Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Amy Winehouse nie żyje


Rekomendowane odpowiedzi

A może ćpała bo miała powody aby chcieć sobie ulżyć w życiu? Świat nie ma dwóch barw - sorry że się czepiam ale mam wrażenie że twoja konstatacja jest nacechowana raczej niekorzystnie i z dosyć wyraźnym przekonaniem o własnej oświeconej, uciesznej racji - więc ona mogła rzeczywiście mieć uzasadnione powody aby być taką a nie inną osobowością i prezentować się tak a nie inaczej w świetle ustalonych norm poprawności zachowania i rozumienia przez innych jakiejś tam odgórnie wyznaczanej odpowiedzialności z podręcznika dla bezbarwnych ludzi etc. Generalnie ćpanie zwykle w sytuacji nieco bardziej rozgarniętych ludzi nie jest wyłącznie bezmyślnym kaprysem lecz bywa najprostszym i najsłabszym sposobem samoobrony; a ona od dawna skarżyła się na różnorakie załamania nerwowe, więc zamiast wyłącznie rechotać można byłby się chociażby trochę ostrożniej zastanowić w ferowaniu jakichś durnowatych stwierdzeń.

Żarcie tłuste też powoduję miażdżycę i co, na tej podstawie analogicznie mam powiedzieć że Marek Perepeczko umarł bo wpierdalał schabowe?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Perepeczko miał bodaj 63 lata, więc wpierdalanie schabowych pozwalało mu nieco dłużej pożyć, niż ćpanie. Tak więc analogia jest bzdurna, że aż oczy szczypią.

To se ulżyła, czyż nie? Była niepoprawna, zbuntowana i nie czytała "podręcznika dla bezbarwnych ludzi", więc się stopniowo zaćpała i zachlała. Też chcesz być taka barwna? ;)

Ćpanie jest zawsze bezmyślnym kaprysem. A durnowate stwierdzenie, które rozbawiło mnie do łez jest akurat Twojego autorstwa:

"To dla mniej lepsze. Dobrze że jest śmierć; moim zdaniem to krzepiąca informacja że jest nadzieja iż ona może przyjść samoistnie w tak młodym wieku. Duża nadzieja w tym jest."

To w ogóle po polsku jest? MIEJMY NADZIEJĘ, MŁODZI PRZYJACIELE, ŻE ŚMIERĆ JUTRO DA NAM WYTCHNIENIE!

Amen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie wiadomo czy szybko, młodo na pewno.

Rozumiem załamania nerwowe i problemy zdrowotne, ale w znacznym stopniu sama sobie zgotowała ten los. Pewnie bardzo młodo zaczęła i dzień za dniem rujnowała sobie zdrowie psychiczne oraz fizyczne. Cóż orzec... nie bądźmy tak barwni jak ona! Zostańmy przy odrobinie matowości i dożyjmy siwych włosów jak Bozia da.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, pewnie, ten Perepeczko być może miał tyle lat ile miał, i być może analogia jest niespecjalna, bo pierwsza z brzegu, ale niewątpliwie ten Perepeczko cały był otyły, a teoria mówi, że gdyby nie był, to by jeszcze może nieco pożył; więc w ostateczności też sobie życia używał nadmiernie, a mógł swobodnie rozważniej żreć, to by otyły nie był, i miażdżycy by nie miał. Amy była niepoprawna ale w sytuacji kiedy większość społeczeństwa jest skretyniała ciężko o nieaspołeczną postawę; pewnie narkotyki jako tako rekompensowały jej brak krystalicznej równowagi psychicznej wśród dzisiejszego przewartościowanego modelu zdrowej psychicznie osoby;)
Twój niedouczony wtręt o tym iżby narkotyki zwykle były wyłącznie kaprysem pozostawiam dla potomnych bez komentarza i gębko wierzę w to, że taki olśniewający wniosek jest wynikiem styczności z narkotykami. Natomiast już to co ciebie rozbawiło do łez niespecjalnie mnie obchodzi bo właśnie widzę jakie masz wyśrubowane poczucie humoru. Fakt jest jedynie taki że dla człowieka zmagającego się z długoletnimi depresjami i wahaniami nastrojów życie nie jest żadnym cudownym momentem, tylko długotrwałym cierpieniem a tym samym permanentnym stanem nieszczęśliwości, i kiedy już jest się w takim impasie własnej nieujarzmionej emocjonalności, śmierć częstokroć nie zdaję się być czym strasznym lecz wręcz odwrotnie. Reszta tego co cię rozśmieszyło zależy od twojego własnego podejścia do śmierci i życia, ale jak widzę wtórne płaskostopie mózgowe to dziękuję ślicznie za kolejne objawione prawdy życiowe twojego autorstwa ;)

Gołym okiem widać że tyle waży twoje rozeznanie w temacie o którym mówisz ile kurze pierze ;)
Żegnam cię serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na domiar wszystkiego powiem ci że owszem, mój wpis o tym że śmierć była dla niej lepsza w sytuacji kiedy nieustannie musiała zmagać się z osobowościowymi problemami a przez to była nieszczęśliwa, został napisany po polsku. Przy kolejnym wpisie który zapewne niechybnie wygenerujesz daruj sobie kurczowe utrzymywanie się wyjątkowo błyskotliwej refleksji która powiada, że jej problemy psychiczne były wynikiem ćpania, bo zazwyczaj jest całkowicie odwrotnie: psychiczne problemy są zaczynem sięgania po używki; każdy nieco bardziej rozgarnięty człowiek uwikłany w nałogi powie ci to momentalnie, co chyba zaświadcza o tym że albo jesteś nierozgarnięty, albo na temat używek masz jedynie teoretyczną, uniwersytecką wiedzę.
Żegnam serdecznie 2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie macie się o co kłócić. To co napisał Islamic, to tylko próba pogodzenia się z lękiem przed taką bezsensowną śmiercią, która w przypadku cierpienia może wydawać się wybawieniem.
Ona miała 27 lat, a nie 65 lat jak Perepeczko, dlatego jest to dodatkowo takie przygnębiające.
Z uzależnieniem można sobie poradzić, poddając się terapii, nawet jeśli nie całkowicie, to niekoniecznie trzeba umierać u szczytu sławy, w tak młodym wieku. Nikt nie widział co się dzieje? Niektórym może nie da się pomóc, a ich destrukcyjnych działań nie da się całkowicie kontrolować, ale gdzie byli wszyscy ci, którzy ją otaczali i czerpali zyski z jej talentu? Wokół takich ludzi kreci się cała rzesza hien, którym wygodniej jest, jeśli złotą kurą można manipulować, a w przypadku uzależnień jest to łatwe. Jak taki wrażliwiec nie wytrzyma napięcia i stresów, zawsze można powiedzieć, że to na własne życzenie się zaćpał, zapił, powiesił albo otruł.
Jedno jest pewne, za talent i sławę płacić czasem trzeba bardzo wysoką cenę.
Wystarczy przypomnieć sobie podobne przypadki: Elvis Presley, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Michael Jackson, Kurt Cobain, nasz Ryszard Riedel i wielu innych.
Bardzo to smutne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtręt o tym całym Perepeczce był jedynie reakcją na wybitnie rozważne stwierdzenie "Żarł, to umarł" i myślę, że można się doszukać zbieżności. Poza tym każda śmierć zawsze jest bezsensowna, no chyba że nie. Umarła - nie cierpi - w zależności od spojrzenia różni życzliwi ludzie będą taki fakt błogosławić a inni będą rozpaczać w przeświadczeniu, że gdyby żyła to z całą pewnością byłaby szczęśliwsza i miałaby fajniej. I to nie jest próba pogodzenia się z bezsensowną śmiercią, bo dla mnie akurat każda śmierć jest sensowna, więc dawno jestem pogodzony z faktem, że przychodzi w najmniej spodziewanych okolicznościach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie bardzo rozumiem wycieczki ad personam. Nie zgadzam się, żeby lekiem na depresję i "bezbarwność" było ćpanie. Z tego powodu mam "wtórne płaskostopie mózgowe"? Nie sądzę, żebym ja Ciebie personalnie obrażał. Umiesz Ty dyskutować, istoto ludzka?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Absolutnie zgadzam się z takim stwierdzeniem!
Niejeden raz myślałam w ten sposób. Dla niektórych śmierć jest wybawieniem od okropnego cierpienia - to jest po prostu prawda..... Miesiąc temu umarł młodo mój brat. Śmierć się nad nim zlitowała.

Amy wyglądała przerażająco. Miałam jednak nadzieję, że jakimś cudem się uratuje...
Umarła - i taki miał być, widocznie, ratunek dla niej.... Ale.....jaka szkoda, że już nie zaśpiewa!....
Jej niespotykany głos i wybitna osobowość sceniczna robiły wrażenie....
www.youtube.com/watch?v=b-I2s5zRbHg&feature=artistob&playnext=1&list=TLrzJURHHFmXs
Co za strata!

Śmierć jest równie dobra, jak życie.
Koszmarem jest życie w bólu i przerażeniu, wyniszczające ciało i nie dające swobodnie oddychać.
Śmierć jest zawsze dobra.
Islamic ma rację - jeśli na to popatrzeć w ten sposób....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak się nazywasz? Alkione, prawda? Bo tak właśnie się nazywasz? Nikt nie znał twojego imienia aż do teraz. Opada w chmurze gryzącego kurzu zasłona tajemnicy. Po miliardach lat. Po całych eonach dekad niczym wieczność. Mimo że w przestrzeni jeszcze do końca niewyśnionej… Zatem, powiedz mi, bo tamto nie uzyskało żadnego poklasku, podoba ci się czy nie? Mów szczerze. Masz, naleję ci czegoś mocniejszego. Może rozwiąże ci się język i popłyniesz wartkim potokiem słów. Tylko przesuń się trochę w bok, bo nie widzę księżyca w pełni. Widzę jedynie twoją twarz usianą księżycowymi kraterami. Albo może to ty nim jesteś? Jesteś nim, prawda? To ty jesteś tym księżycem, który wkrada się chytrze srebrną smugą blasku? A zatem mówię do księżyca, nadając mu nawet imię. A zatem…   Tu przerywam na chwilę pisanie, albowiem słyszę jakieś stukania i szurania krzeseł dobiegające z książkowych półek regału. To bohaterowie powieści próbuję wydostać się na zewnątrz. Kołaczą się i wyją jak te psy uwięzione w klatkach. Książka spada na podłogę. Jedna. Druga. Trzecia… Spadają, furkocząc w locie skrzydłami rozbieganych nerwowo stronic. Wzniecają pył zakrzepły przez lata… I znowu cisza…  Cisza, aż w uszach dzwoni. A więc to był jedynie krótki zryw rzeczywistości. Chwilowy błysk pamięci. Tylko takiej enigmatycznej. Zatajonej.   Zatem wchodzę po półkach jak po drabinie. Wspinam się, poruszając wieloma odnóżami, aby dosięgnąć czułkami drgających gwiazd. I kiedy tak osiągam powoli szczyt słyszę jakieś polemiki dobiegające z ciemności. Ktoś się z kimś sprzecza. Spoufala. Kłóci… Muskają mnie słowa, jakby zimne usta całowały skronie. Zamknięte powieki… Okrywam się koszulą z wilgoci i pleśni. Upodobniony na kształt ekscentrycznej ćmy, która wciska się na powrót do kokonu  poczwarki. Zapadam w letarg…   Kiedy się budzę, w dole słychać trzaskanie podłogowych klepek od czyichś kroków. Ktoś bez wątpienia chodzi w tę i z powrotem. Jakby w zadumie. Ale będąc na górze jestem bezpieczny. Nie dosięgną mnie niczyje myśli. Chyba, że jakiś olbrzym o wzroście strzelistej topoli i wiotkich ramionach. Kołyszą się. Kołyszą się za oknami drzewa. Tak blisko i tak strasznie daleko. Na wyciągnięcie ręki. Kołyszą się całe szpalery, te prawdziwie i te urojone… Światła ulicznych latarni żółkną jeszcze bardziej jak woskowe ciało nieboszczyka szykującego się do kolejnej próby wniebowzięcia. A więc jestem w górze. A więc się przepoczwarzam. Albo raczej dopoczwarzam. Wracam do początku. Do nadmiaru niewiadomego piękna. Księżyc przesuwa się. Coraz bardziej odchyla… Odchyla… Odchyla… Coraz bardziej odchyla… Aż trzeszczą wszystkie kości i stawy. Albo ta twarz czyjaś. Nieustalona w rysach.. Absolutnie obca. Niczyja… Oświetla wszystko wartkim potokiem blasku. Posrebrza nawałą pikseli mżące krawędzie przedmiotów… Po lewej stronie rozgrzebane łóżko. Odsunięte na środek krzesło… Po prawej… Na stoliku zwietrzały skrawek papieru. Wazon pęknięty na wpół. I rozsypane wokół okruchy czerstwego chleba…    A więc ktoś tu był. Kto taki? Ktoś coś zaczął, ale nie skończył. Rozsypał się w proch. Zwietrzał jak ta karetka papieru z okruchami nic nieznaczących słow. I widzę siebie. Koło stołu. Siedzę pod ścianą z kolanami pod brodą. Ale nie poznaję do końca, albowiem kościste truchło zatarł w połowie czas. Pod płachtą pajęczyn. Wrośnięte korzeniami w ziemię. Połączone ze ścianą. Z żeliwnymi rurami rozgałęzionymi pod stropem, jakby pępowinami z krwiobiegiem matczynego ciała. Wszystko znieruchomiałe i martwe od wieków. Od całych tysiącleci… W absolutnej ciszy gwiazd. W głębokim oddechu nieskończonej nocy…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-13)      
    • @beta_b Bo na tych złożach, zorza dodana Po na powrozach, tak wyczekana   Bardzo dobry wiersz Zostaje w głowie   Pozdrawiam miło, M.
    • @Andrzej P. Zajączkowski Kolejne strofy, na przecinek Kolejne chwile, łap oberżynę   Bardzo wartościowy wiersz   Pozdrawiam miło, M.
    • @Jacek_Suchowicz I te marzenia, tak doniesione I te pragnienia, będą skończone   Fajnie. Miękko. Z polotem   Pozdrawiam miło, M.
    • @liwia Na sadzenie, po co spory Rozsadzenie, to opory   Ciekawie napisane Podoba mi się :)   Pozdrawiam miło, M.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...