Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czymże granica, pojęciem względnym,
Czymś co nam wolność prawdziwą krępuje.
Zimną konstrukcją z samych zakazów,
Na drodze staje przeklętym murem.

Co wiąże cegły nikczemnej konstrukcji,
Zaprawa złożona z samych nakazów.
Ominąć? Przekroczyć? Na pewno próbować,
Walczyć do skutku, mimo przykazów.

Na karuzeli marzeń dobrze się kręcić,
Ruch obserwować do zatracenia.
Podszeptów słuchać szalonej wolności,
Najdzikszych snów szukać spełnienia.

Nagle... automat zatrzeszczał, stanął
Zabawa skończona, swobody nie ma.
Zdrowy rozsądek, czy pech zatriumfował?
Nie to tylko złudzenia...

(Tak mnie jakoś zainspirowały Ela i Jola)

Opublikowano

Twórcze i konstruktywne przekraczanie granic zbudowanych z bezsensownych zakazów jest przywilejem wielkich ludzi. Podpisuję się pod Twoim wierszem, który nie powstał z niczyjej inspiracji, a z Twojego wolnego Ducha. Bardzo podoba mi się jego przesłanie i nie ma tu żadnego mojego wkładu. Tak zwany zdrowy rozsądek niszy często tryby wielu maszyn. Potrzebna oliwa, a co nią jest...wiemy. Przybiera różną postać, ale skutkuje tym samym. Gryfiku, Twoje skrzydła poczwórne znowu są w trzepocie! Bardzo mnie to cieszy tak, jak cieszę się z powrotu różnych "śpiochów". Dla nich i Ciebie - specjalny wierszyk, może nieudolny trochę, ale spontaniczny i z głębi. Uściski. E.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Podtrzymuję słowa Eli, Janku. Myślę, że powiedziała już wszystko.
Niech tej oliwy nigdy nie zabraknie ;-)
Serdeczności
J.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pionki w grze  Ciało wrze    A miasto  Usycha w mroku    Odchodząc  Od swoich ideałów    Twierdzy niezdobytej  Przez obce głosy    Gdzie rozum myśli  Mechanicznie a nie fizycznie 
    • @tie-break fajnie, wodopój na kryształowej  pustyni
    • Każdy płaci, czym chce, gotówką lub cierpieniem za to, co zwykł ktoś zwać  swoich win odkupieniem. Zwój Mamony I   Do wirującej w próżni czarności chwiejnym krokiem wszedł przysadzisty różowy słoń, Balgo.“Oj, cóż to było za niezdarne stworzenie!” – każdy by o nim tak powiedział. I słusznie, bo słoń ten, ledwo co drzwi do nicości przekroczył, a już zdążył zahaczyć trąbą o niebyt i potknąć się o nieistniejący próg. I potknąwszy się już o próg, spadł z niewidzialnych schodów na samo dno, które, ku niezadowoleniu Balgo, było także górą. – Nie cierpię tej roboty! – zatrąbił żałośnie, wymachując trzymanym w kopycie papirusem. Przysunął papirus bliżej oczu.  – Wilhelm Greateman, spadkobierca GoodLove’a, dowódca w bitwie nad Odettą – przeczytał. – Szukam Wilhelma Greatemana! Balgo podreptał nieco w prawo, i prosto, rozejrzał się po otaczających go korowodach zapadłych we śnie gwiazd.  – Szukam Wilhelma Greatemana! – powtórzył. –  Herbu Ostrokrzew, z domu Lwów Nadmorskich.  Cisza. – Niech to! – przeklął pod trąbą Balgo. – Nie udawajcie, że nie widzicie słonia w pokoju. Powtarzam jeszcze raz: szukam Wilhelma Greatemana, duszy czystej jak intencje szczeniaczka, duszy odważnej niczym szczekający szczeniak, duszy niepoległej w sposób inny niż śmierć.  A w tle rozchodziły się jedynie jęki leżących w stercie, jedno na drugim, dogorywających ego.  Balgo rozejrzał się to w jedną nieskończoność, później w drugą nieskończoność, i jeszcze raz w tę pierwszą. Podrapał się trąbą po głowie.  – A niech to! No trudno, ty też się nadasz. – Balgo wyciągnął z próżni kawałek koloru czarnego i odłożył do wiklinowego koszyka. Koszyk miał na plecach, przywiązany fioletowymi wstęgami do brzucha. Pod opinającą tors wstęgą nosił jeszcze nerkę, do której włożył zgnieciony papirus.   Nieszczęsny Balgo musiał wspinać się z powrotem po nieistniejących schodach, zatrzymując się co dwa piętra, by złapać oddech.  – Ty to masz pecha – powiedział do czarnego obłoku wyrwanego z przestrzeni. – Mogłem wybrać nieskończenie wiele różnych od ciebie, a trafiłeś się właśnie ty. To ci nieszczęście!   – Nieszczęścia chodzą parami – westchnęła otchłań.  Balgo otworzył drzwi do kosmosu, przeszedł przez nie trwożliwie nim zatrzasnął je za sobą.  Praca w zaświatach nie jest pracą łatwą ani przyjemną, w szczególności dla słonia, który odpracowuje grzech lenistwa.
    • @huzarcDziękuję :)
    • @tie-break To bardzo delikatny, kojący zarazem wiersz. Widać w nim pragnienie bycia dla kogoś spokojnym miejscem, ostoją , azylem. Motyw wodopoju i gazeli pięknie oddaje kruchość tej drugiej osoby i cierpliwą, nienachalną obecność innego. Pięknie do tego wkomponowane symbole i uroczy finał.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...