Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Z notatek: Ostatnia wieczerza


Rekomendowane odpowiedzi

Roztłukłaś ostatni talerz
tyle wieczerzy przeskoczyło przez palce

pęknięte fundamenty
oznaczają eksmisję
odchodzę
na drugi kraniec mieszkania
korytarzem w dolinę klęski

od kiedy jesteś rozmytą falą bioder
zjada mnie piasek pustyni

zostaje okno
z widokiem na brzozę
pod którą co wieczór podchodził
jakiś dekadent

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Roztłukłaś najbardziej pasowało mi do emocji, powiedzmy, że jest to "złe" słowo, na właściwym miejscu ;) Rozbić, stłuc, bardziej wskazuje na przypadek.
Dziękuję za czytanie i wgląd, pozdrawiam Oxyvio.
Mam też chyba podobny wiersz, nawet jedno sformułowanie jest bardzo podobne:


Zmierzchu rozwodzenie

Zmierzch. Szary wietrzyk. Niepokój poglądów...
Ani dzień, ani noc nie prawdziwa.
Żadnych konkretnych kształtów. Powrót z sądu...
Nierealność, nie senność. Wizja krzywa.

Coś dobiegło końca, a nic się nie zmienia.
Zmrok. A przecież jesteśmy jak przedtem.
Wracamy do domu w półświetle półcienia,
półwidząc, półmyśląc półszeptem.

Stało się, co przecież niemożliwe
i nie ma metody uwierzyć do końca.
Już niby-noc i niby-cienie siwe,
trwa niby-dzień i niby-blask gasnący.

Żegnaj. Po latach, spędzonych półrazem?
Dziecko – nie nasze: półmoje, półtwoje.
Nie ma już wspólnych okien, stołów, gazet.
Żegnaj, odchodzę...
do innego pokoju.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Roztłukłaś najbardziej pasowało mi do emocji, powiedzmy, że jest to "złe" słowo, na właściwym miejscu ;) Rozbić, stłuc, bardziej wskazuje na przypadek.
Dziękuję za czytanie i wgląd, pozdrawiam Oxyvio.
Mam też chyba podobny wiersz, nawet jedno sformułowanie jest bardzo podobne:


Zmierzchu rozwodzenie

Zmierzch. Szary wietrzyk. Niepokój poglądów...
Ani dzień, ani noc nie prawdziwa.
Żadnych konkretnych kształtów. Powrót z sądu...
Nierealność, nie senność. Wizja krzywa.

Coś dobiegło końca, a nic się nie zmienia.
Zmrok. A przecież jesteśmy jak przedtem.
Wracamy do domu w półświetle półcienia,
półwidząc, półmyśląc półszeptem.

Stało się, co przecież niemożliwe
i nie ma metody uwierzyć do końca.
Już niby-noc i niby-cienie siwe,
trwa niby-dzień i niby-blask gasnący.

Żegnaj. Po latach, spędzonych półrazem?
Dziecko – nie nasze: półmoje, półtwoje.
Nie ma już wspólnych okien, stołów, gazet.
Żegnaj, odchodzę...
do innego pokoju.


Faktycznie, jakieś podobieństwo treści jest ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...