Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

wiatrowa panna

Użytkownicy
  • Postów

    67
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez wiatrowa panna

  1. małą uliczką skąpaną w błocie gna ruda julka zalana łzami a dalej drzemią liście jesienne między chatami na starej przyzbie kocur wygrzewa zbolałą łapę tuż przy kominie i liście lecą z wiatrem po łąkach nim jesień minie gdy przyjdzie zima futrzana biała czajnik zagwiżdże i buchnie parą nic się nie zmieni te same płoty z furtką prastarą czasami tylko oko wyczuwa jakąś tęsknotę w tych cichych drzewach drżące zrzucają ostatnie barwy nim staną w śniegach wszystko dokoła jakby zasnęło wrony na polach obraz w pamięci te senne sady i małe domki na krzyżach święci stara kapliczka z iskrą nadziei stoi przy drodze dla tych co w wierze gdzie mogą wstąpić by się pomodlić samotnie szczerze nikt tu nie spyta czemu ktoś płacze nikt nie zapyta dlaczego nocą światło w kapliczce tak jasno świeci prawdziwą mocą wszystko już drzemie zaklęte w czasie głusza dokoła czasem pies wyje wieśniak ubogi w starej kufajce znów żonę bije do kogo prośbę wniosą w potrzebie czy w starej szopie ktoś jeszcze marzy w oknach pokutne gromnice stoją ludzi bez twarzy
  2. dziękuję za komentarze, przeanalizuje sugestie. bardzo cenne. pozdrawiam.
  3. Bajadero, bardzo dziękuję za poświęcony czas wierszowi. pozdrawiam serdecznie. jeszcze świątecznie i wiosennie.
  4. trzeba jeszcze nad tym wierszem popracować. szczególnie druga. dzięki za poświęcony czas wierszowi. chętnie skorzystam z podpowiedzi. pozdrawiam świątecznie i wiosennie.
  5. weszła chłodna zaburzyła ciszę i od tej pory światła nie ma skąd się wzięła nikt nie wiedział z powietrza przeniknęła cienką szybę pobladła w kufrze mieszka sukienkami szeleści strach do izby wejść wieczorem bez światła namilczała się przy tobie niemowa oczy szklane pogubiła przy oknie nie patrz w świeczkę bo roztopy nadejdą słychać granie trzeszczy nocą pod łóżkiem deszcze sieką wiatr się wzmaga pokutny idą ludzie światła niosą rozpaczy wije wianki jęki słychać na drodze stawia krzyże może ktoś ją zobaczy
  6. dwie pierwsze bardzo. pozdrawiam.
  7. dziękuję za komentarz. pozdrawiam.
  8. brukowane uliczki w stavanger prowadzą nas pomiędzy białymi domami do portu. nad starym miastem plejada gwiazd plecie srebrne warkocze odbijając się w twoich oczach minioną epoką. świta. to miejsce zmienia ludzi mówisz dotykając mojej ręki. siadamy na ławce. ktoś zatrzymuje kadr w filmie. po wodzie krążą zagubione światełka zakochanych. kiedy się dotykają woda ma przyśpieszony oddech. po południu spacerujemy wśród kwiatów herbaty. oddychasz głęboko z ulgą. w oddali słychać dzwon katedry. ponad taflą wody w dolinie mały orzeł próbuje wzbić się ponad gniazdo. dotykasz ręką mojego brzucha i mówisz. - to cały nasz świat.
  9. pewnego razu poznałem olę to dziewczynka z obrazka staje przede mną i opowiada przecudne historie mam na imię ola czasami w nocy płaczę kiedy w szczelinie okna słyszę melodie z przeciwka na firance namalowali zimę potem widziałam jak cień za oknem umarł z miłości tak sobie wymarzyłam nikt więcej tutaj nie mieszka teraz wiatr rozrzuca po drogach moje listy do pana boga
  10. Dziękuję bardzo Pani Wando, myśliwych odstrzelę. Boję się tutaj poprawiać tekst, ponieważ coś się z nim dziwnego dzieje. bohaterowie tego opowiadania istnieli, bądź istnieją. wystarczy rozejrzeć się dookoła, życie pisze najlepsze scenariusze. pozdrawiam serdecznie.
  11. Przepraszam czytających za literówki i powtórzenia tekstu. boję się poprawiać tekst z powodu przykrych doświadczeń z zniekształceniem treści. pozdrawiam.
  12. Z sadów odleciały szpaki. Drzewa ogołocone z czereśni nie broniły się przed naporem wichru. Ojciec Lisy całował panie po rękach, robiąc przy tym śmieszne miny. Był pogodnym, wesołym kompanem. Siedzieli przy stole w niedużej kuchni, świeżo pomalowanej. W oknach wisiały pomarańczowe zasłony. To kolor tego domu. Tworzył ciepły klimat, wpisując się dobranym odcieniem, w tło ścian. Jedli smażoną wątróbkę, zakrapiając białą wódką. Matka Lisy pięknie śpiewała. Zaczęła pieśnią z młodzieńczych lat. Obok siedząca koleżanka, zagadywała z wypiekami na twarzy. - Pamiętasz Gaju dawne wieczory wspólnego śpiewania? Łatwiej było biedę złapać za gardło. - Nie zapomnę ich Lido. Mam teraz czego się trzymać, odpowiedziała uśmiechając się znacząco. Po chwili do kuchni wszedł Dawid, brat ojca Lisy. Zdejmując czapkę powiedział pośpiesznie. - Zrobiło się cicho i pięknie na dworze. Biel wlewała się w okna odbitymi promieniami, dając srebrzystą poświatę. Świat wyglądał znowu jak zaczarowany. Drzewa pokryte pierwszą śniegową pierzyną stały w bezruchu. Od czasu do czasu, słychać było krzyk wrony. Podchodziła blisko porywając kawałki chleba wyrzucone dla wróbli i sikorek. Do domu wolno zbliżał się kulig. Cóż to był za widok! Czuć było ciągnący od ziemi chłód i żar zapalonych pochodni. Przy uzdach koni dzwoniły przyczepione dzwoneczki. Parskały i ciągnęły sanie aż trzeszczały zapięcia. Woźnica, kuzyn Lisy, przystojny młodzieniec, z odległej wsi zeskoczył z sani. Posadził ją z przodu, obok siebie. Wzięła lejce i lekko nimi potrząsając wołała. - Wio siwy, wio kary. Dalej konie. - Trzymaj mocniej lejce, wołał z niepokojem Borys. - Na zakręcie pociągaj, wtedy zwolnią. To konie podszyte wiatrem. Lubią szybką jazdę. - Spokojnie, dam radę, zapewniała Lisa. - Dojadę do drogi, dalej ty poprowadzisz. - Słyszałeś, że przy żwirowni wykopali kieł mamuta? - Podawali informację w telewizji ogólnopolskiej. - Pracujesz dalej w delegacji? - Nie! Tutaj szukam pracy. Mama jest po wylewie. Muszę się nią zaopiekować. To nie jest łatwe, kiedy pracuję. - A opieka społeczna nie może pomóc? - Słyszałaś jak mówią bezrobotni pod sklepem? W miejsko-gminnym mówią MOPSie, że to koniec, że już po psie. Zatrzymaj konie, pogadamy. Minęło już kilka lat, od śmierci Jagny. Nie mam z kim, o tym szczerze porozmawiać. -Wiem co czujesz Borysie. Bardzo dobrze wiem! - Cieszę się, że twoja mama wraca powoli do zdrowia. Po takiej tragedii kto by się podniósł? - Ludzie ze wsi Jagny mówią, że to przeklęty dom. Kto go kupi po krótkim czasie, wyprowadza się. - Jakieś zabobony? - Jagna była w sobie taka zamknięta. Kto by pomyślał, że pójdzie na strych. - Najdziwniejsze jest to, że postawiła rosół na kuchni, żeby go podgrzać. - Byłeś wcześniej u niej? - Tak, kilka dni. Chodziła przygnębiona. Urban chorował na raka nerki. Lekarz mówił, że następuje poprawa. Woziła mięso, pieniądze. Wierzyła, że będzie żył. Mówiła, że nie przeżyłaby jego śmierci. Nikt tego Lisa nie traktował serio. Wiesz jaka była? Wzięli kredyt na zakup maszyn. Chciała wykształcić dzieci. Ale jaki jest poziom nauki, w wiejskich szkołach?! Po zawodówce nie mogli dostać pracy na miejscu. Do pobliskiego miasta nie było autobusu. Pomagali w gospodarstwie. - Nikomu się nie zwierzała? - Urban słabym był facetem! Przy każdym piciu beczał jak baba. Matka oddała go na wychowanie obcej kobiecie. Pojechał do niej kilka lat temu. Nie wpuściła go za próg. Wrócił skopany jak pies. Po śmierci Jagny rozpił się, wyrzucał Piotra i Pawła z domu - Szalał! - Kiedy po Pawła samobójstwie, Piotr ożenił się i urodziło mu się dziecko myślałem, że wszystko wraca do normy? - Potem mówił, że słyszy w nocy nawoływanie brata. Że do niego przyjdzie. Bał się. Przeniósł z żoną i dzieckiem do pokoju na parterze. - Zobacz Borysie, dostałam gęsiej skórki! - Uważaj Lisa, trzymaj konie. Ktoś nadjeżdża z przeciwka. - Wybacz, ale ta historia rozbija mnie zupełnie. - Czy Piotrowi układało się w małżeństwie? - Słyszałem, że nie. Czy umiał być szczęśliwy? Wybrał brata bliźniaka. - Mówią, że jednojajowe bliźniaki są nierozłączne. - Policja niczego podejrzanego nie stwierdziła. - Kiedy Jagna kilka lat przed śmiercią była u mojej mamy mówiła, że teściowa błagała ją na kolanach, żeby zabrała dzieci i uciekała do matki, z tego przeklętego domu. Wszyscy się z tego śmiali. Co o tym myśleć Borysie? - Różne myśli chodzą mi po głowie kiedy nie mogę zasnąć. Dlaczego moja najstarsza siostra Kalina kilka miesięcy temu, poszła do lasu oddalonego od domu aż kilka kilometrów? Zjadła całe pudełko tabletek nasennych? Przykryła się gałęziami i położyła w wyżłobionym dole? Przez cały tydzień szukała ją policja. Ludzie z miasteczka. Gdyby nie jasnowidz, nigdy nie znaleziono by ciała. Byli najszczęśliwszym małżeństwem jakie znałem. Dlaczego życie jest takie nieprzewidywalne? Jak małe dziecko! Wystarczy, że spuścisz je na chwilę z oka. - Rozmawiałam z nią Borysie po pogrzebie waszego taty. Chciałam się spotkać. Byłyśmy zawsze blisko. - Wiem, ale po drugiej operacji Liso lekarz zmienił jej leki. Mówił, że po nich może poczuć się gorzej. Mogły wywoływać depresję. - Jak trzeba być strasznie nieszczęśliwym Borysie, będąc tak szczęśliwym w małżeństwie? Zostawiła Filipa. Zawsze o nim mówiła, tylko o nim. Czasem wspominała dzieci. Odeszła, jakby chciała zabrać z sobą całe to nieszczęście daleko od domu. Zakopać w lesie głęboko pod ziemią, żeby już więcej nie wyszło. Żeby nikt nie pobrudził sobie nim rąk. Przyniósł jak chorobę do domu. Milczeli wtuleni w siebie. Dwie bratnie dusze. Szukające w sobie oparcia. Po chwili Borys poprosił cichym, spokojnym głosem. - Wracajmy Liso. Jedźmy już. Robi się chłodno. Zmarzniesz mi. Nie czuł zimna. Patrzył na położone u podnóża góry domki z zapalonymi światłami. Wyglądały jak świetliki błądzące w mroku. Wiedział, że musi być twardy. Jak góra ustać ciosy. W domu czeka chora matka. Wjechali na ostry zakręt. Lisa w ostatniej chwili zdołała powstrzymać wiatr w końskich grzywach. Stały ze spuszczonymi głowami rozbryzgując kopytami śnieg. Niewinny, jakby ziemia chciała odciąć się od sprawek nieba. Na ulicach zapłonęły lampy. Świat dalej pędził torami w jednym kierunku. Od życia do śmierci. Zaczął padać śnieg. Lisa postanowiła uwolnić się od przytłaczających myśli. Zawołała suczkę Jagę do domu. Pozamykała okna. Włączyła cicho ulubioną muzykę. Wzięła wiersz wybrany z tomu. Czytała, przymykając co chwilę sennie powieki. - jestem naga cicho leżę w dolinie głodnych zbieram siły jestem głodna staję się wilkiem na drogę wzięłam buty wczoraj piłam z nich wodę dzisiaj niosę w nich instynkt jakże inny niż wczoraj
  13. czy po opublikowaniu wiersza można dokonywać jego korekty? po raz drugi przy próbie korekty tekst zmienił się na mało czytelny. nie wiem dlaczego!
  14. Pani Wando, dziękuje bardzo. miło mi gościć. pozdrawiam.
  15. henryk bukowski, bardzo dziękuje za słowo o wierszu i pozdrawiam serdecznie.
  16. dawniejbezet, równie pięknie dziękuję za wizytę i komentarz. właśnie w momencie próby dokonania poprawienia tekstu, nagle zmienił się zapis automatycznie. dziękuję
  17. maria berd, bardzo dziękuję za komentarz. serdecznie pozdrawiam.
  18. bardzo proszę o informację. dlaczego w trakcie próby poprawienia tekstu zupełnie zmienił się zapis. z prawidłowego na taki, jak obecnie. musiałam już skasować zamieszczony wczoraj tekst z tego powodu. czy nie można dokonywać korekt po opublikowaniu go?pozdrawiam.
  19. w mie�cie podwodnym wylinia�y drzewa mia�kim cmentarzom mu� wyp�uka� oczy grzebie umar�ych i ka�dego �wi�ta ruchome groby uderzaj� w siebie w mie�cie umar�ych psy pilnuj� dzieci id� przejrzyste nios� w sobie wod� w ustach otwartych szemrze sina rzeka zanim wypluj� z p�aczem j� na brzegi z wody wychodz� osaczone blaskiem �wiate� autostrad gdzie zzi�bni�te stoj� wiry powstaj� bo m�ynek pod wod� kr�ci w d� dusze i j�cz� kamienie noc� czekaj� na auta przy szosie psy je znajduj� poparzone rano nim �wiat�o po�kn� jeszcze chwil� �wiec� na drogach pisz� pierwsze s�owo mamo w mie�cie podwodnym zachrypni�te dzwony milcz� pacierze gdy spulchniaj� ziemi� paj�k rozbitek jak podr�nik w czasie zawis� na nitce nad grobami czeka
  20. poczytałam Pani Wando z wielka przyjemnością. pozdrawiam.
  21. dawniejbezet, dziękuję bardzo za cenny komentarz. jak bez krytycznego spojrzenia mamy uczyć się poprawnego pisani? przecież dla tej właśnie krytyki zamieszczam wiersze. bardzo dziękuje za czytanie. pozdrawiam serdecznie.
  22. bedrnadetta1, bardzo dziękuję za wizytę i komentarz. pozdrawiam serdecznie.
  23. wiatrowa panna

    ****

    dobra.pozdrawiam.
  24. bardzo dziękuję,tak, to czyjś życiorys. no prawie na 99%. przesyłam pozdrowienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...