Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przy was się rozwijam wierszem
wielcy poeci
Dorastający smarkacz jeszcze
Z nosa mi leci

W rękawy wycieram gile
Z błędami piszę
Liryki mieszając style
Krytyki liczę

To los młodego poety
Starego dziada
Lub trochę starszej kobiety
Co słowa składa

Pisana bzdura wyzwala
Kurę domową
Zreumantowanego drwala
Klawiaturowo

Trochę humoru dodaje
Renty nie staje
A tu zaświaty poznaje
Odkrywa raje

Szkoda tylko samych wierszy
Uczuciem tlących
Bo w końcu ktoś je wypieprzy
Niechcący z łączy

Opublikowano

ja sie nie odważe do Ciebie: "dziadu stary", bom do tego stopnia niezadomowiona.
ale się zapodam solidarnie z Elizabetą!
wierszyk z jajamy - miodziooooooo

nikto nie wypieprzy z łączy, złączy i zaplączy!
buziak, Dyziek!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Elu ponieważ my wspólnicy, więc ani wiek ani zdrowie się nie liczy
Liczy się tylko, że mogę na Ciebie liczyć

Pogoda się rozwala , uściski od d…………dziada drwal spada.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dziadowskie drwale
Jeszcze nie takie stare
Może tylko się gorzej czują
Bo siekierą już z taka wprawa nie operują

Dziękuję Taro. Jak Ty taktu uczony w domu (w szkole teraz tyko uczą na lekcjach muzyki) dlatego powiem, że pamięć tracę gdy mam, a o stopniu poufałości decyduje każda z dam, ja nawet nie mogę pozwalać
Z uśmiechami pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Elu ponieważ my wspólnicy, więc ani wiek ani zdrowie się nie liczy
Liczy się tylko, że mogę na Ciebie liczyć

Pogoda się rozwala , uściski od d…………dziada drwal spada.

Nie spadajże mi, wspólniku! Nie gruszkaś jeno drwal dżewniany, twardziel! Licz na mnie, ale bez cyfrów! Ohyda są!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.

      Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...