Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

mam wrażenie
że wyszedłeś po papierosy
w drugie życie

jesteś poza zasięgiem śnieżek
a ktoś wyciera gębę porzuconą marką
zapotrzebowaniem
na figurki do programu
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

przyślij choć kartkę

-----------------------------
nie wiem jaki tytuł

najlepiej ci wychodzi nieobecność
ostatni z puzzli który wpadł za szafę

wtedy zdumionym włosom
odbierasz zwyczajność
zmrużone oczy
fechtują zgraję młoteczków
grasz jak królowa

rozetrzesz serdeczny
lekko skrzywiony po złamaniu
wszystkie drogi...

jakbym oglądała w plazmie
pasuje do masywnych mebli
-------------------------------

najlepiej wychodzi nieobecność

ostatni z puzzli
wpadł za szafę

usprawiedliwiona
przestrzeń
targa zdumione
włosy królowej

rozpina na ścianie
grad młoteczków
fałszując nad serdecznym
jej portret

tylko z nadwornym spiskowcem
wygram szlema na wieczność
poszczerbionych monumentów

Opublikowano

Biała Lokomotywo jesteś dla mnie na innych falach w zakresie tworzenia poetyckich obrazów , to jest ok , ale trudno mi się do nich odnieść , a chciałabym. Napisałaś do mnie , że nie powinnam pisać słowa "takie" w ujęciu do scenariusze . Dlaczego ? Przecież bywają też inne scenariusze , więc dlaczego nie można lub należy unikać słowa takie jakie jakby , bo to mało profesjonalne lub ograne?
Z drugiej strony czy nie jest ograny motyw wyjścia po papierosy , po chleb . Rysiek Riedel pisał , mam tego dość , czasem chcę wyjść tak jak po chleb , coś w tym rodzaju chyba śpiewał. Jeszcze bym znalazła kilka takich ktoś tam śpiewał o Annie chyba w tym samym duchu.Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Odnośnie – "takie", "jakie" – to słowa wypełniacze nic nie wnoszące. Przede wszystkim w konstrukcjach „była taka piękna” albo „jakie cudne kwiaty”. Oczywiście nie należy brać ich sztywno, ale sama zobaczysz, że po usunięciu ich nie zmienia się odbiór logiczny. Wiersz powinien być wolny od słów nic nie wnoszących. One tylko pompują i nadymają. Akurat w Twoim wierszu pierwszy wers rozpoczynający się słowem „taki” trudno usunąć i wcale nie należy. Ale już opuszczenie w wersie „kto wymyśla takie scenariusze” spokojnie odbiorca będzie wiedział o co chodzi.
Nie jestem oczywiście autorytetem poetyckim, ale uważam, że wcale nie jest źle korzystać ze znanych rekwizytów. Kwestia tylko ich wplecenia i ugładzenia formy, co też nie oznacza, że mamy nie szukać nowych:) Też pozdrawiam:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Weź odrobinkę zmarzniętego żalu,
Uczyń małą kulkę.
Pozwól jej toczyć się po ziemi,
Niech rośnie mocą perłowych łez.

Niech zbiera smutek i uchodzi daleko,
Zostawi po sobie ciszę.
Wyślij westchnienie gwiazdom w granacie,
Niech księżyc rozjaśni tęsknotę.

A wtedy usłyszysz wiadomość,
Czar wspomnień cicho zaśpiewa.

Przesyłam kartkę dla Ciebie Lokomotywo, Janek.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Weź odrobinkę zmarzniętego żalu,
Uczyń małą kulkę.
Pozwól jej toczyć się po ziemi,
Niech rośnie mocą perłowych łez.

Niech zbiera smutek i uchodzi daleko,
Zostawi po sobie ciszę.
Wyślij westchnienie gwiazdom w granacie,
Niech księżyc rozjaśni tęsknotę.

A wtedy usłyszysz wiadomość,
Czar wspomnień cicho zaśpiewa.

Przesyłam kartkę dla Ciebie Lokomotywo, Janek.
Janku, cudowna kartka:) Ogromna radość - dzięki:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...