Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zdrada jak śmierć czai się na drzewach
w zimnym oddechu wiatru
jej krzyk odznaczany liniami powtórzeń
dotyka skóry i topi się
niczym nietrwały pocałunek

zabalsamowane w soplach sny nie-sny
domagają się spowiedzi

nabierają znaczeń symbolicznych
zmieniające się dekoracje wiodą w nieznane
mimowolnie stając się przekazem przyszłości

widzę przez rozbity sopel
wnętrze dłoni
gdzie znika jeden ze srebrników



www.youtube.com/watch?v=KYhaZ2pV0CQ&NR=1

Opublikowano

Do czego to może natchnąć sopel. Od razu narzuca się myśl, że zwykły sopel do niezwykłej, a przynajmniej przełomowej myśli (oczywiście dla pewnego stanu i pewnej wiary ludzi). Autorka zestawieniem (porównaniem) zasadniczo trzech słów i terminów: śmierci, srebrników i sopli przedstawia i wyjaśnia wers po wersie co widzi (oczami wyobraźni), a inni mogą sobie też wyobrazić. Ale nawet wyobrażając sobie coś, też trzeba znać się na znaczeniach symbolicznych. I tym to sposobem ten wiersz, który na początku wydaje się dość skomplikowany, na końcu wcale taki nie musi się okazać. Tym bardziej że powodów i przesłanek ku przejrzeniu wiersza jest wiele. Ale i tak każdy na swój sposób musi, albo i nie musi odbierać ten wiersz. Pozdrawiam

Opublikowano

Wilcza Jagoda; ten wiersz wymaga głębszego przemyślenia.
Czym w istocie jest ten sopel, czy nie naszym kruchym życiem.
Który topi się i rozpada na kawałki, gdy nadejdzie złodziejski czas.
Co kradnie swym Judaszowym pocałunkiem zdradą życia srebrniki.
Tak jakbyś wróżyła z tego sopla jakieś nadchodzące nieszczęście.
To tylko taka moja sugestia, ale czy trafna w mojej interpretacji.


Pozdr. b;

J.S

Opublikowano

Jagódko, wnętrze dłoni prześladuje mnie od dawna. Osobna kraina. Na przykład na zdjęciu stoi ktoś z założonymi rękoma, gruby sweter, szczelność. I tylko jedna dłoń wymyka się brzeżkiem spod łokcia i zapowiada wnętrze. Jakkby klucz to otwarcia ramion.

To jest bardzo ładne

sny zabalsamowane w soplach
pragną spowiedzi

zdarzenia nabierają znaczeń symbolicznych
zmieniające się dekoracje wiodą w nieznane
mimowolnie stając się przekazem przyszłości

widzę przez rozbity sopel
wnętrze dłoni


Dlaczego srebrnik? Zdrada? Napisz coś o tym.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

każda interpretacja jest dobra, wija, lubię bardzo twoje komentarze, są niesmaowite, szukam ich pod każdym wierszem któy komentujesz, czytam z zapartym tchem
dzięki ci, ukłony niskie nad wgłebieniem się do wiersza!!!!

Super Tango, piękne interpretacja, zdrada , miłość, złość ,wszystkie emocje leżą u żródła naszego istniena, ale najgorszą jest zdrada pod każdą postacią...można przebaczyć, ale zapomnieć? nigdy...
dzięki,
ukłony niskie

Fran, kochanie,to mój andrzejkowy sen... ostanio nawet boję się wróżyć... nie wylewam już wosku, ale sny mają magiczny przekaz, czasem też się ich boję, niekóre z moich snów powtarzają się, niekóre powtórki sprawdzają się w życiu, więc stąd.. mój strach, nadchodzi taka sytuacja życiowa, że sen staje się rzeczywistością, 'deżawi?'
Te srebrniki są symbolem zdrady w rodzinie, stoprocent sprawdziło się.
pozdrawiam ciepło,

Opublikowano

"śmierć czai się w zimnym oddechu wiatru
jej krzyk odznaczany liniami powtórzeń
dotyka skóry i topi się
niczym nietrwały pocałunek"

:)))
Nic mnie tak ostatnio nie rozbawiło, jak ta poczciwa "śmierć", stojąca na wietrze z przemoczonymi nogami i pohukująca jak sowa....

"zdarzenia nabierają znaczeń symbolicznych"

To mogłaby powiedzieć wróżka Dolores, po wysłaniu sms -a za parę złotych... ;)

Słabizna.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Jednak podziałał na wyobraznię :)
i fajnie, że mogłam rozbawić szacownego czytelnika,
wesołego dalszego życia Lećterze :))))))

PS.Jeden problem, nie sprzedaję swoich przepowiedni... hehehehe

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...