Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

TYTUŁ to przykład zdania ... magicznego.

Magia tego wyrażenia przejawia się w szczególnym układzie liter, umożliwiającym
odczytanie go z kwadratu o wymiarach 4x4 pola, na dwa sposoby:
kolejno rzędami poziomymi lub kolumnami pionowymi.

FERI
EGIE
RIUC
IECH

Na pomysł układania takich kuriozalnych zdań wpadł przed laty
Stanisław Sobolewski podpisujący swoje pomysły pseudonimem "ESSE".
Najbardziej udane jego zdanie to :

NA CO ATOM? CO Z BOMBY?

Może kogoś na FORUM zainteresuje ten temat?
Autorem tytułowego zdania jest Pan Stefan Chiniewicz z Nowej Soli.
Praca została wyróżniona w konkursie na zdanie magiczne ogłoszonym przez Red.
ROZRYWKA. Za przykład wzięto wówczas ... NIESIE WIEW JESIEŃ mojego
autorstwa.
Plon konkursu to ... równorzędne 16 zdań magicznych.
Wyniki ogłoszono w dwutygodniku "Rozrywka", z dnia 19 marca 1978 r.(nr6/515).

Wymienię co ciekawsze ... KTO STOI, TO I DOSTOI.
Och stało się wtedy w kolejkach!
Albo takie, aktualne dziś ... NIE WIECIE CO Z WIZĄ?

SEKRETARKA - HORROR
SEKRETARKA Z ARRAS
TANGA TON NOGI GNIE
NAGI AMOR GONI IRIS
i tak jak w grze półsłówek ... GANI AMOR NOGI IRIS
LUBI UBAW BACA IWAN
NINA I JAN NA SIANIE
MA KRAMARKA WÓR RÓŻ
WYPŁYWA OPAR Z ŁOZY
No i nie mogło obyć się bez wyróżnienia dla

Opublikowano

versus quadratus ... wiersz kwadratowy( czworoboczny).

Ten rodzaj jest znaną od dawna zabawą poetycką.
Utwór wierszowany , w którym wyrazy można czytać wersami albo kolumnami, bez zmiany sensu wiersza.
Możliwy jest też odczyt od końca.

Oto przykład:
Lubię kwiaty, zieleń, słońce,
Kwiaty, barwy, blaski, zorze,
Zieleń, blaski, gwiazdy lśniące,
Słońce, zorze, lśniące morze.

Od tyłu ... Morze lśniące, zorze, słońce
Lśniące gwiazdy itd.

"W ten sposób można komponować utwory niewątpliwie ciekawe
lecz zazwyczaj poetycko bezwartościowe. No cóż, trudno o pełnię
szczęścia. "
[za:] KREOL, ROZRYWKA nr 6/78

I drugi przykład:

Wiosna to chwila zieleni
To nagłej świeżości blask
Chwila świeżości lśni dla nas
Zieleni blask dla nas gra

Łapiński Z., Finezje
[za:] Vademecum szaradzisty, Barbara i Adam Podgórscy,
wyd. Kurpisz


  • 3 tygodnie później...
  • 3 lata później...
  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Umysł jest jak zegar co działa pokrętnie: Zegarmistrz nastawił go precyzyjnie Nakierowując jego rytm Ale ten potrafi się zatrzymać I cofać o całe kwartały Lub wybiegać wprzód A nawet symultanicznie wskazywać różne czasy Wbrew racjonalnemu porządkowi. Gdy taki zegar się popsuje Obluzuje w nim jedno koło zębate To nastawić go jest zadaniem siermiężnym: Składaniem mozaiki Bez kompletu elementów Komunikacją przy ciągłym zapominaniu Własnego języka. Możemy poznać każdy szczegół konstrukcji Umieć wyrysować i opisać cały mechanizm Mieć precyzyjne narzędzia A i tak nie umieć przywrócić biegu Wskazówek naszego zegara.
    • @Waldemar_Talar_Talar Za... 4+ Tak piszą pół- klasycy !!
    • dla pani doktor D.                     chodzi normalnie                      o Dominikę.       W poczekalni pachnie lękiem, kawą i lekko zwietrzałą rzeczywistością, którą ktoś chyba rozpuścił w kubku z melisą, żeby pacjenci łatwiej zapomnieli, kim są. Powietrze jest tak ciężkie, że gdybym wziął głębszy oddech, pewnie musiałbym prosić o pozwolenie budowlane. Ciężkie tak, że gdybym kichnął, pewnie dostałbym mandat za naruszenie konstrukcji nośnej rzeczywistości. Siadam na krześle, które skrzypi jak sumienie po długiej nocy. Nad głową plakat: “Twoje myśli – nasza pasja.” Brzmi jak motto piekarni, która wypieka sny na twardo. Wreszcie wchodzi ona, cała złożona z elegancji i chemii mózgowej, z taką kobiecą pewnością ruchu, jakby weszła tu tylko po to, żeby ustawić Wszechświat pod odpowiednim kątem światła. Szpilki w kolorze ust. Usta w kolorze milości. Miłość w kolorze błękitu. Psychiatra. Czarny pas z rozmów trudnych, pół-bogini neuronów, pół-urzędniczka  emocji, człowiek, który nawet cień potrafi zdiagnozować. Patrzy na mnie tak uważnie, jakby próbowała wyłowić moje myśli siatką na motyle, ale taką do połowu gigantycznych, świecących mutantów. - Proszę usiąść,  mówi łagodnie, tak łagodnie, że mam ochotę od razu powiedzieć wszystko, łącznie z tym, że w 2004 ukradłem bratu jogurt i do dziś mnie to męczy jak filozof po nieudanym haiku. I spogląda na mnie zmysłowymi oczami, jakby właśnie otwierała książkę, którą kiedyś napisałem w dzieciństwie, ale zapomniałem ją opublikować. - Co pana sprowadza? Ton jak u egzorcystki, który już wie, że w środku siedzi demon, pije kakao i udaje krzesło. Zaczynam mówić. Słowa wysypują się ze mnie jak klocki Lego, które mają osobny dział w piekle dla dorosłych. Psychiatra notuje. Notuje tak szybko, jakby rysowała mapę mojego kosmosu, ale coraz bardziej jej wychodzi plan ewakuacji. - Widzi pan, mówi po chwili, tu jest lęk uogólniony, tu poczucie winy, tu myśli natrętne, a to… - wskazuje na mój opis życia jak badacz na dziwne znalezisko w lesie - …to wygląda jak opuszczony plac zabaw. Nagle jej oczy błyszczą. Tak błyszczą, jak oczy dentysty, który właśnie znalazł kanał do UNESCO. - Proszę pana… to, co pan ma w tym swoim  umyśle, to jest…fenomen! Nachyla się nade mną jak muzealniczka nad wypchanym mamutem. - Gdybyśmy żyli w średniowieczu, pana lęki byłyby świętymi relikwiami. To jest sztuka! Neuronalny barok! Gotyk rozpaczy! Polifonia paniki ! Ja czuję, że zaraz rozpłaczę się śmiechem albo śmiech rozleje się we mnie jak depresja na promocji. -Musimy zrobić porządek, mówi nagle. Ton jak chirurg, który zaraz wytnie z ciebie cały średniowieczny teatr moralitetów. Wyciąga receptę. Kartkę, która wygląda jak bilet wstępu do lepszego świata, ale bez miejsc siedzących. -  Przepiszę panu coś, co przytuli pana od środka. Serotonina w tabletkach, takie czułe aniołki dla mózgu. Pisze, pisze, pisze, jakby przepowiadała mi los. Jakby wróżyła z farmakologicznej kuli. W końcu patrzy na mnie z uśmiechem, który mógłaby uleczyć pół miasta albo wywołać panikę w drugiej połowie. - Proszę przyjść za miesiąc. Zobaczymy, czy pańska dusza wróciła na swoje miejsce, czy nadal próbuje wynająć mieszkanie gdzieś indziej. Moje myśli... Myśli zaczęły mi się plątać tak dziko, jakby w mojej głowie odbywał się maraton chomików po energetykach, każdy z nich z dyplomem z filozofii i kryzysem egzystencjalnym w łapce. Wychodzę. Korytarz faluje jakby rzeczywistość była dmuchanym materacem nadmuchanym przez poetę z astmą. A ja kołyszę się lekko, jakby sam Wszechświat też brał udział w terapii i dopiero próbował zdecydować, kim chce zostać w przyszłym tygodniu. Zamykają się za mną drzwi gabinetu, a ona już wita następnego pacjenta - z tą samą uwagą i czułością, jak kolekcjoner motyli, który wie, że zaraz zobaczy kolejny piękny, drżący, trochę zniszczony, ale absolutnie niepowtarzalny egzemplarz. Idę dalej korytarzem i czuję, że coś we mnie ucichło - nie zniknęło, ale zmieniło kształt, jakby w środku zgasły ekrany zapowiadające mój prywatny Armagedon.            
    • @Berenika97   Droga Bereniko.   już za późno;)   napisałem.   jutro wkleję:)   i już się proszę nie denerwuj:)    
    • Czy to Nelson pod Kopenhagą, lub na Teneryfie? Tak, czy inaczej dobry opis batalii. Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...