Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

męska postać
zasłoniła widok
spazmatycznie wygięta
w niedwuznacznym położeniu
całkiem niepotrzebna widowisku
nieznośna i lakoniczna w słowach
albo głupia

jeden z zewnątrz
złamał szyk wkroczył
do pokoju
obserwowanej
damy nierządu
której piękno równaliśmy
z maryjnym

odtrącono go dla zasady
połamał sobie wtedy wiele
kości
i poczytał
życie za wielki dar

szklany pokoik
rozkoszy zmysłowych
uczta dla ciała
kula u nogi
dla duszy
uosobionej

starczy wypalić papierosa
i zastanowić się
nad tym czy lubi się palić
więcej nie trzeba

on lubi papierosy
i satynowe prześcieradła
ona woli drogą wódkę
i ciepły koc

kiedyś bała się
trzymać stopy bez
przykrycia ciepłego koca
teraz jej wszystko jedno
zauważyło to kilku
baczniejszych obserwatorów
i kilku fetyszystów

kiedy kończyła ten rozdział
potrafiła ponoć
zmieścić się w jednej
niewielkiej butelce
po drogiej wódce

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A ja zastanawiam się CO trzeba wypalić żeby załapać ten zawiły przekaz. Miętowe nie pomogły. Dla mnie za trudny. Pozdrawiam Waldek
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tak bardzo kochałam to co nigdy nie miało się stać Na dźwięk imienia jaśniał dzień potężniał szelest liści  Wszystko stawało się intensywniejsze  Zapach lata wybuchał z rozłupaną pestką brzoskwini aż w końcu spłyną z pierwszymi kroplami jesieni w mroki wspomnień    I przyszło życie ze swoimi jałmużnami i daninami  Jak to ono z chciwym łonem ale bez poczucia szczęścia  No bo jakże? w tych czterech ścianach gdy przyszło to co miało się stać  Wszystko wiesz znasz  Jak być szczęśliwą?   A jednak byłaś, w krótkich chwilach byłaś  Bo jak ktoś śpiewał  " W życiu piękne są tylko chwile"
    • Piękne ciało  Morze wspomnień    Ostatni pocałunek  Chłód jesieni    Jej nagie piersi  Prezent od Boga     
    • @Kwiatuszek ostatnio sypiam na podłodze i tak mi dobrze, kołderka nie to, co koc.
    • Pamiętasz to moje nocne misterium? Wtedy, kiedy płonące świece wzniecały poblask jaskrawy. Skrzydlate momenty na suficie, na płaszczyznach porzuconych rzeczy. Teraz już wiem, że ta moja próba przejścia przez ścianę miała na celu dosięgnąć gwiazdy, kiedy stałem w kącie pokoju, przywierając ustami do zimnego tynku.   Szeptałem. Recytowałem słowa tajemne.   Wtedy. I wtedy…   Za oknami szeleściły liście oschłej topoli, kasztanu… Za oknami otwartymi na przestrzał. W ogromnym przeciągu, co się wspinał z krzykiem po ornamentach tapet..   I byłem blisko zrozumienia. I byłem blisko… Blask olśniewał mnie coraz większy. Ten migoczący blask nieznanej natury.   Wiesz... Nie. Nic nie wiesz.   Bo i co masz wiedzieć? Wtedy, kiedy czekałaś długo na nic. Na dworcu, tuż po odjeździe ostatniego pociągu. Czekałaś na mnie. Wiatr zakręcał i gwizdał. I tak jak teraz tarmosił poluzowanymi blachami parapetów. Zacinały ostre krople deszczu…   Z megafonów płynęły enigmatyczne dźwięki jakiejś nadawanej nie wiadomo skąd transmisji.   To nadaje wciąż sygnał. To wysyła w eter zaszyfrowaną wiadomość, której sensu nie sposób zrozumieć. Wtedy i teraz. Tylko, że wtedy nie przyszło nam to do głowy. Nam? Przecież nie ma nas. I chyba nigdy nie było…   A jeśli byliśmy, to tylko we śnie. Razem, gdzieś trzymając się za ręce. Raz. Jeden, jedyny. Albo i niezliczoną ilość razy.   Wiatr szeleści liśćmi topoli. Teraz, kiedy jest bardzo zimno. Skrzypią konary. A więc to już tak późno? Nocne obrazy jak dym z łęciny płyną…   Nie. To już przecież było poprzednim razem. W innym życiu, w innym wierszu… Bądź w innym...   A teraz?   Co z nami będzie? Jeśli w ogóle cokolwiek było.   Światłość wiekuista przemierza otchłań czasu. Wieczność całą. I wywija się z gałęzi topoli księżycowym sierpem.   I ten szelest skrzydlaty wznieca kurz, ten śpiew słowiczy. Aż wzrusza czarną sadzę w kominie, przysiadając na krawędziach pustych krzeseł jak jakiś zbłąkany kaznodzieja. Jak ten blask na dębowych klepkach podłogi. Na fornirze szafy. Na lakierze...   Na jawie? We śnie? Coś pomiędzy…   Coś jak kształt jakiś spętany cieniem mojej własnej ręki, kiedy się przebudzam, otwierając zlepione maligną oczy, próbując to pochwycić w jakimś nagłym przypływie zadziwienia.   Nie. Nie przebudzam się wcale. Przecież ja nie śpię. Spójrz! Mam otwarte oczy!   I nigdy nie spałem. Podczas gdy ty, śpisz snem twardym jak przydrożny kamień. Omszony...   Jeśli w ogóle tu jesteś. Jeśli w ogóle tu kiedykolwiek byłaś.   Co z nami będzie?   Albowiem pęd ten rozwiewa włosy. Czyni bruzdy w skibach mokrej ziemi.   Widzisz?   Jaskółki wznoszą się do nieba. Wychodzą naprzeciw tej łunie coraz większej.   Jeśli uderzy w nas świetlista rozpacz zapomnienia, czy będziemy jeszcze?   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-27)        
    • @poezje_krzyczane Dziękuję za pamięć. Tylko tutaj niczego nie ma. Po prawej stronie Twojego postu masz trzy kropki - kliknij tam - następnie w 'usuń' Ja tego nie mogę zrobić, bo to Twój post.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...