Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pękła okrywająca Ziemię powłoka z ciężkich ołowianych chmur,
słońca promienie, morza, łąki i pola swym blaskiem rozświetliły,
w oddali swą czernią majaczyły gdzieś majestatyczne pasma gór,
nie baczne na blask ich cienie w rozświetloną równinę się wryły,

strome górzyste pasma, sobą tworzą niebotyczny naturalny mur,
przynoszący frajdę i śmierć dla wytrawnych górskich wspinaczy,
nad tą barierą przelatuje z łatwością krzykliwych żurawi sznur,
i dla kozic górskich owa naturalna przeszkoda mało co znaczy,

my wieczne duchowe istoty, zamknięte na głucho w materii kokon,
patrząc w lustro i tak nie widzimy siebie, prócz cielesnego odbicia,
uświadamiamy duchowość sobie wtedy, gdy następuje ciała zgon,
my niematerialne duchowe istoty, trudne do ujrzenia i wykrycia,

ale to my jesteśmy każdej formy ożywionej cichymi rezydentami,
czy chcemy tego, czy nie chcemy, musimy i tak w ciałach przebywać,
to za pragnień umysłu przyczyną odpowiednie formy ciał mamy,
i zgodnie z jakością ich jesteśmy zmuszeni różne cechy zachowywać,

tak z chwilą zgonu ciała, otaczającej duszę materii, mrok pęka,
niczym złota poświata, otacza nas swym ciepłem tunelu blask,
była niemoc, wraz z opuszczeniem kończy się cielesna udręka,
a umysł nie baczny na duszę, nowym wcieleniem niweczy brzask,

to nasz umysł jest fundatorem przydziału na ponowne wcielenie,
dzięki niemu i słabej woli cierpimy narodziny za narodzinami,
jak te żurawie możemy wznieść się nad materię przez oświecenie,
walcząc wciąż z piętrzącymi się dla ciała umysłu pragnieniami.

Wziąłem pióro do ręki, by pisać o niczym, wzniośle niczym poeta,
ręka poczęła sama kreślić słowa, układając je w zgrabne zdania,
pisać dla pisania, by na topie utrzymać się, to pisarczyków zaleta,
kiedyś jakoś po sławę się wspięli i piszą już jedynie dla pisania,

i gdy tak pisałem, zaczęło śmieszyć mnie to co wzniośle formowałem,
więc front zmieniłem, zacząłem o wzniosłej istocie, ucieleśnionej duszy,
góry i ptaki jako przenośnie w problem materialny wkomponowałem,
to i dzięki konkretom nie wdepnąłem w pisarską głupawkę po uszy.
16 sierpnia 2011
  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Widać, że wiersz napisany z uczuciem. Starałeś się dopracować go w najmniejszym stopniu.
Jednak z wierszami jest tak, że zawsze można próbować czegoś nowego, lecz nie zawsze wszystko się sprawdza.

Nie jestem ekspertem, ale raczej miłośnikiem literatury. Mam jednak wrażenie, że dla wiersza o tej długości strof, znacznie lepsze byłby rymy w układzie AABB, aniżeli ABAB.
Przez zastosowanie rymów w kombinacji ABAB, wiersz wydaje się przegadany i choć może utrzymuje pewien "rytm", nie wypada to zbyt dobrze.

Każdy wers można by było spokojnie podzielić na dwa, zmieniając nieco słowa, albo można by było usunąć po parę wyrazów z każdej linijki. Sądzę, że wówczas utwór wypadłby znacznie ciekawiej i był łatwiej przyswajalny.

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 @Berenika97 @Berenika97 @piąteprzezdziesiąte @jan_komułzykant @Nata_Kruk Dziękuję uprzejmie za serduszka i bardzo pochlebne komentarze. Pozdrawiam Was i wszystkich czytelników.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      K.
    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...