Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dziadek prowadził się hardo

potrafił uścisnąć mocno dłoń
i nie zdziecinnieć na starość
nie miał zwyczaju dwa razy prosić o jedną rękę
- dlatego porwał babkę
do wszystkiego podchodził z dystansem
nie tylko do kobiet

kto by się teraz zastanawiał dlaczego
- być może dlatego że miał do nich słabość


nie było nic dziwnego w tamtym popołudniu
zagranica ci nie służy - mówił
sama skóra i kości
porzeczki dojrzewały w słońcu
sunia siedziała tu gdzie teraz
my na kanapie pod jabłonką

wspominaliśmy złowioną
na środku jeziora choinkę
ręce pełne supłów
i lato nie takie przelotne jak teraz
- jak jeszcze długo nie potrafiłem zrozumieć
skąd się tam wzięła

nie było nic dziwnego w tamtym popołudniu
dziwne jest tylko to że umarł zdrowo



Opublikowano

Ty wiesz, że widzę tego dziiadka :) Pierwsza strofa jest chyba przyczyną tej wizualizacji :).
Druga trochę odstaje msz. Zastanowiłabym się nad inną wersyfikacją i rezygnacją z tych kilku przecinków. Jestem tradycjonalistką, albo pełna interpunkcja, albo wersyfikacja mówi sama.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Do cholery, czy wszystko musi być doskonałe, chude jak modelka po diecie cud?
Owszem też lubię zwięzłość i doskonałość, ale czasem trzeba poluzować cugle żeby nie udusić konia ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Do cholery, czy wszystko musi być doskonałe, chude jak modelka po diecie cud?
Owszem też lubię zwięzłość i doskonałość, ale czasem trzeba poluzować cugle żeby nie udusić konia ;)

Nie musi być doskonałe, ale poezja ma swoje prawa. Są poeci, których cenię za umiejętność napisania długiego wiersza, gdzie do wycięcia nie ma nawet 1 słowa. Tyle że to wyższa szkoła jazdy. Czytam teraz Wiersze (zebrane) Świetlickiego i muszę przyznać, że po znakomitych dwóch tomikach czym dalej w las, tym bardziej czuje się u niego przegadanie prozą, obszernymi fragmentami brak poezji w poezji. Oczywiście jak to Świetlicki - broni się, jednak to już nie ta forma z Zimnych Krajów.

I dokładnie taki mam zarzut powyżej. Wiersz jakoś tam się broni, bo wolę taką poezję niż abstrakcyjny bełkot, lecz można by było zasnuć sytuację liryczną skuteczniej.
Opublikowano

Jakby nie patrzeć, to wiersz o szczęściu, o tej jego już nieco anachronicznej odmianie, budowanej na szczerości, prostocie, dumie i zasadach. Kiedy peel dziwi się "że umarł zdrowo", pobrzmiewa w tym podziw i pewna zazdrość, wszak umarł szczęśliwy...
Można polubić ten wiersz.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kwiatuszek @Toyer Dziękuję za odwiedziny

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam! @Toyer Cieszę się, że przypadło do gustu:-)
    • @KwiatuszekSympatyczna bajka - ma w sobie dużo ciepła 
    • @Tectosmith Dokładnie tak jest! Bardzo trafne i fajnie opisane poetyckie przemyślenia. Pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @Kwiatuszek @Leszczym Bardzo Ci dziękuję za serduszko:-) Pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Pewna Sowa zwichnęła skrzydło. Dzięki temu nie mogła fruwać. Zyskała jednak dar biegania. No i biegała wesoło.    Jednakowoż pnącza okolicznych krzaków, wyszarpały połowę piór. Przez to zmarzła jak jasna cholera. Biegała więc raźniej i szybciej, dla rozgrzewki, tym bardziej, że była lżejsza.   Wtem walnęła głową w drzewo i odpadło jej połowę dzioba. To ją nie zniechęciło.   Nic a nic. Hu hu. Ani ociupinkę. uj z tym.   Zaczęła biec dalej, by radować świat swoim widokiem, lecz potknęła się o wspomnianą połówkę, by załamać drugie skrzydło.   Hu hu. Po co mi. Pomyślała logicznie.   Ponownie biegła dalej. Aż złamała nogę.   Świr świr. Zaćwierkała, bo się nauczyła, w międzyczasie.   Skakała na jednej.    Hej siup. Hu hu. Hej siup.   Z przyczyny wstrząsów, pogubiła resztę piór. Przy okazji złamała drugą nogę. To ją też nie załamało.    Wczołgała się na wzniesienie, by zjechać na dupie, zamiast biegania. Aż w końcu jednak się zdyszała.    * Wtedy przyszła mysz. Pogadali. Mysz dowiedziała się wiele ciekawostek, z życia swojego wroga, a sowa zaspokoiła nie głód...    (bo myszy i tak by nie dogoniła, gdyż nie miała jak)      ...lecz ciekawość, jak to życie, takich obiadów upływa.   Wcale też nie takie, siup siup.   Mysz sowę podnosiła na duchu, i odwrotnie. Tylko duch narzekał, bo musiał dźwigać naprzemiennie.   I tak, od pi pi, do hu hu, Zostali przyjaciółmi.   Do czasu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...