Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


Pracowałem kiedyś w drozdowni i nie chwaląc się, niezłe drozdy wtedy robiliśmy.
Zarząd nie żałował jeszcze kasy na upierzenie, a każdy drozd zanim opuścił drozdownię
był dokładnie testowany, nawet w dupki drozdom laborantka Dorotka zaglądała,
czy czasem nieba na wylot nie widać?
Najlepiej można było zarobić na produkcji drozda kwiczoła przeznaczonej na zagajniki
i łęgi śródpolne i do tych kwiczołów to żeśmy się naprawdę z chłopakami przykładali.
Niektóre na zimę nawet nie odlatywały, jeśli obsadziło się im teren rokitnikiem,
głogiem, czy jabłka niezerwane w sadzie tu i ówdzie zostawiło.
Gorzej już było z drozdem śpiewakiem - tu mogłeś się człowieku jak głupi natyrać
a potem okazywało się, że laborantka Dorotka całą partię zwracała bo niby
a to jeden za nisko śpiewa, to znowu drugi za wysoko.
Rzadko udawało się za pierwszym razem zrobić drozda, który by śpiewał akurat
i do tego jeszcze jak prawdziwy drozd. Wadliwe musieliśmy z pierza skubać,
ugniatać na nowo w dupkę co rusz zaglądając, czy nieba za bardzo na wylot nie widać
i drżeć pod koniec miesiąca, żeby laborantka Dorotka znów jakieś skazy na ptakach nie znalazła.
Ale babsko wyjątkowo upierdliwe było, aż w złości żeśmy jej kiedyś bociana
raz dwa na nocnej zmianie wystrugali i między gotowe już drozdy do gniazda podłożyli.
Przychodzi Dorotka, patrzy na bociana i spokojnie, jakby nic mówi:
- Pomóżcie no chłopcy, podnieść mi tego drozda do góry, bo ciężki jakiś
a sprawdzić trzeba, czy i nieba na dodatek nie będzie widać?
Poskoczył ten i ów zaraz i podniesiono bociana wysoko, aż dziobem o sufit drozdowni wyrżnął
a Dorotka tak się przez niego w gwiazdy zapatrzyła, że bachora na wiosnę jej przyniósł.
Nastało kilka miesięcy spokoju, bo odtąd bardziej zajęta była badaniami, którego to sprawka
ten bocian, niźli produkcją samego drozda.
W końcu złazi któregoś dnia z laboratorium na dział drozda obrożnego
a każdy od razu piwo chowa i za młotek łapiąc oklepuje głośno swojego ptaka,
że niby taki zapracowany. Ale ona tylko stanęła przy mnie i gapi mi się na ręce?
Z nerwów łebek ukręciłem prawie gotowemu drozdowi obrożnemu, a Dorotka nic.
Postała tak wymownie dobrą godzinę, przez cały czas nic nie mówiąc.
Wreszcie wystękała, niby do siebie
- No tak... coś trzeba będzie teraz z tym zrobić...
- zakręciła się na pięcie i wyszła. Chłopaki otoczyli mnie zaraz i z przejęciem wołali
jeden przez drugiego, że koniec z tobą bracie, przesrane masz przez tego bociana
i na drozdach to ty już sobie nie zarobisz!
Nic nie odrzekłem, tylko fartuch zdarłem z siebie nawet guzików nie rozpinając,
rzuciłem o posadzkę drozda obrożnego bez łebka aż huknęło serduszko jego maleńkie
i wybiegłem z drozdowni.
Nigdy już tam nie wróciłem, nawet żeby rozliczyć się, nawet po drozda na odchodne
co to go każdy dostawał od zarządu jeśli przepracował co najmniej 5 lat.
Słyszałem potem, że drozdownia zaczęła podupadać, coraz mniej drozdów schodzi z produkcji
i coraz słabsze są - świstają nurkując jakbyś mokrym styropianem o szybę tarł w te i we wte,
aż ludziom zęby zgrzytają ze złości na te drozdy ostatnie.

Opublikowano

:))))))))
rozczuliłeś mnie, Boski, losami drozka maleńkiego.
właśnie tak! drozdka, nie Dorotki, bo Dorotka i tak
odnajdzie bocianka właściwego, a serca drozdkowi nikt nie odda.
kolejka do przeszczepów długa
:D
cudko, po prostu.
super że jesteś tu również
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nawet drozdek taśmowy, pozornie identyczny jak wszystkie, różni się od drugiego kiedy skonfrontować go z naturą.
Choćby (a może zwłaszcza?) laborantki Dorotki ;-)
Fajnie, że wpadłaś Magda i nad krewką drozdka westchnęłaś :-)
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Swoją drogą nie masz litości dla aktorów, moim zdaniem tylko Ewa Demarczyk by podołała - fantastycznie ślizgasz się po dykcji jestem zachwycony jak lekko a zarazem trudno się to czyta w sensie recytuje. 
    • @Berenika97 mnie trudno jest wiele rzeczy pojąć i wtedy pozostaje wiara dziecka nie analizuję a przyjmuję z wiarą. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...