Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cała prasa o tym gdacze
w rządzie tak jak w ulu wrze,
przyczyną są dopalacze
co brać można a co nie.

Jakieś prochy i sterydy
krótko mówiąc samo zło,
masz omamy, jakieś zwidy
szybko staczasz się na dno.

Płacze mama, krzyczy tata
na nic żale na nic groźby
bo znów brała małolata
nie skutkują żadne prośby.

Próbowali, Adam, Zosia
jak dopalacze działają,
próbowała i Małgosia
i teraz problemy mają.

Jak do tego dopuścili
by tym świństwem handlowano
po cholerę pozwolili
by to w sklepach sprzedawano.

Cały rząd znów debatuje
dla nas to tak wiele znaczy,
tę decyzję też szanuję
nie może być dopalaczy!

Inne dopalacze znamy
czyli naszą gorzałeczkę,
gdy imprezę jakąś mamy
wysączę jej też troszeczkę.

Wszak tradycji jestem wierny
wolę swojskie naleweczki
nie jestem taki pazerny
od dla zdrówka-pół szklaneczki.

Opublikowano

Witam.
Wiersz jak najbardziej na czasie.
Brzmi dość zabawnie, ale traktuje o poważnym problemie.

Myślę, że można by trochę zmienić 4 wers pierwszej strofy (będzie lepszy rytm):

„Czy je można brać, czy nie”

I drobna kosmetyka 4 strofy:

Próbowali, Adam, Zosia
jak dopalacze działają,
próbowała też Małgosia
i problemy teraz mają.


lub
Próbowali, Adam, Zosia
jak działają dopalacze,
próbowała też Małgosia
i problemów mają masę.


To takie moje przemyślenia na temat Twojego wiersza.:)


Pozdrawiam serdecznie.


Ps.
Uwaga na te pół szklaneczki, bo bywają - bardzo mocne naleweczki :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak na pewno to poważny problem z którym się boryka cały świat.
Dziękuję za dobre podpowiedzi, miałem w pierwszej wersji tą czwartą strofę pierwszego wersu inną i znów do niej wracam, już poprawiam.

Tak to bywa z nalewkami
łagodne toto jest w piciu
lecz tak uderza czasami
ale przy większym spożyciu:)))

Serdeczności:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...