Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Proza i wiersze na egzamin do szkoły teatralnej - dla dziewczyny


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,
moja koleżanka chce się dostać do szkoły teatralnej (zazdroszczę jej, ale wybieram się na medycynę :)). Czy moglibyście polecić jakąś prozę klasyczną - sprzed II Wojny Światowej - i współczesny wiersz? Na takie rzeczy strasznie trudno wpaść, a ona do dzisiaj musi zanieść papiery :) Jak na razie poleciłam jej pamiętnik Joanny z "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego. Najlepsze byłyby utwory ekspresyjne w I osobie liczby pojedynczej. Proszę o pomoc.

I dla mnie też te utwory... Jednak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież utworów o przedstawianych parametrach są całe miliardy, dlatego to jest stosunkowo dziwne, że adeptka szkoły teatralnej szuka zewnętrznej pomocy w ustalaniu najdogodniejszych dla niej fragmentów rodzimej literatury. Zamiast gotowej odpowiedzi sugeruję aby w ramach własnego oczytania i znajomości literatury pokusić się o wybór czegoś na własną rękę. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja już mogę ujawnić w takim razie swoje propozycje. Jeśli warunek jest taki aby tekst był datowany przed 1939 rokiem, to fragment Kazań Świętokrzyskich powinien się sprawdzić, bo rzeczywiście na deskach teatru chyba jeszcze tego nie było, a o ekspresje tekstu martwić się nie musisz. Poezja - Bogurodzica; jako bursztynek poezji polskiej, sakralnej.

;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak serio, już bez buchalterii, wydaję mi się, że któryś fragment opowiadania Iwaszkiewicza "Panny z Wilka" mógłby zrobić piorunujące wyrażenie, jeśli rzeczywiście jesteś aktorką ;) Wiersze współczesne, te bardzo współczesne, wręcz teraźniejsze - to jest mit, ale spomiędzy mitu wyłonił się Tkaczyszyn-Dycki Edward, którego poezja jest dla mnie mocno przejmująca, i którego twórczość sugerowałbym zgłębić na pół godziny przed koniecznością dokonania wyboru :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeśli ja mogłem jakoś zaradzić to bardzo mi miło, ale następnym razem nie trzymaj mnie w takiej niepewności, bo już myślałem że dostałem coś na kształt kosza, chociaż może nie do końca to właśnie ten kształt. Nie wiem też czy to dobrze czy nie że zamiast wesprzeć twoje medyczne aspiracje przyczyniłem się do tego, że kolejna osoba być może wybije się na certyfikowany "artyzm", ale może faktycznie warto stawiać na młodych, niech mają wykształcenie kierunkowe egzotyczne, bo skoro te rzekomo praktyczne i przydatne wcale nie są pożądane i praktyczne, to ja już nie bardzo wiem, czy lepiej certyfikować się na aktora, czy na lekarza; a ostatecznie to nawet nie widzę większej różnicy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest różnica. Pewien polonista kpił z lekarki robiącej analizę wiersza, zalecając jej przeprowadzenie analizy moczu. Oba zawody są piękne, ale dla jednych ten bardziej, dla drugich... drugi ;)
A jak się nie dostanę to idę na medycynę.
Przepraszam za trzymanie w niepewności, ale musiałam biec i zmieniać autobusy, i biec, i o drogę pytać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He he! Za późno przeczytałam wątek i już nic nie pomogę, ale w pełni podpisuję się pod wszystkim, co tu napisał Islamic.

Aha, dodam jeszcze tylko, że aktorzy to nie znaczy ludzie znani (bo nie wiem, czy adeptka tego "pięknego" a nudnego zawodu wie o tym?). Aktorzy są nikomu nieznani, jak wszyscy inni ludzie na świecie. A tylko czasami, bardzo rzadko, komuś tam w tym (czy innym) zawodzie nagle trafi się sława - nie wiadomo, dlaczego. ;-)

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oxyvia, nie za późno! Jednak mogę do końca zmieniać repertuar. Gorączkowo poszukuję budzącego wiersza współczesnego i jeszcze gorączkowiej jakiegoś monologu. (Królestwo za monolog. Królestwo, którego nie mam, oczywiście :))
Nudnego? A jaki zawód jest ciekawy jeśli nie ten? Chyba w każdym zawiera się i nuda, i pasja, i, przede wszystkim - praca...
A kto pisał, że adeptka pragnie sławy? Adeptka pragnie... adeptka nie zdradzi :)
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie aktorstwo jest potworną nudą. Nie wytrzymałabym jej, mam nazbyt wybujały temperament. Codzienne próby tego samego, codzienne odgrywanie tych samych przedstawień, codziennie te same kostiumy, gesty, słowa, uśmiechy, płacze... I jeszcze wieczne uczenie się na pamięć pokładów tekstu. O nie! - to na pewno nie dla mnie!
Mam kolegę aktora. Żebyś wiedziała, jaki jest znudzony tym wszystkim! Jak on ma tego już dosyć!
Zresztą kiedy patrzy się na aktorów, którzy właśnie idą wieczorem do pracy, widać ich niesłychanie znudzone miny - o rany, od samych min można dostać depresji! ;-)
A niejaki Jaracz przed wojną uciekł był sprzed teatru, zwiał zwyczajnie z pracy. Po prostu spotkał kumpla (chyba któregoś poetę) i razem z nim wyjechał do Łowicza, a tam obaj udawali zupełnie nieznanych nikomu facetów i chlali przez tydzień, dopóki ktoś w końcu ich nie rozpoznał! Ta historia jest opisana w książce pt. "Z pamiętników bywalca" Jerzego Zaruby.
A jaka praca nie jest nudna? Otóż praca nauczycielki. :-)
Pozdrawiam i życzę powodzenia, także w wyborze zawodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nuda, monotonia... a jeszcze stres, i trema, i poczucie odpowiedzialności... ale - sztuka.
Jesteś nauczycielką? Polskiego :) ?
Dziękuję za powodzenia, jest niezwykle potrzebne.

A ten Jaracz... to dziwne, że poszedł pić, nie palić. Brzydki żart :)
A ja znam lekarza, który ma dosyć, a chciał być aktorem. Zależy od człowieka...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ten Jaracz to nie dla żartu, tylko miał tak dość teatru, że zwyczajnie zwiał i pewnie wcale nie zamierzał wrócić do tej roboty. Ale go rozpoznano, zawiadomiono teatr i delegacja przyjechała po niego z twardym nakazem powrotu do pracy - przywlekli go do Warszawy niemal siłą.

Jasne, że wybór zależy od człowieka. Chodzi tylko o to, że gros młodzieży, która marzy o zawodzie aktora, myśli, że to super atrakcyjny i rozrywkowy zawód, w dodatku automatycznie połączony ze sławą i wielkim powodzeniem. A to czysta utopia, iluzja. Aktorstwo to bardzo ciężka i żmudna robota, i w moim odczuciu nawet trochę poniżająca - człowiek dwoi się i troi przed jaśnie wielmożną publiką, żeby dostarczyć państwu rozrywki, robi z siebie błazna, idiotę, często gra w tak intymnych scenach, że normalny człowiek wstydziłby się nawet opowiadać o takich scenach ze swojego życia...
No i te kastingi - aktorzy są na nich dosłownie upokarzani, zresztą sama sytuacja jest w moim odczuciu upokarzająca: wpuszczają na scenkę każdego delikwenta po kolei jak krowę na sprzedaż, każdy kandydat się uśmiecha, kręci, wije, śpiewa, tańczy, recytuje - a komisja wyrokuje, kto najładniejszy, kto najzdolniejszy, a kto się nadaje na śmietnik.
No i ta konkurencja. Podkopywania, podkładanie świń, drogi łóżkowe, lizusostwo i te pe.
Eee tam, taka robota!...
Znam kilku byłych aktorów, którzy zrezygnowali z zawodu i otworzyli różne prywatne biznesy, a jeden przerzucił się na dziennikarstwo. Ale zrobili to dawno temu. A ci, którzy utknęli i za długo się zastanawiali, w tej chwili są tak znudzeni i zniesmaczeni, że wyglądają prywatnie jak chorzy na depresję. Może zresztą ją mają?
No pewnie, że są wyjątki, które lubią tę pracę. Tak jak w szkole są wyjątkowi uczniowie, którzy lubią kuć na pamięć wielkie partie materiału. Różne są zboczenia. ;-)
A ja - tak, jestem polonistką, a także bibliotekarką. :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię, gdy ktoś jest polonistką :)
Albo polonistą.
Tak, aktorstwo to trudny, żmudny, stresujący, nudnawy wielkimi momentami, paskudny momentami, niewdzięczny często, męczący koszmarnie zawód.
A życie to beznadzieja, kiedy trzeba wstać z łóżka, myć się, jeść, rozmawiać, chodzić, pracować, tęsknić, żyć, żyć, żyć!!! Beznadzieja.
Ale żeby żyć tworząc, to jakoś mi się... uśmiecha. Żyć i grać wciąż nowe role, kolorowe i ciche, nawet bez rozgłosu. Poznawać tekst, czyjeś myśli, odkrycia i brać za swój, i zaczynać nim żyć. Dawać innym i sobie piękno... to już jakoś brzmi.
Żyć bardziej trochę humanistycznie, mniej ściśle. Iść za głosami ze środka... żyć!!! To lepsze.
A Jaracz chyba zrobił ładne rzeczy, mimo wszystko?
Pozdrawiam.

(Co za idealistyczne bzdury :D Ale na razie w nie wierzę :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O nie, z tym się nie zgadzam. :-)

Wciąż nowe? Ależ to nie w trym zawodzie! Aktor gra ciągle to samo i to samo, i to samo... miesiącami i latami!

O, to właśnie robi polonista! :-)
Sorry, teraz już jestem trochę przekora. ;-)))
OK, jeśli naprawdę zdajesz sobie sprawę z tego, na czym polega zawód aktora (czyli odtwarzacza w gruncie rzeczy) i mimo wszystko on Ci odpowiada - no to go bierz!
Ale ja bym za nic nie wzięła. Teraz już za nic. Chociaż nie zawsze to rozumiałam.
Życzę Ci więc jak najmniej rozczarowań w tym zawodzie. :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kiedyś gdy z zapamiętaniem surfując po internecie, Spędzałem całe godziny przed monitorem, Ujrzałem weń dumnego słowiańskiego wojewodę I skrzyżowały się zaraz spojrzenia nasze,   Dumny słowiański wojewoda, Rozsiadł się we wnętrzu mego monitora, Niczym niegdyś legendarny król Popiel, Zasiadł na swym zbudowanym z gigabajtów tronie…   Spojrzawszy na mnie z mego monitora, Ganić począł mego ukochanego powieściopisarza, Znaczące czyniąc Mu zarzuty, Rzekomej tyczące Jegoż niewiedzy,   Że uzbroił wczesnośredniowiecznych Słowian w młoty kamienne, A nie znane archeologom żelazne miecze, Niezawodne, niełamliwe, ostre i straszne, Niedorzecznymi bzdurami zapisując kolejną powieści kartę,   Że wsadził im w ręce drewniane kije, A nie śmiercionośne pioruny skrzące, Darem od gromowładnego Peruna będące, By wypalili nimi w ziemi Słowiańszczyzny granice,   Że nie odmalował w powieści słowiańskich wojów, Wiernym wizerunkom odkrytym w wnętrzach ich grobów, W trudzie i znoju polskich archeologów, Przeczących tychże niegdysiejszemu wyobrażeniu…   Zrazu zdezorientowany tymi zarzutami, Ku głębinom pamięci sięgnąłem wspomnieniami, Gdy po raz pierwszy w wieku dziecięcym, Dotknąłem nieśmiało niezwykłej tej księgi,   Kiedy to na starym strychu, Pełnym niezwykłych zapomnianych skarbów, W niewielkim domku mojej babci, Dotknąłem po raz pierwszy Starej Baśni…   A dumny wojewoda pogardliwie spoglądając z monitora, Ganił wciąż mojego ukochanego powieściopisarza, Iż piękni bohaterowie z kart Jego powieści, Śmią nie być posłuszni archeologa opinii,   Że ich nakreślone piórem powieściopisarza charaktery, Śmią nie hołdować współczesnych historyków wiedzy, Że nie wpasowują się w archeologów opinie, Wyobraźni pisarza pozostając jedynie posłuszne,   Że enigmatycznych tajemnic datowania radiowęglowego, Nie przewidział swym rozumem literata wrażliwego, Że śmiał nie przewidzieć w snach swoich, Najnowszych dociekań współczesnej archeologii,   Że najstarszej wzmiance o Słowianach, Zawierzył bez podejrzliwości wytrawnego badacza, Obnażając prostodusznego literata łatwowierną naturę, Niedorzeczną czyniąc zarazem powieści swej fabułę…   Mimowolnie oddałem się z dzieciństwa wspomnieniom, O niezwykłych chwilach spędzonych z starą tą księgą, Przypadkiem niegdyś na strychu znalezioną, W głębi mego serca rzewnymi wspomnieniami zapisaną,   I nieraz nieproszone pukają do mego serca, Tamte szczególne z dzieciństwa wspomnienia, Gdy z wypiekami na twarzy, Przewracałem wciąż kolejne Starej Baśni karty…   A usta zuchwałego wojewody, W coraz to mocniejsze uderzały tony, Coraz donioślejsze czyniąc zarzuty, Arcymistrzowi polskiej powieści,   Że tyle dobrego co i złego, Uczynił pociągnięciami pióra swego, Iż fałszywy obraz pradziejów, Nakreślił w wyobraźni swych czytelników,   Że poczynił On rażące błędy, Na kartach dziewiętnastowiecznej powieści, Odmalowując czytelnikom swą wizję Słowiańszczyzny, Tak różną od rezultatów odkryć archeologicznych,   Że uczynił On zbyt przyziemnymi, Dumnych synów rozległej Słowiańszczyzny, Od wyobrażeń panslawistów tak innymi, Od koncepcji mediewistów tak bardzo się różniącymi…   Cichutki szept koło serca, Rozkazał mi stanąć w obronie ukochanego powieściopisarza, Którego niezliczone piękne powieści, Kształtowały od dzieciństwa etapy mej wrażliwości,   Którego ponadczasowe mądre książki, W dorosłe życie mnie wprowadziły, A przez dorosłego życia ciernie i trudności, Swą niewidzialną mądrością za rękę przeprowadziły,   Przeto posłuszny podszeptom serca, Wbiłem swój gniewny wzrok w czeluście monitora, Niczym lśniący miecz ciśnięty w głębiny jeziora, By wyzwać strzegącego go wodnego demona…   I dumnego wojewodę zaraz wzrokiem przeszywam, Gestem tym chrobremu wojowi wyzwanie rzucam, A gniewne myśli ubieram w proste słowa… - Nie wyśmiewaj mojego ukochanego powieściopisarza!   – Wiersz zainspirowany powieścią „Stara baśń” autorstwa J.I. Kraszewskiego.   ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wiersz ten planuję w przyszłości włączyć do powstającego właśnie zbioru kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa opatrzonych wspólnym tytułem „Oddychając Kraszewskim…".    W zamierzeniu moim ma to być zbiór kilkudziesięciu wierszy zainspirowanych twórczością Józefa Ignacego Kraszewskiego i będących zarazem hołdem dla tego arcywybitnego polskiego pisarza. Spoiwem łączącym wszystkie te moje wiersze będzie chęć oddania hołdu szeroko rozumianej twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego będącej fenomenem w skali całego świata... Każdy z wchodzących w skład niniejszego zbioru moich barwnych wierszy będzie hołdem dla jakiejś powieści, opowiadania lub poematu autorstwa tego wielkiego Mistrza polskiej literatury.    Od czasu przeczytania przed kilkoma laty z wypiekami na twarzy Starej Baśni, to właśnie J.I. Kraszewski pozostaje jednym z moich ukochanych pisarzy, a każda przeczytana przeze mnie kolejna powieść Jego autorstwa zachwyca mnie jeszcze bardziej… Dlatego też pomysł stworzenia zbioru wierszy dedykowanego pamięci tego jakże wybitnego pisarza zrodził się we mnie z potrzeby serca, by w ten sposób wyrazić mój szacunek i uznanie dla tego jednego z najwybitniejszych Polaków w dziejach naszej Ojczyzny i dla Jego wieloletniej działalności pisarskiej i wydawniczej… Niestety nie mogę ze swojej strony obiecać że uda mi się rzeczony zbiór kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa szybko ukończyć, ani też nie mogę obiecać że uda mi się kiedykolwiek wydać go drukiem...
    • @Andrzej_Wojnowski       Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by po kolejnej nieprzespanej nocy, Gdy snem zamglone rozewrą się powieki, Rzucać się śmiało w wir codzienności.   I nie straszny nam podły świat Z wrogiem zawsze gotowiśmy w szranki stawać W obronie odwiecznych wartości śmiało oręża dobywać, Jak i przed wiekami kwiat polskiego rycerstwa…      
    • Mój bóg zapuścił długie włosy, Pije wódkę tam, gdzie są wyrzutkowie. Uśmiecha się, gdy gardzi się nim, bóg chaosu, nie królewskim syn.   Mieszka w squacie, co się rozpada, W świecie dymu, gdzie myśl odpada. Śmieje się z życia absurdalnej gry, Buntownik w chaosie, co stworzyliśmy my.   Bez złotych tronów, bez wielkiej wiary, Wspólny oddech to jego ofiary. Bóg szarości codziennych dni, Bez światła nieba, co w blasku lśni.   Ten mój bóg, tak daleki od prawdy, Istnieje w cieniach, w melancholii jawny. Lustro życia, które widzimy, bóg surowej rzeczywistości, w której żyjemy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...