Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

singel na detoksie. rwie wyprane ciało,
do rynsztoka nadmiar wiary i nadziei. diabli
wzięli resztę do gry w piekło - niebo; kolejna
powłoka z taniego odzysku, ja - bezpańska
skóra dla wrednego pyska.

klatka, ostre światła, cięta rzeczywistość.

szukam drzwi i klamki do arki przymierza.
pasażer na gapę lub z wilczym biletem, obca numer
osiem pozbawiam złudzenia ostatnich chrześcijan.

do cholery, nie wiem, gdzie popłynął noe
z pieprzonym zwierzyńcem!


linie papilarne znów klepią różańce,
pacierze o szansę na życie po życiu.
nienawidzę siebie, pluję. lewe ramię
przybite napisem:

achtung! nie dokarmiać!

zabronione!


amen

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




W dowodzie osobistym mam wpisane "kobieta" ale mogli się pomylić. Jest tu sporo rzeczy do poprawy, przemyślę Twoją uwagę. Zacznę chyba od interpunkcji, a potem uporządkuję rekwizyty, trochę ich tu nasadziłam...cholera...
Opublikowano

Na pewno to jest wiersz, tylko że dla niektórych pewnie jest, czy będzie za bardzo buntowniczy, za bardzo młodzieżowy; za bardzo młodzieżowy w tym znaczeniu, że napisany takim poniekąd slangiem (młodzieżowym) vel takimi wyrażeniami, co niektórych czytelników może razić. Mnie nie razi, ale muszę przyznać, że wiersz jednak nie jest łatwo czytelny. Ale gdy podzieliłem sobie ten wiersz poniekąd na trzy wiersze (czy części) i po kolei docierałem do każdej osobno (bo wszystko na raz vel od razu nie mogłem ogarnąć vel pojąć) to wyłonił mi się pomału (więc nie koniecznie, a nawet nie bardzo w lot) niczego sobie wiersz. Ale po kolei. I tak, dla mnie jest już i to pewną całością pierwsza zwrotka z puentą: „ja - bezpańska skóra dla wrednego pyska”. I tak samo jest jeszcze dwa razy, gdzie właśnie mogę wyodrębnić poniekąd dwa (samodzielne) wiersze, raz to są wersy od 6 do 11. A kolejny raz od 12 do końca wiersza, jakie to części już pojmowałem bardziej w lot. Ale (powtarzam), co wcale nie znaczy, że te moje wyodrębnienia (zresztą na mój prywatny użytek) nie tworzą jednej całości, czyli jednego wiersza. Ja tylko nie jestem za bardzo rozgarnięty, tj. bystry i musiałem sobie ułatwić sprawę z dotarciem tego wiersza do mnie (bo dla mnie trudnego). Jeszcze inni mogą ułatwiać sobie sprawę (zrozumienia wiersza) tak, że np. odrzucą jeden, czy kilka wersów. A jeszcze innym podoba się wszystko i od razu (bez wątpliwości). Mnie jednak pewne rzeczy, które dla młodych są oczywiste, przychodzi pojmować z trudem i to nieraz wielkim, chociaż nie zaprzeczam, że być może na szczęście, acz nie koniecznie (bądź tylko) moje. Pozdrawiam

Opublikowano

Julio: doskonale sama czujesz;) Rzeczywiście - zbyt bogate rekwizytorium.
Wyrzuciłabym arkę Noego, bo jest już jedna arka, poza tym - jest to prawie gotowe. Powarsztatuję, a Ty już sobie sama to poukładasz:)

singel na detoksie. rwie wyprane ciało,
do rynsztoka nadmiar wiary i nadziei. diabli
wzięli resztę do gry w piekło - niebo; kolejna
powłoka z taniego odzysku, ja - bezpańska
skóra dla wrednego pyska.

klatka, ostre światła, cięta rzeczywistość.

szukam drzwi i klamki do arki przymierza.
pasażer na gapę, obca numer
osiem, pozbawiam złudzenia ostatnich chrześcijan.

linie papilarne znów klepią różańce,
pacierze o szansę na życie po życiu.
nienawidzę siebie, pluję. lewe ramię
przybite napisem:

nie dokarmiać!

To moja propozycja: Zrezygnowałam też z odniesień do niemieckiego "verboten", w ten sposób została jasna wobec tytułu pointa. Jeszcze mam wątpliwości co do "linii papilarnych". Ale... sama je lubię;)
Pozdrawiam, Para:)

Opublikowano

WiJa - mam podobne odczucia, że wykroiłabym z tego tekstu co najmniej dwa wiersze. Dzięki za tak obszerny i merytoryczny wpis.

Anna Para - juz coś w tym stylu kombinowałam, ale jeszcze nie jest tak jak powinno. Dziekuję za pomoc.

Opublikowano

bezpańska
skóra dla wrednego pyska.

klatka, ostre światła, cięta rzeczywistość.

szukam drzwi i klamki do arki przymierza.
pasażer na gapę lub z wilczym biletem, obca numer
osiem pozbawiam złudzenia ostatnich chrześcijan.

do cholery, nie wiem, gdzie popłynął noe
z pieprzonym zwierzyńcem!

linie papilarne znów klepią różańce,
pacierze o szansę na życie po życiu.
nienawidzę siebie, pluję. lewe ramię
przybite napisem:

achtung! nie dokarmiać!

zabronione!


amen


odtąd dla mnie jest świetny,
i końcówka, koniecznie z tym achtung (rewelacyjne) kapitalna...

jest tam taka emocja... w gigabajtach
M.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...