Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ile mam lat? Nie wiem, nie pamiętam.
Daty uciekają do metryk i papierów.
Lekceważąco je omijam
pełna pogardy dla szacunku.

Lat mam, ile zechcę w każdej chwili,
w lustra spoglądam z półuśmiechem.
Przechytrzyłam czas.
Szybsza i zbyt wolna.

Poharatane szpitalne łóżko
zawieźli na złom. Bezpłatnie!
Drzewo na moją urnę jeszcze nie urosło.
Stos opadłych, brązowych żołędzi
leży w gnijącej, brudnej trawie.

Idę sobie w zimę i kuszący blask
księżycowych westchnień i ballad kochanków.
Całujcie się w d…, litościwi…

Opublikowano

przewrotnie ale sympatycznie Elu :) chodzi mi o żołędzie, z których może wyrosnąć mocne drzewo. ja myślę że gnijąca i brudna trawa im nie przeszkodzą. wszak to jest ich środowisko, tuż przy drzewie, które je zrodziło. i nie dziwi zatem ostatnia strofa :) i dobrze, sto lat :)
przyznaję, że troszkę mnie razi to "d..." ;) a może tylko same kropki..?
pozdrawiam bardzo :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Rzecz nie w trawie, a w żołędziach, które trochę niecierpliwie czekają w dogodnym dla siebie miejscu, aby mi co prędzej dostarczyć drewna!
Przyznam się, że wierszyk powstał sobie wczoraj, gdy słyszałam moją sąsiadkę opowiadającą euforycznie o uniwersytetach III wieku. Wściekłam się. Nie lubię robienia z siebie sieroty podstarzałej, kiedy wokół jest ok. Na przekór, jak dobrze to chwyciłeś, napisałam w odruchu buntu i stąd też początek słówka wykropkowany. Ale nie wiem - dobrze, że wykropkowany czy źle? Nie chciałam zbyt obcesowo. Uściski. E.
Opublikowano

Elu, po Twoim komentarzu przeczytałem jeszcze raz i z szerokim uśmiechem. Co prawda "księżycowe westchnienia" trochę oklepane ale i tak ostatnia strofa najbardziej mi się podoba.
Aha, i ja bym nie kropkował, wrażliwości i tak są różne i jednych porazi wyraz a innych nawet litera czy kropki. Tak naprawdę powinno być zgodnie z wrażliwością autora.
Pozdrawiam nielitościwie, Piotr

Opublikowano

Oszszsz, bardzo mi w deseń - jest duża szansa, że i żołędzie zgniją na dobre ;) Podoba się. Lekko, z dystansem, a nie będzie śmieszności. (Mnie łatwo przychodzi takie patrzenie, bom krótkowidz - nawet nie próbuję wyostrzać wzroku przed lustrem ;) Pozdrawiam :)

Opublikowano

super- klimat w wierszu przewrotnie lekki- odpowiada mi całkowicie- a ostatni wers- świetny- dobrze że potrafisz tak spojrzeć na dojrzewanie/przemijanie- pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




"Księżycowe westchnienia' są tu celowym, kiczowatym zabiegiem jako sprzeciw wobec poprawności p.t. "pomagajmy starszym czy chcą, czy nie". Mamy panujący nam wszechobecnie kult młodości i już nie wiadomo, czy czterdziesto- czy pięćdziesięciolatkowie to tylko kikuty ludzi? Najgorzej mnie złoszczą ci właśnie "starzy", którzy robią z siebie złote cielce. A kto tych "starych" chce ratować? I jak? Żenada. Bunt we mnie narasta od paru dni przy każdej okazji, a do Ciebie, Piotrku, wygadałam się i jest od razu przyjemniej. Serdeczności i dobrze chociaż, że się pośmiałeś. E.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Wiedziałam, że na Twoje, Aniu, zrozumienie, mogę liczyć. Jakoś tak czuję Twoją wyobraźnię. Nie kadząc dalej dziękuję za czytanie i pozdrawiam. E.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No, Bożenko miła, jeszcze jednego mam w Tobie poplecznika do walki z robieniem z siebie mimoz przez ludzi po 40-ce czy 50-ce! Ostatni wers wyszedł mi trochę "na przekór". Pozdrawiam serdecznie. E.
Opublikowano

Ile mam lat? Nie wiem, nie pamiętam.
Daty uciekają do metryk i papierów.
Lekceważąco je omijam
pełna pogardy dla szacunku.

Lat mam, ile zechcę w każdej chwili,
w lustra spoglądam z półuśmiechem.
Przechytrzyłam czas.
Szybsza i zbyt wolna

Czas można tylko wtedy "przechytrzyć", gdy on na to pozwoli...wieczna młodość (lat mam, ile zechcę), to jego prezent, który lubi niespodziewanie odbierać - kapryśny jest i często niesprawiedliwy...
Lekceważenie i pogarda nie brzmią, w tym przypadku, zbyt...hmm...przemyślanie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nie starałam się reklamować wiecznej młodości. Nie ma tu nic o silikonie! Piszę o poczuciu wartości samego siebie niezależnie od wieku. I o przywilejach każdego okresu życia.
Przechytrza się czas wtedy właśnie, kiedy on na to NIE CHCE pozwolić. Inaczej jest prosto. A to, że że jest kapryśny - pełna zgoda, ale nie czas (ten jest constans lub w ogóle jest tylko wytworem naszej wyobraźni), a los, o ile coś takiego istnieje, a bardziej znaczy "zdrowie". Lekceważenie i pogarda - bardzo dokładnie zostały przemyślane, a że nie brzmią - mea culpa. Pozdrawiam. E.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...