Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zaglądam po długiej przerwie i widzę, że Agatka organizuje już 13 prywatkę ;) u mnie będzie trochę drętwiej, ale może dacie się namówić. w końcu mam więcej czasu na czytanie tego, na co mam ochotę, ale mistrzowie już zaczytani, zaczyna brakować pomysłów: co dalej.

nie wypożyczam książek, niestety, cierpię na manię posiadania, a kot w worku nie zawsze okazuje się takim, jakiego oczekiwaliśmy.

podzielmy się tytułami, autorami, których wg nas warto brać w ciemno. ostatnim naszym odkryciem, wypałem albo niewypałem. ciekawą książką kupioną na straganie, w antykwariacie, dworcu kolejowym. dołączmy chociaż jednozdaniowy opis, który pozwoli się zorientować o co chodzi.

odrzućmy na bok typowych klasyków, autorów bestsellerów z pierwszej 10 empiku (i tak od nich nie uciekniemy), tytuły, które już zaczynają wyskakiwać do nas nawet z lodówki.

po naszych typach napiszmy, na jaką książkę (typ) mamy ochotę, może ktoś następny coś doradzi ;)

Opublikowano
Najlepsza od lat książka mistrza grozy Stephena Kinga! Ręka mistrza to nie tylko znakomity horror, ale też rewelacyjna powieść psychologiczna. Edgar Freemantle w ciężkim wypadku samochodowym traci rękę i równowagę psychiczną. Nękany niekontrolowanymi napadami szału, musi zacząć życie od początku. Za radą psychologa wyrusza na Duma Key, olśniewająco piękną i odludną wyspę na wybrzeżu Florydy, należącą do sędziwej Elizabeth Eastlake. Wynajmuje tam dom, wiedząc tylko jedno: chce rysować. Tworzone z chorobliwą pasją obrazy Edgara są owocem talentu, nad którym stopniowo przestaje mieć kontrolę. Kiedy tragiczne dzieje rodziny Eastlake'ów zaczynają wyłaniać się z mroków przeszłości, nieposkromiona moc dzieł Freemantle'a objawia swe coraz bardziej przerażające i niszczycielskie możliwości.
Opublikowano

moje, może nie ostatnie, ale w miarę świeże odkrycia:

1. seria książek "Kot, który..." Braun Lilian Jackson - pierwsza część kupiona kiedyś z Gazetą, na lata zapomniana i odkryta w dniu kryzysu pt. "nie mam co czytać w pociągu". po pierwszej książeczce przeczytanej jednym tchem zaczęły się poszukiwania pozostałych (29;]) części (na kiermaszach i różnych serwisach). literatura może nie wybitna, ale b. przyjemna, zdecydowanie wciągająca, bezpretensjonalna. dobrze zawiązane intrygi. na pewno spodoba się miłośnikom kotów:) minus - zbyt szybko się czyta.

2. "Ciemna materia" Juli Zeh - interesuję się teorią wszechświatów równoległych, kwantami, teoriami wybuchów i innymi równie pasjonującymi rzeczami;) więc kiedy wpadła mi w ręce lit. piękna, w którą zostały wplecione te kwestie, postanowiłam spróbować. w tym miejscu muszę napisać, że nie przepadam za literaturą pisaną przez kobiety (nie mylić z literaturą kobiecą - p. Kalicińska itp. - której po prostu nie toleruję), bo po prostu ona jest zawsze w taki czy inny sposób nacechowana czymś dziwnym:] "Ciemna materia" to w miarę dobra książka, ale ten "kobiecy pierwiastek" także niestety jest dość mocno wyczuwalny (np. w średniej jakości opisach, niepotrzebnych, przegadanych wstawkach). dobry temat, ciekawy pomysł na postaci (choć trochę zbyt papierowe jak dla mnie, mogło być lepiej). jest intryga, jest morderstwo, są zwroty akcji, a to lubię. mam tylko wrażenie, że autorkę stać na więcej, że w pewnym momencie się pogubiła, straciła wenę, mogła jeszcze dopracować. stawiam 4-.

3. "Dziewczyny z Portofino" Grażyna Plebanek - dla wielu z Was pozycja na pewno znana, dla mnie odkrycie, bo z wymienionych wyżej powodów, długo się wzbraniałam. błąd - książka kobiety, o kobietach, może się czytać, w dodatku czyta się bardzo dobrze (w przeciwieństwie do "Magicznego oka" p. Filipiak, które konsumowałam chwilę wcześniej, nie odbija się czkawką). wielki plus za brak ckliwości.

4. "Zmorojewo" Jakub Żulczyk - pobiegłam do księgarni, kiedy tylko się ukazało. przeczytałam z wypiekami na twarzy, jak kiedyś "Pana Samochodzika", wcisnęłam siostrze, mamie, koleżance. czekam na "Zmorojewo 2", "Zmorojewo 3" i kolejne 10 części.


proszę o polecenie dobrych kryminałów (najbardziej klasykę lubię, Leblanc, Agata, wiadomo;))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trafiłaś b. dobrze, bo Kinga kocham miłością szczerą. "Reki" jeszcze nie czytałam, właśnie odstawiłam "Pokochała Toma Gordona". ulubiona książka: "Smętarz dla zwierząt" przeczytany całe wieki temu, gdy byłam jeszcze małym chłopcem. następna w kolejce - "Zielona mila", jeszcze nie zaliczyłam:>

ale King to też klasyk, masz szansę się poprawić i wymyślić coś jeszcze ;)
Opublikowano

1. Waldemar Łysiak - hurtowo, pożyczamy, kupujemy i czytamy

2.Jan Drzeżdon - Karamoro, ciekawe odkrycie z nurtu tzw. "literatury chłopskiej"

3. Pola Gojawczyńska - Dziewczęta z Nowolipek,

4. Maria Kuncewiczowa - Cudzoziemka

5. Terea Lubkiewicz-Urbanowicz - Babskie nasienie

6. Tadeusz Miciński - Nietota, księga tajemna Tatr

7. Wiesław Myśliwki - Kamień na kamieniu

8. Jan Parandowski - Alchemia słowa

9. Bolesław Prus - hurtem

10 - Edward Redliński - Konopielka

11. Adolf rudnicki - co się da

12. Juliusz Słowacki - hurtem

13. Bruno Schulz - hurtem

14. Edward Stachura - co się da

15. Leopold Tyrmand - Dziennik 1945

16. Stanisław Ignacy Witkiewicz - hurtem

17. Gabriela Zapolska - hurtem

18. Stefan Żeromski - obowiązkowo

Opisy później :)

Opublikowano

Przytargałem wczoraj z biblioteki ogromną blisko tysiąc dwieście stronicową książkę zatytułowaną "Atlas zbuntowany" Ayn Rand. Nazwisko znane, (ponoć) wielkie arcydzieło literatury.

Miało być bez arcydzieł, ale jeśli czytałaś i lubisz "Imię róży" Eco, to sprawdź "Którędy droga?" Iaina Pearsa.

Polecam też "Wykluczonych" Jelinek (laureatka Nagrody Nobla sprzed kilku lat).

Z polskich polecam powieść szkatułkową "Gniazdo światów" Huberatha.

Wybacz brak większych opisów, ale dłuższe rekomendacje z łatwością znajdziesz sobie sama.

Opublikowano

Migdale, poza trzema autorami z listy, zaliczone! ale też poszedłeś na łatwiznę;) nie da się nie znać tych nazwisk;) myśl dalej - nad perełką, objawieniem, autorem bez marki, którego warto poznać:)

amerrozzo - dzięki. do Jelinek nie mogę się przekonać, pozostałe pozycje obczaję:]

nadal czekam na kryminały. nikt, nic?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No bo żem tak jakoś ukształtowany :(
A literatura współczesna kojarzy mi się z ceną 20/30 zł za mini nowelkę w środku udającą powieść. Ja to czytam Auderską, Brauna, Breze, Buczkowskiego, Bandrowskiego, Bałuckiego, Brandysa, Berenta, Broszkiewiczów, Bocheńskiego itd, itp...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trafiłaś b. dobrze, bo Kinga kocham miłością szczerą. "Reki" jeszcze nie czytałam, właśnie odstawiłam "Pokochała Toma Gordona". ulubiona książka: "Smętarz dla zwierząt" przeczytany całe wieki temu, gdy byłam jeszcze małym chłopcem. następna w kolejce - "Zielona mila", jeszcze nie zaliczyłam:>

ale King to też klasyk, masz szansę się poprawić i wymyślić coś jeszcze ;)

Bardzo mnie kusi od paru dni "Wszystko jest iluminacją" - Foer Jonathan Safran
po obejrzeniu świetnego filmu (komediodramat) o tym samym tytule, a domyślam się że książka jest jeszcze lepsza ;))

Młody Amerykanin z podniszczoną fotografią w ręku przybywa na Ukrainę w poszukiwaniu kobiety, która w czasie wojny ukrywała jego dziadka. W towarzystwie wyjątkowo niekompetentnego tłumacza i starca nawiedzanego przez wojenne wspomnienia przemierza zaniedbaną okolicę, z każdym krokiem cofając się w przeszłość. Wszystko jest iluminacją to tragikomiczna, wirtuozerska pod względem literackim opowieść o poszukiwaniu: ludzi i miejsc już nieistniejących, prawd, które nie dają spokoju wielu rodzinom, opowieści, ulotnych, ale istotnych, które łączą przeszłość z przyszłością.
Opublikowano

Poświęciłem się i przeczytałem "Zaklętych" Grahama Mastertona. I tak się zastanawiam, po co... Metoda działania bohaterów przypomina dość kiepski żart, jak jazda w nocy z synem do nawiedzonego domu ze świadomością, że może tam ktoś być (bohater zabiera też swoją sekretarkę, wow), po czym zostawiają chłopczynę który się zmęczył w pokoju (w dodatku w pokoju, gdzie chłopczyna mówił, że spotkał jakiegoś typa), oczywiście samego i idą się całować. A to dopiero początek tego "arcydzieła", potem jest jeszcze komiczniej. Błeee... A mam tego autora jeszcze 5 książek - wszystkie takie kretyńskie?

Za to Poe wyśmienity!!! A szczególnie "Czarny kot" i "Przedwczesny pogrzeb". Pycha.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Z Mastertona nic nie przytoczę, choć wydaje mi się, że to z którejś z jego książek pochodzi fragment o "pustym talerzu z resztkami jajecznicy" natomiast w książkach Clive'a Barkera natknąłem się na takie kwiatki: Z oczu buchnęła krew. Zaczęła wylewać się także z nosa i oczu ("Powrót z piekła"), "Głowę osadzono głęboko między ramionami aby zminimalizować problemy ze zbyt słabą szyją. Mimo tych defloracji potwór żył" ("Księga krwi", tom 1) i "Zestaw niesamowitych opowiadań utrzymanych w konsekwencji makabry" (opis drugiego tomu) :)

Jeśli wśród tych pięciu książek jest jakiś zbir opowiadań to możesz mu się przyjrzeć (z tego co kiedyś czytałem, to miał parę niezłych pomysłów), ale jeśli masz też coś, co nazywa się "Głód", to oddaj komuś, kto nie ma z czego skrętów robić - chyba najbardziej żenująca książka jaką zdarzyło mi się przeczytać, po pierwszym rozdziale spodziewałem się czegoś na miarę "Bastionu" S. Kinga, a dostałem kupę (tak, kupę) bzdur pod postacią bezsensownej fabuły i błędów merytorycznych w rodzaju gość hamuje na wstecznym i siła hamowania rzuca go do przodu.

Z rzeczy ostatnio czytanych mogę polecić "Malowanego ptaka" Kosińskiego, a z mniej znanych "Ja, nieśmiertelny" Waltera Vogta (da się znaleźć w bibliotekach) - zakończenie równie lipne co tytuł, ale wcześniej interesujący obraz człowieka popadającego w demencję i dość spora dawka ironii.
Opublikowano

"Malowany ptak" czytałem. Z Barkerem też miałem do czynienia (skądinąd wiem, że w latach 90-tych jak był boom na horrory to wydawnictwa brały do tłumaczeń ludzi z ulicy). Dlatego też czytam głównie polskich pisarzy, bo wiem, że żaden tłumacz nie odda oryginału.
Ale żeby coś jeszcze dorzucić:

"Ciury" Wiktora Gomulickiego
"Salambo" Gustawa Faluberta
i:
Knut Hamsun - "Głód"
Jerofiejew - chyba znany wszystkim
ale genialny Andrzej Płatonow, Warław Szałamow, Aleksy Tołstoj (wiem, wiem, czerwony hrabia :)
i koniecznie: Gieorgij Władimow: Wierny Rusłan" i Eugeniusz Zamiatin "My".

Opublikowano

a ja czasem sięgam Mastertona :) nie oszukujmy się, to literatura raczej niskich lotów, ale do czytania przy grypie idealna (tak samo jak Jonathan Carroll) i nie wymaga pełnego skupienia. poza tym bardzo lubię horrory :]




orgowicze, już nie macie żadnych propozycji?

Opublikowano

a ja czasem sięgam Mastertona :) nie oszukujmy się, to literatura raczej niskich lotów, ale do czytania przy grypie idealna (tak samo jak Jonathan Carroll) i nie wymaga pełnego skupienia. poza tym bardzo lubię horrory :]




orgowicze, już nie macie żadnych propozycji?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...