaj poprawiać tekst, ponieważ coś się z nim dziwnego dzieje. bohaterowie tego opowiadania istnieli, bądź istnieją. wystarczy rozejrzeć się dookoła, życie pisze najlepsze scenariusze. pozdrawiam serdecznie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @beta_b

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Wiem że twój, chcąc go przeczytać lub dać do przeczytania zabrakło mi twojego Nazwiska . Wiersz pod tytułem EW napisała Beata Banaszuk. I recytacja treści. A treść jest tu wyjątkowa.   
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Kiedy chcąc nie chcąc uczestniczy się w rozmowach które "męczą uszy" to jest bardzo dobry cytat do użycia. Cała treść   "Bułka z masłem" "Oni to lubią" 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @aff odważnie jest się odzywać, mówić co się naprawdę myśli, a nie dyndać przy uchu. Już prawie się wykrztusiło, już się było blisko prawdy, ale lekko z nią jednak rozminęło.
    • @Domysły Monika o tych, co kochają i przywiązują się za mocno tomy wydano. Jak można kochać kogoś bardziej niż siebie i dlaczego to złe, skoro na tym miłość polega. Proponuję elektrowstrząsy. A czemu nie? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To mój tekst, nie rozumiem. Beata Banaszuk   Pozdrawiam, bb
    • Za słońce prażące z miłością małe nóżki biedronki Za głowę, która ciągle marzy fiołkowy zachód spowijający łąki Za słowa, które się zapisały w pamięci i te, które nie przyszły mimo moich chęci Jest jak ostatnia róża na przekwitłym krzaczku Albo jak pierwszy zielony listek po zimie Była okazja parę razy Zanurzyć się w niej i poczekać aż minie wszystko złe co się może zdarzyć Zachłysnąć się i opaść spokojnie   Nie przyjęłam zaproszenia.   Miałeś rację, że tak trzeba Póki raczej coś jest niż nic Póki mogę chwycić za ręce To spojrzę odważniej w Ciebie Schylę głowę w niemej podzięce.   alicja
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...