Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

coraz mniej mnie tutaj coraz mniej
każdy świt rodzi tęsknotę każdy zmierzch roni łzę

rzekę co kiedyś zwano matką ścieku mój ciebie pytam co dalej
ty wiesz jeszcze żyjesz jeszcze płyniesz obok tamtych lat
jeszcze słyszysz rozmowy kos z gwaszem malowaną ściernią

wczoraj na moim podwórku zapadła się studnia żuraw uciekł
wiatr porwał gdzieś skrzypienie kół a przecież odkąd wynaleziono koło
koło było ze mną był koń i wóz i wesołe w wiśta w hetta prrr...
pod baldachimem bocianiego gniazda wierzby się modliły w kurzu dróg

spod ciepła kominka ślad ostatniej podkowy przyniósł rżenie koni
i życzenia szczęścia jak żyć by nie płakać jak żyć ciebie pytam
strzecho służko wierna dawno pochowana przed progiem
w ciszy wilgotnej odeszłaś gdzieś poza siebie i mgłę
jak pozostać ci wiernym i do reszty nie zgłupieć nie odejść

można kochać do bólu nienawidzić prostacko lecz jakże przejść obok
pastuszka z wiklinową fujarką jak przejść milcząco granicę na którą się wraca
choćby w snach nie krzyczeć wracając na miedzę krótkich portek z dzieciństwa
do mieszkania skowronka co ze słońcem na skróty polnym niebem gnał
jak w oczy nie spojrzeć chabrom makom kąkolom nie uśmiechnąć do wyki
nie osmolić sporyszem żegnając się ze starym świątkiem któremu tyle
spraw się powierzyło jak się modlić żeby wróciło to co minęło bezpowrotnie

tu tylko wierzba bólem pochylona strumieniowi opowiada czystość
i próchno drewna przydrożnego krzyża przyjmuje spowiedź
zawiedzionych ptaków i rozgrzesza niepłodność łanów

coraz trudniej odnaleźć szczęśliwość w gwieździstości nocy
coraz mniej mnie tutaj i coraz częściej z tamtej strony czasu
usprawiedliwiam krzyk owcy szarpanej przez wilki
i coraz dłużej pytanie czeka na odpowiedź dlaczego uciekam

Opublikowano

Wiersz posiada kilka niezmiernie urokliwych zakątków, które w mojej opinii należy docenić. Nie udało się tym razem uniknąć tzw. zakrętasów, które miast podnieść rangę wypowiedzi, wprowadziły zamieszanie, wrażenie przegadania.
Podziwiam oryginalny styl, pomimo uchybień :) Namawiam do przepracowania wiersza.

Pozdrawiam!

Opublikowano

Chociaż poprzedni wiersz dłonie dużo bardziej mi się podobał (czyli odpowiadał mi), to jednak ten wiersz też zasługuje na szczególną uwagę, a w każdym razie również mnie wzrusza. I sentymentalizm wcale nie musi być czymś gorszym we współczesnej poezji, zwłaszcza, że to bardziej jest nostalgia, za czymś już pewnie bezpowrotnie minionym. Ale jeśli taka jest (nieunikniona) kolej rzeczy, no to więc warto utrwalić (właśnie w ten poetycki sposób) takie to obyczaje, takie czasy, tyle na kartach literatury, co zarazem socjologii i historii. Ale przecież też, z czysto literackiego punktu widzenia wiersz ten, tyle zadaje pytanie, co niesie gotową odpowiedź, czy jak kto woli przesłanie. Jakie? Niech każdy odpowie sobie sam. Ja już częściowo o tym mówiłem. Pozdrawiam

Opublikowano
wczoraj na moim podwórku zapadła się studnia żuraw uciekł
wiatr porwał gdzieś skrzypienie kół a przecież odkąd wynaleziono koło
koło było ze mną był koń i wóz i wesołe w wiśta w hetta prrr...
pod baldachimem bocianiego gniazda wierzby się modliły w kurzu dróg


ta strofa jest ładna i malarska, z ożywającym przedmiotem. pierwszy jej wers jest rewelacyjnym obrazem
wiersz natomiast, jako całość, nazbyt się pasie swoją łatwością (bo nie można jej odmówić) budowania spaśnych obrazów, tylko, czy to wszystko aby konieczne? Panie Januszu?

Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I. Ostry przypadek weny zakończony hospitalizacją oraz długotrwałym leczeniem.   Lewatywą ze słowa żula spod sklepu, któremu od zawsze brakuje dwa złote.   Kierowniku złotousty, na bułkę, na bułkę.   II.   Nie ma co rozmieniać na drobne zastanej rzeczywistości  w doskonale zastanym powietrzu. Którym ostatecznie oddychamy, wbrew  brodatym naukowcom. Groźnie łypiąc znad okularów, koniecznie drucianych, twierdzą, że trujące.   Z drugiej strony, może się zdarzyć, że wszystko to tandetna makieta, mieszkamy pośrodku niczego, na spłachetku jałowej ziemi.  
    • Witaj, Leno. Odczytałam w Twoim wierszu uroczą lekcję dla każdego - szukajmy w życiu równowagi i harmonii. Dobry, kojący tekst dla targanych skrajnościami. Dla mnie jesień jest - podobnie jak dla Twojego peela - bardzo wyciszająca, niemal przytulna. No, ale ja to typowa jesieniara jestem :) pogodnego dnia: )
    • Dzień dobry, Alicjo. Twój wiersz jest pełen lęku, pomimo że peel wydaje się dość lekko o nim opowiadać. Lęk przed wolnością, to w gruncie rzeczy lęk przed życiem. Czy ono jest trudne? Po prostu jest i trwa, podobnie jak wolność - to tylko (i aż tylko) przestrzeń, którą otrzymaliśmy, aby w niej... istnieć, działać, rozwijać się, wchodzić w relacje z innymi bytami. Świadoma rezygnacja z tego to śmierć za życia. Boimy się cierpienia, a przecież to tylko ciśnięty do rzeki kamień. Kręgi rozejdą się po wodzie, ale w końcu zanikają, a rzeka płynie dalej. miłego dnia :)
    • Jesień ma wiele odcieni, od beżu po rdzawo-zgniłe. Jedne przynoszą nadzieję, inne odebrać chcą siłę. A gdyby tak wszystkie wymieszać, na sercu położyć jak bukiet, by wreszcie zabiło miarowo, a w oczach pogodny był smutek.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...