Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Spójrz jak wije się ta ścieżka
złotą wstęgą wśród zieleni,
wiedzie w las gdzie echo mieszka
chodź to razem tam pójdziemy.

Tam gdzie stawu modre oko
zieloną rzęsę przeciera
i wysoko ku obłokom
z ciekawością tak spoziera.

Gdzie wiatr faluje sosnami
jakby to był zboża łan
i zawiruje czasami
porywając brzozy w tan.

Tam gdzie porannym oparem
rozlana mgła mleczna schodzi,
coraz niżej nad moczarem
gdzie się błędny ognik rodzi.

Gdzie zwierz dziki ma ostoję
i leśne echo się budzi,
chodź pójdziemy tam we dwoje,
tam jest cisza nie ma ludzi.

Opublikowano

Cudne. Ja też tam chcę.

Upojenie

Znów wiosna. Wonność białych odcieni
w koronie lasu. I my odurzeni.
Ciepły klimat powrócił zza morza
i pulsuje od nieba do korzeni.

Dalej, dalej. Jeszcze tamtą drogą.
Chodźmy zobaczyć, co jest tam, nad wodą.
Za tym pagórkiem. Za łanem zboża.
Szybciej, prędzej, nim nogi zawiodą.

Oglądać życie zachłannie, pięknie!
Zmienność za każdą wiosną i zakrętem.
Ścigać horyzont, zachody zorzy.
Aż po nieznaną, ostateczną puentę.


Pozdrowieństwa, Bolku. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za upojną odpowiedź też cudna poezja,
wędrujemy razem w te zaciszne ustronia.

Lipiec rozwija swe dłonie
na łono natury prosi
w zielone ciche ustronie
gdzie woń kwiecia się unosi.

Korzystaj z dobra przyrody
idź do parku czy do lasu
gdzie nie jeżdżą samochody,
niema spalin ni hałasu.

Kiedy możesz odpoczywaj,
korzystaj z tych letnich dni,
swej radości nie ukrywaj
niech pogoda sprzyja Ci.

Serdeczności Oxyvio:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za upojną odpowiedź też cudna poezja,
wędrujemy razem w te zaciszne ustronia.

Lipiec rozwija swe dłonie
na łono natury prosi
w zielone ciche ustronie
gdzie woń kwiecia się unosi.

Korzystaj z dobra przyrody
idź do parku czy do lasu
gdzie nie jeżdżą samochody,
niema spalin ni hałasu.

Kiedy możesz odpoczywaj,
korzystaj z tych letnich dni,
swej radości nie ukrywaj
niech pogoda sprzyja Ci.

Serdeczności Oxyvio:)
Dziękuję za piękne, wierszowane życzenia, Bolku, i życzę Ci takiego samego lata. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za tak miły komentarz:)

To wędrujmy więc po lesie
gdzie odwieczne szumią drzewa,
gdzie leśne echo się niesie
i gdzie jagoda dojrzewa.

Pod jaworem usiądziemy
gdzie wiatr konarem kołysze
i na chwile odetchniemy
ja jeszcze strofę dopisze.

Pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za upojną odpowiedź też cudna poezja,
wędrujemy razem w te zaciszne ustronia.

Lipiec rozwija swe dłonie
na łono natury prosi
w zielone ciche ustronie
gdzie woń kwiecia się unosi.

Korzystaj z dobra przyrody
idź do parku czy do lasu
gdzie nie jeżdżą samochody,
niema spalin ni hałasu.

Kiedy możesz odpoczywaj,
korzystaj z tych letnich dni,
swej radości nie ukrywaj
niech pogoda sprzyja Ci.

Serdeczności Oxyvio:)
Dziękuję za piękne, wierszowane życzenia, Bolku, i życzę Ci takiego samego lata. :-)
Dziękuję Oxyvio wybieram się z bratem pod koniec lipca na tygodniowy rejs po mazurskich jeziorach myślę że będę miał miły wypoczynek.
Serdeczności:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Oxyvio wybieram się z bratem pod koniec lipca na tygodniowy rejs po mazurskich jeziorach myślę że będę miał miły wypoczynek.
Serdeczności:)
O, no to pomyślnych wiatrów!
A ja w sierpniu jadę z córką nad jeziora i w dzikie, pagórkowate puszcze - w Bory Tucholskie! :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Oxyvio wybieram się z bratem pod koniec lipca na tygodniowy rejs po mazurskich jeziorach myślę że będę miał miły wypoczynek.
Serdeczności:)
O, no to pomyślnych wiatrów!
A ja w sierpniu jadę z córką nad jeziora i w dzikie, pagórkowate puszcze - w Bory Tucholskie! :-)
Bory Tucholskie przepiękne szczególnie latem, miałem okazje tam być z pracy trzy razy choć na krótko,wspaniałe urzekające tereny, także życzę miłego wypoczynku.

Drzew leśnych znów woń tą czuję
te nasze Bory Tucholskie
marzeniami tam wędruję
bo są nasze, takie polskie.

Z pozdrowieniem:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...