Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przy naftowym lampy żarze
Widzę przeminione twarze
Wielkich mistrzów, których darzę
Sentymentem ponad miarę.

Przy dębowym blacie siedzę
I przelewam w papier wiedzę.
Bezlitosne tryby śledzę,
Kiedy mielą to, w co wierzę...

Opraw skóra świeci w mroku
Blask do ksiąg tuli się boku
Sięgam - wstrzymuję się w pół kroku
Kiedy pomnę swą sól w oku.

Na perkalu siedząc kręgach
Koniec pióra ostrzę w zębach.
Społeczeństwo czeka w mękach
Porcji oka danej w szkiełkach.

Ojciec mój patrzy ze ściany
Na nim - mundur krwią oblany.
Wiecznym piórę pójdę w tany!
Idzie gęsie w inkaust wylany.

Wieszcze - wieszczą! Taka rola.
Ale to nie wieszczby pora...
Przecież po to weny zmora
By się stała ludu wola.

Księżyc zerka przez zasłony,
W kątach błyszczą światła tony.
Wnet rozdźwięczą ranne dzwony
A ja nie mam - ani strony!

Wstaje letni ranek parny.
Troski noc - to zbytek marny.
Trudno, ludziom będę dalej karny!
Napiszę im wiersz. Utylitarny.

Wieszczyli wieszcze - taka była rola..!
Tylko żal, że to już nie serca pora...

Opublikowano

Niektóre zwrotki zupełnie mi pasują, "brzmią" i w ogóle, a inne nie. Za to przesłanie wydaje mi się być wyraźne - noc romantyzmu i świt pozytywizmu oraz to, co się z tym wiąże, także dla Asnyka. Prawda?
"tylko żal, że to już nie serca pora..." - też tak myślę. Pozdrawiam i POWODZENIA!

Opublikowano

Cholera przyznaję się do błędu, zatrzymałem się nad tym utworem dłużej czytając go na głos i już inaczej dla mnie brzmi. Dopiero teraz dostrzegłem ironię w nim zawartą,
,,Społeczeństwo czeka w mękach
Porcji oka danej w szkiełkach."

,,Przecież po to weny zmora
By się stała ludu wola."
Jako ironia nawiązująca do poety zmagającego się z uciążliwą sztuka pisania wierszy utwór jest do przyjęcia, jako poważny wiersz rażą rymy nierzadko tzw. ,,częstochowskie" -mroku,boku kroku,oku -zasłony, tony, dzwony, tony.
Natomiast nie wiem czy wiersz opisuje uciążliwe zmaganie się z poezją Asnyka czy twoje podczas czytania utworów Asnyka czy poetów postronnych? Tytuł do tego poety nawiązuje, na przykład do mnie, który od czasu do czasu tutaj publikuje swoje wypociny i też do Asnyka mi daleko.

Dostrzegłem wiersz na niepoważnie lecz do Adama Asnyka brakuje , oj brakuje, inna półka i wcale nie ta wyższa ale na forum akurat. Tą swoją opinię podtrzymuję.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Z szacunkiem schylam głowę :) Wszystkiego pięknego :)
    • @Migrena Mam „ wrażliwcom” co wiedzą jak smakuje kawa o poranku….niech płynie wszystko-:)od

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      życzę….
    • Piłaś siebie z jego ust jakby każde słowo było toastem. Był zachwycony – do pierwszego haustu. Potem już tylko pił. I pił. Nie rozróżniał roczników, nie czytał etykiet. Szukał ciężaru w ciele, nie w tym, co dojrzewało latami. A ty – dumna jak burgund w kryształowym kieliszku – stałaś się wodą w plastikowej szklance. Nie dlatego, że przestałaś błyszczeć. Lecz dlatego, że on patrzył tylko przez szkło.
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Masz rację  - Człowiek poraniony w dzieciństwie, często nie może się odnaleźć w dorosłym życiu. 
    • Zacząłem od rekonesansu - począłem subtelnie zataczać wokół niej kręgi, przyglądając się jej z każdej strony, uważając, aby przypadkiem nie pokazać mojego zainteresowania. Uważałem wtedy naszą domniemaną bliskość za dosyć intymną, za delikatną i gotową do rozsypania się w drobne kawałki pod nieuważnymi, obcymi dłońmi, ponaglającymi ruchami nie cierpiącymi subtelności. Dopiero potem skojarzyłem te spacery z orbitowaniem, choć byłem raczej księżycem (a ona nie była słońcem!), bowiem o ile pozwalała mi na to okazja, moją twarz cały czas kierowałem ku niej, starając się łapać wszystkie refleksy, które mogły mi rzucać poroztrzaskiwane szyby, czy fragmenty gołej blachy. Nie zliczyłbym ile takich okrążeń zdołałem wykonać przed powrotem do domu, lecz pewny byłem wszystkich uzyskanych informacji - całkowicie pustej framugi po oknie na parterze, idealnego miejsca na wtargnięcie do środka, otoczonego z trzech stron samą fabryką, tworzącą w tym miejscu odrobinę prywatności, z dala od pustych przechodniów jak i wścibskich oczu lokatorów przyległych do niej bloków. Następny tydzień spędziłem na wyczekiwaniu - w drodze do szkoły nadal ją mijałem, tym razem bez tak wcześniej nierozłącznego ze mną wstydu, obnażyłem się już przed nią, byłem już w pełni winny dokonanej myślozbrodni, która już w sobotę miała stać się czynem. Siedząc w ławce starałem się zadowolić rudymi włosami koleżanki siedzącej dwa rzędy przede mną, nawet starałem się docenić jej urodę, to jak słońce wpadało jej we włosy, lecz zacząłem brzydzić się tym, jak starałem się zastąpić nasze uczucie takim substytutem, brzydziłem się moją młodzieńczą naiwnością, myślą, że będę mógł doznać tej samej przyjemności w ramionach byle dziewczyny, że próbuję sprowadzić namiętność bliskiego kontaktu z istotą tak skomplikowaną jak ona do czystej sensacji dotyku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...