Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

odradzam się w rozstępach
w szczelinach wznoszę pacierze z łożyska
odmawiam różańcom

nie nazywam ścieżek w twoim ogrodzie

plecy prostuje czas bożynsynek
kurzu wnikliwy sprzymierzeniec
jeszcze pierś obfita
mimo klatki
jeszcze rany
lgnę do ostrych brzegów

jeszcze wieczór wigilijny nie uda się w tym roku
bezmiar czarny sparaliżuje ruch na stole

potrzeba przebiśnieg kradnie
światło spod okien sąsiadów
budyniem waniliowym rysuje się jutro
na wilgotnej ścianie podniebienia
życie rozchyla uda cudzodzienności
zaprasza
ustami sinymi od zmierzchu

Opublikowano

Tak sobie ułożyłam elemnty tej układanki:

odradzam się w rozstępach
pacierze z łożyska

odmawiam różańcom
nie nazywam ścieżek w twoim ogrodzie

plecy prostuje czas bożynsynek
kurzu wnikliwy sprzymierzeniec
jeszcze pierś obfita
mimo klatki
jeszcze rany
lgnę do ostrych brzegów

wieczór wigilijny nie uda się w tym roku
bezmiar czarny sparaliżuje ruch na stole

potrzeba przebiśnieg
kradnie światło spod okien sąsiadów
budyniem waniliowym rysuje się jutro
na wilgotnej ścianie podniebienia
życie rozchyla uda cudzodzienności
zaprasza
ustami sinymi od zmierzchu


Zajrzę jeszcze, ale już teraz wiem że jest tu dla mnie kilka bardzo ciekawych "punktów zaczepienia" i ulubione wersy.
Buzia :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Brałam pod uwagę taki zapis, jednak z "pacierzę" z łożyska - co o tym sądzisz?

odmawiam różańcom
nie nazywam ścieżek... zapisane razem ma uzasadnienie, ponieważ różaniec (z łac. rosarium, ogród różany) – odmawiam różańcom, bo „nie nazywam ścieżek w twoim ogrodzie” – przyczyna - skutek; można pojmować również w kategorii poczucia winy.
Ciekawa sugestia! Dziękuję!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Brałam pod uwagę taki zapis, jednak z "pacierzę" z łożyska - co o tym sądzisz?

odmawiam różańcom
nie nazywam ścieżek... zapisane razem ma uzasadnienie, ponieważ różaniec (z łac. rosarium, ogród różany) – odmawiam różańcom, bo „nie nazywam ścieżek w twoim ogrodzie” – przyczyna - skutek; można pojmować również w kategorii poczucia winy.
Ciekawa sugestia! Dziękuję!

Odmawiam różańcom, bo nie nazywam ścieżek w Twoim ogrodzie - tak.
I raczej nie w kategoriach winy, ale poszanowania, tajemnicy i szerszego pola widzenia ;))
Ale całość w mojej wersji możesz traktować nie jako propozycję wprowadzenia zmian, ale przede wszystkim jako interpretację.
Autor/ka wie najlepiej co i jak chce powiedzieć ;))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Obcowanie z poezją wyzwala we mnie szereg uczuć różnego rodzaju i nie w każdym przypadku opatrzyłabym je mianem przyjemne. Pewnie ma to związek z kaloszami, w jakie akurat jesteśmy obuci - boskie, czy gumowe... :)

Dziękuję za wgląd i słowo pod wierszem :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Brałam pod uwagę taki zapis, jednak z "pacierzę" z łożyska - co o tym sądzisz?

odmawiam różańcom
nie nazywam ścieżek... zapisane razem ma uzasadnienie, ponieważ różaniec (z łac. rosarium, ogród różany) – odmawiam różańcom, bo „nie nazywam ścieżek w twoim ogrodzie” – przyczyna - skutek; można pojmować również w kategorii poczucia winy.
Ciekawa sugestia! Dziękuję!

Odmawiam różańcom, bo nie nazywam ścieżek w Twoim ogrodzie - tak.
I raczej nie w kategoriach winy, ale poszanowania, tajemnicy i szerszego pola widzenia ;))
Ale całość w mojej wersji możesz traktować nie jako propozycję wprowadzenia zmian, ale przede wszystkim jako interpretację.
Autor/ka wie najlepiej co i jak chce powiedzieć ;))

póki co zastanawiam się nad pierwsza strofą i jestem otwarta na podpowiedzi. Przemyślę całość i pewnie coś zmienię.

Stokrotne! :)
Opublikowano

Dorotko, bardzo dobry początek

odradzam się w rozstępach
w szczelinach wznoszę pacierze z łożyska
odmawiam różańcom

nie nazywam ścieżek w twoim ogrodzie

plecy prostuje czas bożynsynek
kurzu wnikliwy sprzymierzeniec


potem 'pierś obfita' wytrąca mnie z myślenia,klatki i rany - też jestem na nie, a ten wieczór wigilijny -taka oczywistość.
Z kolei

potrzeba przebiśnieg
kradnie światło spod okien sąsiadów
------ piękne!

Ale dalej natrętne dopełniacze 'ściana podniebienia', 'uda codzienności' i 'sine usta' na końcu -jak Cię lubię, Dorothy, NIE. Na razie to tylko materiał na dobry wiersz, wywołał we mnie chęć skomentowania.
Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wiesz Olu jak trudno rozstać się z pewnymi rekwizytami, zwłaszcza kiedy wydają się nam jedyne i prawdziwe. Cieszy mnie Twoja opinia o początku wiersza, zaś pozostałe w mniejszym lub większym stopniu budzą sprzeciw. Ale to taki płynny stan, bo przecież poezja, a w moim przypadku poezyjka, ewoluuje wraz z autorem.
Powiem tylko w obronie, że pierś nie użyta w sposób zgodny z przeznaczeniem zamyka się w klatce i tu wykorzystałam zbieżność klatki z klatką piersiową, w kierunku zamknięcia się w sobie.
Wieczór wigilijny celowo podany w formie tzw. suchej, bo to jak słusznie zauważyłaś oczywista, ale ważna konsekwencja.
Rany dają znać o sobie, póki dotykamy trudnych tematów – ostrych brzegów – choćby tylko myślą.
Uda cudzodzienności to wynik posiłkowania się skradzionym światłem, ale też składnik potrzeby w kontekście rozchylenia, życia.

Zastanowię się nad usunięciem wersów
budyniem waniliowym rysuje się jutro
na wilgotnej ścianie podniebienia


Dziękuję za wnikliwą lekturę i komentarz wart przemyślenia :)
Pozdrawiam serdecznie!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No, właśnie, dobrze to nazwałaś - rekwizyty i to się czuje. Ich znaczenie jest jasne, a nawet powiedziałabym - zbyt jasne. Rozumiem budzące się skojarzenia i potrzebę ich zapisania (sobie na marginesie). Ale w wierszu warto je odsączyć, ponieważ zaciemniają obraz. Obraz bardzo ciekawy, bo zajrzałam na Orga tylko na chwilę, a jednak Twój wiersz mnie zaczepił, nie pozostałam obojętna - musiałam coś napisać. Cięłabym 1/3 zaraz po pierwszym 'jeszcze' -
na przykład

jeszcze
mimo klatki
jeszcze
wieczór wigilijny ruch na stole


i dalej w tym guście. Wybacz, że się tak wcinam. W końcu to tylko mój punkt widzenia. Widocznie mam za dużo energii;) idę poodkurzać...
Uściski :)
Opublikowano

Odradzam majstrowanie przy wierszu.
Tekst jest stylistycznie nieco rozczochrany ale ma smak i charakter, zastosowanie się do zaleceń dietetyka, spowoduje, że otrzymamy bardzo foremny i regularny brykiet... ;)

Dobre.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No, właśnie, dobrze to nazwałaś - rekwizyty i to się czuje. Ich znaczenie jest jasne, a nawet powiedziałabym - zbyt jasne. Rozumiem budzące się skojarzenia i potrzebę ich zapisania (sobie na marginesie). Ale w wierszu warto je odsączyć, ponieważ zaciemniają obraz. Obraz bardzo ciekawy, bo zajrzałam na Orga tylko na chwilę, a jednak Twój wiersz mnie zaczepił, nie pozostałam obojętna - musiałam coś napisać. Cięłabym 1/3 zaraz po pierwszym 'jeszcze' -
na przykład

jeszcze
mimo klatki
jeszcze
wieczór wigilijny ruch na stole


i dalej w tym guście. Wybacz, że się tak wcinam. W końcu to tylko mój punkt widzenia. Widocznie mam za dużo energii;) idę poodkurzać...
Uściski :)

Polegając na rekwizytach użytych już wcześniej, jednak w moim odczuciu tylko tych trwale zespolonych ze zjawiskiem, starałam się zadbać o ich ekpozycję, oprawić w nowe ramy. Dziś rezultat mnie zadowala, ale w przyszłości... kto wie?

Oby jak najwięcej takiej energii Olu! Dziękuję i moooocno odwzajemniam uścisk :)!
Opublikowano

wątpliwości odnoszę do zwrotów przymiotnikowych typu "bezmiar czarny", "budyniem waniliowym rysuje się jutro" -

natomiast neologizm w wyrażeniu: "życie rozchyla uda cudzodzienności" jest dla mnie kluczem tego tekstu, kluczem stanowiącym zarzewie całego problemu wiersza, bardzo osobistego, wręcz ekspiacyjnego -

zrezygnowałbym z ostatniego wersu i zakończył na "zaprasza" -
"sine usta zmierzchu" to kolejne przymiotnikowanie niewiele wnoszące do kontekstu -

J.S

Opublikowano

- "z ruin rui" to by ukompasowiło tekst od pierwszego
rozstępu w szczelinach z łożyska.. przepraszam za śmiałe
dywagowanie, ale wiersz zrobił wrażenie, choć dla mej
wegety troszkę przesypany warstwowo..

pozdrawiam serdecznie z wiosną, własnie..

Ran

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karolina rozglądała się po obszernym pomieszczeniu zastawionym ciężkimi, dębowymi regałami pełnymi woluminów. Wszystkie księgi były oprawione w skórę i wyglądały jakby zostały żywcem przeniesione z zamku angielskiego lorda epoki wiktoriańskiej. Niektóre starodruki były zabezpieczone i znajdowały się na kilku regałach za szkłem. Studentka była oszołomiona tym bogatym i cennym księgozbiorem. „Muszę wreszcie zobaczyć moje materiały”, pomyślała. Usiadła przy dębowym stole usytuowanym po środku biblioteki. Leżały na nim przedwojenne egzemplarze czasopisma „Głos Ewangelii”, wydawanego przez Mazurów w języku polskim. Ucieszyła się, bo wiedziała, że jeszcze o tych gazetach nikt w Polsce nie pisał. Brała każdy egzemplarz delikatnie do ręki i sporządzała notatki z ich zawartości. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł pastor Kocki. Był mężczyzną dawno już po pięćdziesiątce, średniego wzrostu, o lśniących, brązowych oczach i łagodnej twarzy. Serdecznie przywitał się i zapytał, czy Karolina czegoś jeszcze nie potrzebuje. Usiadł przy stole. Dziewczyna podziękowała, chciała pochwalić zasoby biblioteczne, ale wówczas jej wzrok padł na portret młodego mężczyzny. Wcześniej obrazu nie zauważyła. Rama była przewiązana czarną wstążką. Spojrzała na gospodarza. Pastor zobaczył jej pytające oczy. - To mój syn, Henryk. Zginął rok temu w wypadku samochodowym, w drodze na obronę swojej pracy doktorskiej - wyjaśnił spokojnie. - O mój Boże, dlaczego?! - wyrwało się Karolinie. - Proszę nie mieszać w to Boga. To nie była jego decyzja. To pewien człowiek, mieszkający zresztą dwie ulice dalej, dokonał złego wyboru. Po alkoholu wsiadł do samochodu - powiedział smutno.
    • @UtratabezStraty Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoje opowiadanie i pojawiło się mnóstwo pytań. Wizja przyszłości naszego państwa czyli postępujący autarkizm, porzucenie zglobalizowanego kapitalizmu, obraz niemalże apokaliptyczny może nie przeraża, ale niesie pewną refleksję. Natomiast sfera relacji między małżonkami i sfera psychologiczna nie przekonuje mnie. Czy zmieniający się system, warunki życia zmieniają uczucia, relacje? Marek chce wychowywać żonę i zapewnia, że "nie w stylu naszego małżeństwa, żeby dbać o siebie nawzajem". No tak, przecież są małżeństwa, które łączą różne sprawy, tylko nie tzw, miłość. Beztroska obu małżonków, gdy Agnieszka jest w więzieniu, wrażenie, że jej się tam podoba,nie rozpacza też mąż - jakoś do mnie nie trafia. No i drobny wniosek, komfort życia w więzieniu jest o wiele większy niż w klasztorze (obecnie się zgadza), ale w tej wizji już tak nie jest. :)
    • @Annna2Cudny tekst - subtelny i melancholijny, przypomina epitafium, wyzwala ukojenie, zadumę i próbę pogodzenia się z odejściemwspaniałej artystki.  Piekne metafory: "Strąciłaś noc, sięgnęłaś gwiazd" . I jeszcze ta muzyka! Aż brak mi słów. 
    • @GosławaWiersz - obraz, przemawia spokojem i zostawia ... niepokój. Jest to coś, co porusza. Gdy mgła "penetruje okoliczne rowy" ktoś mi bliski bierze aparat foto. i "wyrusza na żer" . Wiersz piękny!
    • @andrewCzas rozdaje karty, jak chce. A my gramy na ślepo, a życie wciąż czeka na nasz ruch. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...