Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ona

Hej czułości jedyna, kwiatuszku istnienia
brak mi tak bardzo Twego ukojenia,
rozpacz łechce duszy czeluści i pożądaną nadzieję,
miłości rozpad zakochanych duszyczek dnieje.

Brak mi ostoi serduszka Twego w blasku,
myśli niebiańskich i przemówień przeszłości.
Nie chcę już martwego poklasku
w obliczu nieczułych aluzji rzeczywistości.

Płacze w kwiecie wieku i czucia okiełznania,
egzaltacji upadku i nicości wzbrania.
Pożera granice nikłego niebytu,
miłość upadła, przeszłość zachwytu.

No, otwórz się, ty mego życia kpino;
jedyny wierszyku niebiańskiej poezji.
Wlej w mego serca życia wino
i zapuść w mym sercu korzenie herezji.

Milczysz w zakochania ferworze,
a ja opisuję Twej aury nieziemskie zorze;
wzniesiony jaźnią Twego wymiaru.
Ach tchnij we mnie Twego czaru,
choć kropelkę na popękane usta,
niech ta głębia ożyje, a w niej twego bytu rozpusta.

Zamknięta, czyli przytłacza nas milczenie,
w dumnej skromności duszyczki lico blaknie,
ognika aura pieści me martwe skronie,
dotyka ciało łza, a duszę wyzwolenie.
Innej egzystencji ma dusza łaknie,
w innym jestestwie zanurza swe dłonie.

TAS

Opublikowano

Jeśli decydujesz się na wiersz rymowany, staraj się lepiej dobierać rymy i trzymać się konsekwentnie rytmu. Ten wiersz jest rytmicznie niekonsekwentny. Piszesz pod rym, czyli nie ma ciągłości wątku. Co się rymnęło, to napisałeś. Poza tym bardzo razi słownictwo jakim się posługujesz.Zdrobnienia i słowa ograne. Te serduszka, duszyczki, różyczki nadają mu posmak infantylny. Wiersz jest przeegzaltowany, czyli przepełniony takim smutkiem na siłę. co mogę radzić? czytać duzo i to dobrych wierszy. Dyskutować o wierszach, no i próbować dalej. Powodzenia :)

Opublikowano

Ja mówię wierszom miłosnym stanowcze: tak!
Przecież można pisać o miłości w sposób nieckliwy, nieinfantylny, nie powodujący mdłości. I to jest dopiero wyzwanie!
Dlatego też podziwiam autora wiersza za próbę zmierzenia się z tematem, zalecam unikanie zdrobnień i patosu oraz życzę powodzenia w dalszych starciach.

Opublikowano

podpisuję się pod recenzją Freda-jakieś wyrazy w wierszu które już wyszły z użycia - takim językiem posługiwali się nasi pradziadkowie - chyba że wiersz odnaleziony - zapisany w pugilaresie właśnie- pozdrawiam

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Witam,
nie ma znaczenia dla mnie, czy wiersz jest infantylny przez takie czy inne słowa. Ten wiersz stanowi odzwierciedlenie przeżyć, które odnoszą się do realnej postaci. Sytuacja wymagała przesady w słodkich słowach. Po za tym rzeczywiście jestem wielbicielem poezji okresu Romantyzmu, przede wszystkim epoki Burzy i Naporu w literaturze niemieckiej. Myślę, że problem polega na tym, że dzisiejsze młode pokolenie zaabsorbowane światem materialnym i raczej emocjonalnością niż uczuciowością, która wynika z głębokiej duchowości ucieka od miłości. To pokolenie pieniędzy i seksu. Zachód przeżywa ten stan upadku od dziesięcioleci. Coraz mniej jest wierszy o miłości tych romantycznych, ponieważ cywilizacja racjonalizuje dogłębnie człowieka, a uczucie myli z emocją prymitywną.
Brakuje nam tego przeegzaltowania, ale właśnie ono detronizowane przez coraz bardziej racjonalne postrzeganie rzeczywistości, pogrąża nas w sztywnych ramach logiczno-racjonalnej egzystencji.
Oczywiście dziękuję za krytykę.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...