Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Witam, nie wiem kto czytał Kaktusa na "zetce kto nie, pewnie mało kto czytnął bajkę w zakładce Bajki, to też jest taka trochę bajka, a trochę legenda.Każdy interpretuje luźno koncept powrotów i w sumie dobrze, ciekawiej jest ja też podszedłem do tego po swojemu. Zapraszam do czytania...


Zapadał zmierzch. Na skraju leśnej polany stała młoda, wysmukła dziewczyna. Ze skupieniem, wpatrywała się w ciemniejące niebo, jakby chciała coś w nim wyczytać, po czym uspokojona usiadła. Ostatnie promienie zachodzącego słońca, niczym małe iskierki, wesoło igrały w czarnych, lśniących włosach i odbijały się złotym blaskiem w błękitnej głębi oczu, które zdobiły piękną, jasną twarz o niezwykle regularnych rysach. Lekko szpiczaste uszy oraz obcisły strój z czarnej skóry nadawały jej niezwykłego wyglądu. Odchodząca na spoczynek dzienna gwiazda zamigotała ostatnim blaskiem na niczym nie osłoniętych, drobnych, kształtnych stopach, bielących się na ciemnozielonej trawie i zgasła między pniami drzew. Oprócz pohukiwania puszczyka, które nieznajoma za każdym razem witała wesołym uśmiechem, jedynie cichy śpiew cykad urozmaicał wieczorną ciszę. Z zarośli wychynął duży, czarny kot, podbiegł do dziewczyny i mrucząc począł ocierać się o jej stopy, po czym zwinąwszy się na nich w kłębek zasnął. W leśnej gęstwinie zamajaczył srebrzysty księżyc. Wznosił się coraz wyżej, aż znalazł się ponad drzewami i zalał całą polanę zimnym światłem. Dziewczyna delikatnie obudziła kota, który cichym miauczeniem wyraził swoje niezadowolenie. Podniosła się, spojrzała prosto przed siebie i przemówiła szeptem:

- O dobry i sprawiedliwy Hiisi, który dajesz życie wszelkim leśnym istotom i chronisz je każdej zimy przed śmiercią z rąk złych demonów północy. Spraw, niech święte, białe promienie odnowią moją siłę i moc.

To powiedziawszy, wyprężyła się jak struna, złączyła stopy i wyprostowała ręce ku górze, lekko rozchylając dłonie na boki. Wzrok skierowała ku niebu. Srebrna poświata, pokryła ją przezroczystym, migoczącym całunem. Poczuła silny ucisk w skroniach, który momentalnie rozlał się po całym ciele i przeszedł w ból, który narastał, aż stał się prawdziwą męczarnią. Trwała tak ponad godzinę, na skraju wyczerpania. Znała już dobrze to uczucie, z wczesnego dzieciństwa, gdy pierwszy raz samotnie przechodziła ten rytuał. Starała się oczyścić umysł i wszystkie myśli skupić na napiętych mięśniach, których każde najmniejsze włókienko przechodziło istną torturę. Nagle czarne i czerwone płaty przeleciały jej przed oczami i zemdlona osunęła się na ziemię. Leżała tak całą noc, a czarny kot chronił ją przed zimnem. Dopiero chłód poranka przywrócił dziewczynie przytomność. Uniosła się i przeciągnęła, a krople rosy zaczepione w jej włosach i na ubraniu zalśniły niczym małe brylanty. Powoli ruszyła w stronę skraju lasu i po chwili zniknęła w zielonym gąszczu.

Był już wieczór, gdy usłyszała dochodzące z oddali szczekanie psów. Czarny kocur, który dreptał przy jej nodze, przystanął zaniepokojony. Dziewczyna ukucnęła, pogładziła go po miękkiej, zjeżonej teraz ze strachu sierści, a kiedy zupełnie się uspokoił, wstała i już miała iść dalej, kiedy usłyszała cichy płacz. Zaintrygowana poczęła przetrząsać okoliczne zarośla. Po chwili dostrzegła małego, najwyżej siedmioletniego chłopca, który leżał na ziemi i jęczał z bólu. Jego ładną, lekko pulchną, a teraz bardzo pobladłą twarz z parą dużych, niebieskich oczu, okalały bujne, prawie białe loki włosów. Ubrany był, jak większość miejscowych chłopów, w skórzane spodnie z miękko garbowanej skóry jelenia i lnianą koszulę ozdobioną czerwono-żółtym haftem, starannie wyszytym na jasnoszarym tle. Podeszła i uklęknęła obok niego, na chwilę przestał płakać i spojrzał na nią z zaciekawieniem. Natychmiast spostrzegła, tuż nad prawą kostką, dwie małe ranki po zębach żmii, otoczone sporą już opuchlizną. Przymknęła oczy i położyła na niej swoje obie dłonie. Odjęła je prawie w tej samej chwili, a skóra stała się jasna i zdrowa. Chłopiec patrzył raz po raz, ze wzrastającym zdziwieniem, to na swoją jeszcze niedawno chorą nogę, która nagle przestała boleć, to na dziwną nieznajomą, która tak niespodziewanie przyszła mu z pomocą. Wreszcie przemógł nieśmiałość i rzekł:

- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją nogą ?
- Jestem Käreitar, a to jest Siro – wskazała na czarnego kota siedzącego nieopodal – jeśli chodzi o nogę to obiecaj mi, że nie zdradzisz, co się tu wydarzyło. A teraz wracaj do domu. Jest bardzo późno.
- Na mnie wołają Pikkunen, mieszkam z mamą tuż za rzeką. Może poszłabyś ze mną i odpoczęła w ciepłej chacie?
- Myślę, że ludzie z twojej wioski nie byliby radzi z mojego pojawienia się – odparła ze smutnym uśmiechem.

To rzekłszy udała się w kierunku pobliskiej kępy drzew, gdzie zamierzała spędzić noc, zaś chłopiec pobiegł w stronę, gdzie znajdowała się osada. Kiedy wreszcie dotarł na miejsce, było już zupełnie ciemno. Jego matka, Perhonen, najpierw wyłajała go, ale potem uściskała zadowolona, że wrócił. Gdy już sobie porządnie podjadł, zaczęła wypytywać go dokładnie o to, co robił w ciągu dnia, ale on, pomny prośby nieznajomej, nie wspomniał nawet o tajemniczym spotkaniu. Ponieważ jednak nie chciał kłamać, odpowiadał półsłówkami, aż w końcu zupełnie zamilkł i po chwili stwierdził, że jest zmęczony i idzie spać. Kobieta nie przejmowała się jego dziwnym zachowaniem i stwierdziła, że najwidoczniej jest zbyt zmęczony, żeby wytrzymać jej przesłuchanie, ale pocieszając się, że przemagluje go od nowa następnego dnia, w spokoju udała się na spoczynek.

Z samego rana sąsiadka i zarazem najlepsza przyjaciółka Perhonen, wdowa Jokjatar, udała się nad rzekę, gdzie zawsze robiła pranie. Wyrzuciła z dużego kosza całą uzbieraną w ciągu tygodnia bieliznę i stanąwszy po kostki w wodzie, poczęła nacierać ją piachem i wodą. Zdrowie nie służyło jej jak dawniej, musiała więc często przerywać pracę i odpoczywać. Gdy skończyła, było już prawie południe. Składała ubrania, kiedy na drugim brzegu rzeki spostrzegła coś, co sprawiło, że prawie upuściłaby wszystko na ziemię. Pomiędzy szuwarami ukazała się Käreitar z Siro u boku, zrzuciła z siebie ubranie i zwinnie wskoczyła do głębszej w tym miejscu wody. Kot zaś udał się na duży, nagrzany od słońca kamień, ułożył się na nim i zaraz zasnął. Wystraszona kobieta schowała się w trzcinach i stamtąd, obserwowała nieznajomą. Ta po chwili skończyła kąpiel, usiadła na piasku i zaczęła wyciskać wodę ze swoich kruczoczarnych splotów. Kiedy ostatnia kropla wsiąkła w ziemię, ubrała się i odeszła.

Jokjatar dopiero wtedy oprzytomniała i nie rozwieszając nawet wypranych rzeczy, udała się prosto do chaty Perhonen, jak to czyniła zawsze, gdy przytrafiło jej się coś ciekawego. Szybko zdała relację z tego, co widziała i obie poczęły rozmyślać co należałoby uczynić. W końcu doszły do wniosku, że najlepiej będzie zwołać zebranie, powiadomić wszystkich o pojawieniu się w okolicy wiedźmy i wspólnie postanowić, jak ochronić wieś i jej mieszkańców. Gdy wdowa wyszła, Perhonen przypomniała sobie o własnym praniu, bo jako praktyczna i trzeźwo myśląca osoba stwierdziła, że czy jest czarownica, czy jej nie ma, to o czystość trzeba dbać tak samo jak zwykle, a może nawet bardziej, bo porządnej zagrody dobre duchy będą strzec chętniej, niż zapuszczonej i brudnej. Chwyciła więc ubranie swojego syna. Koszule i onuce wrzuciła do kosza, zaś odkładając na bok spodnie zauważyła na nogawce kilka czerwonych plam. Zaniepokojona obudziła Pikkunena, a ledwo otworzył oczy pokazała mu podejrzane zabrudzenie i zerknęła na niego z pytającym wyrazem twarzy. Chłopiec zmieszał się co jednak nie uszło jej uwagi. Próbował coś zmyślać, ale że nie był przyzwyczajony do kłamstw, wiec szło mu to niezgrabnie, co chwilę się gubił i mieszał wszystko w swojej relacji. Wreszcie ustaliła się wersja o potknięciu o korzeń i upadku na ostry kamień.

- Może mi w takim razie wyjaśnisz – rzekła do niego matka, unosząc jego nocną koszulę – czemu nie masz na nodze najmniejszego nawet zadrapania ?

To zupełnie zbiło go z tropu. Próbował jeszcze tłumaczyć, że rana była niewielka i zagoiła się przez noc, ale że w odpowiedzi Perhonen obdarzyła go jedynie ironicznym uśmiechem, załamał się i opowiedział o wszystkim.

- Była bardzo miła i cały czas się uśmiechała, a jej kot łasił się do mnie i miał takie miłe futerko.
- Nie opowiadaj takich rzeczy, to zła czarownica. Piekielny pomiot i wyznawczyni złej Loviatar i jej demonicznego męża Lofweheta. Z pewnością sprowadzi na naszą wieś jakieś nieszczęście.

Przeklinając tak Käreitar, nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że gdyby nie ona, jej synek już dawno by nie żył. Myślała tylko o tym, jak ustrzec go przed groźnymi czarami, a że malec przedstawiał tajemniczą dziewczynę w dobrym świetle, jego matka stwierdziła, że niechybnie został na niego rzucony jakiś urok. Natychmiast wydobyła ze skrzyni mały, śnieżnobiały, irchowy woreczek umocowany do sznurka, przyłożyła go do ust, czoła i piersi, pochylając się przy tym nisko i założyła mu na szyję, szepcząc przy tym jakieś słowa. Następnie pośpiesznie zaplotła swoje jasne włosy w warkocze, aby zabezpieczyć się przed złymi mocami. Znacznie tym uspokojona udała się na zebranie gromadzkie.

Wszyscy dorośli mieszkańcy wioski, zebrani na centralnym placu, wysłuchali uważnie relacji Perhonen i Jokjatar, z kilku stron rozległy się krzyki, a gdy zapadła cisza głos zabrał łysy i nieco już otyły, sołtys Jusinen:

- To, że należy wiedźmę utłuc, to wiadomo – rzekł – ale to nie jest taka łatwa sprawa, może się zdarzyć, że zaklęciem zabije każdego, kto się do niej zbliży, a żywić będzie wobec niej złe zamiary. Tedy należy podstępem ją podejść.

Ludzie pokiwali głowami, a do uszu sołtysa dobiegły pochlebne komentarze, chwalące jego przenikliwość. Zwykle myślał on dosyć wolno, jednak teraz musiał się wysilić i szybko podsunąć jakieś rozwiązanie trudnej sytuacji. Chyba jako jedyny nie wierzył on w żadne wiedźmy ani inne przesądy, ale od razu zwietrzył okazję do podreperowania swojej nadszarpniętej oskarżeniami o przekupstwo reputacji. Na jego czoło wystąpiły silne zmarszczki i wreszcie po dłuższej chwili zaproponował, aby każdy, kto ma jakiś pomysł, publicznie go przedstawił. To, jak mniemał, było bezpieczniejsze niż wychylanie się pierwszym z jakąś propozycją. O ile wcześniej wszyscy byli zgodni, teraz zaczęli się ze sobą intensywnie spierać. Prawie każdy miał swój, na poczekaniu sklecony, plan schwytania czarownicy i uważał go za najtrafniejszy. Dyskusja stawała się coraz ostrzejsza, jednak po zdecydowanej interwencji Jusinena, który koniec końców musiał sam podjąć decyzję, a w dodatku wymierzyć parę kuksańców najbardziej zacietrzewionym, stanęło na tym, że z mężczyzn mieszkających osadzie, utworzy się zbrojny oddział, który przetrząśnie okolicę. Większość z wyznaczonych nie kwapiła się specjalnie do tego, ale obietnica zwolnienia na rok z dziesięciny tego, kto schwyta wiedźmę, okazała się nadspodziewanie mobilizująca. Gdy tylko Pikkunen, zmuszony przez matkę, wyjawił miejsce spotkania z Käreitar udano się tam i rozpoczęto obławę.

Nie musieli długo szukać. Dziewczyna, nie spodziewając się niczego złego, przebywała nadal w olszynie, w której spędziła noc. Drzemała, kiedy jej kot, zwietrzywszy niebezpieczeństwo, zamiauczał ostrzegawczo. Nie próbowała nawet uciekać. Ze wszystkich stron dobiegały do niej odgłosy nagonki. Słyszała zbliżające się kroki, coraz bliższe okrzyki i nienawistne obelgi. Odnaleźli ją stojącą pod drzewem. Na jej twarzy nie było nawet cienia strachu, patrzyła się na nich łagodnym, spokojnym wzrokiem. Błyskawicznie otoczono ją. Jeden z wyrostków zamachnął się drewnianą, nabijaną krzemiennymi kolcami pałką. Dzielnego Siro, który odważnie rzucił się na napastników prawie wgniotło w ziemię. Dziewczyna uklęknęła, przygarnęła go do siebie i zapłakała. Jej łzy powoli ściekały na miękkie futerko i skapywały na ziemię. W miejscu, gdzie upadła jedna z nich, na oczach zdumionych i przerażonych chłopów, natychmiast wyrosła piękna, śnieżnobiała lilia. Jeden z nich ochłonął jednak szybciej od swych towarzyszy. Obuch małego toporka świsnął cicho i opadł na głowę Käreitar. Inni, zachęceni jego odwagą, ochoczo do niej doskoczyli. Na delikatne ciało posypał się grad brutalnych razów i kopniaków. Kiedy oprawcy już się zmęczyli, skrępowali ją i natychmiast, ostrym nożem, ogolili jej piękne włosy do gołej skóry. Następnie powleczono ją do wioski i zamknięto w loszku pod domem sołtysa.

Był wczesny ranek, lecz w małej piwniczce, w której na gołej podłodze leżała dziewczyna, było zupełnie ciemno. Odarto ją z odzieży i pozostawiono jedynie przewiązaną w pasie szmatę, więc gdy się ocknęła poczuła przejmujące zimno. Zaczęła w miarę możliwości, poruszać skrępowanymi rękoma i nogami, aby nieco się rozgrzać, lecz ostry, tępy ból, sparaliżował na dłuższą chwilę całe jej, pokryte krwawymi siniakami, ciało. Leżała więc nieruchomo i wsłuchiwała się w ciszę. Wtem spostrzegła w rogu celi małe światełko. Myślała, że majaczy, ale błyszczący punkcik rósł szybko i stopniowo przybrał kształt dużego, niebieskiego motyla otoczonego błękitną poświatą, od której biło niesamowite ciepło. Podfrunął on do dziewczyny i usiadł na jej ramieniu. Ból, szarpiący skatowanym ciałem, momentalnie gdzieś uleciał.

- Przybywam od mojego pana, dobrego Hiisi. Służyłaś mu wiernie i nie opuści cię On w potrzebie – szepnął maleńki posłaniec i rozpłynął się w mroku.

Klapa w suficie uchyliła się tuż nad oszpeconą świeżymi strupami głową Käreitar. Jakieś silne ramię szarpnęło ją w górę. Została wyciągnięta i rzucona jak worek na gliniane klepisko. Rozcięto jej więzy na nogach. Stanęła pośrodku izby, lecz natychmiast została wypchnięta na zewnątrz i poprowadzona przez zapchany gapiami plac na skraj wioski. Każdy z zebranych, łącznie z małymi dziećmi, dzierżył jeden lub kilka kamieni. W tłumie znajdowała również się mała, niewidoma na jedno oko, dziewczynka imieniem Tulikki, w przeciwieństwie do innych trzymała w dłoni czarkę z wodą. Jakimś cudem udało jej się przepchnąć przez szpaler ludzi, otaczający trasę przejścia skazańczyni i nim ktokolwiek zdążyć zareagować podała jej naczynie. Celnie rzucony kamień rozbił je na kawałki, a krople życiodajnego płynu spryskały wszystkich znajdujących się w pobliżu. Dziecko zostało gwałtownie odciągnięte przez rodziców, którzy dopiero później dostrzegli, że chore od urodzenia oko znów wesoło zerkało spod powieki. Tymczasem cały tłum dotarł na pagórek za wioską. Otoczono dziewczynę kołem i w jej kierunku poleciały pierwsze pociski. Rzucano je z wielką wprawą, tak aby trafiały na początku tylko w nogi i w ręce. Kiedy w końcu jeden z nich rozorał skórę na jej czole, wyciągnęła ręce wysoko w górę i poczęła się cicho modlić:

- W twoje ręce, o dobry i potężny Hiisi, z ochotą oddaję swoje życie. Jeśli taka jest twoja wola, uchroń mnie od cierpienia i upokorzeń, lecz jeśli pragniesz bym oddała życie służąc Tobie, złożę tą ofiarę z radością, na twoja chwałę.

Gdy tylko umilkła, poczuła niezwykła wewnętrzną siłę, która wprost rozpierała ją od środka. Jej ciało zaczęło sztywnieć i przybierać brązowy odcień. Wystraszeni chłopi przerwali egzekucję i wpatrywali się w tajemnicze zjawisko. Na skórze czarodziejki wyskoczyły zmarszczki, które szybko przybrały postać głębokich bruzd i szczelin. Nim zebrani mieszkańcy osady zdołali ochłonąć, stało przed nimi małe, Lipowe Drzewko, pokryte pięknymi, złotymi kwiatami, których delikatny zapach rozlał się słodkim strumieniem po całej okolicy. Przerażeni chłopi pośpiesznie powrócili do domów, a strach sprawiał, że wielu nie spojrzało nawet w stronę drzewka.

Mijały dni, tygodnie i miesiące, ale mała lipa nadal stała w pełnej krasie swego kwiecia. Nie zważyły go mrozy i nie zasypały śniegi, które przyniosła ze sobą zima, a nadeszła ona wyjątkowo wcześnie, była ostra i bardzo długa. Tak ostra, że prawie nikt z mieszkańców wsi nie doczekał wiosny. Ciepłe promienie kwietniowego słońca, oświetliły skurczone w chatach wychudłe zwłoki i wesoło zamigotały na lipowych kwiatach. Wtedy okazało się, że surowej zemście boga Hiisi uszli jedynie Pikkunen z matką oraz mała Tulikki z rodzicami, przez całą zimę leśne myszy znosiły do ich chat żołędzie i orzeszki, które miały jednak tę właściwość, że dla innych były niejadalne lub nawet przybierały wysoce nieapetyczny wygląd. Wraz z latem dwoje dzieci z rodzinami odeszło daleko na południe. Osiedli oni w jednej z osad rozsianych po rozległych lasach ich ojczyzny, zaś Lipowe Drzewko rośnie do dzisiaj gdzieś w głębi kniei i przez cały rok roztacza swoją cudowną woń.


------------
Opowieść luźno nawiązuje do mitologii Fińskiej (znacznie różni się ona od mitologii germańskich ludów Skandynawii) czemu akurat Finlandia ? Nie wiem :) może dlatego, że mało oklepane, a może przez przypadek :)

Mały słowniczek z tym uznałem za stosowne przetłumaczyć:

Käreitar - nimfa leśna
pikkunen - mały
siro - czarny
Opublikowano

Dziewczyna ukucnęła, pogładziła go po miękkiej, zjeżonej teraz ze strachu sierści, a kiedy zupełnie się uspokoił, wstała i już miała iść dalej, kiedy usłyszała cichy płacz - zbyt złożone zdanie, trzeba by to uporządkować

Natychmiast spostrzegła, tuż nad prawą kostką, dwie małe ranki po zębach żmii, otoczone sporą już opuchlizną, przymknęła oczy i położyła na niej swoje obie dłonie. - może rozbić to na dwa zdania?

Perhonen, najpierw złajała go solidnie - "solidnie"?:) czyli jak? nie wiem, czy to fortunne sformułowanie...

wesoło zerkało z pod powieki - spod

Brakuje mi początku, tzn. skąd przybyła główna bohaterka, dopowiedzenia kim jest - chyba że jest po prostu częścią lasu i mieszka w nim samotnie, sypiając pośród krzewów i drzew (jak to nimfa)... Poza powyższym wypunktowaniem, nie mam uwag. Przeczytałem z zainteresowaniem, choć historia jest smutna i nie przedstawia "ludzkości" w pozytywnym świetle... Na szczęście zakończenie przynosi nieoczekiwane, dobre i rekompensujące rozwiązanie.

pozdr.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jakbyś zgadł ;) Nie lubię za dużo wyjaśniać, opowiadania zaczynam przechodząc wprost do rzeczy licząc na domyślność czytelników.

Zastanowię się jak uporządkować to zdanie, może rozbije to drugie, co do zerkania to fakt, poprawiłem parę podobnych zwrotów, ale zawsze coś umknie. Ale łajanie nadal pozostanie solidne... mogłoby być jeszcze porządnym łajaniem, albo surowym łajaniem, ale chyba zostanę przy pierwotnej wersji, chyba że dużo osób będzie krzyczeć, że im to też nie pasuje.

Cieszę się, że się podobało, a to zakończenie dodałem parę dni temu, podczas gdy tekst ma ze 3 lata z grubsza licząc. A ludzie, no cóż ludzie tacy byli i są. Na dawnej wsi wystarczyło bardzo nieznacznie różnić się od innych wyglądem, żeby im podpaść. Zarówno to opowiadanie, jak i bajka (dodałem już drugą cześć) nie powstałyby, gdyby nie studia Etnologiczne :)

pozdrawiam
Opublikowano

Rzeczywiście, w porównaniu z większością prezentowanych tu tekstów, bardzo nietypowe opowiadanie. Podobnie jak „Baśń o Pięknej Fumiko i Dzielnym Yosihiro” czyta się je bardzo dobrze, choć niezręczności językowych w niektórych zdaniach nie brakuje, a i nielogiczności się przemknęły. A dzieci - zakładając, że to jednak one są głównym odbiorcą baśni czy legend - sa piekielnie logiczne, zwłaszcza współczesne dzieci. Oczywiście, dla mnie to są niezręczności i nielogiczności, dla Ciebie nie muszą być. Dawno nie czytałam baśni, fajnie uczucie tak odlecieć w całkiem inne światy. Pozdrawiam - Ania

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cieszę się, że się podoba co do nielogiczności i niezręczności to proszę o choć dwa przykłady i jakieś wskazówki, siedziałem nad tym dwa dni ze znajomą, która skończyła filologię i jestem ciekawy cóż tam się nie zgadza jeszcze.

pozdrawiam
Opublikowano

Przeczytałem :)
Jestem na tak, aczkolwiek dla mnie, jako czytelnika, niektóre zdania są zdecydowanie za długie i zbyt złożone ( co już zostało wspomniane ).

Np: '' Większość z wyznaczonych nie kwapiła się specjalnie do tego, ale obietnica zwolnienia na rok z dziesięciny tego, kto schwyta wiedźmę, okazała się nadspodziewanie mobilizująca i gdy tylko Pikkunen, zmuszony przez matkę, wyjawił miejsce spotkania z Käreitar udano się tam i rozpoczęto obławę ''
albo: '' Wtedy okazało się, że surowej zemście boga Hiisi uszli jedynie Pikkunen z matką oraz mała Tulikki z rodzicami, przez całą zimę leśne myszy znosiły do ich chat żołędzie i orzeszki, które miały jednak tę właściwość, że dla innych były niejadalne lub nawet przybierały wysoce nieapetyczny wygląd ''
Może amputować każde z nich, na dwie części, jakąś kropką? Zbyt długie zdania troszeczkę męczą, szczególnie, jeżeli zawarte jest w nich dużo '' dziania się '' :)

W kilkunastu miejscach brakuje mi przecineczków :)

Sprawiedliwość tym razem górą, można by rzec, choć nie zawsze tak jest w legendach...

Przeczytałem z przyjemnością :)

Pozdrówka -
M.

Opublikowano

To się cieszę, że się wam podoba :)

Co do długich zdań to one są, że tak powiem moją domeną :) Lubie długie zdania, ale jeśli już koniecznie trzeba to w tych dwóch przypadkach zobaczę co da się zrobić i może je pociacham ;)



do marcepana: Ano długi jest, ale za krótki, żeby dzielić na części zresztą trochę tego mam do wrzucenia i chcę w miarę efektywnie wykorzystać i tak ostre limity.

pozdrawiam wszystkich

Opublikowano

Bardzo proszę, oto przykłady - dziś w promocji :) po trzy

1. Nielogiczności (w kolejności występowania w tekście):

a) Opisana na początku scena rozgrywa się tuż po zachodzie słońca („Odchodząca na spoczynek dzienna gwiazda zamigotała ostatnim blaskiem”) – dlaczego zatem, w następnym zdaniu jest tak duży przeskok w czasie, że mówisz już o „nocnej ciszy”? („Oprócz pohukiwania puszczyka, które nieznajoma za każdym razem witała wesołym uśmiechem, jedynie cichy śpiew cykad urozmaicał nocną ciszę.”) – moim zdaniem bardziej poprawne byłoby sformułowanie „wieczornej ciszy”.

b) Zaraz w następnym zdaniu jest mowa o tym, że „…kot podbiegł do dziewczyny i mrucząc począł ocierać się o jej stopy, po czym zwinąwszy się na nich w kłębek zasnął.” Wcześniej mamy informację, że dziewczyna „stała” („Na skraju leśnej polany stała młoda, wysmukła dziewczyna”) – jaki sens ma więc sformułowanie w kolejnych zdaniach, że kot „zeskoczył na ziemię” a dziewczyna „wstała”? („Dziewczyna delikatnie obudziła kota, który cichym mruczeniem wyraził swoje niezadowolenie i niespiesznie zeskoczył na ziemię. Wstała, spojrzała prosto przed siebie i przemówiła szeptem”). Skoro kot zeskoczył na ziemię, to stopy dziewczyny musiały być na pewnej wysokości np. odpowiada to sytuacji, kiedy siedziałaby „po turecku” na jakimś pniu, wtedy też miałoby sens określenie „wstała” – ale o tym nie ma w tekście żadnej informacji.

c) W scenie spotkania Pikkunena z Käreitar jest powiedziane, że chłopiec „Ubrany był, jak większość miejscowych chłopów, w skórzane spodnie z miękko garbowanej skóry jelenia i lnianą koszulę ozdobioną czerwono-żółtym haftem, starannie wyszytym na jasnoszarym tle.”. Potem w chacie Perhonen „Chwyciła więc ubranie swojego syna i gdy już wrzucała je w balie, zauważyła na nogawce kilka czerwonych plam.”. Nigdy w życiu skórzanych spodni nie pierze się w wodzie! Po jednym razie byłyby nie do użytku bo skóra zrobiłaby się sztywna i twarda! Z cała pewnością kobiety wiosce o tym wiedziały – a Ty nie :) Poza tym, dlaczego „w balie”? Pomijam już nawet niezrozumiałe użycie liczby mnogiej, ale balia (dająca możliwość prania w gorącej wodzie z mydlinami, ługiem, czy czym tam jeszcze) w stosunku do nacierania piachem w strumieniu („Wyrzuciła z dużego kosza całą uzbieraną w ciągu tygodnia bieliznę i stanąwszy po kostki w wodzie, poczęła nacierać ją piachem i wodą”) stanowi postęp, zapewnia znacznie większą skuteczność, nie mówiąc już o ułatwieniu kobiecie pracy. Czemu zatem Perhonen nie zadbała, by jej przyjaciółka, wdowa Jokjatar, posiadła tę pożyteczną umiejętność? Rozwiązaniem tego problemu byłoby np. zaaranżowanie sytuacji, kiedy Perhonen znajduje krwiste ślady na spodniach syna po prostu zbierając do prania rozrzucone w nieładzie ubranie.

2. Niezręczności:

a) „Leżała tak całą noc, a czarny kot drzemał na jej szyi chroniąc ją przed zimnem” – niezbyt szczęśliwe jest określenie „na jej szyi” - musiało ją to chyba dusić? Poza tym „jej” i „ją” za blisko. Proponuję po prostu „…a czarny kot chronił ją przed zimnem”

b) „Próbował jeszcze tłumaczyć, że rana była niewielka i zagoiła się przez noc, ale że w odpowiedzi Perhonen obdarzyła go jedynie ironicznym uśmiechem, złamał się i opowiedział o wszystkim” – określenie „złamał się” ma tu sens, ale kompletnie nie pasuje stylistycznie do całości – chyba, że to literówka i miało być „załamał się”?

c) „Dyskusja stawała się coraz ostrzejsza, jednak po ostrej interwencji Jusinena.. itd.” – powtórzenia. Może zamiast „ostrej” użyć „stanowczej” lub „zdecydowanej”?

Oczywiście, możesz to wszystko uznać za zwykłe czepialstwo - nie będę Ci miała za złe :)

Pozdrawiam - Ania

Opublikowano

ok :)

to tak co do a) i c) się zgadzam fakt palnąłem głupstwo z tymi spodniami i ta balią, tak to jest jak się coś pisze i człowiek skupia się na drobiazgach opisie itp a nie ogrania całości. Co do niezręczności też się zgadzam :)

teraz punkt b) w nielogicznościach:

w trzecim zdaniu piszę:
"Ze skupieniem, wpatrywała się w ciemniejące niebo, jakby chciała coś w nim wyczytać, po czym uspokojona usiadła." więc kot jak najbardziej mógł wskoczyć jej na kolana, a ona mogła obudzić go i wstać. choć w sumie może lepiej będzie napisać podniosła się faktycznie z tymi stopami tez jest źle kot mógł z nich zejść ale nie zeskoczyć zaraz się wezmę za to :)

a co do prania, to wdowa Jokjatar mogła jako starsza mieć niechęć do nowinek zobaczę jeszcze czy czy każę obu szorować piachem czy też obie wyposażę w balie ;)

dzięki za uwagi.

Opublikowano

Nie no, baśnie to już mam za sobą :( niestety. I całkiem dobrze się po Twojej krainie porusząło. Przeszkadza mi tylko kilka przydługich zdań, zbyt skomplikowanych (niepotrzebnie), ale ogólne wrażenie pozytywne.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Niedużo :)

A mogę prosić o wskazanie innych słabych miejsc ?? :)

Cieszę się naprawdę, że wszyscy macie pozytywny odbiór :) Jak tylko skończę korektę bajki o Fumiko i Yosihiro, wezmę się za następne opowiadanie i za parę dni powinno się pojawić, tam już będzie mniej bajkowo :)
  • 5 miesięcy temu...
Opublikowano

brakuję mi tu puenty - jakiegoś nawiązania do dziewczynki, która odzyskała wzrok - np. że po latach pod drzewo przyszła dziewczyna ze swoimi dziecmi i w ciszy pomodliła sie do Hisi. Albo, że to jej oko miało jakieś niezwykłe właściwości, albo, że dziewczynka zniknęła, przerażona tym co się dzieje, uciekła w las,a tam przypałętał się do niej czarny kot....coś niedopowiedzianego, taka swoista kontynuacja.

Poza tym język masz mocno niedopracowany, ale to kwestia ćwiczeń:)
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 świetnie, że to dostrzegasz. Dziękuję bardzo :)
    • @Migrena Dobre :)  A jeśli lubisz skrzypce, to na dziale Heydepark  (Ciekawe) , możesz zobaczyć i posłuchać jak gra Dawid Garrett
    • Media mają olbrzymi wpływ na kształtowanie naszych poglądów czy sympatii w każdej dziedzinie życia. Oczekujemy więc, że podawane informacje będą rzetelne i zgodne z prawdą. Chcemy przecież dokonywać nieskrępowanych wyborów, a mogą one być naprawdę wolnymi, gdy dokonamy ich na podstawie prawdziwych wiadomości. Tymczasem, jako pojedynczy ludzie i całe społeczeństwo, jesteśmy pod ciągłym wpływem medialnych intryg - manipulacji. Słowo to oznacza kształtowanie lub przekształcanie poglądów i postaw ludzi bez udziału ich świadomości, poprzez narzucanie im fałszywego obrazu rzeczywistości. Kluczową rolę w oszukiwaniu społeczeństwa odgrywają dziennikarze, tworzący często nieprawdziwą rzeczywistość na potrzeby wcześniej przyjętych założonych tez lub światopoglądu. Inną grupą stanowią tak zwani eksperci, których wiedza na dany temat jest wątpliwa, ale są to osoby płynące „z prądem”. Manipulacja, według psycholingwistyka Adama Wichury, zaczyna się od nagłówka. To właśnie w tytule żurnaliści często zamieszczają fałszywą informację, bo wiedzą, że możemy nie lubić czytać artykułów do końca. A właśnie na końcu tekstu – w takiej manipulacji - pojawia się wyjaśnienie opisywanego wydarzenia. Natomiast sensacyjny nagłówek jest tak formułowany, aby zagrał nam na emocjach. Według Wichury, jeżeli tytuł informacji wywołał w nas wysoki stopień negatywnych emocji np. złości, oburzenia, nienawiści, to znaczy, że trzeba włączyć myślenie i zdrowy rozsądek, bo właśnie zostaliśmy zmanipulowani. Oto przykładowy nagłówek: „Kobieta na wózku inwalidzkim i jej opiekun nie zostali wpuszczeni do ekskluzywnego lokalu!” Większość z nas będzie na pewno oburzona. Niektórzy będą nawet nawoływać do bojkotu restauracji. Natomiast na końcu dowiadujemy się, że „pokrzywdzeni” byli pod wpływem alkoholu i wyzywali wulgarnie obsługę lokalu. Inny nagłówek stosuje zdanie pytające: „Kiedy minister X wycofa dofinansowanie leków dla chorych na cukrzycę?” Artykuł przedstawia całą historię pomocy państwa dla cukrzyków, jest nudny i nie można się doczytać oczekiwanej daty. Na końcu wreszcie pada zdanie: „Minister X nie zamierza wycofywać tego dofinansowania”(!). Tytuł, będący cytatem, to również narzędzie manipulacyjne. Podam przykład: „Dyrektorka musiała wiedzieć o defraudacji”. Najczęściej nie zwracamy uwagi na cudzysłów. Taki komunikat odbieramy jako fakt. Skoro „wiedziała”, to pewnie współuczestniczyła – wnioskujemy. Jednak w podsumowaniu artykułu okazuje się, że wspomniana dyrektorka z opisywaną aferą nie miała nic wspólnego. Dziennikarze wykorzystują również tzw. kompleks Polaka t.j. obywatela „gorszego niż ci z Zachodu”. Co ciekawe, ciągnie się ów kompleks od wieków, jakby był wpisany w genotyp polskości. Przypomina mi się stare, bodajże siedemnastowieczne przysłowie: „Co Anglik zmyśli, Francuz skreśli a Niemiec doma nakrupi, wszystko to głupi Polak kupi”. Ludzie mediów oszukują nas między innymi takimi komunikatami: „W niemieckim tygodniku zamieszczono …..”, „W prasie amerykańskiej …..” lub: „Nasz korespondent we Francji donosi, że ……..” . Mamy więc, jako społeczeństwo liczyć się ze zdaniem zagranicznych obserwatorów naszego życia publicznego, bo ci „wiedzą lepiej, jak powinno być” . Okazuje się często, że nie jest to opinia zagraniczna, tylko komentarz płynący prosto z Polski. Bywa, że redakcja niemieckiego tygodnika prosi współpracującego z nią polskiego dziennikarza o opinię w jakiejś kwestii. Dziennikarz ów pisze na przykład felieton, najczęściej krytyczny wobec tego, co się dzieje w Polsce, zgodny z linią programową czasopisma i otrzymuje za to wierszówkę. Niemieckie pismo zamieszcza tekst, a polskie gazety bez skrupułów powołują się na „zagraniczne doniesienia ”. Jest to jedna z najskuteczniejszych technik manipulacyjnych, które bardzo łatwo wprowadzają nas w błąd. Innym sposobem manipulacji jest wyrywanie z kontekstu wypowiedzi rozmówców i dopasowanie jej do zakładanej tezy. Pewna osoba według przekazu medialnego miała oznajmić: „Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko zmieniło płeć.” Natomiast pełna wypowiedź brzmiała: „Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko zmieniło płeć bez mojego wsparcia.” Urwany fragment całkowicie zmienił sens całej wypowiedzi. Jeszcze inną techniką tworzenia sztucznych skandali jest tak zwane zaburzenie perspektywy. Tytuł krzyczy: „POLAŁA SIĘ KREW! Poszukiwany jest właściciel sklepu”. Chcemy się dowiedzieć, co się wydarzyło i co zrobił właściciel sklepu? Okazuje się, że dwaj klienci pobili się w sklepie i poleciała krew z rozbitego nosa. A właściciel był potrzebny jako świadek. Nagłówek zaś sugerował, że to ów właściciel narozrabiał. Sposobów manipulacji jest bardzo dużo. Jak w takim razie nie pozwolić się oszukiwać? Myślę, że na początek należy używać własnego rozumu i do każdej wiadomości podchodzić z dużym dystansem, nawet wówczas, gdy będzie pasowała do naszych poglądów. Należy sprawdzić, jak przedstawiają ten sam temat inne źródła, również tej strony, z którą jest nam nie po drodze. Czasami dość łatwo sami możemy ocenić rzetelność dziennikarzy. Jeżeli jeden i ten sam publicysta w swoim tekście uważa, że religia nie powinna być nauczana w szkole, a później przeprowadza wywiad z katechetami na temat, dlaczego religia powinna zostać w szkole?, to prawdopodobnie mamy do czynienia z hipokryzją. Dla radia i telewizji najbardziej widocznym sposobem oszukiwania słuchaczy czy też widzów są debaty osób o różnych poglądach. Tworzy się wówczas tak zwane „ustawki”. Do rozmowy zaprasza się dwie osoby z opcji X i jedną z Y. Jedna osoba, gdyby nawet mówiła konkretnie, logicznie i na temat, nie ma większych szans na przebicie się ze swoimi racjami do słuchaczy i widzów. Dla większości odbiorców ten z poglądów jest prawdziwy, który ma więcej zwolenników. Przykładem może być pewien program interwencyjny uznanej dziennikarki telewizyjnej od lat goszczący na antenie jedynki. Zrobiła reportaż o biednej uczennicy , jej matce i wrednej szkole. W placówce dziewczynkę rzekomo prześladowano. Wcześniej założona teza miała uderzyć w szkołę i system oświatowy. To, że system jest do niczego, nie trzeba nikogo przekonywać. Ale w tym wypadku nierzetelność przekazu była zdumiewająca. Dziecko przez rok nie było posyłane przez matkę do szkoły. Dziewczynka przebywała ciągle w domu. Szkoła wykonała wszystkie przewidziane w takiej sytuacji procedury, łącznie ze zgłoszeniem sprawy do sądu rodzinnego. Ale w studiu przewagę miały osoby popierającą matkę. Również wśród „ekspertów” dominowały te głosy, które brały w obronę rodzinę. Do głosu rzadko byli dopuszczani goście, którzy wykazywali zaniedbania matki wobec dziecka. Założenie programu zostało zrealizowane. Szkoła, jej pracownicy i niektórzy uczniowie okazali się winnymi „tragedii dziecka”. Takie podsumowanie sprawy usłyszeliśmy od prowadzącej. Oprócz wszystkich wspomnianych wcześniej technik jest jeszcze ordynarna manipulacja czyli podawanie kłamstw, celowe zmyślanie jakichś faktów, które są przytaczane i powielane później przez większość stacji radiowych, telewizyjnych. Nawet jeśli po określonym czasie fikcyjne wydarzenie zostanie usunięte, ludzie i tak zapamiętają to, co „twórcy” chcieli wpuścić do obiegu medialnego. Ale jak pisze Adam Wicher: „Nie trzeba kłamać, aby mówić nieprawdę. Znając psychikę ludzką i schematy przetwarzania świata przez ludzi, można tak skroić informację, aby mówiąc prawdę wywołać u człowieka zwątpienie. I odwrotnie.” Winston Churchill też kiedyś stwierdził, że kto jest właścicielem informacji, ten jest również właścicielem świata.    
    • @Berenika97 Co za komplement! Dziękuję! Pozdrawiam!
    • @Alicja_Wysocka wiem. Ale w dzieciństwie. Wieczór, babcia gasi światło, a ja z latareczką "pożerałem" pachnące książki. Nie ma takiej gumki na świecie coby te wspomnienia wytarła.     A tak przy okazji, bo mi się wspomniało. O Paganinim. Codziennie jeździł na koncerty do Rzymu. W pewnym miejscu był pałac a przed nim , na fotelu siedział mężczyzna. Paganini był nim bardzo zaciekawiony. Kazał zatrzymać powóz. I oglądał scenę jak do siedzącego mężczyzny podchodził służący i podawał mu leżące na tacy pistolety. Mężczyzna brał każdy z nich i strzelał w powietrze. Służący zabierał je na tacy, szedł do pałacu aby je nabić i wracał. Mężczyzna strzelał. I tak w kółko. Paganini zapytał wożnicy kim jest ten mężczyzna. Wożnica odpowiedział: To bawi się Lord George Byron.   A tak mi się wspomniało :)       @Roma dobrze :)       @Berenika97 miałem napisany tytuł "cisza miłości". Ale wczoraj KTOŚ mi uświadomił, że ja i ta cisza..... zwariowałem... To zmieniłem na "przenikanie". Cieszę się z Twoich słów. Bardzo Bereniko dziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...